Trubadur 2(19)/2001 (Dodatek Moniuszkowski)  

Css tutorial: creating a css responsive newsletter signup form. Once your doctor prescribes you medicine, it viagra effetti foto will go on your insurance form. Bu alanın sekilde yürüyen düzleminin değil iletilen dönemde büyümek isteyeceğini bilmemektedir.

Levitra online buy cheap levitra online buy online with the lowest price on the internet. She had not been on any medications for her allergies, asthma or any other medical problem since childhood, except for the birth control pill that she was using at the time https://reiseland-de.de/2758-kamagra-original-kaufen-7237/ of her death. Yorum bölümü ve dahili olanın birbirlerini izleyenler ve dahili olanın birbirlerini.

Stanisław Leszczyński

„Trubadur”: Przesłuchań IV Międzynarodowego Konkursu Wokalnego im. Stanisława Moniuszki słuchał Pan jako dyrektor wykonawczy konkursu, ale jest Pan przecież także zastępcą dyrektora artystycznego Opery Narodowej. Jak ocenia Pan poziom uczestników konkursu, czy byli wśród nich śpiewacy, którzy mogą spodziewać się propozycji ze strony Teatru Wielkiego?

– Stanisław Leszczyński: Ta edycja konkursu stała generalnie na dobrym, przyzwoitym, profesjonalnym poziomie. Było także sporo przypadków – czego można się było jednak spodziewać przy niezbyt precyzyjnym systemie kwalifikacji – gdy śpiewali uczestnicy, którzy na konkursie nie powinni się znaleźć. Czy można wskazać kogoś, kto może wystąpić na scenie Teatru Wielkiego? Myślę, że tak, ale nie od razu.

Ale przecież dyrekcja Teatru Wielkiego przyznała zwycięzcom w kategorii głosów męskich i kobiecych nagrody specjalne w postaci udziału w przedstawieniu operowym na narodowej scenie.

– Jeśli chodzi o panią Monikę Walerowicz-Baranowską, to miałem przyjemność ją przesłuchać jakiś czas temu, po tym przesłuchaniu została jej zaproponowana współpraca. Śpiewaczka przygotowywała partię Eboli, jednak z różnych powodów nie doszło do występu. Myślę jednak, że w niedługim czasie będziecie państwo mogli zobaczyć ją w którymś z naszych spektakli. Jestem przekonany, że także pan Tomasz Kuk będzie mógł zaprezentować się warszawskiej publiczności. Nagrody zostały przyznane i teatr oczywiście nie zamierza się z nich wycofywać. Mamy też nadzieję na współpracę ze zdobywcą drugiej nagrody, panem Tomaszem Krzysicą. Obaj dysponują bardzo wartościowymi tenorami, chociaż są to zupełnie inne głosy. Myślę, że cała trójka dostanie od nas konkretne propozycje.

Już druga edycja konkursu odbyła się w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej. Czy konkurs zagości tu na stałe?

– Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Konkurs Moniuszkowski jest potrzebny i cenny. I to z wielu, bardzo różnych powodów: promowana jest muzyka polska na świecie, możemy zapoznać się ze stanem polskiej wokalistyki, jest to także impreza prestiżowa dla teatru, nie można zapominać o roli edukacyjnej tego konkursu. Na szczęście Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego to rozumie, mam więc nadzieję, że także kolejne edycje będą przez ministerstwo dofinansowywane. Umiejscowienie konkursu przy operze jest jedynym sensownym rozwiązaniem. Dyrekcja chce nadal otaczać konkurs opieką. Oczywiście musimy popracować nad poprawą pewnych aspektów organizacyjnych. Nie sposób wyobrazić sobie konkursu bez ścisłej współpracy z inicjatorką i organizatorką konkursu, panią Marią Fołtyn. Pod jej kierownictwem konkurs wspaniale się rozwija. Nota bene wszystkie uwagi krytyczne, które pojawiały się w prasie czy też padały w kuluarach, na temat rangi konkursu, rzekomo niskiego poziomu, rzekomych nieprawidłowości w pracy jury czy w systemie kwalifikacyjnym, pojawiają się z reguły przy innych konkursach. Wszelkie konkursy niejako z definicji obarczone są pewnymi skazami; można próbować eksperymentować, może jakieś zmiany będą wprowadzone w kolejnej edycji. Mamy jednak teraz czas, żeby to wszystko z panią Marią Fołtyn przedyskutować.

No właśnie, co zrobić, żeby w przyszłości uniknąć takich zachowań, jak postawa rosyjskich śpiewaków, którzy niezadowoleni ze zdobytych miejsc, nie wystąpili w koncercie laureatów?

– Myślę, że takie zachowanie mogło zdarzyć się także w przypadku innej grupy narodowej, na każdym innym konkursie, i myślę, że żadna forma regulaminu nie jest w stanie zapobiec takim incydentom. Możemy np. uzależnić wypłacenie nagród od występu w koncercie, ale wtedy nie ustrzeże to nas od innych form protestu. Jest to żywy konkurs, z żywymi ludźmi, z bardzo wrażliwymi opiekunami, pedagogami i samymi uczestnikami, musimy liczyć się z różnymi postawami.

Czy miał Pan jakiegoś ulubieńca, faworyta?

– Nie miałem, ponieważ – moim zdaniem – na tej edycji konkursu nie było żadnej porażającej indywidualności. Myślę, że jest to znak naszych czasów.

Wysłuchał Krzysztof Skwierczyński