Biuletyn 1(18)/2001  

In this article, we look into the most important features of a prednisone dose to help you determine which one is right for you. Nolvatex online uk http://rpriv.de/93817-generika-viagra-kaufen-21270/ can also be used to treat people with mild to moderate chronic kidney disease. This risk is not increased if you take this medication with other drugs that may cause seizures, such as phenytoin.

Amoxy 500 price in india - is it true, is it safe? Some can provide you malignly with the same results in a much more effective way that the others and some come with a much lower cost that the others. Buy clomid without prescription buy clomid without prescription.

Gwendolyn Bradley w Łodzi

Trzydziesty piąty sezon artystyczny w Teatrze Wielkim w Łodzi nie zapowiada się szczególnie atrakcyjnie w porównaniu chociażby z sezonem ubiegłym. Brak finansowych środków nie pozwala na razie na realizację premiery pełnego spektaklu operowego. W zamian teatr proponuje koncerty z udziałem wybitnych śpiewaków ze świata i czołówki łódzkich solistów. Niestety, trudno było uznać za artystyczne wydarzenia poprzednie dwa koncerty z udziałem młodej włoskiej sopranistki Stefanii Bonfadelli czy też leciwego tenora Franca Bonisolli. Dopiero zapowiedź przyjazdu Gwendolyn Bradley, która zachwyciła już podczas ubiegłorocznego Festiwalu Tansmanowskiego, dawała nam nadzieję na artystyczną satysfakcję.

Dwoma koncertami z jej udziałem (10 i 11 lutego) zatytułowanymi Verdi in memoriam TW zainaugurował w Łodzi Międzynarodowy Rok Verdiego, ustanowiony w setną rocznicę śmierci kompozytora. Wcześniej, bo 6 i 7 lutego, znakomita śpiewaczka poprowadziła kursy mistrzowskie dla studentów Akademii Muzycznej. Dobrym pomysłem było umożliwienie publiczności obserwacji tych zajęć (bilety wstępu były w cenie 10 zł). Kursy te okazały się bardzo cennym przedsięwzięciem.

Gwendolyn Bradley to artystka posiadająca ogromne doświadczenie i imponujący dorobek sceniczny. Urodzona w Nowym Jorku jako najstarsza z czterech córek małżeństwa nauczycieli, wychowywała się w Płd. Karolinie. Ukończyła Curtis Institute of Music w Filadelfii, Akademię Wokalną i Akademię Sztuki w Płn. Karolinie. Od swego debiutu w 1981 r. uważana jest za jeden z czołowych sopranów MET, występuje na wszystkich ważniejszych scenach operowych świata, ma w swoim repertuarze partie m.in. w operach Haydna, Händla, Mozarta, Rossiniego, Donizettiego, Verdiego, Pucciniego, Offenbacha, Gershwina. Występuje też z powodzeniem na estradach koncertowych, jest znakomitą wykonawczynią dzieł oratoryjnych.

Warto przypomnieć jej udział w oratorium Jana Kantego Pawluśkiewicza Harfy Papuszy do wierszy cygańskiej poetki Papuszy, które wykonano na krakowskich Błoniach pod batutą Wojciecha Michniewskiego i następnie w Krakowie nagrano na płytę. G. Bradley wykonuje w tym utworze kilka wyjątkowo pięknych i poruszających swą wymową arii. Podczas kilku pobytów w Polsce pięknie śpiewała po polsku również pieśni Chopina. Swoje kursy mistrzowskie poświęciła przede wszystkim interpretacji utworów wokalnych, wyrażaniu emocji w śpiewie. Mówi: Doświadczenie, pozytywne przeżycia są bardzo ważnym elementem sztuki wokalnej. Technika jest czymś, co wymaga wielu lat studiów, bardzo dogłębnych, z osobą, do której ma się zaufanie. Prowadząc kursy mistrzowskie byłoby niefortunne i zapewne niezbyt zdrowe dla tych studentów stwarzać pozory, że chce się im coś powiedzieć o formowaniu pięknego dźwięku. I ja proponuję to, co wydaje mi się najlepsze dla nich: przede wszystkim czas i rozmowę na temat interpretacji, jak powinni przekazywać publiczności śpiewane przez siebie utwory, jaka jest droga do najlepszej komunikacji z widzem. Kontakt z widzem jest absolutnie najważniejszym elementem śpiewu. Wszyscy mamy głosy w różnym stopniu rozwinięte, ale od tego, JAK przemawiamy głosem do publiczności, zależy nasz sukces. Niektórzy ludzie uważają, że stopień popularności śpiewaków zależy od głosu, ja uważam, że sam głos odgrywa mniejszą rolę, ważne jest, w jaki sposób używamy go do komunikacji z publicznością.

Dwoje pierwszych studentów, którzy przystąpili do zajęć na kursach – Agnieszka Bajer i Roman Spychalski – dzieląc się swoimi wrażeniami, podkreślało ciepłą, sympatyczną, rozluźniającą atmosferę, jaką stworzyła artystka podczas zajęć, co pomagało młodym śpiewakom pozbyć się skrępowania i tremy, nabrać pewności siebie i zaprezentować jak najlepiej. Stwierdzili, że można było dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o pokazywaniu uczuć, przeżywaniu i przekazywaniu treści w śpiewie.

Gwendolyn Bradley tak oceniła swoje spotkanie z młodymi adeptami sztuki wokalnej: To było bardzo miłe i przyjemne dla mnie doświadczenie. Zorganizowanie takiego forum dla młodych śpiewaków, danie im możliwości pokazania swoich umiejętności, było świetnym posunięciem TW. I muszę przyznać, że młodzi ludzie, z którymi miałam przyjemność pracować, byli pełni entuzjazmu, cieszyli się na to spotkanie, znakomicie ze mną współpracowali, dysponowali silnymi, dobrze już w tej chwili ustawionymi głosami i byli świetnie przygotowani. Rzeczywiście bawiłam się z nimi znakomicie.

Swymi występami na łódzkiej scenie G. Bradley znów oczarowała publiczność, która zgotowała artystce entuzjastyczne owacje na stojąco. W pierwszej części Bradley zaprezentowała jedną ze swych ulubionych partii – Oscara z Balu maskowego. Arię z I-go aktu i canzonę z III-go zaśpiewała fantastycznie, z owym „zadziornym wdziękiem”, elegancją i… chłopięcym urokiem. Ubrana w strój stylizowany na ubiór pazia, wyglądała bardzo atrakcyjnie. W drugiej części koncertu natomiast można było podziwiać cały jej kobiecy wdzięk, urodę i sylwetkę w pięknych sukniach – białej i amarantowej, i maestrię wokalną – w czułej arii Gildy Caro nome i dramatycznej arii Violetty Addio del passato.

Głos Bradley na pewno nie należy do potężnych sopranów, jest to głos delikatniejszy, lekki, nośny, niewiarygodnie giętki, o pięknej barwie i bogactwie brzmienia. Jej głos jasno i czysto wznosił się do tych wysokości, na których gwiazdy połyskują srebrem. Przez czas wyznaczony jej na scenie była nie tylko śpiewem i dźwiękiem, ale postacią, jaką odtwarzała – trafnie określiła kunszt artystki Krystyna Pietranek w radiowej recenzji występu G. Bradley. Nas szczególnie poruszyła jako Traviata, pozwalając nam przeżywać wraz z bohaterką jej tragedię, pozwalając rozkoszować się cudownym piano w najwyższych rejestrach. W jej śpiewie i sposobie bycia na scenie zachwyca duża kultura muzyczna i sceniczna klasa, które charakteryzują najznakomitszych artystów. Zawsze fascynuje nas absolutna cisza, która zapada na widowni, gdy śpiewa taki artysta, kiedy wydaje się, że każdy z widzów jest zaczarowany czystym pięknem płynącym ze sceny. A potem – huragan braw, gdy publiczność budzi się z tej szczególnej „hipnozy”. Tak właśnie było, gdy śpiewała Gwendolyn Bradley.

Łódzcy artyści zaprezentowali się na tle gościa nienajgorzej. Koncert Verdi in memoriam został tak ułożony przez Wojciecha Michniewskiego, by mogło na nim wystąpić jak największe grono śpiewaków. Stąd zamiast z popisowych arii czy duetów, koncert składał się z całych obrazów i scen ansamblowych. Wykonano więc fragmenty Aidy, Balu maskowego, Trubadura, Makbeta, Don Carlosa, Rigoletta.

Wysoką formę pokazała Jolanta Bibel. Na uznanie zasługiwała jej interpretacja Amneris w scenie i duecie z III-go aktu Aidy oraz Azuceny w pierwszej odsłonie II-go aktu Trubadura. Szkoda, że przeciętnie wypadł partnerujący jej tenor Krzysztof Bednarek. Za to równorzędnymi i znakomitymi partnerami byli Andrzej Malinowski i Włodzimierz Zalewski w dramatycznym duecie króla Filipa i Wielkiego Inkwizytora. Dobrze zaprezentowali się też artyści występujący w scenach zespołowych: Monika Cichocka, Agnieszka Makówka, Tomasz Fitas, Tomasz Jedz, Andrzej Niemierowicz, Borys Ławrieniw, Tomasz Rakocz. Najsłabiej w tym gronie wypadł Wiesław Bednarek śpiewający zupełnie bez wyrazu. Udanie zaznaczył swą obecność chór, szczególnie wykonując słynne pieśni z Trubadura i Nabucca. Dużej satysfakcji dostarczyła orkiestra pod batutą Wojciecha Michniewskiego, która już w otwierającej koncert uwerturze do Mocy przeznaczenia zachwyciła pięknym brzmieniem, precyzją i staranną interpretacją.

W przerwie koncertu można było udać się do kuluarów na wystawę interesująco dobranych plakatów, zdjęć, programów, recenzji prasowych, kostiumów i ich projektów do wszystkich realizacji dzieł Verdiego, jakie miały miejsce w łódzkiej operze.

Długo nie milknącymi owacjami na stojąco w wypełnionym po brzegi teatrze zakończyło się 13 lutego przedstawienie Rigoletta, w którym Gwendolyn Bradley wystąpiła w roli Gildy. Artystka przedstawiła niezwykle piękną i poruszającą kreację nieszczęsnej bohaterki opery Verdiego. Zachwycała imponującą techniką wokalną, efektownymi, choć nie przesadzonymi koloraturami, subtelnością brzmienia i starannością w prezentacji piękna i znaczenia każdego dźwięku. Jej Gilda, pełna naturalnego wdzięku, emanująca dziewczęcym urokiem i niewinnością, oddająca bez wahania swe życie w imię miłości i poświęcenia, była olśniewająca.

Równorzędnym partnerem dla znakomitej śpiewaczki był Andrzej Szkurhan, który poruszał do głębi swoją interpretacją Rigoletta – kreacją na miarę tych najznakomitszych wokalnie i aktorsko. Sądząc po reakcji publiczności, artysta zachwycał nie tylko nas, dając nam wszystkim przeżycia największe z możliwych.

Dzięki kreacjom wybitnych śpiewaków goszczące na łódzkiej scenie od kwietnia 1995 r. (w udanej inscenizacji Gurama Meliwy) przedstawienie Rigoletta zyskało nowy artystyczny wymiar, tym bardziej, że i reszta śpiewaków stanęła na wysokości zadania. Krzysztof Bednarek jako Książę mile nas zaskoczył swoją udaną interpretacją. Małgorzata Borowik pięknym głosem i z właściwym sobie wdziękiem kreowała Magdalenę, a Tomasz Fitas, jak zwykle niezawodny wokalnie i aktorsko, był znakomitym Sparafucile. Tadeusz Kozłowski rewelacyjnie poprowadził spektakl od pulpitu dyrygenta. Dwa wspaniałe wieczory z Gwendolyn Bradley zrekompensowały nam nieco dotychczasową artystyczną „posuchę” na łódzkiej scenie. Znakomita śpiewaczka z wielkim zapałem przyjęła propozycję wstąpienia do Towarzystwa na rzecz Dialogu Kultur „Ziemia Przyszłości”, mającego stworzyć klimat zainteresowania wielką sztuką w Łodzi.

Mamy zatem nadzieję, że nie po raz ostatni podziwiałyśmy tę wspaniałą artystkę na naszej scenie.

Monika i Dorota Pulik