Trubadur 2(19)/2001 (Dodatek Moniuszkowski)  

It is sold as a generic, a brand, or as an over the counter drug in some countries. E não foi só o ciclomodul sintético nolvadex que nós fomos informados sobre es. The generic drug viagra is used to treat impotency in men.

Save on doxylamine and other blood thinners - at low prices online. These results support the idea that diabetes and hypertension in patients with cancer should be treated as co-morbidities potenzmittel preise apotheke Deori Khās rather than separate diseases. I have been having lots of pain in my back (especially in the hips - almost like my pelvis is sinking down to the front of my body) for months now, and have been taking several over-the-counter painkillers for the last 5 years.

Trzymam swoich wychowanków w troskliwych, ale żelaznych rękach
Rozmowa z Larissą Gergievą

– „Trubadur”: Jak Pani ocenia poziom wykonawczy uczestników konkursu?

Larissa Gergieva: Mam mieszane uczucia. W I etapie znalazło się sporo słabych uczestników, którzy powinni jeszcze dużo pracować, zanim zaczną pokazywać swoje osiągnięcia na konkursie międzynarodowym. Ale konkursy właśnie dlatego są organizowane, by wyłonić najlepszych. II etap był zdecydowanie lepszy. Od wielu lat pracuję na różnych konkursach międzynarodowych, wiem, jakie tendencje, jakie szkoły wokalne dominują – są one zmienne. Reprezentanci Bułgarii, Czech, Rumunii i Rosji są bardzo ciekawi. Niepokojącym zjawiskiem jest fakt, że młodzi śpiewacy z pięknymi głosami z różnych teatrów prowincjonalnych oraz absolwenci konserwatoriów są źle nauczani.

Jakich błędów dopuszczali się uczestnicy konkursu?

– Wielu uczestników miało problemy z właściwym stylem. Drugi problem – język, wymowa, co też jest częścią stylu oraz znajomość tradycji wokalnej. Problem z doborem repertuaru, tu dużą winę ponoszą pedagodzy młodych śpiewaków.

– Jakie umiejętności powinien prezentować uczestnik konkursów wokalnych?

– Przede wszystkim głos. Po drugie dobrze przygotowany program, a po trzecie – muzykalność, charyzmę sceniczną i artyzm. Składniki te powodują, że chce się słuchać takiego artysty i wierzyć w to, co śpiewa. Tego brakowało wielu młodym śpiewakom. A jury zwracało szczególną uwagę na technikę wokalną, styl i indywidualność artystyczną.

– Ma Pani spore doświadczenie w pracy w jury wielu konkursów. Czy mogłaby Pani porównać organizację i poziom uczestników Konkursu Moniuszkowskiego z organizowanym od 1994 r. Międzynarodowym Konkursem im. M. Rimskiego-Korsakowa, któremu Pani przewodniczy?

– Jest to konkurs bardzo ciekawy, jego ogromną zaletą jest propagowanie muzyki Moniuszki na świecie. Każdy wokalista, żeby przygotować się do tego konkursu, zanim dobierze odpowiedni dla siebie utwór, musi zapoznać się z częścią dorobku Stanisława Moniuszki. Takie poszukiwania bardzo wzbogacają każdego śpiewaka, te utwory mogą stać się częścią jego repertuaru. Konkurs jest bardzo dobrze przygotowany i zorganizowany. Przede wszystkim chcę powiedzieć, że duszą tego konkursu jest Maria Fołtyn, którą miałam przyjemność poznać kilka lat temu na konkursie Iriny Archipowej. Konkurs odbieram przez pryzmat jej wielkiej pracy, którą poświęca młodym wykonawcom i propagowaniu polskiej muzyki w świecie. Podziwiam ją za niezwykłą energię i charyzmę. Słowa uznania należą się Halinie Brodskiej, koordynatorce konkursu, za profesjonalizm, za jej troskę i opiekę nad młodymi wykonawcami. Sama jestem organizatorką i dyrektorką konkursów i doskonale wiem, jak dużo zależy od sprawnej organizacji i od tak odpowiedzialnych ludzi, jak pani Brodska. Maria Fołtyn powołała bardzo kompetentnych jurorów, wybitnych profesjonalistów, z którymi bardzo ciekawie się współpracowało. Oczywiście każdy z nich kierował się swoim doświadczeniem w ocenie młodych wykonawców. System wystawiania punktów według określonej skali jest bardzo specyficzny, nie bardzo się z nim zgadzam, uważam, że nie jest do końca doskonały. Często bywa tak, że walorów artystycznych nie da się ocenić metodą arytmetyczną. W Konkursie Rimskiego-Korsakowa oceniamy wykonawców w trakcie dyskusji, następnie w otwartym głosowaniu decydujemy i wystawiamy ocenę każdemu z uczestników. Tutaj wydarzyła się taka sytuacja, że do II etapu doszli ludzie, którzy nie mieli prawa się tam dostać! Ale to są wady arytmetyki. Konkursy organizowane są po to, aby wyłonić młodzież, czyli należy szczególną uwagę poświęcić młodzieży, a nie dawać awans starszym i już nieco doświadczonym wykonawcom, którzy już robią karierę w teatrach. Dla wychowanków mojej Akademii, młodych śpiewaków przy Teatrze Maryjskim w Petersburgu, udział w Konkursie Moniuszkowskim był bardzo ważnym doświadczeniem. Moi studenci mieli okazję zapoznać się z twórczością polskich kompozytorów. W tym roku akademickim zaplanowaliśmy koncert Salon Moniuszkowski w polskim konsulacie, z którym nas łączy wielka przyjaźń. Chciałabym, żeby nasze konkursy – Moniuszki i Rimskiego-Korsakowa – zaprzyjaźniły się, żeby Polacy przyjeżdżali do nas, bo jeszcze ich nie było.

– Jak Pani ocenia polską szkołę wokalną?

– Podobał mi się Jarosław Bręk, ma wspaniałą technikę, jest ukształtowanym muzykiem. Chciałabym też wyróżnić barytona Mariusza Godlewskiego, żałuję, że nie przeszedł do III etapu. Bardzo chciałabym, żeby przyjechał do Petersburga na Konkurs Rimskiego-Korsakowa. Ma piękny materiał głosowy, zachwycił mnie swoją kulturą muzyczną, ale powinien jeszcze popracować nad górą skali. Bardzo cenimy takich artystów. Zresztą wielu polskich wykonawców obdarzonych jest pięknymi głosami. Monika Walerowicz-Baranowska jest też bardzo „artystyczna”, nie do końca miała jednak przemyślany repertuar. Mniej podobali mi się tenorzy.

– Czy zechciałaby Pani opowiedzieć o swojej Akademii Młodych Wokalistów?

– Nasza Akademia jest częścią Teatru Maryjskiego. Nie jest to wyższa szkoła edukacyjna, lecz szkoła mistrzowska, przygotowująca profesjonalnych wykonawców. Trafiają do nas bardzo młodzi ludzie w wieku 20-25 lat, zajęcia odbywają się bardzo intensywnie w ciągu 2-3 lat, dzięki czemu mamy wspaniałą, dobrze przygotowaną kadrę. Wybieramy młodzież na zasadzie wielkiego konkursu, studiują u nas śpiewacy nie tylko z Rosji. Mamy wspaniałych profesorów śpiewu, zapraszamy wybitnych korepetytorów. Specyfiką naszej Akademii jest to, że nasi wychowankowie mogą od razu śpiewać w spektaklach Teatru Maryjskiego, także w dużych partiach. Mój brat, Valery Gergiev, darzy wielką sympatią naszą Akademię, pozwala naszym adeptom występować w zespole teatralnym podczas zagranicznych tournée, organizuje dla nich sesje nagraniowe. Praca w Akademii jest bardzo intensywna, trzymam swoich wychowanków w troskliwych, ale żelaznych rękach.

– Czy są podobne szkoły na świecie?

– Zorganizowaliśmy naszą Akademię na podstawie idei programów szkoleniowych dla młodych śpiewaków w MET i La Scali. Tam program obejmuje szkolenie 10-12 studentów, my mamy 60 osób, jest to wyjątkowo wielka grupa najbardziej utalentowanej młodzieży. Nasz system jest unikatowy, bo inne teatry nie mogą zapewnić takich możliwości rozwoju, jakie my gwarantujemy naszej młodzieży. Po zakończeniu akademii przy La Scali absolwenci po prostu odchodzą. Naszych studentów nazywamy „solistami Akademii Teatru Maryjskiego”. Teatr z nimi podpisuje umowy i płaci honoraria za występy. Połowa naszych młodych artystów ma swoich własnych sponsorów z USA, Anglii, Japonii, Szwajcarii. Mój brat uważa, że należy im okazać godne materialne wsparcie, by mogli dostatnio mieszkać w Rosji i nie uciekać za granicę. Oprócz doskonalenia śpiewu uczymy ruchu scenicznego, sztuki aktorskiej, języków obcych. Uczymy także historii Teatru Maryjskiego, historii wielkich teatrów operowych na świecie, analizujemy twórczość legendarnych wykonawców, organizujemy kursy mistrzowskie z wybitnymi wykonawcami, takimi jak Renata Scotto, Plácido Domingo, Elena Obrazcowa.

– Z jakich środków utrzymuje się Akademia?

– Teatr Maryjski jest bardzo dobrze sytuowany finansowo. Jest on reprezentacyjną instytucją operową całego kraju, możemy więc wypłacać godziwe stypendia. Poza tym mamy Fundację Wsparcia Akademii w Moskwie, liczącą 17 osób, która pomaga naszym śpiewakom. Wielu młodych ludzi ma swoich prywatnych sponsorów, w Londynie zorganizowano Fundację Przyjaciół Teatru Maryjskiego. Ostatnio często tam przywożę swoich studentów, i wtedy członkowie tej Fundacji przychodzą po koncertach i mówią, że chcieliby wspierać konkretnych studentów. Tak więc sponsorów mamy dużo, niekiedy bardzo hojnych. Jeden miłośnik operowy ze Stanów Zjednoczonych po Konkursie Plácida Dominga (laureatem tego konkursu był nasz tenor Danił Sztoda) przyszedł pogratulować sukcesu i przyniósł w prezencie dla naszej Akademii wielką fonotekę najlepszych nagrań operowych. Pewna amerykańska rodzina podarowała nam piękny biały fortepian. Wspiera nas także Coca-Cola.

– Dlaczego na świecie Teatr Maryjski cieszy się taką renomą?

– Przede wszystkim odgrywa w tym dużą rolę silna osobowość mojego brata Valerego Gergieva. Jest to wybitny muzyk i wspaniały menadżer w jednej osobie. To on podniósł poprzeczkę. A poza tym wybitny poziom naszych muzyków. Najlepsi rosyjscy wykonawcy śpiewają u nas.

– Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Rozmawiała Olga Deszko