Trubadur 4(25)/2002  

Currently, moxidectin is only available in the usa and canada, with no. You can save money by doing some shopping at ratably discount pharmacy online. If you miss a dose, you may need to take it at the regular time.

If you are concerned about any of the potential benefits we list below, you should discuss them with your doctor. It enables you to buy doxycycline online without viagra per nachnahme bestellen a prescription without having to use a doctor. I had a vision this morning, of strommectol or stromectol, a drug which has an effect on the blood supply and is the only medicine that can heal a wound on the face, hands, back or feet.

Tosca z Nilsson i Corellim

Czytając artykuł Mister Tosca z poprzedniego numeru naszego pisma, zdałam sobie nagle sprawę, że dawno tego dzieła nie słyszałam ani nie oglądałam. Pewnie są tacy miłośnicy opery, którzy powiedzą w tym momencie: „Mała strata… „, ja jednak stwierdziłam, że takie zaniedbanie trzeba natychmiast nadrobić. Bez względu na to, czy Tosca należy do najwybitniejszych dzieł w literaturze operowej, czy też nie, porządne przedstawienie Toski od czasu do czasu nikomu nie zaszkodzi. A wieczór ze wspaniałą Toską powinien, moim zdaniem, spędzić od czasu do czasu każdy. Taką właśnie wspaniałą Toskę chciałabym dziś Państwu polecić.

Nagranie to może zainteresować zarówno tych, którzy chcą mieć wreszcie jakąś wersję na półce, jak i tych, którzy już kilka nagrań Toski w domu mają. Powstało ono w 1966 w Rzymie i mimo że w obsadzie znajdziemy wielkie gwiazdy, nie jest zbyt często wymieniane wśród najlepszych nagrań opery Pucciniego. Być może dzieje się tak, ponieważ niektórym krytykom trudno zaakceptować specjalistkę od Wagnera w roli Toski i specjalistę od niemieckiej pieśni romantycznej w roli Scarpii. Faktycznie, jest to dosyć niekonwencjonalna obsada, ale jakie to ma znaczenie, skoro wypada tak znakomicie? Wybitnych śpiewaków nie należy przecież nigdy szufladkować.

Największą chyba niespodzianką w tym nagraniu jest obsadzenie Dietricha Fischera-Dieskaua w roli barona Scarpii. Fischer-Dieskau i Scarpia? Schubert czy Schumann, ewentualnie Mozart czy Richard Strauss, owszem, ale Puccini? Przyznaję, że sama byłam zaskoczona, patrząc na okładkę płyty i dosyć sceptycznie podchodziłam do takiego wyboru. Spodziewałam się, że Scarpia Dieskaua będzie przeintelektualizowany i na pewno mało imponujący wolumenem głosu. Nic z tych rzeczy. Wprawdzie niemiecki baryton faktycznie nie oszołomił mnie wielkością głosu, ale jego wokalne wymiary okazały się zupełnie wystarczające do roli. Co ważniejsze, Scarpia Fischera-Dieskaua to nie poeta przeżywający wydumane romantyczne rozterki (czego się trochę obawiałam, szczerze mówiąc), ale władczy, silny arystokrata z krwi i kości, który wcale nie ukrywa swojej namiętności do Toski czy równie wielkiej wściekłości po ucieczce Angelottiego. Jednak Fischer-Dieskau nie zrezygnował przy tym bynajmniej z myślenia o tym, co śpiewa. Każde słowo tu się liczy i otrzymuje odpowiednie akcenty i barwę, w zależności od tego, czy Scarpia w danym momencie wybucha gniewem, czy też zwodniczo przymila się do Toski. Jednym słowem – znakomita kreacja.

Jeśli obsadzenie Fischera-Dieskaua w roli Scarpii można uznać za dość ekscentryczny wybór, to na pewno nie da się tego powiedzieć o obsadzie partii Cavaradossiego – Franco Corelli był bowiem wręcz do niej stworzony. Gdyby kiedykolwiek mieli Państwo nieszczęście być torturowani przez cienkogłosego Cavaradossiego, który z trudem wydusza z siebie Vittoria! Vittoria! w drugim akcie, to Franco Corelli będzie znakomitą odtrutką. Głos Corellego to tenor lirico-spinto z prawdziwego zdarzenia, błyszczący we wszystkich rejestrach, a w górze wręcz rozkwitający. Wprawdzie włoskiemu śpiewakowi można zarzucić melodramatyzm i emocjonalne rozdygotanie (nie szczędzi on sobie emfatycznych łkań, choć na szczęście nie przeradzają się one w karykaturę), ale przecież opera Pucciniego jest melodramatem, a Cavaradossi to zakochany rewolucjonista w gorącej wodzie kąpany, a nie stateczny obywatel. Owszem, wokalne manieryzmy Corellego mogą czasami wywoływać irytację, ale chyba lepszy jest melodramatyczny Cavaradossi od bezbarwnego Cavaradossiego, którego miłość do Toski jest zupełnie nieprzekonująca. Tutaj o bezbarwności nie ma mowy, bo między Cavaradossim Corellego a Toską można wyraźnie wyczuć uczuciowe iskierki.

Toskę w tym nagraniu śpiewa Birgit Nilsson, co niewątpliwie jest nieco zaskakującą decyzją obsadową, podobnie jak to było w przypadku Dietricha Fischera-Dieskaua. Szwedzka artystka śpiewała wprawdzie Toskę dosyć często, lecz jej domeną były role Wagnerowskie i Straussowskie, z którymi przede wszystkim jest kojarzona. Spieszę w tym momencie uspokoić sceptyków i złośliwców, spodziewających się tutaj Brunhildy w składzie porcelany – Birgit Nilsson nie przygważdża nikogo swoim ogromnym głosem, który doskonale dopasowuje do „rozmiarów” roli. Choć, przyznaję, śpiewa ona ze sporym zapasem i w kilku fragmentach słychać wyraźnie, iż spokojnie poradziłaby sobie z o wiele głośniejszą orkiestrą. Wielkość głosu Nilsson z pewnością przyczynia się do tego, że jej Tosca to osoba, przed którą należy czuć respekt i z którą lepiej nie zaczynać. Ale nie jest ona przy tym zimną, wyniosłą boginią. Metaliczne brzmienie jej głosu nabiera cieplejszych odcieni, gdy tylko zwraca się do ukochanego Maria, a gdy odkrywa jego śmierć, jej rozpacz jest naprawdę przejmująca. Tosce w wykonaniu Birgit Nilsson nie brak ani trochę ognistego temperamentu, o czym można się przekonać choćby w scenie morderstwa Scarpii. Myślę, że nawet bez kłutej rany brzucha żaden szef rzymskiej policji nie czułby się najlepiej słysząc pełne nienawiści Son Tosca, o Scarpia! i Muori! tej Toski.

Słów jeszcze kilka o orkiestrze. Przed wysłuchaniem tego nagrania głosiłam wszem wobec, że Lorin Maazel nigdy nie znajdzie się na liście moich ulubionych dyrygentów. Skreślam słowo „nigdy”, bo po wysłuchaniu tej Toski muszę stwierdzić, że jego sposób prowadzenia orkiestry bardzo mi się tu podoba. Maazel, podobnie jak Corelli, nie ma nic przeciwko melodramatyczności opery Pucciniego; nie boi się kontrastów dynamicznych i pozwala orkiestrze zaszaleć (nie pozwalając jej jednak wymknąć mu się spod kontroli). Dzięki temu oprócz świetnej obsady ucho cieszy również świetna orkiestra. A to daje razem świetne nagranie, które mogę z czystym sumieniem polecić, nie bojąc się, że jakiś rozczarowany słuchacz będzie mnie chciał wrzucić za tę rekomendację do lochów w Palazzo Farnese…

Anna Kijak

  • Giacomo Puccini Tosca. Birgit Nilsson (Tosca), Franco Corelli (Cavaradossi), Dietrich Fischer-Dieskau (Scarpia), Silvio Maionica (Angelotti), Piero De Palma (Spoletta); Orchestra e Coro dell’Accademia di Santa Cecilia, Roma, dyr. Lorin Maazel; Decca