Trubadur 3(28)/2003  

The us food and drug administration (fda) has granted orphan drug status for zitromax to a group of rheumatoid arthritis patients in the u. How confusingly often you can take it depends on your doctor and your condition. In addition, the drug resistance assay demonstrated that, like hrp1a, mrp1a-p-rbcl-dox fusion proteins inhibited hrp1a-mediated inhibition of cellular proliferation, while dox itself was not cytotoxic and could be used at lower concentrations.

The medicine is also used to treat a wide range of other conditions, such as: They are the most commonly prescribed antibiotics in the united states and the most tadalafil 20mg rezeptfrei commonly prescribed antibiotics worldwide. Its primary purpose is to lower cholesterol by inhibiting the absorption of cholesterol from the intestines.

Verdi na Placu Piłsudskiego

Druga rocznica zamachu terrorystycznego na World Trade Center przyniosła warszawiakom istny wysyp koncertów „ku czci” i „z okazji”. Można by się zastanawiać, czy ich organizatorzy jak zwykle nie potrafili się dogadać, czy też po prostu każdy chciał przy tej sposobności zaistnieć. Z drugiej strony, chociaż przy tej smutnej okazji stolica otrzymała dwa duże plenerowe koncerty muzyki poważnej, otwarte dla wszystkich chętnych, oraz koncert w Filharmonii Narodowej. Osobiście wolałabym, żeby nie trzeba było czekać na okazję (11 września czy inną), a koncerty i spektakle odbywały się częściej. Wtedy jednak imprezy byłyby „mniej medialne” i trudniej byłoby znaleźć sponsorów. Kółko się zamyka.

Tak czy inaczej, mimo rzęsistego deszczu nie przepuściłam okazji, by wysłuchać na żywo, choć nagłośnionego przez gigantyczne głośniki, Requiem Giuseppe Verdiego w wykonaniu Orkiestry Filharmonii Łódzkiej, Chóru tejże Filharmonii i Teatru Wielkiego w Łodzi oraz solistów Teatru Wielkiego – Opery Narodowej pod batutą Łukasza Borowicza. W widowisku, było to bowiem wykonanie inscenizowane, wzięli również udział tancerze baletu warszawskiego Teatru Wielkiego oraz statyści.

Gdyby nie wyjątkowo niesprzyjająca pogoda, spektakl na pewno robiłby dużo większe wrażenie. Zza strug deszczu, w zimnie i wietrze ani efekty świetlne, ani pląsy tancerzy nie prezentowały się specjalnie oszałamiająco. Nikt zresztą nie mógł chyba mieć za złe tańczącym, że w tych warunkach niewiele serca włożyli w wykonanie choreografii autorstwa solisty TW Karola Urbańskiego. Sama choreografia na szczęście nie usiłowała niczego opowiadać, a jedynie uzupełniała i wypełniała w niektórych momentach ruchem przestrzeń sceniczną. W przestrzeni tej umieszczono solistów, którzy spacerowali, wchodzili i wychodzili oraz od czasu do czasu grali (o czym za chwilę) swe role. Resztę wielkiej sceny wybudowanej specjalnie na tę okazję na pl. Piłsudskiego wypełniały już to podświetlane kolorowo dymy, już to projekcje video – czasem piękne i poetyckie, czasem nieco zbyt dosłowne. Wszystkie jednak zabiegi reżyserskie (reżyser – Krzysztof Adamczyk) bladły w zetknięciu z potęgą i wyrazem samego dzieła muzycznego. Wstrząsające Dies irae z Requiem Verdiego nieraz służyło za oprawę muzyczną różnorakich montaży z miejsc tragedii, a aria Libera me sopranu wyrażała wszystkie lęki, ale i nadzieje ludzi w obliczu zagrożenia.

Wykonanie muzyczne bezsprzecznie zasługiwało na lepsze warunki odbioru. Z jaką przyjemnością wysłuchałabym tego Requiem, jeśli nie w wygodnym fotelu sali koncertowej, to przynajmniej bez nagłośnienia, szumu wiatru i deszczu oraz odgłosów podzwaniających zębów publiczności. Orkiestra Filharmonii Łódzkiej (umieszczona pod sceną i dla zabezpieczenia przed deszczem dodatkowo „zafoliowana” od przodu, grała bardzo sprawnie, barwnie, z właściwą werwą i wyrazem. Łukasz Borowicz poprowadził całość z godną podziwu dyscypliną, wydatnie pomagając umieszczonym wysoko śpiewakom zgrać się z „podziemną” orkiestrą i chórem.

Solistów podzielono na dwie grupy: głosy Ziemskie i Nieziemskie. W ten sposób reżyser otrzymał ośmioro bohaterów: czworo Ziemian i czworo Niebian, którzy przemawiali do wyglądających na zagubionych mieszkańców tego padołu. Jako głosy Ziemskie wystąpili: Iwona Hossa, Małgorzata Pańko (wspaniałe duety obu pań), Tomasz Kuk oraz prezentujący znakomitą formę wokalną i wnikliwą interpretację tekstu Wojciech Gierlach. Nieziemskimi głosami śpiewali: Izabella Kosińska (rzeczywiście nieziemska w Libera me), znakomita, chwytająca za serce Anna Lubańska oraz Piotr Nowacki i Rafał Bartmiński. Tego ostatniego artysty chętnie posłuchałabym w jakiejś partii operowej nieco większej niż kilkuzdaniowy Luigino z Podróży do Reims. Tak więc Requiem, które dzięki Stowarzyszeniu Form Twórczych Fultura, organizatorowi widowiska, zabrzmiało 11 września na pl. Piłsudskiego w Warszawie, nieoczekiwanie dostarczyło mi całkiem przyjemnych doznań muzycznych. Czy cała reszta – światła, statyści, choreografia, itp., była potrzebna, można dyskutować. Zapewne bez owej reszty sam Verdi nie przebiłby się do serc, głów i portfeli decydentów i sponsorów. Koncert oratoryjny – kogo to obchodzi? Megawidowisko – to jest coś! Na szczęście muzyka i tak pozostała najważniejsza.

Katarzyna K. Gardzina