Trubadur 3(24)/2002  

The information here is intended to help you make an informed choice when selecting the most important information to look at before beginning to take viagra. Flomax 0.40 mg is used for the treatment of Valašské Meziříčí kann man cialis ohne rezept in der apotheke kaufen mild to moderate symptoms associated with benign prostatic hyperplasia (bph). I was advised to take clomid 200 because of the previous blood.

And canada and other countries, except where prohibited by their own laws or regulations. Buy prednisone Marktredwitz potenzmittel tadalafil kaufen without insurance in florida in usa. These side effects may be temporary or may be permanent, they can be side effects of the blood.

Festiwal Pieśni Kompozytorów Polskich w Warszawie

Jak to dobrze, że Warszawa przestaje być w lecie muzyczną pustynią i w czasie określanym jako „sezon ogórkowy” jest sporo imprez interesujących melomana. W muzyczne życie stolicy wpisał się, już po raz drugi, Letni festiwal pieśni kompozytorów polskich, organizowany przez Filharmonię im. Romualda Traugutta.

Instytucja ta została założona przez Tadeusza Kaczyńskiego, swój inauguracyjny koncert pieśni Powstania Styczniowego wykonała 30 stycznia 1983 roku w kościele św. Jacka w Warszawie. Zgromadzeni w niej artyści poszerzali w następnych latach repertuar, przygotowując koncerty związane z ważnymi wydarzeniami w historii Polski, m.in. Pieśni Powstania Listopadowego, Wieczór Kolęd Polskich (wystawiany także w głównym foyer Teatru Wielkiego w Warszawie), My, Pierwsza Brygada (m.in. prezentowany na sali im. Młynarskiego Teatru Wielkiego), Witaj, Majowa Jutrzenko, Pieśni Powstania Warszawskiego, nagrali też kilka kaset i płyt. W ciągu 19 lat istnienia Filharmonii związanych z nią było wielu znanych śpiewaków, instrumentalistów i aktorów. Obecnie dyrektorem Filharmonii im. Romualda Traugutta jest Krzysztof Kur, a dyrektorem artystycznym – Ryszard Cieśla. Obaj panowie byli gospodarzami II Letniego festiwalu pieśni kompozytorów polskich.

W dniach od 29 czerwca do 28 lipca w soboty i niedziele odbyło się 10 koncertów. Gościny udzieliło Muzeum im. Ignacego Jana Paderewskiego i Wychodźstwa Polskiego, mieszczące się w Łazienkach Królewskich. Koncerty miały charakter autorski, podczas każdego wykonywano bowiem utwory jednego kompozytora. Program całego festiwalu stanowił przekrój polskiej twórczości pieśniarskiej, od okresu renesansu – utwory Mikołaja Gomółki, aż do czasów współczesnych – pieśni Edwarda Pałłasza. Nie zachowano wprawdzie chronologicznej ciągłości w prezentacji utworów poszczególnych kompozytorów, co mogłoby scharakteryzować ewolucję polskiego pieśniarstwa i zmiany jego stylów. Nie wydaje się to jednak istotne, gdyż festiwal był wydarzeniem artystycznym, a nie akademickim, ponadto organizatorzy musieli przecież dostosować terminy do kalendarza artystów.

Podczas inauguracyjnego koncertu wykonano utwory „ojca polskiej pieśni” – Stanisława Moniuszki. Śpiewali: Justyna Stępień, Dorota Lachowicz, Krzysztof Kur i Ryszard Cieśla z akompaniamentem Mariusza Dubrawskiego. Niestety, żadna z nas nie słyszała tego koncertu.

Program następnego koncertu przeniósł słuchaczy do drugiej połowy XVI wieku, bowiem zaprezentowano Melodie na „Psałterz polski” Mikołaja Gomółki. Jest to jedyne zachowane dzieło kompozytora, stanowiące najobszerniejszą polską publikację muzyczną XVI wieku. Utwór jest wielogłosowym opracowaniem 150 Psalmów Dawida w przekładzie Jana Kochanowskiego. Mimo zawartych w tekście treści religijnych, dzieło nie ma zwykłego charakteru muzyki kościelnej. Pięciu śpiewaków, członków Zespołu Wokalnego IL CANTO, wykonało 16 psalmów, przedzielonych sześcioma wybranymi Pieśniami Kochanowskiego recytowanymi przez Andrzeja Ferenca. Zapoznanie się z korzeniami polskiej pieśni i zaprezentowanie ich w wykonaniu śpiewaków specjalizujących się w muzyce dawnej było dużym przeżyciem.

Podczas kolejnego koncertu pieśni Mieczysława Karłowicza wykonała Jadwiga Rappe przy akompaniamencie Mariusza Rutkowskiego. Była to niepowtarzalna uczta muzyczna. Zachwycała brzmieniem zarówno melodyka utworów: bogata, różnorodna i przemyślana, jak i wirtuozeria gry. Cały koncert należy zaliczyć do pereł festiwalu. Dla sporej części publiczności (wszak czas i miejsce festiwalu – Park Łazienkowski, sobota, godzina 13 – zachęcały do słuchania także przypadkowych spacerowiczów) koncert ten mógł stanowić swoiste odkrycie. Mieczysław Karłowicz nie należy niestety do grona kompozytorów, których utwory goszczą na co dzień w salach koncertowych i są powszechnie znane. Z tego też względu warto kontynuować tę piękną inicjatywę i rozszerzać program festiwalu.

Pieśni Edwarda Pałłasza zostały wykonane 7 lipca przez Agnieszkę Lipską i Józefa Fraksteina przy akompaniamencie Ewy Pelwickiej. W pierwszej części koncertu A. Lipska wykonała piosenki ludowe: Na tym naszym groniu, Da wysoki las, niskie pole, Oj, oczki, modre oczki, Wysoko, daleko, Oj, biada temu, co po morzu pływa, Modre oczka, idźcie spać. Artystka zaśpiewała je perfekcyjnie pięknym mezzosopranem. Następnie w wykonaniu Józefa Fraksteina zabrzmiało osiem ballad Franciszka Villona, francuskiego poety XV wieku, w tłumaczeniu Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Muzyka do tych ballad została skomponowana w 1990 roku na bas-baryton i smyczki. Villon był mistrzem języka i pierwszym we francuskiej poezji wybitnym poetą. Pod jego piórem ballada staje się na przemian poważna, dworna, rzewna, lekka i wesoła. Poeta śmiało przechodzi od pustoty do tragedii. Wysłuchanie tych śpiewanych ballad było ogromnym przeżyciem i radością. To wspaniale, że kompozytor sięgnął właśnie do tej poezji i oprawił ją w melodie zarówno smutne, jak i pogodne, tak bardzo odpowiadające treściom zawartym w twórczości Franciszka Villona. Były to ballady: W trzydziestym życia mego lecie, Ballada Wilona dla swej miłey, Ballada pikney płatnerki do dziewcząt lekkiego obyczaju, Piosenka lub raczej rondo, Szczęśliw, kto nie zna, co te rany, Ballada o Wilonie y grubey Małgośce, Day Bóg spoczynek zasłużony. Ostatnią balladą była Ballada jaką Wilon napisał na prośbę swey matki, aby ubłagać łaski Nayświętrzey Panny. Jest to wzruszający poemat napisany przez syna dla matki we wzniosły sposób przedstawiający jej wiarę. Józef Frakstein doskonale zinterpretował muzykę i słowa ballad. Na zakończenie zabrzmiały pieśni: Naucz mnie Panie (słowa: Ludwik Gadzicki), Matki człowieczej lament (słowa: Joanna Kulmowa), Homo Viator (słowa: Witold Maj), Itinerarium (słowa: Witold Dąbrowski), Gdzie sierpień? (słowa: Zbigniew Jasiński). Koncert uświetniła obecność kompozytora, pana Edwarda Pałłasza.

Pieśni Karola Szymanowskiego wykonali 13 lipca Anna Mikołajczyk i Krzysztof Szmyt, na fortepianie towarzyszył im Edward Wolanin. Na początku usłyszeliśmy Pieśni miłosne Hafiza op. 24. Pieśni te, przełożone na język polski przez Stanisława Barącza na podstawie parafraz arabskich Hansa Bethgego łączy nastrój łagodnego smutku zakochanego, który zwraca się do swojej wybranki opisując dole i niedole miłości. Kolejno zabrzmiały więc: Życzenia, Jedyne lekarstwo, Płonące tulipany, Taniec, Zakochany wiatr i Smutna wiosna. Pięknie, choć może odrobinę monotonnie, wykonał je Krzysztof Szmyt. Artyście udało się za to zbudować odpowiedni nastrój przywodzący na myśl księżycową noc gdzieś na Wschodzie.

Rymy dziecięce op. 49 do słów Kazimiery Iłłakowiczówny to zupełnie inny cykl. Sympatyczne, czasem zabawne drobiazgi przedstawiają dziecinny świat małej Krzysi i jej lalki z takiej właśnie dziecięcej perspektywy. Pełno w nich obserwacji rzeczywistości, w której wszystko jest ciekawe, wszystko żyje jakimś swoim tajemnym życiem – szczególnie zaś zwierzęta. Mamy więc prosię, które przebrało się., trzmiela i żuka, gila, srokę, kota, myszki mieszkające pod podłogą, krowę i szpaka-donosiciela, który wygadał, kto wyjadł konfitury ze spiżarni. Są też kołysanki (Kołysanka Krzysi, Kołysanka Lalki, Kołysanka gniadego konia), bajka (Ślub królewny), a nawet portret Żyda-handlarza, który oszukiwał przy sprzedaży ziarna dla kanarków (Zły Lejba). Miniaturki te obfitują w efekty dźwiękonaśladowcze, „rymy częstochowskie” i zaskakujące skojarzenia. Wszystko to daje wielkie możliwości do stworzenia wokalno-aktorskiej kreacji, trzeba jednak bardzo uważać, by nie przerysować naiwności i dziecinności Rymów. Anna Mikołajczyk wywiązała się z tego zadania wprost rewelacyjnie. Każde ogniwo Rymów zostało przez nią narysowane wyraźną, ale delikatną kreską. Jasny, dźwięczny głos i doskonała interpretacja pozwoliły śpiewaczce porwać i zachwycić słuchaczy. Było to dla nas tym większym zaskoczeniem, że Anna Mikołajczyk jest znana przede wszystkim jako wykonawczyni muzyki dawnej.

Śpiewaczka ukończyła studia w warszawskiej Akademii Muzycznej w klasie Małgorzaty Marczewskiej. Uczestniczyła w kursach mistrzowskich Evelyn Tubb i Andrew Kinga oraz brała lekcje kameralistyki u prof. Mai Nosowskiej. Od 1995 roku współpracuje z zespołami muzyki dawnej: Dekameron, Ars Nova, Concerto Polacco, Arte dei Suonatori, Bornus Consort, Dolnośląska Orkiestra Kameralna, Kleine Kammer-Musique i Il Canto. Jest laureatką Konkursu Muzyki Dawnej Przeszłość dla Przyszłości. Zajmuje się przede wszystkim interpretacją muzyki baroku, ale jej repertuar obejmuje także późniejsze epoki do współczesności włącznie. Występuje m.in. z Markiem Toporowskim i Jerzym Żakiem. Nagrywała dla Polskiego Radia i Telewizji, nagrała płyty z zespołami Dekameron, Ars Nova i Kleine Kammer-Musique.

Na zakończenie koncertu pieśni Karola Szymanowskiego zabrzmiały Cztery pieśni do słów Jamesa Joyce’a op. 54 w doskonałej interpretacji Krzysztofa Szmyta. Piękne piano w Zaśnij i Turkawko moja jeszcze raz dowiodły, że Szmyt jest nie lada specjalistą od takiego właśnie kameralnego i skupionego śpiewania.

Kolejny koncert poświęcono twórczości pieśniarskiej Andrzeja Panufnika. Zaprezentowano utwory stylistycznie bardzo zróżnicowane. Anna Radziejewska pięknie zaśpiewała dwie pieśni – Love song z tekstem angielskim oraz Dreamscape, utwór o charakterze wokalizy. Następne cztery pieśni, pochodzące z wcześniejszego okresu twórczości kompozytora, miały w założeniu mobilizować do walki i pracy. Wskazują na to ich tytuły: Niech się podniesie lud, Pieśń żołnierska, Żegnaj! i Warszawskie dzieci. Ta ostatnia była znaną pieśnią w czasie Powstania Warszawskiego. Stylistyka utworów oczywiście wpłynęła na sposób ich interpretacji i jeśli można powiedzieć, że śpiewa się „marszowo”, to tak to brzmiało w wykonaniu Witolda Żołądkiewicza. Ostatnią pozycją programu był utwór poświęcony Fryderykowi Chopinowi – pięcioczęściowa Suita Polska Hommage a Chopin w interpretacji Agnieszki Kurowskiej. Koncert miała uświetnić swą obecnością Lady Panufnik, jednak odbywające się równocześnie w Londynie uroczystości poświęcone kompozytorowi, uniemożliwiły jej pobyt w Warszawie. Odczytano natomiast list, który małżonka kompozytora przesłała do organizatorów, artystów, a także słuchaczy.

Podczas następnego weekendu odbyły się koncerty pieśni Jana Paderewskiego i Józefa Elsnera.

Sala koncertowa Muzeum Paderewskiego wypełniła się maksymalnie na kolejnym koncercie, którego program zawierał pieśni Chopina. Dodatkowym magnesem byli znakomici wykonawcy – Olga Pasiecznik, Robert Gierlach i Ewa Pobłocka przy fortepianie. Artyści wykonali 19 pieśni – 17 z op. 74 do tekstów różnych poetów oraz Czary (Stefan Witwicki) i Dumkę (Bohdan Zaleski). Bohaterką dnia była Olga Pasiecznik, której przypadły pieśni w większości nastrojowe i pełne zadumy (Smutna rzeka, Melodia, Nie ma czego trzeba), choć dzięki interpretacji śpiewaczki wcale nie monotonne czy jednakowe. Każda z nich stawała się osobnym obrazem malowanym wirtuozowsko głosem, w pełni angażującym słuchaczy. Na koniec artystka nie tylko zaśpiewała, ale i czarująco odegrała aktorsko dobrze znaną pieśń Śliczny chłopiec. Robert Gierlach był godnym jej partnerem, umiejętnie operował emocjami między innymi w takich pieśniach jak Narzeczony czy Leci liście z drzewa, ale i zaprezentował w pełni swój piękny i nośny głos, zwłaszcza w ogniście wykonanej Hulance. Niemały udział w sukcesie tego koncertu miała pianistka, Ewa Pobłocka, dzięki której partia fortepianu równie zwracała uwagę, co wspaniałe głosy artystów.

Ambicją organizatorów festiwalu jest zaprezentowanie utworów mało znanych lub zapomnianych. Ostatni koncert tegorocznego festiwalu poświęcono Jerzemu Gablenzowi, kompozytorowi o sporym dorobku twórczym, którego działalność kompozytorską przerwała tragiczna śmierć w roku 1937 w katastrofie lotniczej. Jerzy Gablenz jest również autorem pieśni, kilka z nich wydał sam, pozostałe w rękopisach znajdują się w posiadaniu jego syna zamieszkałego w Kanadzie. Dzięki uprzejmości Tomasza Gablenza, który udostępnił rękopisy, usłyszeliśmy 17 pięknych, lirycznych pieśni, stylistycznie przypominających pieśni Karłowicza. Wykonawcami byli Małgorzata Pańko i Robert Cieśla, którym towarzyszył doskonały pianista Mariusz Rutkowski.

Cały festiwal był niezwykle interesujący, zwłaszcza dla miłośników pieśni. Przyczyniły się do tego zarówno wysmakowany program, jak i wysoki poziom wokalny artystów, wreszcie sceneria miejsca – stylowe wnętrza Podchorążówki, gdzie na salę koncertową spoglądał Ignacy Jan Paderewski z pięknego portretu pędzla Jana Styki. Po koncercie wychodziło się do rozpalonych popołudniowym upałem Łazienek, a po obiedzie można było jeszcze zdążyć do Warszawskiej Opery Kameralnej, która podczas XII Festiwalu Mozartowskiego stała się letnim salonem muzycznym stolicy.

Na rok następny zaplanowano kolejny festiwal, choć realizacja tego zamierzenia będzie oczywiście zależeć od możliwości finansowych. Gdybyśmy w jakikolwiek sposób mogły wpłynąć na program przyszłorocznego festiwalu, sugerowałybyśmy uwzględnienie pięknych, a niesłusznie rzadko śpiewanych pieśni Jana Galla – twórcy ponad 70 pieśni solowych, oraz arcydzieła polskiej wokalistyki – Sonetów Tadeusza Bairda.

Katarzyna K. Gardzina, Barbara Korzeniewska, Katarzyna Marszałek, Barbara Pardo, Katarzyna Walkowska