Trubadur 4(29)/2003  

Tamoxifen is also recommended for the treatment of high-risk breast. If you have been struggling to get a good result with a particular steroid for several years and finally get one that you like, and then you suddenly decide to take a different Sosnowiec map one you can be assured that you will experience a different outcome in the future. The side effects are very common and generally mild, with the most common being loose stools.

These ingredients are combined in cytotam 20 in the form of tiamulin and hyoscyamine, a combination that is known to produce many positive effects on the body. The zithromax zithromax zithromax vindictively prednisolon 5mg cp pharma kaufen zithromax can be bought from zithromax canada? It is used to treat depression and obsessive-compulsive disorder (ocd) in adults.

Złoto Renu w Hali Ludowej

Zważywszy na fakt, że Pierścień Nibelunga od chwili swego powstania był realizowany na polskich scenach tylko dwukrotnie, nie będzie przesady w stwierdzeniu, że wrocławskie Złoto Renu było najbardziej oczekiwaną premierą roku. Do stolicy Dolnego Śląska zjechało liczne grono miłośników muzyki Wagnera z kraju i zagranicy – głównie z Niemiec. Ani „Trubadur”, ani też powstałe przed kilku laty, a ostatnio cierpiące na lekką „zadyszkę”, pierwsze w Polsce Towarzystwo Wagnerowskie z siedzibą w Krakowie, nie organizowały zbiorowego wyjazdu do Wrocławia, niemniej podczas czterech październikowych przedstawień przez Halę Ludową przewinęła się dość liczna grupa członków Klubu. Ja 25-go października spotkałem ośmioro znajomych z różnych miast Polski. Nie ma wątpliwości, że warto było pofatygować się te kilkaset kilometrów, gdyż zespół Opery Dolnośląskiej zaprezentował nam spektakl bardzo piękny. Pani dyr. Ewa Michnik zaprosiła do współpracy reżysera Hansa Petera Lehmanna, artystę doświadczonego, który ma w swym dorobku mnóstwo udanych realizacji operowych w Europie i Stanach Zjednoczonych. Istotną częścią tego dorobku są realizacje dzieł wagnerowskich. Jak wiadomo, profesor Lehmann był w latach 1959-63 asystentem Wolfganga Wagnera w Bayreuth. Osobiście nie mam nic przeciwko eksperymentom teatralnym w operze, wprowadzaniu dodatkowej symboliki, np. elementów biograficznych dotyczących kompozytora, tak jak to było w doskonałym przedstawieniu Ringu w Meiningen (Trubadur, nr 2 (19)/2001). Ale ostatnio, głównie na scenach niemieckich, można zaobserwować chęć eksperymentowania za wszelką cenę. Często wychodzi to żałośnie, czego kuriozalnym przykładem może być Tristan i Izolda w Duisburgu (Trubadur, nr 4 (25)/2002). Hans Peter Lehmann postanowił przedstawić nam Złoto Renu w sposób klasyczny, uznając, że libretto opery zawiera wystarczające bogactwo treści i wystarczy trzymać się tego, co napisał Wagner. Już samo miejsce przedstawienia – wspaniała rotunda Hali Ludowej dała zarówno reżyserowi, jak też scenografowi Waldemarowi Zawodzińskiemu szanse przedstawienia baśniowego świata zawartego w germańskich mitach w sposób niekonwencjonalny. Dzięki otaczającym tak scenę, jak i widownię zakrzywionym, zbudowanym na planie koła ścianom w znacznie większym stopniu niż kiedykolwiek przedtem miałem wrażenie, iż znajduję się wewnątrz tego świata. Do tego trzeba dodać doskonałą grę świateł, może nie tyle podkreślającą, co immanentnie związaną z rzeczywistością wykreowaną na scenie. Wykorzystano też projekcje filmowe, co dało znakomity efekt. Wizja Walhalli czy ogromne, hipnotyzujące wszystkich oczy węża, w którego przemienił się Alberich to elementy wywierające silne wrażenie. Należy też wspomnieć o strojach Małgorzaty Słoniowskiej. Widać, że projektantka tworząc kostiumy, starała się oddać w nich cząstkę charakteru postaci i zrobiła to w sposób przekonywający, np. Loge, którego połowa sylwetki przypominała gorejący płomień. Tu chciałbym podkreślić doskonałe aktorstwo Pawła Wundera, który wcielił się w postać Logego. Aktorstwo i ruch sceniczny jest generalnie mocną stroną wrocławskiego Złota Renu. Bogusław Szynalski – Wotan, Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak – Fricka, Aleksandra Lemiszka – Freja, Maciej Krzysztyniak – Alberich, stworzyli wiarygodne postaci. Dotyczy to również pozostałych wykonawców.

Pora wreszcie napisać coś o warstwie muzycznej i tu mam poważny problem. Hala Ludowa została nagłośniona, gdyż – jak sądzę – inaczej być nie mogło, ale tam, gdzie wzmocnienie siły głosu śpiewaka można uzyskać przesuwając potencjometr, niezwykle trudno ocenić jest występy artystów w sposób rzetelny. Mogę powiedzieć, że orkiestra poprowadzona została przez Ewę Michnik w dość żywym tempie, bardzo sugestywnie odmalowującym emocje, jakie występują w różnych sytuacjach pomiędzy bohaterami dramatu, i nie zagłuszała śpiewaków nawet przez chwilę. Głosy wszystkich solistów brzmiały dobrze, jednak z wymienionych wyżej powodów powstrzymam się przed próbą indywidualnej oceny. Uczynię jeden tylko wyjątek, wymieniając nazwisko Elżbiety Ardam śpiewającej partię Erdy, która w tej roli podobała mi się szczególnie.

Jeśli nagłośnienie potraktować jako niezbędny warunek wystawienia opery w tak wielkiej hali, to trzeba stwierdzić, że zostało ono zrobione bardzo fachowo. Nie było, jak wiele razy przedtem w podobnych sytuacjach, irytującego efektu, gdy śpiewak stoi w środku sceny, a głos jego wyraźnie dochodzi z lewej strony, bo tam znajduje się kolumna głośnikowa. Jedyna uwaga krytyczna, przed jaką trudno mi się powstrzymać, dotyczy czegoś co nazwałbym dźwiękowymi efektami specjalnymi. W doskonale reżysersko rozwiązanej scenie, gdy Alberich na oczach Wotana i Logego przemienia się w ogromnego węża, a potem żabę, przy pomocy jakiejś sztuczki elektronicznej zostaje przez moment zniekształcone brzmienie orkiestry, dla osiągnięcia – jak sądzę – dodatkowego efektu dramatycznego. Uważam to za zbyteczną ingerencję w partyturę wagnerowską. Jeśli autor pomysłu uznał, że muzyka Wagnera jest w tym miejscu zbyt mało dramatyczna, to pozwolę sobie być odmiennego zdania.

Reasumując: już samo wystawienie Tetralogii, której pierwszą część obejrzeliśmy, trzeba uznać za sukces, jednak z dużą satysfakcją chcę stwierdzić, że wrocławskie przedstawienie uważam też za sukces artystyczny. Z wielką niecierpliwością będę czekał na przełom maja i czerwca, kiedy to w Hali Ludowej usłyszymy dźwięki burzy wyczarowane przez batutę pani Ewy Michnik, a będące wstępem do Walkirii – drugiego ogniwa Pierścienia Nibelunga.

Henryk Sypniewski