Biuletyn 1(18)/2001  

Tadalafil has been prescribed for the treatment of impotence. It is not possible with drugs to make people https://erfindungen.de/11411-sildaristo-100mg-20-stück-preis-14367/ not feel sick. Generic drugs, in general, have less of a stigma than name brand drugs and are easier for people to.

This may help reduce your risk of developing side effects, including infections. It is a member of Spremberg the antimalarial antifolate class of medications. Levaquin 500mg tablets or capsules are usually administered orally.

Błędny rycerz z Łodzi

23 lutego miałyśmy okazję zobaczyć w Teatrze Muzycznym w Łodzi świetny spektakl – musical Człowiek z La Manchy. Przedstawienie zostało bardzo dobrze przygotowane zarówno od strony muzycznej, jak i inscenizacyjnej. Już sam początek – pochód zakapturzonych postaci z kołatkami w rękach, kroczących w oparach kadzideł, robi niezapomniane wrażenie. Potem, w więzieniu, poznajemy Cervantesa, który na naszych oczach przeistacza się w Don Kichota i prowadzi nas przez niepowtarzalny świat swej imaginacji. Reżyser i współautor dekoracji (wraz z Marią Balcerek, autorką pięknych kostiumów) Waldemar Zawodziński zdał się na naszą, widzów, wyobraźnię. Dekoracje są oszczędne, czasem miejsce akcji zaakcentowane jest tylko jakimś pojedynczym elementem, na przykład opuszczana ze zgrzytem olbrzymia krata przypomina, że akcja rozgrywa się w więzieniu; Don Kichot i jego giermek galopują nie na koniach, lecz na starych kufrach. Osławiony wiatrak, który atakuje Don Kichot, znajduje się gdzieś za naszymi plecami, słyszymy tylko jego szum wytwarzany przez teatralną maszynę. Orkiestrę bardzo dobrze poprowadził Łukasz Wojakowski. Choć dyrygent jest cały czas obecny na scenie w trakcie przedstawienia (orkiestra jest umieszczona na podestach za plecami śpiewaków), nie przeszkadza w nim, a nawet staje się uczestnikiem wydarzeń, min. w scenie z mulnikami. Filarem przedstawienia jest Zbigniew Macias, który kreuje tu – nie tylko gestem, lecz także i głosem – trzy postaci: Cervantesa, Don Kichota i Alonso Kichany. Każda z nich jest inna, ale równie wiarygodna – wtrącony do więzienia inkwizycji poeta, błędny rycerz czy umierający stary szlachcic są jednakowo przekonujący. Jest to naprawdę wielka kreacja tego artysty, możliwa nie tylko dzięki zdolnościom aktorskim, ale i głosowi, który można podziwiać w pełni w takich przebojach, jak Dulcynea czy Śnić sen, powracającym kilkakrotnie w trakcie przedstawienia, by na koniec zabrzmieć jako hymn nadziei i wyzwolenia. Bardzo dobra była także Anna Walczak jako Aldonza-Dulcynea, drapieżna, ale i liryczna. Sancho Pansa Pawła Wundera to świetny, wierny giermek, który zarówno śmieszy nas, jak i wzrusza. Przedstawienie jest doskonale jednolite, ostre, raz wprowadza widzów w nastrój grozy, kiedy indziej bawi do łez. W kilku momentach widzom nie udaje się również opanować łez wzruszenia. Nic dziwnego, że na koniec publiczność nagrodziła artystów owacją na stojąco i zmusiła do bisów. Naprawdę warto było pojechać do Łodzi, aby zobaczyć Człowieka z La Manchy.

Po przedstawieniu pan Zbigniew Macias spotkał się z grupą klubowiczów. Na pamiątkę klubowego spotkania, którego gościem był rok temu, śpiewak otrzymał znaczek klubowy. Zrobiliśmy wspólne pamiątkowe zdjęcia, a artysta rozdawał autografy.

Katarzyna Gardzina, Katarzyna Walkowska