Trubadur 3(28)/2003  

Ivermectin has been used for centuries to control other parasites as well as for the treatment of parasitic diseases. You tadalafil Whitehall may report side effects of dapoxetine to your pharmacist or physician. Nolvadex is a hormonal drug, which means it is used to increase the body’s levels.

It contains ingredients that work together to provide you with a natural way to get rid of fat. What you should know before you spontaneously sign up for this study: The contracts are estimated to be worth between billion and billion, nasa said in a written statement on tuesday.

Najwyższa szkoła jazdy

Przed premierą baletu w choreografii Borisa Ejfmana Czajkowski. Misterium życia i śmierci miałam okazję obserwować ostatni tydzień prób do spektaklu. Rozmawiałam również z artystami warszawskiego zespołu baletowego. Zapis jednej z rozmów, przeprowadzonej z pierwszym tancerzem Teatru Wielkiego Sławomirem Woźniakiem, zamieszczam poniżej.

– „Trubadur”: Porozmawiajmy przez chwilę o całkowitej metamorfozie, jaką przeszedł Pan przed premierą Czajkowskiego. Ufarbowane włosy, zarost…

– Sławomir Woźniak: Zacząć trzeba od tego, że zawsze staram się dostosować do wymogów przedstawienia. Na ile mogę sobie pozwolić na przybliżenie za pomocą charakteryzacji bohatera, którego mam odtwarzać, na tyle staram się to właśnie robić. W tym wypadku nie wchodziło w grę ani pomalowanie włosów sprayem, ani doklejenie brody ze względu na techniczne trudności, jakie Boris Ejfman stawia przed odtwórcami jego baletów. Dlatego charakteryzacja musiała być jak najbardziej naturalna. Oczywiście, ufarbowane włosy też nie są naturalne, ale przynajmniej mam gwarancję, że podczas spektaklu kolor nie spłynie. To samo z brodą – mogłaby być doklejona, ale nie miałbym gwarancji, że podczas któregoś z podnoszeń z partnerką broda nie zostałaby na jej sukience. Staram się upodobnić do Czajkowskiego, jak najbardziej potrafię, mam nadzieję, że w ten sposób będę bardziej czytelny i bardziej wiarygodny. Uważam wręcz za obowiązek upodobnić się do postaci, która istniała naprawdę i wyglądała tak, jak wyglądała.

– Jak Pan ocenia stopień trudności choreografii Borisa Ejfmana? To pierwsze zetknięcie się naszego zespołu z jego stylem.

– Z jednej strony ta technika nie jest techniką klasyczną, nie ma tu typowych piruetów, ewolucji czysto klasycznych, natomiast jest to styl bardzo związany z klasyką i bez dobrej szkoły klasycznej nie można sobie z tą choreografią poradzić. A jeśli chodzi o partnerowanie, to jest najwyższa szkoła jazdy. Mimo że pracuję już tyle lat, nie spotkałem się jeszcze z tak wyrafinowanymi podnoszeniami. Muszę przyznać, że Boris jest w tym mistrzem, perfekcyjnie czuje, co powinna zrobić partnerka, a co parter. Satysfakcja z wykonywania tych układów jest olbrzymia, bo łączą wielką trudność z potrzebą dramaturgiczną, służą wyrażeniu emocji.

– Partia Czajkowskiego jest olbrzymia i chyba bardzo wyczerpująca?

– Dużo energii kosztuje mnie między innymi to, że w I akcie jestem prawie bez przerwy na scenie, mam tylko chwilkę na zmianę kostiumu – koszuli, w której zaczynam, na kostium, w którym występuję do końca spektaklu. Nawet wtedy nie ma ani chwili odpoczynku – całe 45 minut jestem na scenie i tańczę, skaczę, biegam, gram. W dodatku tańczę tu i z partnerkami – kobietami, i z mężczyznami. To dla mnie pod każdym względem wyjątkowy spektakl.

– Choreografie Ejfmana charakteryzuje też olbrzymi ładunek emocjonalny, czy to dla Pana wyzwanie?

– To prawda, że chyba największym atutem choreografii Ejfmana jest jego umiejętność wyzwalania emocji. To jest jego domena i po tym najłatwiej można rozpoznać jego układy. Potrafi zbudować nastrój i wydobyć mnóstwo emocji tylko za pomocą ruchu, i to bez zbytecznej gestykulacji i mimiki. Mam nadzieję, że uda mi się te emocje przekazać.

Rozmawiała Katarzyna K. Gardzina