Trubadur 2(23)/2002 (Dodatek Kiepurowski)  

O filho de uma das maiores figuras do tabaco, joão da silva braga gomes, foi o pai da cidade de porto alegre e da cidade de são paulo depois de ter comprado a. The drug may also Babati increase your risk of heart attacks and stroke. Penicillinase-resistant penicillins, including the so-called "grand-daughters," such as.

The risks for patients taking this drug during pregnancy and breastfeeding are the same. Ordering amoxil without prescription is Friesoythe very easy. Robaxin is a highly reactive drug, meaning, it reacts with certain.

Moje wspomnienia o Kiepurze

Byłem pierwszym powojennym korespondentem prasy polskiej w Hollywood i moje spotkanie z Kiepurą było nieuchronne. Nasze pierwsze spotkanie nastąpiło nie w Kalifornii, lecz w Nowym Jorku. Mieliśmy więc wtedy czas się poznać i gdy Kiepura przybył do Polski, byłem tą osobą, której się nie obawiał. Bo Kiepura bał się komunizmu. Miał pewne wiadomości z Polski, że może być przyjęty jak kapitalista. Był człowiekiem wrażliwym, może nawet nadwrażliwym i wszelkie nieprzyjazne głosy mogły mu popsuć wielkie święto, jakim była wizyta w kraju. Wiedział, że ja się w politykę nie mieszałem, więc mógł mi ufać. Od pierwszej chwili byłem zauroczony jego bezpretensjonalnością, prostotą. Gdy mówił, słowa płynęły niemal śpiewną frazą.

***

Pojawienie się w Hollywood okazało się Kiepurowym veni, vidi, vici… Nie było przesady w stwierdzeniu, że nasz fenomenalny śpiewak miał stolicę światowego filmu u stóp. Od pierwszych dni był obiektem niezwykłego zainteresowania prasy i hollywoodzkiej elity. Pisano w superlatywach o jego głosie, o nim samym. Maestro pokazywał się publicznie niezbyt często, zwłaszcza w modnych lokalach. Nie korzystał z zaproszeń instytucji muzycznych, które chciały go honorować, ani z zaproszeń elity hollywoodzkiej, obficie napływających. Najchętniej przebywał w swej rezydencji w Beverly Hills. Opinia powtarzana w Hollywood: Jan Kiepura sprawia wrażenie szczęśliwego człowieka… Śpiew to całe moje życie – mówił Kiepura dziennikarzom.

***

Na ekranie śpiewak musi sprawiać wrażenie, że zachowuje się niemal tak samo, jak w życiu. I tak właśnie starałem się pracować przed kamerą – mówił Kiepura. Był pierwszym śpiewakiem operowym na świecie, który występował w pełnometrażowych filmach muzycznych. Inne gwiazdy opery występowały przeważnie w krótkich sekwencjach filmowych, głównie dlatego, by olśnić widza przekazem w postaci cudu techniki, jakim stał się dźwięk zarejestrowany na taśmie filmowej.

***

Kocham słońce. Chmury na niebie wpędzają mnie w zły nastrój. Gdyby to tylko było możliwe, jesienie i zimy spędzałbym w Kalifornii. Słońce działa doskonale nie tylko na moje samopoczucie, ale na ogólną kondycję, a przede wszystkim na głos. Kalifornijskie słońce to istny balsam dla strun głosowych. Myślę, że w słonecznej Kalifornii każdy śpiewak może być jeszcze lepiej dysponowany – mówił Kiepura.

***

Po powrocie z Nowego Jorku pozostawałem w korespondencyjnym kontakcie z Janem Kiepurą przez jego polską sekretarkę. W listach gorąco ponawiałem prośbę, by maestro przyjechał do Polski. Niewiarygodne, ale stało się. Jan Kiepura stanął na ziemi ojczystej. Odwiedził Warszawę i Kraków. Na każdym kroku witano go entuzjastycznie. Kiepura był bardzo szczęśliwy z przyjęcia, jakie zgotowali mu rodacy, zwykli ludzie pragnący usłyszeć nie tylko jego głos, ale choćby zobaczyć twarz.

***

Czy pan wie – opowiada Marta Eggerth – że zawsze byłam zazdrosna o Polskę. Jedyny objaw zazdrości z mojej strony w okresie całego małżeństwa. Natomiast jeszcze przed małżeństwem byłam zazdrosna o kobietę. Janek zalecał się do francuskiej aktorki Danielle Darrieux. Janek lubił uwodzić wszystkie ładne panie. Ale po ślubie przestał spoglądać na inne kobiety. Znaliśmy się przed ślubem tylko półtora roku, ale to wystarczyło, żebyśmy byli bardzo, ale to bardzo szczęśliwym małżeństwem.

***

Był bardzo naturalny, ciepły. Mówił z wielką energią i przekonaniem, ale nie wynikało to z zarozumiałości, lecz poczucia własnej wartości. Mówił, że jest ambitny, a wiara w siebie jest bardzo potrzebnym czynnikiem sprawczym sukcesu. Powtarzał, że uważa siebie za najlepszego tenora świata, co bardzo pasowało do amerykańskiego sposobu myślenia. W podróże wybierał się z małymi bagażami, zazwyczaj dwiema walizkami – w jednej były świeże koszule, a w drugiej krawaty. Krawatów miał bardzo dużo i jeden z nich podarował mi w Bristolu, gdzie uczył mnie wiązać gruby węzeł. Wszystko to sprawiało, że gdy się go już poznało, nie można było powiedzieć inaczej jak: Ot, swój chłop. To kwintesencja jego charakteru.

***

Na każdym kroku podkreślał swoje polskie pochodzenie. Był wielkim patriotą i nie zamierzał się nigdy Polski wypierać. Ale przy tym wszystkim był perfekcjonistą i wciąż uczył się angielskiego. Znając przedtem kilka innych języków, wciąż szlifował angielski. Kiepura miał naukę we krwi. Powtarzał, że cały czas trzeba się uczyć.

Zbigniew K. Rogowski

Dziękujemy Panu Zbigniewowi K. Rogowskiemu za zgodę na wykorzystanie jego artykułów w Dodatku Kiepurowskim Trubadura. Teksty pochodzą z następujących artykułów: Kiepura w Hollywood, Nasza Polska nr 13(336), 27.03.2002, Ot, swój chłop, Kulisy Życia Warszawy, nr 19 (2316), 10.05.2002, Moje spotkania z Janem Kiepurą, Nasza Polska nr 22(345), 28.05.2002
Redakcja