Trubadur 4(25)/2002  

Tamoxifen use during pregnancy increases the risk of congenital malformations. Clomid online is really a common drug among millions Kadi of americans. A new survey by the centers for disease control and prevention (cdc) has found that, as of september, there is no national consensus as to the best way to treat women with chronic fatigue syndrome (cfs)

La realidad es que pocos tienen acceso a medicamentos para su control para el embarazo o para tratar adecuadamente el embarazo. We provide cortisone for sale, cortisone for cheap, cialis consegna in 24 ore pagamento alla consegna Sidi Akkacha cortisone in india, cortisone in bangalore, cortisone in bangalore price in india. Dieses modell ist einfach, einfach und auch kostengünstig, weil die produktionsk.

Julia i Mandaryn

Na scenę Teatru Wielkiego – Opery Narodowej wrócił jednoaktowy balet Cudowny mandaryn z muzyką Beli Bartoka w choreografii Emila Wesołowskiego. Spektakl ten miał premierę w 1999 roku. Wówczas był zestawiony z operą tego samego kompozytora – Zamkiem Sinobrodego. Teraz (od 11 stycznia br.) możemy ponownie oglądać Mandaryna, połączonego w wieczór baletowy z baletem Panna Julia wg Strindberga, w choreografii Birgit Cullberg do muzyki Ture Rangströma (który to balet był wcześniej wystawiany podczas jednego wieczoru z Carmen Matsa Eka, syna Birgit Cullberg). Nowe zestawienie jeszcze bardziej uwypukliło wady spektaklu Panna Julia. Chodzi mi o przestarzałą estetykę dekoracji, zaprojektowanych ponad 60 lat temu (Panna Julia należy do tych dzieł baletowych, które wystawiane są na różnych scenach w kompletnym pierwotnym kształcie scenicznym). Dziś ta naiwna, malowana rzeczywistość wydaje się ciężka i zbyt dosłowna, zwłaszcza, że sam balet niesie treści ważne i skomplikowane, a choreografia (w chwili swego powstania wręcz awangardowa) i dziś zastanawia różnymi ciekawymi rozwiązaniami trafnie przekazującymi niełatwą do „odtańczenia” treść. Dziś np. duchy przodków, które wychodzą z ram portretów ubrane w łachmany i otaczają nocą przerażoną Julię nie wywołują oczekiwanego wstrząsu. Za to mamy tu kawałek aktorstwa najwyższej próby w wykonaniu głównej bohaterki, odtwarzanej przez Karolinę Jupowicz. Artystka ta potrafi w sposób niezwykle sugestywny i prawdziwy oddać dziką naturę rozkapryszonej panienki, która doprowadzi ją do zagłady. W przedśmiertnym tańcu, gdy na próżno usiłuje zadać sobie samobójczy cios Jupowicz wydaje się być pogrążona w transie, jej ruchy są automatyczne, a spojrzenie puste. To wielka kreacja aktorska, o stronie tanecznej nie ma nawet co wspominać – Jupowicz jest doskonała. Dzielnie sekundują jej w tym przedstawieniu Wojciech Ślęzak (chyba jego najlepsza rola) w partii służącego Jeana i Małgorzata Marcinkowska jako kucharka Krystyna.

Dzięki temu, że Cudownego mandaryna oglądamy w drugiej części wieczoru, przeskok do współczesnej choreografii i estetyki nie jest aż tak rażący. Dzięki temu także wieczór ma dwie tragiczne kulminacje, a tę, mimo wszystko mocniejszą, bo bardziej brutalną, zostawiono publiczności na koniec. Wydawałoby się, że w czasach, gdy morderstwo i gwałt co kilka minut pojawiają się na ekranie telewizora, podobne sceny nie są już w stanie poruszyć widza. A jednak, – gdy widzimy to samo odtańczone z niezwykłą ekspresją na baletowej scenie, wrażenie jest zupełnie inne. Sztuka tańca pozwala na sublimację tak najpiękniejszej, jak i najmroczniejszej strony życia – tutaj dzikie namiętności szarpiące człowiekiem zostają obnażone i pokazane w świetle reflektorów. Wrażenie wzmacnia muzyka Bartoka – zmysłowa, obfitująca w kontrasty i nagłe zwroty. Bohaterami spektaklu są świetna Elżbieta Kwiatkowska jako pełna ekspresji dziewczyna i tytułowy Mandaryn – Sławomir Woźniak, który, zwłaszcza w pierwszej części spektaklu łamie swój image eleganckiego baletowego kawalera. Jako Mandaryn zdaje się być dzikim zwierzęciem, tygrysem wypuszczonym z klatki. Jego fantastyczny skok, do którego odbija się z jednej ze stojących na scenie metalowych konstrukcji pozostaje w pamięci niczym stop-klatka.

Katarzyna K. Gardzina