Biuletyn 4(17)/2000  

The cough got better by morning and then in the afternoon my cough started again. Aortic valve infective loosest map endocarditis is a rare condition with high mortality rates. It is one of several related compounds that block the transmission of the parasite to the worms.

You should not rely solely on the information provided on this forum for medical, legal or financial advice. Clomid kann man in apotheke viagra kaufen Nungua is the very powerful drug used to help women who are having problems getting pregnant. A few customers are drinking hot water with milk and lemon, which some say isn’t very hydrating.

Wyprawa do Zurychu

Do Zurychu pojechałyśmy w listopadzie. Od zamykających horyzont Alp wiał przenikliwy, mroźny wiatr, a miasto powoli poddawało się świątecznej atmosferze. Uprzejmy głos w automatycznej centrali telefonicznej Opernhausu informował, że na wszystkie przedstawienia Dziadka do orzechów do końca roku zostały już tylko pojedyncze bilety… Heinz Spoerl, dyrektor Zürcher Ballett, autor choreografii do tego cieszącego się tak dużą popularnością Dziadka do orzechów, którego premiera odbyła się w Opernhaus Zürich 19 listopada 2000 roku, starał się znaleźć wyraźny klucz interpretacyjny, który pozwoliłby mu połączyć akcję obu aktów baletu w jedną spójną całość. W akcie pierwszym pojawia się więc wiele elementów pobudzających wyobraźnię Klary, która uniesie ją w drugiej części przedstawienia w fantastyczną krainę snów i marzeń. Bohaterowie drugiego aktu, będącego niemal w całości projekcją dziewczynki, są postaciami, które spotyka ona w świecie rzeczywistym, podczas kolacji wigilijnej wydawanej przez jej rodziców. Również walkę Dziadka do Orzechów ogląda Klara – zanim się ona jej przyśni – w teatrzyku kukiełkowym zorganizowanym dla dzieci na przyjęciu. Zuryski Dziadek jest niewątpliwie bardzo pięknym wizualnie przedstawieniem – barwne kostiumy i scenografia opierająca się przede wszystkim na zamykających horyzont sceny prospektach tworzy obrazy efektowne, których wyraz i sens bywa wszakże często nie tyle podkreślany, co wręcz kreślony przez muzykę. Jacek Kaspszyk, który sprawował kierownictwo muzyczne tego przedstawienia, podniósł ją z drugorzędnej pozycji tła, jaka jej często bywa w baletach przeznaczana, do rangi istotnego elementu kreującego rzeczywistość teatralną w tym samym stopniu, co plastyczna i choreograficzna strona przedstawienia. I to właśnie partytura, odczytana przez Jacka Kaspszyka jako niezwykle bogate, posiadające swój autonomiczny byt dzieło, wyznacza w zuryskim Dziadku do orzechów rytm akcji scenicznej, jej spowolnienia i punkty kulminacyjne. W tym zdaje się przede wszystkim tkwić siła tego przedstawienia – porywającego, wzruszającego, wyłamującego się ze schematu bożonarodzeniowej opowiastki.

Będąc w Zurychu obejrzałyśmy z wielką przyjemnością także nie wystawianą w Polsce operę Italo Montemezziego Amore dei tre re. Spektakl w inscenizacji Davida Pountneya, ze scenografią i kostiumami Johana Engelsa przygotował od strony muzycznej Marcello Viotti. Przedstawienie ma charakter wręcz kameralny, a precyzyjnie rozplanowana architektura sceniczna zakreśla okrąg, w którym decydują się losy bohaterów, w którym zaklęte jest i życie, i śmierć. Symbolizm inscenizacji w połączeniu z realistycznym aktorstwem składa się na specyficzne, niezwykle interesujące widowisko o tematyce i znaczeniu daleko wykraczających poza przedstawione układy międzyludzkie. Miałyśmy szczęście trafić na bardzo dobrą obsadę: w partii Archibaldo wystąpił należący do ścisłej światowej czołówki śpiewaków Kurt Rydl, który w znakomitej kreacji stworzył wiarygodną, pełną wewnętrznego dramatyzmu postać. Godną partnerką Rydla okazała się być Paoletta Marrocu w partii Fiory. Jesteśmy przekonane, że ta młoda, utalentowana i obdarzona interesującą urodą sceniczną artystka ma przed sobą dużą karierę. Poziom wokalny przedstawienia był wyrównany, a wszyscy wykonawcy przyjęci zostali przez publiczność entuzjastycznie.

Z zupełnie innymi reakcjami widzów zetknęłyśmy się podczas popołudniowego przedstawienia Wozzecka Albana Berga. Publiczność stanowili przede wszystkim ludzie starsi, z widocznym dystansem odnoszący się zarówno do strony muzycznej spektaklu, jak i do nowoczesnej inscenizacji Petera Mussbacha, który akcję dramatu umieścił w zamkniętej, ożywionej barwnymi światłami przestrzeni wypełnionej przez scenografa Ericha Wondera prostymi, funkcjonalnymi elementami z metalu, gumy i sznura. Zarówno scenografia, jak i kostiumy są plastycznym wyrazem prymitywizmu i bezwzględności świata, po którym poruszają się bohaterowie opery. Ich życie jest raczej wegetacją, bezwładnym toczeniem się w takim kierunku, jaki nada im niezbadana siła wyższa, lub… przebieglejszy i sprytniejszy współtowarzysz ziemskiej niedoli. Główni bohaterowie: Wozzeck (w tej roli znakomity Matthias Goerne) i Maria (wspaniała Solveig Kringelborn), dwoje ludzi, których losy przypadkowo się skrzyżowały, próbują odnaleźć utraconą – choćby bardzo ułudną – bliskość, nieświadomi, że jedynym, co mogą sobie jeszcze ofiarować, jest cierpienie. Wozzeck zabija, a leżąca na scenie z podciętym gardłem Maria bardziej przypomina zwierzę, niż człowieka, zwierzęce gesty mają zresztą wszyscy bohaterowie. To, co najbardziej ludzkie – wrażliwość, miłość, współczucie – zostało bowiem bezpowrotnie utracone. Taką diagnozę współczesnej ludzkości przekazuje Peter Mussbach za pomocą bardzo brutalnych, odwołujących się do najniższych skojarzeń znaków i symboli. Przedstawienie jest wstrząsające i zmusza – tak, właśnie zmusza – do refleksji nieprzyjemnych często, ale najistotniejszych chyba.

*

Bardzo nas cieszy, że z Operą w Zurychu współpracuje wielu znakomitych polskich artystów. W sezonie artystycznym 2000/2001 publiczność oklaskuje tam oprócz Jacka Kaspszyka także Joannę Kozłowską, Stefanię Kałużę i Piotra Beczałę. Na scenie występuje również w partiach drugoplanowych młody polski tenor Bogusław Bidziński, uczestnik kursu mistrzowskiego w ramach studia operowego działającego przy Opernhaus Zürich. Podczas naszego pobytu w Zurychu miałyśmy przyjemność spotkać się z panią Alicją Luka, która od wielu lat śpiewa w chórze Opernhausu. W orkiestrze tej opery grają polscy muzycy. Sukces Jacka Kaspszyka, a także sukcesy innych polskich artystów na tak prestiżowej scenie, jaką jest Opernhaus w Zurychu, pomagają wyzbyć się niezwykle powszechnego wśród Polaków przekonania o wyższości innych dokonań twórczych nad ro-dzimymi i przekonują, że Polska może być równoprawnym partnerem w dyskusji nad kształtem artystycznego oblicza Europy.

Agnieszka Kłopocka, Danuta Grochowska

Bardzo serdecznie dziękujemy panu Edmundowi Chrobot, właścicielowi firmy Chrobot Reisen, który sfinansował nasze przejazdy autokarem do Zurychu i z powrotem.