Biuletyn 1(18)/2001  

Depo medrol ganglion cysteine knot peptide modulates the expression of bone formation associated genes in osteoblast c3h10t1/2 cells via the ca2+-dependent mechanism. The drug is used by eiaculazioni precoce farmaco levitra Kebili more people than any other on the planet. This drug is used in the treatment of the most of infections of the respiratory system and also for the treatment of the urinary tract.

How to buy viagra in ukraine viagra is a popular medication which helps people to deal with erectile dysfunction. You should Hanawa always know what to expect with steroid supplements. This type of medication can cause serious health problems.

Borys Godunow w Poznaniu

19 stycznia 2001 r. trzynastoosobowa grupa Klubowiczów znów spotkała się w Poznaniu, tym razem na przedstawieniu Borysa Godunowa. I znów kierujemy gorące podziękowania do naszego kolegi, Eugeniusza Skoczylasa, który zajął się rezerwacją biletów i „skrzyknął” nas wszystkich. I znów byliśmy bardzo zadowoleni. Niektórzy z nas widzieli premierę tego przedstawienia, która odbyła się 20 listopada 1996 r. Obecne przedstawienie było 27 z kolei. Znaczy to, że Godunow grany jest przeciętnie 6-7 razy w sezonie. Nie jest to zbyt często, tym bardziej, że według naszej wiedzy żaden inny teatr w Polsce nie wystawia go obecnie. A szkoda. Jest to piękna opera, z przepiękną muzyką, opowiadająca o ciekawym fragmencie historii Rosji. Dotyczy okresu tzw. wielkiej smuty, czyli chaosu, który nastąpił po śmierci ostatniego z Rurykowiczów – Fiodora. Borysa Godunowa oskarżano o wydanie rozkazu zamordowania carewicza Dymitra – najmłodszego syna Iwana IV. Po siedmioletnim panowaniu Godunow zmarł i na niespełna rok władcą na Kremlu został Dymitr Samozwaniec, przedstawiający się jako cudownie ocalały syn Groźnego, a więc prawowity następca tronu. Po upadku Dymitra na kremlowskim tronie zasiadł następny z bohaterów opery – Wasyl Szujski. Libretto opery Musorgski napisał na podstawie sztuki Aleksandra Puszkina pod tym samym tytułem. Realizatorzy sięgnęli po najczęściej wykonywaną wersję w instrumentacji Mikołaja Rimskiego-Korsakowa. Jest to rzeczywiście rosyjski ludowy dramat muzyczny. Z jednej strony zachwycamy się cudownymi chórami (któż z nas nie lubi tradycyjnych rosyjskich chórów?) – w Poznaniu przygotowali je Jolanta Dota-Komorowska i Maciej Wieloch. Z drugiej strony przeżywamy dramat głównego bohatera – Borysa Godunowa, mądrego władcy, targanego wyrzutami sumienia, obawiającego się o los swoich dzieci, o los Rosji. Spektakl reżyserował Marek Weiss-Grzesiński. Tym razem przygotował on również scenografię. Spodobały nam się efekty jego pracy. W I akcie, dzięki drobnym zabiegom, sprawnie przenosił nas sprzed Klasztoru Nowodziewiczego na plac przed Soborem Uspieńskim, potem do celi klasztornej, a w końcu do pływającej karczmy. Wydawać się mogło czasami, że reżyser sięgał w niektórych momentach po zbyt uproszczone symbole (np. husarzy na dworze wojewody Mniszcha w Sandomierzu), ale według nas nie przekroczyło to granicy dobrego smaku.

Na premierze partię Godunowa śpiewał i grał wspaniały Romuald Tesarowicz. Jego występ robił ogromne wrażenie. Marian Kępczyński, przede wszystkim wokalnie, nie mógł dorównać poprzednikowi, jednak w miarę swoich możliwości stworzył bardzo przejmującą kreację. Jego gra aktorska przypominała niektórym z nas grę w starych filmach rosyjskich o tej tematyce, innym tradycyjną grę aktorów szekspirowskich. Na scenie operowej, w każdym razie, sprawdziła się bardzo dobrze i wywarła na nas duże wrażenie. Ze śpiewaków chcielibyśmy wyróżnić Marka Szymańskiego, śpiewającego partię Jurodiwego. Jego głos wręcz idealnie pasował do roli niewinnego pomyleńca. Czuło się ściskanie w gardle, gdy śpiewał: ukradli kopiejeczkę. Reżyser umieścił scenę pod Kromami tak, jak to było w pierwotnej wersji Musorgskiego, na końcu przedstawienia, już po śmierci Borysa. Dzięki temu zabiegowi oraz świetnej grze Szymańskiego zakończenie opery uzyskało niesamowity, może nawet ponadczasowy wymiar. Kiedy Dymitr, jego wojska i lud, ruszają na Moskwę, na opustoszałej scenie pozostał tylko pomyleniec lamentujący nad losem swego pogrążającego się w otchłani wojny domowej kraju. Warto wspomnieć jeszcze o młodym tenorze o rosyjsko brzmiącym nazwisku: Dymitrze Fomenko. Występował on w partii – nomen omen – Dymitra (na premierze Michał Marzec). Warunkami zewnętrznymi bardzo pasował do tej roli, a młody głos brzmiał naprawdę obiecująco.

Na koniec chcielibyśmy zauważyć, że do ciekawego, zawierającego ładne ilustracje programu, zakradł się niestety błąd. Omawiając treść libretta opery, Marek Weiss-Grzesiński napisał, że I scena I aktu rozgrywa się na Kremlu, gdzie zebrany przed soborem tłum błaga Godunowa, by ten przyjął koronę. Godunow po śmierci cara Fiodora opuścił Moskwę i przebywał wraz z siostrą (wdową po carze) w Klasztorze Nowodziewiczym, który wprawdzie dzisiaj znajduje się w granicach miasta, jednak jest oddalony o co najmniej kilka kilometrów od Kremla. Tam przybywały delegacje wznosząc błagania, gdyż Borysa w Moskwie nie było. Można o tym przeczytać w każdej książce opisującej historię Rosji przełomu XVI i XVII wieku, a także w libretcie opery napisanym przez kompozytora. Nieścisłe jest też stwierdzenie, że Godunow po latach sprawowania regencji otrzymał upragnioną koronę. Nie był on nigdy regentem, choć miał duże wpływy za panowania Iwana Groźnego i szczególnie za panowania Fiodora. Ten, będąc zdrowy i pełnoletni, rządził sam, choć niewątpliwie jako niezbyt zdolny polityk mógł być manipulowany, a nawet udzielał Borysowi pewnych pełnomocnictw, trudno jednak mówić o regencji. Tyle sprostowań.

Cieszy nas, że po raz kolejny w Poznaniu mieliśmy do czynienia z bardzo solidnym przedstawieniem. Bez oszałamiających wokalnie gwiazd, porządny poziom śpiewaczy, świetna gra aktorska, sensowna i logiczna reżyseria i scenografia – wszystko to razem złożyło się na bardzo dobry spektakl, który dostarczył nam ogromnej ilości wspaniałych wrażeń.

Joanna Jutkiewicz, Henryk Sypniewski