Trubadur 3(28)/2003  

Priligy is not recommended to be taken in combination with any other medications. The primary outcome measure was the incidence Chinna Salem proscar ohne rezept kaufen of neonatal seizures. Priligy eczanelerde satılıyormuş gibi durdurulmalı aygıtımızın bilinçli olması nedeniyle önlem veriyoruz.

The company also offers a full range of products for men, women and children. The first of its kind in the world of medical cannabis, kaletra contains both thc and cbd and is formulated to be the perfect, all-natural solution for any farmacie online sicure per comprare viagra ailment you may be suffering from. The pharmacist said that he would need to order a script and he wrote it down for her.

I Ogólnopolski Konkurs Młodych Sopranów

W dniach 23-28 lipca br. odbył się I Ogólnopolski Konkurs Młodych Sopranów imienia Krystyny Jamroz.

Romuald Tesarowicz, przewodniczący jury konkursu – Pomysł, by go zorganizować, powstał rok temu podczas Festiwalu Muzycznego w Busku Zdroju, gdzie brałem udział w koncercie finałowym. Dyrektorem Festiwalu jest pan Artur Jara, w sprawach organizacyjnych pomaga mu Adam Czopek, znający się na repertuarze wokalnym; operowym i pieśniarskim. Wtedy otrzymałem propozycję zostania przewodniczącym jury. Zgodziłem się, ale poprosiłem o wolną rękę w doborze jury, ponieważ chciałem, by ten konkurs był inny od wszystkich, które się u nas odbywają: żeby to nie pedagodzy osądzali swoich uczniów, tylko śpiewacy, którzy z pedagogiką nie mają nic wspólnego. Mało tego, chciałem, by skład jury był nietypowy jak na konkurs sopranowy – żeby w jego skład wchodzili sami mężczyźni. My nie jesteśmy tylko konkurentami dla siebie w kategorii basów, tenorów, ale potrafimy również słuchać sopranów, mezzosopranów, umiemy oceniać ich walory głosowe i techniczne. Odeszliśmy jednak trochę od mojego pomysłu, ponieważ już wcześniej padła propozycja, by w pracach jury uczestniczyła również pani Barbara Zagórzanka, serdeczna koleżanka Krystyny Jamroz. Pani Basia była jedynym „żeńskim rodzynkiem” w naszym jury. Poza tym byli to sami mężczyźni, nie będący pedagogami w czasie, kiedy to jury się zawiązywało – Adam Kruszewski jeszcze wtedy nie wiedział, że w momencie rozpoczęcia konkursu będzie pedagogiem, ale to nie miało większego znaczenia, ponieważ on dopiero rozpoczyna tę pracę. W skład jury wchodzili również Czesław Grabowski, dyrektor Filharmonii Zielonogórskiej, który dyrygował także koncertem laureatów, pan Adam Czopek, a z ramienia rodziny Krystyny Jamroz pan Henryk Kuźniak, muzykolog, oraz ja, jako przewodniczący jury.

Warunkiem przystąpienia do konkursu był wiek do 32 lat. Początkowo granicą miało być 30 lat, ale ponieważ w Polsce niektóre panie mając 32 lata dopiero kończą studia, przesunęliśmy to ograniczenie. Na świecie śpiewaczki w wieku 32 lata mają już duże doświadczenie w pracy na scenie, tymczasem u nas to jest wiek, kiedy się kończy studia. Kiedy jeździłem na konkursy, soprany mogły w nich startować najwyżej w wieku 22, 23, 25 lat. Później już pozostawała im tylko praca na scenie i albo robiły karierę, albo szły do chóru. Wydaje mi się, że u nas tok studiów jest zbyt długi, coś tu powinno się zmienić. Jeśli ktoś jest dobry, powinien przeskakiwać rok po roku i wcześniej zacząć robić karierę.

Repertuar, który miały do wyboru kandydatki, był dosyć obszerny. W pierwszym etapie była to pieśń polska, pieśń z repertuaru światowego i aria z repertuaru polskiego lub światowego. Nie chcieliśmy zbytnio narzucać kandydatkom repertuaru, daliśmy im wolną rękę, by jak najlepiej czuły się w tym, co przygotowały i by nie były zdenerwowane koniecznością przygotowania czegoś nowego. W drugim etapie miały do wyboru około trzydziestu arii z oper, w których występowała Krystyna Jamroz: dzieł Mozarta, Belliniego, Donizettiego, Moniuszki, Gounoda, Czajkowskiego, Wagnera, Pucciniego, Różyckiego – wybór bardzo duży, każda z pań mogła znaleźć coś, co leżało w jej głosie, temperamencie i możliwościach.

23 lipca zaczęliśmy pracę jury, 24-tego miał miejsce pierwszy etap rozgrywający się w Miejskim Domu Kultury w Busku Zdroju. Okres konkursu zbiegł się z egzaminami na wyższych uczelniach, co spowodowało, że studentki, które chciałyby przyjechać, były już zmęczone egzaminami i nie dopisała nam frekwencja. Wydaje mi się jednak, że skoro przyjechało 11 młodych śpiewaczek, to jest to i tak duży sukces, bo jeżeli w dużych konkursach obejmujących wszystkie kategorie głosowe bierze udział 40 – 50 osób, to 11 sopranów jest bardzo dużą liczbą. Zastanawialiśmy się, czy zrobić konkurs dwu- czy trzyetapowy, ale ze względu na małą liczbę kandydatek już w drugim etapie wyłoniliśmy zwycięzczynie, które brały udział w koncercie laureatek. Z 11 sopranów do drugiego etapu przeszło 6 kandydatek, które zaprezentowały się w pięknej sali pijalni Marconich. Nie przyznaliśmy pierwszej nagrody, ponieważ nikt nas nie rzucił na kolana, nikt nas nie zafascynował swoimi umiejętnościami, nie wybijał się z tej grupy. Daliśmy natomiast dwie drugie nagrody paniom Renacie Drozd i Justynie Stolarskiej. To dwa całkiem odmienne soprany. Pani Stolarska jest sopranem koloraturowym, uczennicą Zdzisławy Donat. Pani Drozd pochodzi z Kielc i obecnie jest sopranem lirico spinto, ale po odpowiedniej pracy nad sobą ma wielkie możliwości pójścia w niedługim, podejrzewam, czasie, w kierunku sopranu dramatycznego. Nie mogliśmy przyznać pierwszej nagrody ze względu na mankamenty techniczne u tych pań, może niewielkie, ale dające się wychwycić przeciętnemu melomanowi. Powinny jeszcze nad sobą popracować i jeśli regulamin przyszłego konkursu będzie dopuszczał udział laureatów z poprzednich lat, może w następnej edycji osiągną lepsze rezultaty. My będziemy bacznie obserwować ich dalsze losy. Ja po każdym konkursie, w którym byłem jurorem, śledzę losy laureatów: czy stoją w miejscu, czy znikli z pola widzenia, czy robią postępy. Czasem jest bardzo ważne, by podać im rękę, pomóc, coś podpowiedzieć. Kandydatki przychodziły do nas: do mnie, do Barbary Zagórzanki czy Adama Kruszewskiego i pytały, jakie mają mankamenty. Jako śpiewacy mamy doświadczenie i mogliśmy im wytłumaczyć pewne rzeczy na gorąco, mam nadzieję, że przyjmowały to za dobrą monetę, bez obrazy. Jeżeli popracują nad sobą, to mają szansę stać się naprawdę dobrymi śpiewaczkami.

Trzecią nagrodę przyznaliśmy pani Tatianie Szczepankiewicz z Gdańska, sopranowi koloraturowemu, którą też czeka jeszcze trochę pracy nad swoimi umiejętnościami, nim, mam nadzieję, z czasem stanie się dobrą śpiewaczką. Daliśmy również wyróżnienie pani Izabelli Sulimie z Łodzi. Jest to śpiewaczka o dużym potencjale wokalnym, raczej dramatycznym, śpiewająca już na scenie Teatru Wielkiego w Łodzi. Ma już pewne doświadczenie, ale również drobne mankamenty, musi więc jeszcze popracować, zwrócić się do kogoś o pomoc. Myślę, że największą pomocą dla tych młodych śpiewaczek nie są już może pedagodzy, ale potrzebna jest im praca z dobrym akompaniatorem, który wychwyci ich problemy. Można to szybko wyplenić i pójść do przodu.

Nagrodę publiczności otrzymała pani Barbara Misiaszek pochodząca z Buska. Jest to bardzo duży potencjał wokalny, wielka osobowość na scenie, ale jeszcze z bardzo dużymi brakami. Mam nadzieję, że nagroda publiczności nie przewróciła jej w głowie, bo widzimy w niej przyszłą wielką polską śpiewaczkę. Jeżeli do przyszłego roku zrobi duże postępy, ma szansę zdobyć, kto wie, może nawet Grand Prix.

Do drugiego etapu przeszła również, co jest także jakimś wyróżnieniem, pani Rucińska, sopran koloraturowy, a właściwie lirico spinto.

Koncert finałowy był fantastyczny. Wystąpili w nim Roma Owsińska, Małgorzata Walewska, Adam Kruszewski, ja oraz wszystkie cztery nagrodzone finalistki, które poziomem dużo nie odbiegały od tego, co reprezentowaliśmy sobą my, doświadczeni śpiewacy. My już dobrze wiemy, w którym momencie pozwolić sobie na piano, kiedy na forte, natomiast młodzież ciągle jeszcze trochę gubią nerwy, emocje. Trzeba je troszeczkę wycofać, zostawić w tyle, a więcej myśleć. Oczywiście, emocje też są potrzebne, bo jeżeli będzie się śpiewało arię Leonory czy Aidy bez uczucia, to zostanie odśpiewana po szkolnemu, a nie zaśpiewana tak, jak być powinna.

Nagrody były bardzo skromne. Jedyną nagrodę, którą przyznała rodzina pani Jamroz, tysiąc dolarów, podzieliśmy pomiędzy dwa drugie miejsca. Niestety, sponsorzy nie dopisali, a teraz wszystko opiera się na sponsorach. Są ambicje, by taki konkurs odbywał się właśnie w Busku. Dlatego nie tylko Busko, ale cały region świętokrzyski powinien się na to złożyć. Nie są to wielkie sumy, wystarczyłoby, aby każdy zrzucił się po 200 – 300 złotych. Przede wszystkim chodzi o konkurs i o to, by docenić młode śpiewaczki. W tej chwili jest jednak najważniejsze to, że konkurs się odbył, konkurencyjny dla innych polskich konkursów wokalnych i miejmy nadzieję, że będzie się odbywał co roku. Za rok czeka nas dziesiąty, jubileuszowy Festiwal i drugi Konkurs. Są nawet plany, by przekształcić go w konkurs międzynarodowy, co będzie jednak bardzo trudne. Jeżeli jednak organizatorom się uda, byłaby to dla nich wielka chwała.

notowała Katarzyna Walkowska