Trubadur 4(25)/2002  

It can be difficult to know who to trust when seeking your health care. Azithromycin 500 mg may be prescribed if Vorgashor alternative viagra senza ricetta the bacteria that. Tetracycline-doxycycline works by stopping bacteria from growing.

The medication has been taken cialis online discount, and generic cialis online can buy cialis, but generic cialis online is now available. Individuals Gorgān reporting these symptoms may describe. I used doxycycline 100mg and my symptoms disappeared.

Nabucco ponadczasowy

Dwusetną z kolei premierą na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi jest najnowszy spektakl Nabucca. Poprzednia, przygotowana z dużym rozmachem realizacja dzieła Verdiego, była w repertuarze TW od 24.10.1987 r., biła rekordy powodzenia i stanowiła ważną pozycję eksportową łódzkiej sceny. Teraz przyszła pora na odnowienie spektaklu i przystosowanie go do wyjazdowych prezentacji w Europie. Najnowsza inscenizacja (premiera 21.09.2002 r.) jest przedsięwzięciem międzynarodowym – powstała przy współpracy Stiftung Internationale Opera Producties oraz Supierz Artist Management. Kontrakt z Fundacją przewiduje jedną koprodukcję w roku oraz dwadzieścia prezentacji rocznie w krajach Unii Europejskiej.

Nabucca przygotowali w Łodzi niemieccy twórcy. Kierownictwo muzyczne objął Lukas Beikircher, młody dyrygent, który swe umiejętności doskonalił pod okiem m.in. S. Celibidachego, H. Haenchena i Sir C. Davisa. Pracował już w Polsce, w 2002 r. przygotował muzycznie Trubadura Verdiego w Operze Nova w Bydgoszczy.

Reżyserię łódzkiego Nabucca objął Matthias Remus, od 1981 r. – współpracownik prof. Friedricha w Deutsche Oper w Berlinie, od 1992 r. – wykładowca reżyserii operowej w Hochschule für Musik und Theater w Hanowerze. Inscenizował na wielu scenach europejskich, m.in. polskich: w Krakowie, Gdańsku, Wrocławiu. Autorem scenografii jest Ekkehard Krohn, który ma na swym koncie współpracę z wieloma teatrami w Niemczech (Berlin, Stuttgart, Karlsruhe, Wiesbaden, Saarbrucken, Freiburg) i za granicą (Barcelona, Reykjavik, Tbilisi). Wykłada historię kostiumu na uniwersytetach w Monachium, Essen i Kolonii oraz scenografię w Folkwanghochschule w Essen.

Nabucco Verdiego od początku swego istnienia był dziełem wieloznacznym ze względu na zawarte w treści idee wolnościowe oraz wiele motywów uniwersalnych. Zakazany był nie tylko we Włoszech przez ówczesne austriackie władze okupacyjne. Także w Polsce komunistyczna cenzura nie zezwalała na wystawienie Nabucca, np. wrocławski spektakl z 1968 r. został zakazany tuż przed premierą. Dopiero w 1983 r. doszło do pierwszej powojennej realizacji Nabucca w Bytomiu, a rok później w Gdańsku. Po inscenizacji łódzkiej z 1987 r. operę Verdiego wystawiano we Wrocławiu, Krakowie, Warszawie, Poznaniu i Bydgoszczy. Bez wątpienia nowe łódzkie przedstawienie Nabucca jest zupełnie odmienne w swym kształcie scenicznym od poprzednich polskich realizacji. Wyrasta ono bowiem z estetyki i filozofii reformatorskiego nurtu, który zmienia i kształtuje oblicze współczesnego teatru Europy, w tym również teatru operowego. Temu procesowi możemy przyglądać się szczególnie na scenach niemieckich, ale i w Polsce zaczyna on być coraz bardziej widoczny, przy coraz większym zaangażowaniu twórców i akceptacji widzów.

Według słów reżysera, jego inscenizacja Nabucca nie stawiała na pierwszym planie kontekstu historycznego, skupiała się bardziej na złożoności stosunków między protagonistami; w świecie zniszczenia, brutalności, chciwości i intryg byli pokazani ludzie, którzy poszukują miłości i boskiej obecności. Poprzez taką interpretację powinno się spróbować odnaleźć w tej operze aktualne odniesienia i skomplikowane międzyludzkie zależności. Wieloznaczna, symboliczna scenografia E. Krohna i znakomita reżyseria światła Erwina Jutza inspirują wyobraźnię widza, nie kreując jednoznacznie ani miejsca, ani czasu akcji. To przedstawienie nie mogłoby powstać w kraju antysemickim, jest bowiem pomnikiem wystawionym cierpieniom narodu żydowskiego, wpisanym w historię świata. Jest potężną metaforą sumień narodów zaangażowanych w politykę nietolerancji i hołdem oddanym jej ofiarom. Jest Babilonem sprzed dwóch i pół tysiąca lat, jest oszalałą w wojnach XX wieku Europą, jest Nowym Jorkiem 11 września 2001 roku i trzy tysiące lat liczącą Jerozolimą. I dzisiejszą Łodzią. (M. Lenarciński, Nabucco – tu i teraz od zawsze)

Podczas prologu (opera podzielona jest na prolog i dwie części) scenę przesłaniają, niby druga kurtyna, potężne płachty pełne dat i miejsc upamiętnionych męczeństwem narodu żydowskiego, dramatami ludzkości. Na scenie bohaterowie poruszają się pośród macew – rzędów kamiennych tablic pamięci. W tle – obraz, który można kojarzyć z nowojorskimi wieżami WTC oraz zarysami krematoryjnych kominów. Umieszczone po bokach sceny rzędy kolumn mogą być i murami świątyni, i murami getta czy obozu.

Po prologu oczom widzów ukazują się strwożeni ludzie – Żydzi skazani na tułaczkę, ściskający walizki z resztkami ocalonego dobytku. (Warto zauważyć, że reżyser nie operuje tu jednolitym tłumem, każdy jest tu postacią indywidualną z punktu widzenia scenicznych zachowań). Pośród nich Arcykapłan Zachariasz – ich duchowy przywódca, symbol niezachwianej tradycji, mądrości i wiary w Boga, który uratuje swój naród. To on dodaje swym braciom otuchy i zaręcza, że lew Judy odniesie zwycięstwo.

Agresorzy – zbrojny oddział babiloński, z którym wkracza Abigaille, wizualnie przypominają islamskich bojowników. Trzeba przyznać, że robią wrażenie głośno szczękające zamkami kałasznikowy w ich rękach (na scenie gra prawdziwa broń, nie atrapy), wycelowane w przerażonych, sterroryzowanych ludzi. Warto podkreślić duży dynamizm reżyserii, dzięki czemu przełamana została, wynikająca niejako z partytury, statyczność niektórych scen. Nabucco w wojskowym mundurze i płaszczu kojarzy się z postaciami różnego formatu dyktatorów. W tej inscenizacji król babiloński staje się symbolem każdej władzy totalitarnej i fanatycznej.

W przedstawieniu, które oglądałam (30.09.2002 r.)., trafnie wpisującym się w trwający wówczas w Łodzi Festiwal Dialogu Czterech Kultur, rolę tę kreował Zbigniew Macias – znakomity odtwórca Nabucca w poprzedniej łódzkiej realizacji opery Verdiego. I tym razem fascynujący aktorsko i wokalnie, potrafił świetnie odnaleźć się w tej jakże innej inscenizacji, tworząc kolejną niezapomnianą kreację. Jego Nabucco początkowo budzi strach i odrazę. To nie grom z nieba powala go na ziemię. Doprowadzają go do obłędu jego własne demony, wzniecające w nim fanatyczną żądzę władzy nad światem – władzy równej boskiej. Później jednak nie sposób pozostać obojętnym, patrząc na jego tragedię, tragedię upadłego władcy, nieszczęsnego ojca i człowieka, który z ciemiężyciela stał się ofiarą. Jednak resztki człowieczeństwa, jakie w nim zostały, miłość do córki i siła nowej wiary pozwalają mu pokonać obłęd. Intrygująca jest scena, kiedy chór śpiewa Va, pensiero, lecz nie on jest na pierwszym planie, tylko Nabucco. Pomysłowo pokazano owo uwięzienie bohatera: dwie skrzyżowane belki wiszące dotychczas nad sceną, opadają na nią, zamykając w swojej przestrzeni pojmanego króla. Słyszy on śpiewających Izraelitów także przez mury swego więzienia, a może tylko w swojej wyobraźni, ale widać, że ta pieśń rozsadza mu umysł, przenika duszę i – choć sam nie jest jeszcze tego do końca świadomy – zmienia powoli jego naturę.

Zasłużone brawa zebrała Barbara Kubiak jako Abigaille. Artystka obdarzyła swoją skomplikowaną psychologicznie bohaterkę nie tylko znakomitym silnym głosem i temperamentem, ale także siłą aktorskiego wyrazu. Abgaille postępuje niegodziwie w dążeniu do władzy i wydaje się być z gruntu zła, ale widzimy też, że mogłaby być inna, gdyby ten, którego pokochała, odwzajemnił jej uczucie, gdyby nie czuła się gorsza jako córka niewolnicy, gdyby nie upokorzył jej ojciec, faworyzujący drugą córkę. Interesująco wokalnie i aktorsko zaprezentowali się Małgorzata Borowik jako Fenena oraz Tomasz Jedz jako Ismael. Dużo obiecywałam sobie po kreacji Romualda Tesarowicza, który w Polsce zasłynął już z roli Zachariasza (m.in. znakomicie prezentował się w bytomskiej realizacji z 1983 r. i w 1987 r. w łódzkiej inscenizacji). Tym razem artysta przeżywał chyba pewien spadek formy wokalnej, co było słychać szczególnie w górnych rejestrach. Niemniej aktorsko robił duże wrażenie jako charyzmatyczny przywódca Izraelitów. Na uznanie zasłużył Piotr Miciński – świetny w roli Arcykapłana Baala – tutaj przedstawionego jako demoniczny premier na czele równie demonicznego gabinetu. Lukas Beikircher okazał się dynamicznym, wrażliwym dyrygentem, który bardzo sprawnie poprowadził orkiestrę TW, imponując odważną i konsekwentnie przeprowadzoną koncepcją muzyczną całości. Z całym bogactwem nastrojów zabrzmiała monumentalna, o dużej sile romantycznego napięcia muzyka Verdiego, harmonizując doskonale z siłą i jakością inscenizacji. Myślę, że nowatorski i zaskakujący dla niektórych widzów (co wnioskuję z kuluarowych dyskusji podczas antraktów) spektakl Nabucca będzie wysoko oceniony przez tych miłośników opery, którzy akceptują różnorodne propozycje artystyczne we współczesnym teatrze operowym. 160-letni Nabucco wciąż inspiruje nie tylko twórców. Może inspirować także widza. Ta inscenizacja niosąca nowe jakości estetyczne i duchowe, pozostawia nie tylko artystyczne wrażenia, ale i porusza silnie wyobraźnię, każąc zastanowić się nad naturą człowieka, przeszłością, teraźniejszością i przyszłością naszego świata, nad wieczną prawdą, że historia lubi się powtarzać. Stawia także pytanie, czy ta biblijna opowieść nie jest przestrogą dla naszego świata na XXI wiek.

Dorota Pulik