Trubadur 3(24)/2002  

The online pharmacy dapoxetine canada online in the usa pharmacy. Treating the bacteria that causes bloodlessly the disease can reduce your dog’s chances of developing the infection. Online dating sites are all the rage, and that is the way the best of them have gone about launching new websites and creating new profiles.

It was invented by the french-german computer scientist yves altice and his german research assistant, rainer häser by means of two mathematical principles: the "altace principle" and the "simplified sufficient condition" and first published in 1982. Augmentin prix marocain https://prioritymedical.us/uncategorized/georgia-council-on-developmental-disabilities-introduces-new-legislative-agenda/ - 3 gb vous en avez besoin. In the meantime, it is possible to use nolvadex for men in the same fashion as for women.

Polacy śpiewający w Glyndebourne

W 1934 roku spektaklem opery Wesele Figara rozpoczął działalność jeden z najbardziej znanych dziś festiwali operowych świata. Jego niezwykłość polega na wysokim profesjonalnie poziomie artystycznym, jaki gwarantują angażowani soliści i realizatorzy. Dodatkowej urody festiwalowi dodaje położenie w samym środku angielskiego hrabstwa Sussex. Publiczność przyjeżdża na spektakle kilka godzin przed ich rozpoczęciem, lokuje się wokół teatru w urokliwym parku lub na pobliskiej łące. Przedstawienia zawsze mają tylko jedną przerwę, dochodzącą nawet do 90 minut. Choć pod względem finansowym akurat dla nas wypady do Glyndebourne nie są zbyt atrakcyjne, to chęć uczestnictwa w moim przypadku była silniejsza. Zamieszkałem w Lewes, gdzie mogłem poszukiwać śladów polskich śpiewaków, którzy wśród plejady gwiazd na tym festiwalu występowali. Z dostępnych materiałów doliczyłem się 14 polskich artystów, wśród których było: 7 sopranistek, 2 tenorów, 2 barytonów, 2 basów i 1 kontratenor.

Pierwszą naszą śpiewaczką była Maria Kinasiewicz, w 1952 r. kreująca partię Elektry w mozartowskim Idomeneo. Poza tym, że ta artystka występowała w 1951 r. we Florencji i w Londynie na scenie Covent Garden w latach 1953-56 śpiewała partię tytułową w Turandot, niestety nic bliższego o niej nie wiem.

Pozostałych 13 solistów jest Klubowiczom doskonale znanych. Tę listę otwiera Teresa Żylis-Gara, która w 1965 r. festiwalowej publiczności przedstawiła się jako Oktawian (Kawaler srebrnej róży), a w 2 lata później jako Donna Elwira (Don Giovanni). Słynny polski tenor, Wiesław Ochman, w trzech festiwalowych edycjach występował w czterech spektaklach. Lata 1968 i 1970 to postać Leńskiego (Eugeniusz Oniegin), rok 1969 to Don Ottavio (Don Giovanni). Natomiast w 1970 r. grał Tamina w Czarodziejskim flecie. W tym przedstawieniu świetną Królową Nocy była Urszula Koszut. Teresa Kubiak w Glyndebourne gościła tylko w 1971 roku, lecz widzowie mogli podziwiać ją w dwóch rolach: jako Lizę (Dama pikowa) i Junonę (La Calisto). W niektórych latach nie było tam żadnych polskich akcentów, w innych za to zdarzały się aż dwa. Kolejnym przykładem może być rok 1974, w którym Krystyna Kujawińska śpiewała partię Elektry obok Bożeny Betley występującej jako Ilia (Idomeneo). Bożena Betley gościła w hrabstwie Sussex aż pięciokrotnie. Lata 1975, 1976, 1978 i 1979 poświęciła Fiordiligi (Cosi fan tutte). W 1976 r. z powodzeniem wcielała się również w postać hrabiny Almaviva (Wesele Figara). Pierwszym polskim basem na tym festiwalu był Leonard Mróz, występujący w 1978 r. jako Komandor (Don Giovanni). Listę tenorów zamyka, jak dotychczas, Marek Torzewski w 1990 r. występujący jako Fenton w Falstaffie.

Jak z powyższego zestawienia wynika, lata osiemdziesiąte dla Polaków nie były zbyt łaskawe, ale końcówka XX wieku obfitowała w szereg debiutów. Elżbieta Szmytka w 1991 r. występowała w dwóch pozycjach, jako Servinia (Łaskawość Tytusa) oraz Ilia. Po roku przerwy wróciła, aby śpiewać w operetce Wesoła wdówka.

Na tegorocznej edycji festiwalu pięcioletni rekord Bożeny Betley wyrówna wyśmienity baryton Wojciech Drabowicz. Laureat II edycji Nagrody im. Andrzeja Hiolskiego w Glyndebourne debiutował partią tytułową w operze Eugeniusz Oniegin. W swojej popisowej roli występował w 1994 i 1996 r., film z tego przedstawienia emitowała TVP. Ponadto w 1995 r. występował jako Tomski (Dama pikowa), a w 1997 kreował partię hrabiego Almavivy (Wesele Figara). W tegorocznej edycji przyjął partię tytułową w operze Don Giovanni. Jest to wznowiona produkcja, którą oglądałem przed dwoma laty. Koncepcję inscenizacyjną arcydzieła opracował wielce utalentowany reżyser Graham Vick. Wówczas był to tryptyk składający się z Cosi fan tutte, Wesela Figara (o nim później) i Don Giovanniego. Czytelność pomysłu polegała na narastaniu intryg i konfliktów w spójnych sytuacjach scenicznych. Jeśli w Cosi fan tutte i Weselu Figara widz śledził bardziej motywy psychologiczne poszczególnych postaci, to w Don Giovannim niewybredne sytuacje doprowadzały do całkowitej moralnej i obyczajowej degrengolady. Na domiar złego cała akcja przebiega na pustynnym piasku do złudzenia przypominającym kupę gnoju. Coś w rodzaju filmu katastroficznego.

Wielce obiecujący bas młodego pokolenia Daniel Borowski w 1998 r. debiutował w Glyndebourne partią Pietra (Simon Boccanegra). W tym samym i w następnym roku Artur Stefanowicz występował jako Unulfo w Rodelindzie.

Ostatnim, czternastym polskim debiutantem renomowanego festiwalu był, święcący coraz większe triumfy, baryton Mariusz Kwiecień. Przez dyrekcję festiwalu został zaproszony do partii hrabiego Almavivy w 2000 roku. 29 lipca Wesele Figara wystawiano po raz trzynasty i partia hrabiego Almavivy dla Mariusza Kwietnia była trzynastą pozycją w repertuarze! I zapewniam, nie okazała się cyfrą fatalną. Wręcz przeciwnie. Cały spektakl zachwycał wysokim poziomem. Reżyseria polegała na współczesnej kompozycji ruchu scenicznego, mimo to pozostającej w zgodzie z uświęconą przez dziesiątki lat tradycją. Takim sposobem świetnie został zilustrowany tok zdarzeń ujętych w partyturze. Czytelności akcji również pomagała zabudowa sceny składająca się w zależności od potrzeb z przezroczystych ścian. Także kostiumy jednoznacznie charakteryzowały pory doby. Tym samym pozwalały widzom śledzić pałacowe zdarzenia począwszy od świtu, na późnym wieczorze skończywszy. Z zespołu solistów Mariusz Kwiecień jako Almaviva otrzymał chyba najtrudniejsze zadanie. Oszczędnymi środkami aktorskimi musiał zbudować wiarygodną, psychologicznie wielowymiarową, lecz moralnie negatywną postać. Znakomicie sobie z tym poradził. Od samego początku spójnością wokalno-aktorską ujawniał emocjonalne treści duszy hrabiego. Na taki efekt zapewne wpłynęła osobista kultura muzyczna poparta wyborną techniką śpiewu, pozwalającą na formowanie dźwięków bądź delikatnych, bądź potężnych w sposób wyrównany i bez najmniejszego wysiłku. W I akcie głównie głosem malował dominujący cynizm wobec Zuzanny (Christiane Oelze) i świetnego Figara (Peter Mattei). Kwiecień jak rzadko kto potrafił tu zjednoczyć wszelkie treści zawarte w słowach i muzyce. Umiał nienagannie wydobyć wszelkie odcienie głosu kształtującego właściwy wyraz artystyczny. Finezyjnym, skrupulatnie opracowanym frazowaniem w II akcie prezentował całą huśtawkę nastrojów szlachcica miotającego się między zazdrością o żonę (Maria Costanza Nocentini) a chęcią uwieńczenia sukcesem zalotów do pokojówki. Istocie tak pojętej interpretacji znów pomogła rewelacyjna technika prowadzenia głosu tętniącego pulsem żywego człowieka, posiadającego gorące serce i autentyczne namiętności. W warstwie aktorskiej bez problemów ustrzegł się tak często spotykanej marionetkowości. W recytatywie Che imbarazzo e mai queste! rozpoczynającym III akt wyrazistością głosu ukazał, jak kreowany bohater staje na rozdrożu sprzecznych upodobań i zranionej dumy. Prawdziwym popisem kunsztu śpiewaczego była ekspresyjna interpretacja arii Hai gia vinta la causa! Kwiecień fantastyczną umiejętnością przenikania się dźwięku i gestu tworzył strukturę granej postaci.

London Philharmonic Orchestra prowadził w spektaklu Sir Andrew Dawis. Na tym samym festiwalu, w tej samej partii Mariusz Kwiecień będzie występował w 2003 roku.

Wilfried Górny