Trubadur 3(24)/2002  

I have been on this since september 2015, and i am in a bit of a rut with my depression and my anxiety. Dietary sources of vitamin d can result metformin 850 mg preis in deficiency or toxicity. Pericarditis is the most common condition seen by a physician and accounts for a significant proportion of cardiac disease in industrialized countries.

Norco is the brand name of dapoxetine, the generic drug. Buy amoxicillin boots online and find a huge selection of amoxicillin boots online at the anecdotally lowest price available. But in this chapter the character of the author, and of his works is also analyzed, and his life is seen to be similar to that of the protagonist of the death of dap.

Konferencja prasowa Borysa Ejfmana

Przed warszawskimi występami Sankt Petersburskiego Teatru Baletu w Teatrze Wielkim – Operze Narodowej odbyła się konferencja prasowa Borysa Ejfmana. Na początku kierownik literacki TW Paweł Chynowski przedstawił karierę i działalność artystyczną rosyjskiego choreografa. Później przyszedł czas na pytania dziennikarzy.

– W swoich baletach porusza Pan ważne dla człowieka pytania: problem zniewolenia, moralności, samotności. Co jeszcze porusza Pana i interesuje, co jeszcze chciałby Pan przedstawić w swojej twórczości?

Borys Ejfman – Zanim odpowiem na to pytanie, chciałbym podzielić się z Państwem swoimi uczuciami w związku z naszym spotkaniem. Jestem wzruszony uwagą, jaką obdarza się w Polsce i Warszawie występy naszego teatru. Ten rok jest dla nas wyjątkowy, ponieważ obchodzimy 25-lecie istnienia teatru. Zaczęliśmy obchody w Nowym Jorku, teraz jesteśmy w Polsce, następnie będziemy je kontynuować w Petersburgu. Chciałbym powiedzieć, że każdy przyjazd do Polski to dla mnie wyjątkowe, osobiste przeżycie. Przede wszystkim dlatego, że znajduję tu niezwykłą publiczność.

Zgadzam się z tym, co Pani powiedziała o tematach, które poruszam w swoich pracach. Oczywiście, że jako artysta wciąż mam żywo w pamięci życie, które przeżyłem w Związku Radzieckim. Ten nacisk, jaki wywierał na wszystkich system totalitarny ciągle jeszcze mam w sobie. I tak, jak mówił Czechow, każdego dnia staram się po kawałku uwolnić się od wspomnień, które we mnie żyją. Staram się jednak nie zatrzymywać się tylko na tych problemach, które są mi bliskie i szukać nowych tematów i nowych form. Właśnie nasza najnowsza premiera, nad którą teraz pracujemy pt. Who is who to balet o dwóch emigrantach, artystach baletu z Rosji, którzy wyjechali do Ameryki w latach 20-tych. To będzie historia ich życia w Ameryce, połączenie historii emigrantów i fabuły filmu Pół żartem, pół serio. Widać więc, że będzie to coś zupełnie innego, inna historia, poszukiwanie czegoś nowego.

W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” powiedział Pan, że polityka Pana nie interesuje, a jednak takie balety jak Czerwona Giselle czy, zwłaszcza, Rosyjski Hamlet są dziełami, które poprzez kreację artystyczną opowiadają o problemach stricte historyczno-politycznych. Jak więc rozumieć Pana wypowiedź, że Pan się polityką nie interesuje w zetknięciu z nimi i ze streszczeniem baletu Pinokio, który, jak czytamy, ma powiadać o krainie, w której ludzie nie zauważają, że zły czarownik stara się zawładnąć ich duszami i przemienić w marionetki?

– Kiedy mówię, że polityka mnie nie interesuje, mam na myśli to, że polityka nigdy nie interesowała się człowiekiem, polityka zawsze utrzymuje się jakby ponad człowiekiem, ponad jednostką i osobowością. Polityka widzi ludzi raczej jako masę, społeczeństwo, i nimi operuje. Dla mnie ważny jest człowiek jako jednostka i indywidualność. Ale człowiek, w tym i ja, i moi bohaterowie, nigdy nie żyją w pustce, tylko w społeczeństwie, w określonym systemie zależności. Chcąc pokazać przeżycia jednostki, jestem zmuszony przeciwstawić ją społeczeństwu. Pomaga mi to pokazać pogłębiony obraz postaci, ukazać, jakie jest ich zachowanie w sytuacjach ekstremalnych.

Pinokia wymyśliłem jako spektakl familijny. Znaczy to, że ma on kilka poziomów odbioru i różne przesłania. Istnieje pierwszy poziom – dziecięcy. Dzieci widzą w nim widowisko, piękną bajkę o przygodach Pinokia. Dowiadują się też, że żeby stać się prawdziwym człowiekiem trzeba postępować dobrze, trzeba zrobić dobry uczynek. W ten prosty sposób pokazujemy moralność – opozycję dobra i zła.

Ale obok dziecka siedzą rodzice i dlatego staram się, żeby w tym spektaklu był również poziom odbioru dla dorosłych, już nie zrozumiały dla dzieci. Stąd bierze się jego podtekst. Nazwałem Pinokia spektaklem familijnym, bo zależało mi na tym, żeby był on interesujący i dla dzieci, i dla dorosłych.

Jak wspomina Pan swoją współpracę z polskimi artystami?

– Wspomnienia o mojej pracy w Łodzi są jak wspomnienia o pierwszej miłości. To był mój pierwszy wyjazd za granicę, z Komitetu Centralnego wydano mi zezwolenie na wyjazd. A sama praca w Łodzi, współpraca z artystami i jej rezultaty były jak pierwszy łyk wolności. I pozostaną mi na zawsze w pamięci. Potem współpracowałem z teatrem w Gdańsku, a teraz. Dziś rozmawiałem z dyrektorem Waldemarem Dąbrowskim o naszej planowanej współpracy.

Dyrektor Waldemar Dąbrowski – Porozumieliśmy się w najważniejszych kwestiach dotyczących realizacji Borysa Ejfmana w naszym teatrze. Będzie to nowa wersja baletu Czajkowski. Z całą pewnością nie będzie nosiła tego tytułu, być może nazwisko kompozytora znajdzie się w podtytule. Najprawdopodobniej scenografię zrobi Andrzej Majewski, obydwaj panowie są niesłychanie zafascynowani myślą o wspólnej pracy. Borys doskonale pamięta postać i twórczość Andrzeja Majewskiego. Prace rozpoczniemy w przyszłym roku – to będzie właściwie finałowa faza, bo wcześniej – jesienią – umówiliśmy się na przyjazd Borysa do Warszawy celem bliższego zapoznania się z zespołem i spektaklami naszego baletu. Wtedy też zostanie rozstrzygnięta obsada. Ostatnia fazę prac będą dwa miesiące prób pod jego kierunkiem.

Teraz czekamy na jego premierę w Bostonie, Nowym Jorku i Los Angeles. Wierzę, że będzie to wielkie wydarzenie. Mam też nadzieję, że wersja Czajkowskiego nie będzie ostatnią pracą Borysa w naszym teatrze. Mam wielką ochotę, by jego amerykańską premierę pokazać po jakimś czasie również u nas.

– Jaka jest rola rekwizytu w spektaklach? Jak powstają Pana pomysły, żeby wykorzystać ten czy inny rekwizyt?

– Rekwizyt staje się u mnie bohaterem, moim zadaniem jest nadać mu inny wymiar, inne znaczenie, ożywić go.

Nigdy nie zastanawiam się najpierw jaki rekwizyt wykorzystam tym razem, to wynika naturalnie w trakcie pracy nad spektaklem. Można powiedzieć, że wtedy udaje mi się to całkowicie, wtedy działa magia teatru, gdy rekwizyt staje się w przedstawieniu niezbędny, niezastąpiony, jest integralną, żywą jego częścią.

– Czy uważa się Pan za Rosjanina czy kosmopolitę?

– Wydaje mi się, ze każdy artysta powinien mieć bliski stosunek do tych korzeni, z których wyrósł. To jest pierwszy „lokalny” poziom formowania się artysty. Ale każdy wielki artysta dąży też do czegoś więcej, czegoś wyższego i szerszego. To dążenie pozwala tworzyć sztukę, która wychodzi poza to, co lokalne. Taka sztuka staje się tego, co światowe, czy nawet kosmiczne, sięga tej przestrzeni, w której wszyscy funkcjonujemy. Dlatego twórczość artysty porównałbym do promienia okręgu, czy raczej spirali, ale nie skręcającej się do wewnątrz, tylko rozkręcającej na zewnątrz, obejmując coraz więcej przestrzeni. Mówiąc o mnie: ja sam postrzegam się jako artystę rosyjskiego. Jestem bardzo szczęśliwy, ze moim domem jest Petersburg, właśnie Petersburg, a nie Rosja, bo trzeba rozdzielić te dwa pojęcia. Cieszę się także, że na moją twórczość, która narodziła się w Petersburgu, jest dziś popyt na całym świecie.

– Czy nie uważa Pan, że w jakimś sensie izolacja od tego, co się działo w światowym balecie wpłynęła na formowanie się Pańskiego stylu jako choreografa?

– Izolacja od Zachodu dała mi chyba to, że mogłem rozwinąć się sam i stworzyć własny język, własny styl tańca. Teraz widzę, że teatry z Zachodu idą za nami, przyjmują nasz model, nasz styl tańca staje się przedmiotem naśladowania przez inne zespoły.

Dziś dążenie do dramatyzacji baletu, jego teatralizacji tak, jak my to robimy, staje się coraz bardziej popularne.

Muszę przyznać, że jeżdżąc teraz po świecie oglądam bardzo mało spektakli, bo cały czas mam zajęty pracą z zespołem. Ale generalnie zauważam ze smutkiem, że balet na świecie bez walki oddał operze zainteresowanie publiczności i dążenie do poszukiwań nowych form wyrazu, nowych rozwiązań, nowych idei. To opera przeżywa teraz renesans, natomiast zainteresowanie baletem słabnie. Postaram się ze wszelkich sił to zmienić.

Czy nie ma Pan czasem ochoty sięgnąć po wielką klasykę – Giselle, Jezioro łabędzie, jak robiło wielu choreografów, czy też woli Pan tworzyć balety oryginalne?

– Oczywiście, wolę tworzyć balety oryginalne, własne, takie, które nigdy wcześniej nie pojawiły się na scenie. Ale teraz powstał pomysł stworzenia w Petersburgu Pałacu Tańców. Zalazło się wspaniałe miejsce naprzeciwko Ermitarzu, na brzegu Newy. Miało by to być połączenie studia baletowego i teatru, gdzie swoje dokonania prezentowałyby trzy zespoły. Pierwszy – Zespół Mariusa Petipy prezentowałby tylko taniec klasyczny, czyli rosyjski balet XIX wieku. Drugi – Teatr Baletu Borysa Ejfmana pokazywałby balet XX wieku. Trzeci wreszcie – mała eksperymentalna grupa – byłaby nastawiona na poszukiwanie nowych rozwiązań – coś w rodzaju laboratorium eksperymentalnego. Sądzę, że przyjdzie mi przyłożyć rękę do repertuaru Zespołu Mariusa Petipy, żeby dać trochę życia tym baletom. W ten sposób chcąc nie chcąc pewnie będę musiał zająć się również klasyką.

Jak Pański zespół jest przyjmowany w Rosji, swego czasu spektakl Czajkowskiego wywołał tam spore zamieszanie?

– Jest takie powiedzenie: nikt nie jest prorokiem we własnym kraju. Nie chce przez to powiedzieć, że nasze spektakle nie są lubiane w Rosji – są bardzo lubiane. Ale sądzę, że jest to rodzaj choroby zapóźnienia w stosunku do Zachodu – młoda krytyka w Rosji jest teraz zapatrzona we „wczorajszą sztukę Zachodu”. Dlatego to, co prezentujemy teraz w Nowym Jorku jest przyjmowane jako coś nowego, a w Rosji uważają to raczej za sztukę konserwatywną. I na odwrót – przebrzmiała już na Zachodzie sztuka jest dopiero w Rosji odkrywana i uważana za coś na topie.

(KKG)