Trubadur 2(19)/2001  

I went to my doctor and the doctor started me on birth control pills and he did the whole blood workup and the results turned out fine. It is important to take these budes nasenspray 32 preis measures when you are having diarrhea to make sure your diarrhea goes away completely and doesn't get worse. But the side effects, and the blood stream infections.

Re: amoxil out of date or it is just old and doesn't work anymore? Please Junnar viagra apotheke rezeptpflichtig be careful while you are using this medicine. Dapoxetine 30mg tablet is an effective treatment for premature ejaculation in men.

Mefistofeles w Operze Nova

Tym razem wyruszyliśmy autokarem z Warszawy o 10 rano. Naszym celem była Bydgoszcz, a dokładniej Opera Nova, w której miał się tego dnia rozpocząć VIII Festiwal Operowy. Na otwarcie opera bydgoska przygotowała prawdziwą gratkę dla operomanów – premierę Mefistofelesa Arriga Boito. Opera ta jest dość rzadko wystawiana, dlatego też ci z nas, którzy znali ją do tej pory jedynie z nagrań, cieszyli się z możliwości zobaczenia jej na scenie, pozostali klubowicze mieli okazję zetknąć się po raz pierwszy z tym ciekawym dziełem. Podczas podróży pan Eugeniusz Skoczylas przybliżył nam sylwetkę kompozytora i historię powstania Mefistofelesa.

Do Bydgoszczy dotarliśmy około trzeciej – właśnie rozpoczynał się najdłuższy weekend świata i chętnych do opuszczenia Warszawy było niestety zbyt wielu jak na możliwości naszych dróg. Samo miasto bardzo nam się spodobało. Oczywiście mam na myśli osoby, które widziały Bydgoszcz po raz pierwszy, inni klubowicze już od dawna „reklamowali” nam uroki bydgoskiej starówki. Szczególne zachwyty wzbudziło usytuowanie budynku opery, bydgoska Wenecja i wspaniałe fasady XIX-wiecznych kamienic. Po krótkim zwiedzaniu miasta i regeneracji sił przy obiedzie spotkaliśmy się przed budynkiem Opery Nova. Na miejscu byli już klubowicze z innych miast – wszyscy razem zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcia. Po odebraniu zarezerwowanych biletów poszliśmy podziwiać wspaniałe foyer, funkcjonalną i elegancką widownię z nowiutkimi, bardzo wygodnymi fotelami itp. Bywalcy poprzednich festiwali z łezką w oku opowiadali o trudnych początkach tej imprezy, o spektaklach odbywających się w surowych murach budującego się teatru, drewnianych krzesełkach, kurzu i cemencie. We foyer teatru mieliśmy okazję obejrzeć wystawę fotograficzną Juliusza Multarzyńskiego pokazującą spektakle verdiowskie na różnych polskich scenach operowych.

Przedstawienie Mefistofelesa poprzedził sygnał festiwalu skomponowany przez bydgoskiego kompozytora, Grzegorza Daronia, przemowa dyrektora opery Macieja Figasa i słowo wstępne Andrzeja Matula, który pokrótce przypomniał okoliczności powstania dzieła Arriga Boito. Premierę Mefistofelesa na scenie Opera Nova w Bydgoszczy zrealizowali: Maciej Figas (kierownictwo muzyczne), Tomasz Konina (reżyseria, scenografia i ruch sceniczny), Joanna Klimas (kostiumy), Henryk Wierzchoń (przygotowanie chóru). Większość spektaklu rozgrywała się na prawie pustej scenie, dzięki czemu nieliczne elementy przestrzenne (huśtawki w ogrodzie Marty, podium dla Mefistofelesa) tym mocniej „zagrały”. Bardzo podobały mi się prolog i epilog w niebie, kiedy w białej przestrzeni sceny rozbrzmiewał śpiew anielskich chórów ustawionych w malownicze grupy, a na ciało Fausta sypały się czerwone płatki róż. Ciekawe efekty dawały również projekcje video na tylnej ścianie sceny, choć wydaje mi się, że można by trochę ograniczyć ich ilość na rzecz większego efektu. Zwielokrotnienie w projekcji roztańczonego tłumu u bram Frankfurtu początkowo potęgowało wrażenie wesołego rozgardiaszu, ale po chwili już tylko nużyło. Pokazywanie zbliżeń twarzy Małgorzaty podczas jej wielkiej arii dawało widzowi możliwość czytelniejszego odbioru, natomiast wyświetlanie duetu Małgorzaty i Fausta miało sens jedynie wtedy, gdy projekcji tej przyglądał się z uwagą obrócony plecami do widowni Mefistofeles. Najlepszym wykorzystaniem tej techniki wydało mi się pokazywanie na ekranie bardzo dużego zbliżenia głowy Mefistofelesa, króla demonów podczas sceny Nocy Walpurgi. Sama Noc Walpurgi trochę mnie rozczarowała: na scenie królowały banalne czerń i czerwień, cóż z tego, że diabły i diablice miały na sobie na wskroś nowoczesne spodnie i kurtki, bandany na głowach i ciemne okulary. Żałowałam też, moim zdaniem, niewykorzystanego efektu balonu, który w rękach Mefistofelesa symbolizował świat. W libretcie jest to szklana kula, którą Szatan rozbija. Może to naiwne, ale balon mógł przekłuć, lub chociaż. kopnąć. Natomiast za najładniejszy i najoryginalniejszy moment całego spektaklu uznałabym początek tej sceny, kiedy ułożone na podłodze czerwone latarenki zaczęły unosić się do góry, a bohaterowie śpiewali o błędnym ogniku. Scena w antycznej Arkadii była bardzo barwna, na scenie stało neonowe drzewko, ale ogólnie panował jakiś surrealistyczny nieporządek, który mnie osobiście nie bardzo przypadł do gustu. W ogóle podczas całego spektaklu robiono na scenie za dużo bałaganu: w każdej scenie coś padało – raz teatralny śnieg, raz deszcz, kiedy indziej kolorowe płatki kwiatów. Na widowni żartowano nawet, że jedynie sprzątanie tego wszystkiego przedłużało niemiłosiernie zmiany dekoracji, które niczego nie zmieniały. Rzeczywiście, długie przerwy w przedstawieniu utrudniały odbiór dzieła i tak rozbitego przez samego Boito na kilka luźno związanych ze sobą scen. Powierzenie przygotowania kostiumów Joannie Klimas, projektantce mody, nie wniosło, moim zdaniem, niczego nowego. Większość strojów wydawała się być zdjęta z wieszaka jakiegoś modnego butiku, a pierzaste kapelusiki aniołów i najładniejszy zresztą kostium Heleny przywodziły na myśl ekskluzywny pokaz mody.

Starając się opisać muzyczną stronę przedstawienia, chcę przede wszystkim pochwalić orkiestrę pod batutą Macieja Figasa i wspaniały chór. To właśnie sceny chóralne zadecydowały, moim zdaniem, o ostatecznym sukcesie spektaklu. Spośród solistów szczególnie wyróżniła się Aleksandra Zielińska (Helena), śpiewaczka o dźwięcznym, srebrzystym głosie. Dość dobrze zaprezentowała się Halina Fulara-Duda jako Małgorzata. Mefistofeles czyli Piotr Nowacki, na którym opierało się całe przedstawienie, trochę mnie rozczarował. Doskonały aktorsko, najładniej zabrzmiał chyba w scenie Nocy Walpurgi, zwłaszcza w momencie, gdy jego głos. nagłośniono. Natomiast wspaniała skądinąd aria z gwizdem nie zrobiła na mnie spodziewanego wrażenia.

Mimo różnych drobnych niedostatków przedstawienie Mefistofelesa spotkało się z gorącym przyjęciem. Sądzę, że naprawdę warto było wybrać się na otwarcie Bydgoskiego Festiwalu Operowego, by zobaczyć tak ciekawie zrealizowane dzieło Arriga Boito. Warto było również zobaczyć sam budynek teatru, który ma szanse stać się jednym z ważniejszych centrów kultury w kraju, prawdziwie nowoczesną świątynią sztuki, w której dodatkowo spotkaliśmy się z miłym i serdecznym przyjęciem. Dziękujemy.

Katarzyna K. Gardzina