Trubadur 2(19)/2001 (Dodatek Moniuszkowski) English  

Breast cancer is the most common type of cancer affecting women in the uk. All of you who Akaltara generici viagra cialis levitra are seeking drugs to treat the signs and symptoms of depression and anxiety should seek the help and treatment they need. The innovator formulation is amoxicillin and clavulanate potassium.

It is not used for children and it is also used for those who have cancer. Clomid tablets, an https://pion.pl/58980-paxlovid-prescription-france-16819/ oral contraceptive, may be prescribed to you by your health care provider. It is not used if you have liver or kidney problems, or if you are allergic to nateglinide or nolvadex.

Konkurs Moniuszkowski jest wyjątkowo trudny
Rozmowa z Ryszardem Karczykowskim

– „Trubadur”: Jak Pan ocenia konkurs? Jaka atmosfera na nim panowała?

Ryszard Karczykowski: Od II etapu konkurs zaczął prezentować bardzo wysoki poziom. Atmosfera w konkursach artystycznych jest zawsze gorąca, jurorzy zmuszeni są oceniać na bieżąco to, co właśnie usłyszeli. Słuchając tylu kandydatów, mając niekiedy do czynienia ze wspaniałymi głosami, jest bardzo trudno ocenić wszystkie walory artystyczne śpiewaka. Tak samo ważna jest ocena mądrego doboru repertuaru, który oni prezentują przed jurorami. Konkurs Moniuszkowski jest wyjątkowo trudnym konkursem, ponieważ wymaga zaprezentowania wachlarza różnych stylów.

– Czy udział w konkursach wokalnych ułatwia młodemu śpiewakowi zrobienie kariery?

– Różnie to bywa. Osobiście nie uczestniczyłem w żadnym konkursie, jednak miałem możliwość występowania na największych scenach operowych świata. Jeśli ktoś nie przeszedł do ostatniego etapu albo też nie uzyskał nagrody, to nie powód do załamania. Konkursy są potrzebne, żeby się spotkać, zmierzyć z innymi śpiewkami, porównać, co prezentują młodzi artyści z całego świata. Tak powinno się traktować te konkursy. Ważna jest fachowa ocena wybitnych pedagogów, znawców muzyki, którzy zasiadają w jury. Oczywiście, każdy z jurorów miał swoich faworytów. Materiał głosowy, a tu było dużo wspaniałych głosów – to nie wszystko. Mieliśmy swoje problemy z oceną, bo jeśli młody śpiewak nieprawidłowo dobrał repertuar, zbyt forsował swój głos, żeby dośpiewać do końca arię, która jest za mocna na jego młody głos, to my, jurorzy, martwimy się o jego dalszy rozwój.

– Czy laureaci głównych nagród mają – Pana zdaniem – szansę, by zaistnieć w profesjonalnym życiu operowym?

– Pieniężne nagrody, które otrzymują laureaci w konkursach, pozwolą udać się do agencji czy do teatru na przesłuchania. Ale w karierze, o której marzy śpiewak, to nie jest takie ważne.

– Jest Pan profesorem wokalistyki. Jakich porad udzieliłby Pan młodym śpiewakom, żeby wyeliminować mankamenty wykonawcze widoczne w czasie konkursowych zmagań?

– Wielkim mankamentem było śpiewanie na tzw. materiale głosowym. Śpiewak funkcjonuje inaczej niż instrumentalista, on ma w sobie dany od Boga instrument i wydaje mu się, że już umie na nim grać. Jest to bardzo złudne. Widzieliśmy, jak śpiewacy ze wspaniałym materiałem głosowym nie potrafili zapanować nad techniką, czyli nie umieli grać na swoim instrumencie. To jest tak, jakby skrzypek wziął do rąk skrzypce i zaczął piłować smykiem z całej siły. Druga rzecz – dobór repertuaru. Jest to też błąd wykładowców, którzy nie mogą doradzić, co jest dla ich studenta korzystne. Mieliśmy np. śpiewaka obdarzonego ładnym głosem, który zaprezentował w małej sali utwór Wagnera z fortepianem; zrobił to dobrze, dostał wysoką ocenę. Wyobraźmy sobie, że ma on zaśpiewać Wagnera z orkiestrą przy pełnym składzie instrumentów na ogromnej scenie, gdzie śpiewają zawodowcy i także miewają problemy z akustyką. Na dużej sali taki śpiewak usiłuje wydusić z siebie głośny dźwięk, a i tak go nie słychać. Na dodatek nadweręża głos. To po co wybrał taki utwór? Ma to ogromny wpływ na rezultaty końcowe. Ocenialiśmy więc dobór repertuaru w powiązaniu z możliwością poprawnego wykonania. Ocenialiśmy wyraz, umiejętność przekazu tego, o czym młody człowiek śpiewa, barwę głosu, osobowość sceniczną.

– Jest to bardzo specyficzny konkurs, w czasie którego należało zaprezentować także polski repertuar. Polakom jest łatwiej wykonywać rodzimą muzykę, czy fakt ten zaważył na wyborze właśnie tych laureatów?

– W żadnym konkursie sprawa pochodzenia i narodowości nie powinna odgrywać żadnej roli. Na przykład w obecnej edycji konkursu za wykonanie arii moniuszkowskiej nagrodę otrzymał Australijczyk, natomiast za pieśń – Rosjanka. W składzie jury było dużo Polaków, ale to nie miało żadnego wpływu na ocenę wykonawców. Mimo że jestem Polakiem i wiele lat swego życia spędziłem poza granicami Polski, w swojej ocenie nie kierowałem się sentymentem do Polaków. Bardzo mi imponowało, że obcokrajowcy nauczyli się śpiewać w naszym języku, który jest przecież bardzo trudny fonetycznie. Należy docenić, ile trudu oni sobie zadali.

Korzystając z okazji chciałbym pozdrowić wszystkich „kibiców” konkursu, zachęcić ich, by przychodzili do teatru, bo bez publiczności artyści nie mogą żyć. Liczba publiczności na sali podczas trzech etapów konkursu wskazuje, że zainteresowanie wokalistyką na szczęście nie słabnie. Chciałbym życzyć wszystkim czytelnikom Trubadura, żeby mieli coraz więcej możliwości rozkoszowania się dobrym śpiewem.

Rozmawiała Olga Deszko