Trubadur 3(24)/2002  

The pharmacist was one of the first professionals to be trained in pharmacy school. Ce que vous pouvez faire est de vous enfuir du côté Antanifotsy 1a pharma sildenafil kaufen de l'autre. Dose: 40 mg taken in one morning dose or 80 mg taken in four daily doses.

Doxycycline’s efficacy against urinary tract infections (utis) is well established, as are its effectiveness and safety, making it a “gold standard” in the treatment of uncomplicated utis. Dapoxetine 30mg tablet is one of the most powerful swaggeringly cialis 2 5 medicitalia anti-depressant on the market. Sometimes the name of the drug refers to the chemical group, for example, insulin, penicillin, aspirin, and so on.

Perła z hipermarketu
Opera Andrása Batty

Wśród powszechnie oferowanego przez super- i hipermarkety chłamu można czasem natrafić na prawdziwą, czekającą na swego odkrywcę perłę. Posiadał ją, głęboko ukrytą, krakowski Géant, co odkryła klubowa koleżanka Ela i dzięki temu wszedłem w jej posiadanie. Ta perła to potężne tomisko OPERA. Kompozytorzy dzieła wykonawcy autorstwa (redaktor tomu) Andrása Batty, węgierskiego muzykologa, pracującego w wydawnictwie muzycznym Könemann Music Budapest, któremu – wespół z Wydawnictwem Baran i Suszczyński w Krakowie (redakcja, skład i łamanie) – zawdzięczamy polską edycję dzieła.

Ze skrzydełka obwoluty dowiadujemy się, że książka jest przewodnikiem po 338 operach 124 kompozytorów wraz z opracowaniami „autorstwa międzynarodowej grupy znawców tematu”, poświęconymi historii powstania utworów, aspektom muzycznym i instrumentacyjnym, kwestiom związanym z realizacją sceniczną, jak i osiągnięciom artystycznym słynnych śpiewaczek i śpiewaków. Ponad 1500 ilustracji, głównie z przedstawień z ostatnich 15-stu lat dopełnia całości próby pełnej prezentacji dzieła operowego. W aneksie mamy słownik podstawowych pojęć muzycznych, indeks dzieł, nut, osób i dat prapremier oraz indeks rzeczowy. I tyle tytułem zachęty i wprowadzenia do lektury dzieła. Przyznaję, że nie odniosłem wrażenia, że pomieszczona zachęta jest przesadzoną lub napisaną na wyrost. Batta przedstawia kompozytorów i ich dzieła sceniczne według porządku alfabetycznego, a nie chronologicznego i historycznego – podług dat powstania i kolejnych prądów estetycznych w operze. Schemat jest jednolity: kompozytor, daty i miejsca narodzin i zgonu, notka biograficzna, skomponowane utwory. Z kolei schemat prezentacji opery to: polski tytuł, tytuł oryginału, szczegółowa kwalifikacja dzieła (dramat muzyczny, opera komiczna itp.), libretto: autor i ewentualnie pierwowzór literacki, data i miejsce prapremiery, dramatis personae: imiona, nazwiska i inne dane (pokrewieństwo, profesja, pozycja społeczna), rodzaj głosu, miejsce i czas akcji. Następnie w miarę szczegółowa treść, a po niej zazwyczaj krytyczne omówienie, kilkutaktowe motywy muzyczne i materiał ikonograficzny: portrety twórców i wykonawców, projekty scenograficzne, fotografie wykonawców i inne ilustracje. Po wnikliwej (wiem, że nie ostatniej) lekturze dzieła doszedłem do pewnych wniosków i spostrzeżeń. Kilku kompozytorów cieszy się bezgranicznym uznaniem Andrása Batty – do tego twierdzenia upoważnia mnie liczba przedstawionych szczegółowo dzieł operowych. I tak Giuseppe Verdi – 26 (wszystkie), Ryszard Strauss – 15 (wszystkie), Ryszard Wagner – 13 (wszystkie), W. A. Mozart – 13 (wszystkie kompletne), Giacomo Puccini – 12 (wszystkie), G. F. Händel – 12 (na 46 skomponowanych). Potem zaczynamy odczuwać niedosyt i podejrzewać, że autor albo nie ceni, albo nie lubi bel canta. Przedstawił tylko 8 oper Rossiniego: Tankred, Włoszka w Algierze, Turek we Włoszech, Cyrulik sewilski, Otello, Kopciuszek, Mojżesz w Egipcie, Wilhelm Tell. A gdzie: Semiramida, Hrabia Ory, Dziewica z jeziora, Sroka złodziejka, Oblężenie Koryntu? Idąc dalej – z dorobku Vincenza Belliniego mamy Lunatyczkę, Normę i Purytanów, a gdzie Pirat, Capuleti i Montecchi, Beatrice di Tenda, które wróciły do repertuaru teatrów operowych i cieszą się zainteresowaniem wykonawców i firm fonograficznych? Ostatni z wielkiej trójki bel canta, Gaetano Donizetti, zasłużył sobie, aby omówiono 5 jego oper: Napój miłosny, Łucję, Córkę pułku, Faworytę i Don Pasquale na ponad 70 skomponowanych. Bez odpowiedzi pozostanie pytanie, dlaczego brak Lukrecji Borgii, Anny Boleny, Poliuta, Marii Stuart, Lindy di Chamounix – dzieł żywych, bo wciąż wystawianych na wielkich scenach operowych i nagrywanych.

Można zaryzykować twierdzenie (aczkolwiek nie do końca prawdziwe), że głównego redaktora tomu interesuje bardziej twórczość operowa datowana po 1900 roku, a sądzę tak na podstawie statystyki: B. Britten – omówione 6 oper, H. W. Henze – 7, P. Hindemith – 6, L. Janacek – 7, E. Krenek – 5, C. Orff – 7, K. Stockhausen – 6. Odbyło się to kosztem dosyć lakonicznego potraktowania dorobku kompozytorskiego innych twórców; nie potrafię dociec, jakie Batta przyjął kryteria. Wydaje mi się, że jako Węgier winien był obszerniej przedstawić dorobek Ferenca Erkela, ojca węgierskiej opery narodowej, tworzącego w czasach monarchii austro-węgierskiej. Dosyć pobieżnie przedstawił jego opery: Hunyadi László, Bank ban, pomijając zaś Marię Batory, a są to dzieła interesujące muzycznie, nagrane i dosyć często odtwarzane na antenie Radia Opera RMF. Obecność J. Masseneta w świecie opery zaznaczył Batta prezentacją w swym dziele Manon i Werthera, pomijając Herodiadę, Don Kichota (kreacja Szalapina i znowuż nie tak dawno w MET Mikołaja Giaurowa) i Thais. Dla odmiany: współczesny nam G. C. Menotti reprezentowany jest swoim Telefonem – brak natomiast częściej wystawianych: Medium i Konsula.

Dosyć emocjonalnie przyjąłem sposób potraktowania Stanisława Moniuszki. Autor omówił tylko Halkę i to dosyć lakonicznie. Nieobecność tego kompozytora na scenach światowych to temat do innych rozważań. Jeśli jednak w bibliografii wymienia się opracowania J. Kańskiego (2), L. Kydryńskiego, E. i J. Łętowskich, M. B. Michalika (redakcja Kroniki Opery), niepojętym jest dla mnie napisanie w wykazie „prapremiery” (str. 885) w rubryce „scena”: brak danych. Można by zaryzykować przypuszczenie, że autor Opery nie zna lub nie ceni twórców z Europy Środkowej i ze Wschodu. Omówiono Diabły z Loudun i Czarną maskę Krzysztofa Pendereckiego, pomijając Raj utracony i Ubu Króla. Przy Sergiuszu Prokofiewie zapomniano o Graczu, Ognistym Aniele, Zaślubinach w klasztorze i Wojnie i pokoju. Do innych kompozytorów z tej części świata jeszcze powrócę. Z sobie tylko wiadomych względów wielu twórców András Batta pominął. Spróbujmy niektórych – według przyjętego przez autora porządku alfabetycznego – wymienić: Arrigo Boito: Mefistofeles, Aleksander Dargomyżski: Rusałka, Kamienny gość, Werner Egk: Columbus, Peer Gynt, Circe, Rewizor. Zapomniano o uczniu Masseneta – G. Enescu i jego operze Edyp. Jest w książce wspomniana przy Brittenie Opera żebracza i Opera za trzy grosze Weilla, brak zaś omówienia pierwowzoru obu dzieł, czyli Opery żebraczej Johna Gaya. Zupełnie pominięto twórczość Rolfa Liebermanna, związanego przez wiele lat z Operą w Hamburgu. To spotkało również Otto Nicolaia (Wesołe kumoszki z Windsoru), Giovanniego Paisiello (Służąca panią, Cyrulik sewilski), I. Paderewskiego (Manru), F. Nowowiejskiego (Quo vadis – grane na wielu scenach niemieckich), Antoniego Rubinsteina i jego operę Demon. Z twórców środkowo-europejskich ani słowa o Eugene Suchoniu (Krutniawa), Panczo Władigerowie (Car Kałojan) i o innych, głównie ze Wschodu i z kręgu byłych republik dawnego Związku Radzieckiego. Mam tu na uwadze takie nazwiska jak Szebalin, Kabalewski, Szczedrin, Paliaszwili, Taktakiszwili, L. Różycki, T. Baird, R. Twardowski. W ich miejsce Batta zaznajamia nas z wielu innymi kompozytorami, zupełnie w Polsce nie znanymi.

Mimo tych uwag, zachęcam wszystkich Klubowiczów do zdobycia dzieła Andrása Batty. Jest to opracowanie imponujące, godne ogromnego podziwu i uznania dla niewyobrażalnego trudu i wielu rozterek, które autorowi i jego współpracownikom towarzyszyły przy wyborze twórców, ich dzieł, materiałów krytycznych i fotograficznych przed ustaleniem ostatecznego kształtu oddawanego do rąk czytelników tomu.

Bolesław Folek