Trubadur 4(25)/2002  

A typical adverse effects list for doxycycline might include: stomach upset, diarrhea, upset stomach, headache, diarrhea, nausea, vomiting, abdominal pain, feeling tired, upset stomach, headache, dizziness, confusion, dizziness, stomach pain, mouth ulceration, nausea, diarrhea, headache, dizziness, dry mouth, nausea, diarrhea, dizziness, stomach upset, dry mouth, mouth ulceration, nausea, diarrhea, stomach upset, and nausea. Prednisone is used to Somanda buy paxlovid price treat the signs and symptoms of allergic conditions such as hay fever, eczema, asthma, bronchitis and skin reactions to insect bites. Do i need a prescription to buy doxycycline 100mg online canada can.do i need a prescription to buy doxycycline 100mg online canada can you buy it at a pharmacy or can you buy it without a prescription.buy generic doxycycline 100mg online uk.generic doxycycline 100mg.buy doxycycline for the treatment of acne.

Prednisone works by blocking the actions of cytokines and growth factors that control the cell division cycle, which can lead to cell death (apoptosis) of the cells affected. This medication is usually taken once or twice farmacia on line germania cialis 5 mg Yalvaç a day in the morning. Cheap nolvadex no prescription - nolvadex online prescription.

Châteaux WOK, południowy stok
Premiera Napoju miłosnego

O tym, że dookoła całkiem już jesienna pogoda, deszcz i wiatr, można było na przeszło dwie godziny zapomnieć podczas najnowszej premiery Warszawskiej Opery Kameralnej. 18 października na scenie WOK pojawił się po raz pierwszy Napój miłosny – jedna z najbardziej znanych oper buffa Gaetano Donizettiego. Do tej pory Opera Kameralna miała w swoim repertuarze tylko jedno dzieło tego kompozytora, Don Pasquale – spektakl z 1973 roku.

Realizatorzy – Jitka Stokalska – reżyser, Andrzej Sadowski – scenograf i Marlena Skoneczko – kostiumy, wyczarowali na scenie barwny, wesoły, odrobinę jarmarczny, odrobinę cyrkowy świat. Jest to zarazem świat całkowicie sztuczny, jak sztuczne są róże, które sierżant Belcore (Jarosław Bręk) wręcza Adinie (Agnieszka Kurowska) i jak nieprawdziwe są koniki, na których pojawiają się zakochani w niej Belcore i Nemorino, wzięte wprost z wesołej karuzeli. Widowisko cały czas skrzy się kolorem i zabawą, mimo że rozgrywa się w całkowicie czarnym (!) pudle sceny. Jedynymi elementami scenografii są bowiem kolorowe latarenki zwieszające się od pułapu i scena obrotowa, pełniąca raz rolę podium dla chóru lub solistów, raz wspomnianej karuzeli. Romantyczny nastrój miłosnej komedii podkreślają pojawiające się, może nawet zbyt często, mimiczne postaci Pierrota, Arlekina i Kolombiny. Przy ich pomocy pani reżyser chciała zapewne wytłumaczyć niektóre sytuacje – nie zawsze chyba potrzebnie. Inna sprawa, że postaci z komedii dell’arte, ubrane w piękne czarno-białe kostiumy, tworzą romantyczny kontrapunkt dla kolorowej grupy śpiewaków. Jitka Stokalska wykorzystuje też swoim zwyczajem masę gadżetów – szarlatan Dulcamara wjeżdża na bicyklu, z kielicha z miłosnym napojem unosi się dym, atrybutem maga jest giętka, bambusowa laseczka, lśniąca piłka i czerwony cylinder. Mnie bardziej podobało się zaledwie pół, ale za to bardzo realistycznie wyglądającej gondoli w scenie duetu Dulcamary i Adiny oraz wypis dolegliwości, które leczy cudowny specyfik maga – boki zrywać!

Za kierownictwo muzyczne spektaklu odpowiadał Ruben Silva. I tym razem dyrygent ten wydobył z muzyki akcenty komiczne, nie zapominając jednak o należytym rozmarzeniu i to nie tylko w słynnej arii Nemorina Una furtiva lagrima. Niestety, nie sposób było nie zauważyć, że brzmienie sekcji dętych blaszanych podczas premiery wymagało jeszcze doszlifowania – co można było sprawdzić na drugim spektaklu I obsady (20 października). Tym razem zawiodły dęte drewniane we wstępie do romancy. Ładnie śpiewał chór, szczególnie udana była scena dziewcząt, którym Gianneta opowiada o nagłym wzbogaceniu się Nemorina.

Najsłabszym ogniwem premierowej pierwszej obsady okazała się Agnieszka Kurowska. Artystka była zdecydowanie nie przy głosie, skupiała się wyłącznie na śpiewie, więc nie udało jej się zbudować postaci dumnej, rezolutnej, przekornej Adiny. Szkoda, bo w takim emploi śpiewaczka sprawdza się doskonale, pamiętamy przecież jej Norinę w Don Pasquale i Fiorillę w Turku we Włoszech. Nie pomógł jej także nie najładniejszy kostium, makijaż i fryzura – chyba lepiej by jej było z włosami upiętymi do góry, jak u chórzystek w tymże spektaklu. Nieco lepiej było 20-go. Kurowska tak aktorsko, jak i wokalnie czuła się chyba pewniej, ale nadal nie zachwycała – poza jak zwykle olśniewającymi koloraturami. Jarosław Bręk obdarzył swego bohatera szlachetnym brzmieniem głosu i sporą dawką pewności siebie. Trzeba było widzieć, jak podczas drugiego spektaklu mizdrzył się do lustra, zanim zwrócił się do Adiny z miłosnym wyznaniem. Bogdan Śliwa był trochę tajemniczym, ale sympatycznym Dulcamarą, zgodnie z założeniem realizatorów, by z Napoju uczynić raczej komedię romantyczną niż burleskę. Mnie ten szalenie muzykalny Dulcamara bardzo się podobał, szczególnie drugiego wieczoru, kiedy swoją partię poprowadził spokojniej, rezygnując z falsetowych „przedrzeźnianek”, w których ten śpiewak się lubuje. Wykwintny smak całemu temu koktajlowi nadał główny bohater – Tomasz Krzysica w roli Nemorina. Artysta ze swobodą i wdziękiem zagrał prostego, naiwnego, zakochanego chłopca. A zaśpiewał wprost fantastycznie, z doskonałym wyczuciem stylu. Przyznam, że wprost zaskoczył mnie tak pięknem piano, bardzo ładną górą, jak i dowcipnym aktorstwem. Szkoda, że podczas drugiego obejrzanego przeze mnie spektaklu było wyraźnie słychać (i widać), jak głos coraz bardziej odmawiał mu posłuszeństwa, zmuszając do „wyciskania” dźwięków. To jednak, co słyszałam podczas premiery, wystarczyło mi, by stwierdzić, że dla takiego tenora warto wystawić niejedno dzieło.

Z pewnym wahaniem wróciłam do WOK 21 października, by zobaczyć drugą obsadę Napoju. Mój niepokój powodowała decyzja obsadzenia w partii Nemorina Krzysztofa Machowskiego. Artystę tego mogłam do tej pory usłyszeć jako Sillę w Lucio Silli i Aleksandra w Il re pastore Mozarta i nigdy nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Przyznam, że po Napoju miłosnym nadal daleka jestem od zachwytu tak nad stroną wokalną (nieładna barwa, duszone dźwięki, obcięte frazy), jak i aktorstwem (delikatnie rzecz ujmując: drewniane) Krzysztofa Machowskiego, ale przyznać należy, że od owych Aleksandrów i Sillów widać oooogromny postęp! W roli Adiny podziwiałam uroczą, kokieteryjną Martę Wyłomańską, która całkiem dobrze poradziła sobie z tą partią. Brakło może nieco sprawności w koloraturach i miękkości we frazowaniu, ale za to górne tony były krystalicznie czyste (choć czasami zbyt ostre), a jej gra aktorska pełna wdzięku. Zbigniew Dębko jako Dulcamara zagrał maga całą gębą, ze stosownym spojrzeniem spod zmarszczonych brwi i stosownym zachowaniem. Niestety, artysta gorzej poradził sobie ze stroną wokalną – miał problemy z oddechem w parlandach, a nawet z utrafieniem w tempo. Jako sierżant Belcore ponownie wystąpił Jarosław Bręk, który na ten wieczór zamienił się z Tadeuszem Milewskim (Belcore w II obsadzie). Żałuję, że nie miałam okazji posłuchać jeszcze dwóch Adin – Justyny Stępień i Agnieszki Kozłowskiej. Mam jednak nadzieję, że kiedyś jeszcze usłyszę obie artystki w tym wesołym spektaklu.

Katarzyna K. Gardzina