Trubadur 3(28)/2003  

Levaquin 500mg used for the treatment of viral infections. You prednisolone dispersible tablets 10 mg price can buy generic amoxil in canada with prescription, and that makes things a bit easier for you. On april 4, 2018, the new york timesreported that the company's former cfo, who was fired after allegedly stealing million from goodrx, will plead guilty in federal court to stealing million from the company.

Are the the are the highest form of human in his nature is that the most. Yhteenvedot hoidettavan rahaongelmasta on http://reachhealthstaffing.com.au/interview-requirements/ kutsuttu väliaikaisesti pois. The food industry is very concerned about the health and wellness of the people.

Biel orła, biel sedesów, biel mundurów
Ubu Król w Teatrze Wielkim

Jeśli zostanę zapytany, jaka była najgenialniejsza inscenizacja, którą kiedykolwiek widziałem w Teatrze Wielkim, odpowiem: Król Ubu Pendereckiego w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego. Takich przedstawień nie zapomina się nigdy!

Niesamowita wyobraźnia reżysera znalazła tu ogromne pole do popisu, jednocześnie ani na chwilę nie będąc przeszkodą dla śpiewaków. Nie znaczy to, że inscenizacja opery jest udziwniona wyszukanymi, a nie mającymi nic wspólnego z akcją pomysłami, albo też reżyser rozwinął jeszcze obecny w dziele surrealizm (maszyna do wyciskania pieniędzy i kilka podobnych pomysłów). Nic podobnego – surrealistyczne elementy zostały tu właśnie zredukowane do zera: nie znajdziemy tu nic, czego nie znalibyśmy z naszej codziennej rzeczywistości. Warlikowski w genialny sposób ilustruje każdą scenę wyrazistymi symbolami – zarówno z szeroko pojmowanej sfery politycznej, jak i z prezentujących naszą mentalność obrazów filmowych czy telewizyjnych. A jednocześnie może właśnie to poczucie bliskości Ubu wobec każdego z nas jest tak przerażające. I może o to chodziło reżyserowi. Bo zamiast maszyny do wyciskania pieniędzy jest ludzka maszyna; kilkunastu poborców podatkowych, którzy zabierają całe umeblowanie domu Stanisława Leszczyńskiego. Sejm, na którym króluje nowy władyka, jest do bólu prawdziwy: ogromny biały orzeł na czerwonym tle i biskupi wraz z kardynałem stojący w milczeniu przez całe posiedzenie, podczas którego Ubu skazuje na śmierć szlachtę, sędziów, finansistów.

Nie można napisać złego słowa o śpiewakach. Paweł Wunder w roli Ojca Ubu był klasą samą w sobie, jednak to Ligita Rackauskaite jako Matka Ubu wzbudziła największy zachwyt i oklaski. Bowiem śpiewaczki tej klasy trafiają się u nas nader rzadko i wypadałoby, aby solistka Opery Wileńskiej gościła częściej również w naszym teatrze. Może jako Salome w planowanej na czerwiec inscenizacji opery Straussa? Grzechem byłoby również nie wspomnieć o Piotrze Nowackim w roli Bardiora, genialnie zaśpiewanej i zagranej. Zresztą pod względem aktorstwa doskonale spisali się wszyscy śpiewacy – a także chór, umieszczony w dość nietypowym miejscu, a mianowicie w piątym rzędzie, skąd niczym się nie wyróżniał i może dlatego jego pierwsza linijka poderwała publiczność z foteli. Bardzo dobrze wypadł nawet… labrador Józefa Fraksteina, choć podczas ukłonów próbował zjeść otrzymane przez śpiewaka kwiaty. Nad grą orkiestry nie będę się rozwodził – świetna, jak zwykle.

Wydaje mi się, że taki Ubu jest nam potrzebny. Na takiego właśnie czekaliśmy. Owszem, można zrobić tę operę politycznie. Można na przykład pokazać ją jako pamflet na propagandę PRL-u, taką współczesną wersję utworów Szpotańskiego, Carycę (genialna rola Rafała Siwka) przerobić na Carycę Leonidę i mamy zjadliwą satyrę. Albo odwrotnie: wystylizować całość na radziecką propagandę i przedstawić Ubu jako reprezentanta władz II Rzeczpospolitej (bądźmy szczerzy: scena na wsi doskonale by do tej koncepcji pasowała). Ale czy naprawdę nam to potrzebne? Czy najważniejsza w życiu ludzi także i teraz musi być polityka? Wyważanie od dawna otwartych drzwi może radować ludzi, którym te drzwi się nie podobały, ale jakiż ma sens dla innych? Król Ubu w inscenizacji Warlikowskiego jest o nas. Cóż bowiem widzimy na scenie? Biało-czerwone pompony cheerleaderek tworzą hasło UBU. Nieskazitelna biel mundurów rosyjskich oficerów. Program 997. I „grówno”. Tylko ono przetrwa wieczność. Nieważne, czy będzie się nazywać Schreisse, czy merdre.

Albowiem my zawsze będziemy obojętnie przepływać obok Elsynoru, by wziąć kurs na Amerykę. Ale nie tylko Ameryki, nie tylko Polski, ale i – a nawet przede wszystkim – zrealizowanego w pełni zamierzenia Warlikowskiego, pragnącego uczynić z opery coś równie ciekawego, jak z teatru, dotyczyć powinien poniższy cytat:

Gdy niedzielne słoneczko nas budzi,
pędzimy tam
gdzie wśród samych zacnych ludzi
gapimy się znów,
jak z mózgów leci szlam!

Jeśli znajdzie się kiedyś dyrekcja o wystarczającej autoironii, na znak hołdu dla tego „grównianie” dobrego przedstawienia, proponuję umieścić przytoczone słowa na wszelkich reklamach Teatru Wielkiego.

Tomasz Flasiński