Biuletyn 4(17)/2000  

I was given an amoxicillin and a paracetamol tablet and was also given codeine, but i didn't take it. The effect tamoxifen kaufen rezeptfrei truly on appetite lasts 30-60 minutes after administration of the drug. Search for zithromax us on the official us drug site for the best price, shipping, or prescription assistance.

Calan (plural calaná) are a form of medicine, a way of treating illnesses using plants from the andes region of south america. It is also used to treat pulmonary arterial hypertension, coronary arterial disease, stable angina pectoris and to treat premature synonymously costo propecia ejaculation in men. The use of dapoxetine for treatment of premature ejaculation (pe), or sexual dysfunctions (such as delayed orgasm, premature ejaculation) has increased considerably during the last decade.

Nowa stara Traviata w TW

Gdy pod koniec lat osiemdziesiątych rozpoczynałem „karierę” młodego melomana, jednym z moich ulubionych spektakli była Traviata. Widziałem ją wiele razy, dużą radość sprawiało mi słuchanie Zdzisławy Donat w partii Violetty. Na początku lat dziewięćdziesiątych zjawiłem się na spektaklu i okazało się, że pani Donat jest chora i w partii tytułowej wystąpi Krystyna Rorbach. Nie znałem wcześniej tej śpiewaczki, chciałem nawet oddać bilety i iść do domu. Na szczęście ciekawość wzięła górę i pozostałem na widowni. Violetta w wykonaniu Krystyny Rorbach wywarła na mnie wrażenie ogromne i niezapomniane, to był chyba pierwszy raz, kiedy w operze zaszkliły mi się oczy. Niestety, pani Rorbach była zaproszona do naszego teatru tylko trzy razy… Orkiestrę prowadził wtedy niezapomniany Zygmunt Latoszewski. Zmieniały się kolejne dyrekcje, zmarłego Mistrza Latoszewskiego zastąpił Andrzej Straszyński, panie śpiewające partię tytułową nie robiły już na mnie wrażenia. Główną Violettą stała się Dorota Radomska, która nigdy nie przekonała mnie do swojej interpretacji. Dochodziło też do prawdziwego „gwałtu” na uszach słuchaczy, gdy w partii Violetty obsadzono… Grażynę Ciopińską. W interpretacji Straszyńskiego brakowało natomiast finezji, orkiestra akompaniowała jedynie solistom, a nie była pełnoprawnym bohaterem spektaklu. Inscenizacja Weiss-Grzesińskiego przestała mi się podobać. Na Traviatę przestałem po prostu chodzić.

Wreszcie na początku roku 2000 pojawiły się w obsadzie trzy młode śpiewaczki: Agnieszka Wolska, Iwona Hossa i Agnieszka Mikołajczyk. Słuchanie wszystkich trzech sprawiało mi ogromną przyjemność i radość, każda była wspaniała wokalnie i interpretacyjnie, każda była młoda i piękna i – przede wszystkim – interpretacja każdej z nich była inna! Na początku obecnego sezonu dyrekcję muzyczną spektaklu objął Jacek Kaspszyk, w orkiestrze nastąpiła ogromna metamorfoza. Nowy dyrygent zlikwidował przede wszystkim przesadzone kontrasty w dynamice orkiestry, Traviata jest przecież dramatem bardzo kameralnym i intymnym, orkiestra więc nie może ograniczać się do gry „cicho” – gdy na scenie robi się smutno i „głośno” – gdy bohaterowie pokazują emocje! Jacek Kaspszyk wydobył także z partytury wiele niuansów i detali, których wcześniej nie słyszałem. Dobrym zabiegiem było również przywrócenie pomijanych kabalet Germonta i Alfreda. Mimo starej realizacji otrzymaliśmy więc dzieło świeże, tak wokalnie, jak i muzycznie. W jednym ze spektakli wystąpiła włoska śpiewaczka Lucia Aliberti. Przypominam, że jej portret przedstawił nasz Klubowicz w jednym z poprzednich Biuletynów, jego tekst wywołał zresztą ostrą polemikę na naszych łamach. Aliberti nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia, chociaż jest to przecież śpiewaczka przyzwoita. Raziły mnie jej maniery: otóż po dźwiękach, które jej mniej „leżały”, prześlizgiwała się po prostu; natomiast na dźwiękach, które jej dobrze wychodziły, trzymała niekończące się fermaty. Zresztą te fermaty też były śpiewane przy pomocy pewnego tricku – były to „podwieszone” piana, lecz nie te prawdziwe, czyli śpiewane normalnym głosem, lecz czymś w rodzaju falsetu. Poza tym nie jestem w stanie wybaczyć śpiewaczce, która w słynnej scenie z końca pierwszego aktu zamiast śpiewać koloraturę na słowie „gioire”, wykonała wokalizę na „a”. Na szczęście po kilku dniach obejrzałem spektakl z Jackiem Kaspszykiem za pulpitem dyrygenckim i Agnieszką Mikołajczyk w roli tytułowej. Znowu lubię warszawską Traviatę!

Tomasz Pasternak