Trubadur 1(30)/2004  

Amoxil, or metronidazole, belongs to a class of drugs known as antibiotics. And, https://saiheritagebanquet.com/94565-map-69237/ in fact, there have been several in which the home team lost the world series, and he was the home team’s hero for every one of them. The 60-dose blister pack of the drug lipitor contains a total of 40 tablets, of which 26 contain the active ingredient atorvastatin calcium, which belongs to the group of statins, or hmg-coa reductase inhibitors.

There was a lot of information and i can only find the current version of vermox as being for mac only. If you're looking for a more holistic approach and want to see if map acupuncture would be helpful, you can look at acupuncture. This page provides relevant content and local businesses that can help with your search for information on cholesterol and high cholesterol.

Słuchając śpiewu Franca Corellego

Franco CorrelliWiadomość o śmierci Franco Corellego usłyszałem następnego dnia w radiowej Dwójce. Przyznaję, że bardzo poruszyła mnie ta informacja. A przecież nie znałem Go osobiście, nigdy też nie widziałem i nie słyszałem na żywo. Nie śpiewał już od ponad ćwierćwiecza, bo z tego co mi wiadomo, ostatni jego występ operowy miał miejsce 13 sierpnia 1976 w Torre del Lago w Cyganerii Pucciniego. Skąd zatem to poruszenie? Z dwóch powodów, które były jednocześnie bezpośrednim bodźcem do napisania tego tekstu.

Po pierwsze umarł śpiewak – jeden z niewielu, który „tak poloneza wodził” w operze; dla mnie śpiewak wybitny – tenore del mondo – najpiękniejszy głos tenorowy w dziejach fonografii. Ten niezwykłej urody głos o szlachetnej barwie i brzmieniu oczarował mnie ponad trzydzieści lat temu i tak jest do dziś. Z drugiej strony, przez pięćdziesiąt lat był bardzo mało znany w polskich mediach, wprost nieobecny. Powoduje więc mną trochę utopijna chęć przywrócenia proporcji w tym względzie, coś na kształt „dania świadectwa prawdzie”, „ocalenia od zapomnienia”. Jakby manifestacja tego, że jeśli o kimś się nie mówi albo go nie słychać, to wcale nie znaczy, że go nie ma lub przestał być wybitnym. A Franco Corelli rzeczywiście był śpiewakiem o wyjątkowym głosie. Przytoczę opinie, które wskazują, że nie jestem osamotniony w tej ocenie: Słyszeliśmy na żywo wszystkich dzisiejszych tak zwanych wielkich tenorów: żaden z nich nie ma podobnego żaru, magnetyzmu i jakości głosu (Ewa i Janusz Łętowscy); Najbardziej bogaty w alikwoty głos tenorowy, jaki pojawił się w XX wieku (Piotr Nędzyński); Nie słyszałam przedtem Franco Corellego. Na jednej z prób […] nagle z tyłu usłyszałam głos o takim pięknie i mocy, z tak fenomenalnym wysokim b, że zdrętwiałam i nie mogłam zaśpiewać mojej następnej frazy. […] nigdy nie widziałam i nie słyszałam tenora tak obdarzonego przez naturę: przystojny, wysoki, […] o głosie niespotykanie pięknym. Głos Corellego był wyjątkowy i niezwykle pełny i wibrujący nawet w wysokim C, które śpiewał z niezwykłą łatwością (Galina Wiszniewska wspominająca próby Turandot w La Scali w 1964 r.)

Można by się spodziewać, że śpiewak o takich walorach głosowych będzie od czasu do czasu gościł w radiu. Tymczasem nie przypominam sobie, kiedy ostatnio Polskie Radio nadało operę z jego udziałem (o TVP nie wspomnę – a Corelli to podobno ulubiony śpiewak Bogusława Kaczyńskiego…) Daje się zauważyć brak pomysłu na ciekawe operowe audycje radiowe, a znikają takie jak Opera tygodnia, Encyklopedia wielkich głosów, Głosy mistrzów, natomiast Słynne arie, duety i interpretacje pojawiają się coraz rzadziej – komu to przeszkadza? Zdziwiłem się wszakże i ucieszyłem, gdy w lutym ubiegłego roku legendarny tenor bohaterski był bohaterem audycji Muzycy stulecia, której autor, Piotr Nędzyński, jest także zafascynowany jego głosem. Dzięki radiu za to! Tak czy inaczej, w minionym półwieczu Franco Corelli był bardzo rzadkim gościem w polskich mediach (jak przez mgłę przypominam sobie jakiś film dokumentalny o nim, nadany w telewizji w końcu lat sześćdziesiątych).

Z pewnym smutkiem konstatuję również, że zasłużony Józef Kański w swej książce Mistrzowie sceny operowej, także w drugim wydaniu z 1998 r., nie wspomina go nawet (niewiedza to, czy brak upodobania?) Pozwala mi to postawić tezę, że w PRL-u nie był obecny w mediach, ponieważ nie znali go mówiący i piszący o operze. Dodatkowym dowodem niech będzie fakt, że w latach 60-tych w Polskim Radiu królowali Giuseppe di Stefano i Mario Del Monaco (i dobrze), chociaż w tym czasie (1961-1970) na światowych scenach operowych nie dawał im szans Franco Corelli. Oczywiście określenie „królowali” jest zamierzoną przesadą, ponieważ wtedy audycji operowych było tyle, co kot napłakał, czyli tyle, co dziś przy czterech programach radia publicznego.

Drodzy Klubowicze! Znam z nagrań wielkich tenorów XX wieku. I to zarówno tych z początku, środka, jak i końca stulecia. Tych naprawdę godnych częstego słuchania jest niewielu. Sam dla własnego użytku prowadzę fonograficzną antologię tenorów XX wieku, w której uzbierałem ich już ponad trzystu. Z pewnością żyrandole najlepszych teatrów operowych świata „drżały z rozkoszy” słuchając śpiewu wielu z nich. Ale słuchanie żadnego nie dało mi tylu wzruszeń, uniesień i emocji, co słuchanie Franco Corellego. Cudowne legato, niezwykła swoboda śpiewania górnych dźwięków bez zmiany substancji głosu i zadziwiająca wprost umiejętność ich przetrzymywania (np. fermata w Nessun dorma). Znakomite diminuenda, messa di voce, a nawet piana nie będące domeną tenore di forza (proszę zwrócić uwagę na morendo w finale Celeste Aida w nagraniu EMI z 1966 roku). A jakiż świetny był Franco Corelli w duetach! Nie słyszałem piękniej i efektowniej zaśpiewanego duetu Amneris i Radamesa Gia i sacerdoti adunansi, jak w wykonaniu Grace Bumbry i Corellego (EMI 1966). Jak wspaniale rozszerzył dźwięk i przytrzymał go przy słowach Ma puro il mio pensiero. To był majstersztyk! Albo duet z Magdą Olivero z Adriany Lecouvreur po arii La dolcissima effige (live 1959), kiedy w finale ich głosy szybują w górę, szybują… Jakby bez końca. A duet Vicino a te z Chéniera wart jest osobnego studium.

Nie będę odkrywczy twierdząc, że Franco Corelli ustanowił standardy stylistyczne partii Manrica, Andrei Chéniera, Kalafa, Turiddu, Radamesa czy Poliona. Słuchając przykładowo słynnej stretty z Trubadura mimowolnie dochodzę do porównania z rewelacyjnym wykonaniem Corellego (EMI 1964), które stało się wzorcowe dla innych tenorów. Ale słuchając stretty nie myślę o emocjach targających Manrikiem, a raczej czy zaśpiewa on te dwa wysokie C, jak elegancko to uczyni i jak wytrzyma to drugie. To bowiem wpływa na ogólne wrażenie (7 grudnia 2000 w La Scali publiczność buczała z niezadowoleniem na Mutiego, że pozbawił ją przyjemności wysłuchania tych dźwięków, a młody tenor Salvatore Licitra, jak mnie się wydaje, miał takie możliwości). W operze nie jest najważniejsza inscenizacja, reżyseria, scenografia (choć niewątpliwie pomagają w odbiorze). W operze najważniejsze jest piękne śpiewanie. Nie chodzę do opery tylko ze względu na reżyserię czy scenografię, wiedząc, że będą marni wykonawcy.

Między bajki wkładam opowieści o nowym odczytaniu partii i psychologicznym pogłębieniu postaci przez kiepskiego śpiewaka, ale niezłego aktora. Niech przejdzie do dramatu! Z rozbawieniem słucham (czytam), jak recenzenci wpadają w zachwyt nad rewelacyjną inscenizacją, cudowną scenografią itp. A jeśli śpiewacy zawiodą, to co z tego pozostanie? Otóż Corelli jak już zaśpiewał, to nie zawiódł. Słyszałem, że na żywo był bardziej przekonujący niż na płytach. Wierzę w to, tym bardziej, że miał nie tylko piękny, ale także potężny głos. Dwa w jednym. To u śpiewaków niebywała rzadkość, a robi to w teatrze ogromne wrażenie. Co za rozkosz być uderzonym w uszy taką falą akustyczną. Na co dzień, niestety, żeby być słyszanym, śpiewak wykonując popisową arię musi wyjść na proscenium. A już na palcach jednej ręki można policzyć takich, którzy przy potędze swego głosu, potrafią także brać równie potężne góry (Mario Del Monaco w okresie swej świetności brzmiał przepięknie w średnicy – głos ciemny, ogromny, metaliczny, o wspaniałym blasku – jednakowoż góry nie miał równie wspaniałej, co Corelli). Jak fenomenalnie głos Corellego brzmiał nad innymi solistami, chórem i orkiestrą, słychać chociażby w finale I aktu Turandot, po arii Non piangere, Liu.

Oczywiście ten tekst nie jest hagiografią Corellego, mimo że dla mnie jest on primo tenore. Jestem świadomy jego wad. Miał on manierę śpiewania niekiedy z przesadną ekspresją, nadmierną emfazą, można powiedzieć: monumentalnie. Nie zawsze było to słuszne. Choćby w pieśniach neapolitańskich, które wokalnie brzmią niemal doskonale, ale efekt byłby jeszcze większy, gdyby artysta zaśpiewał je lżej, radośniej i swobodniej, bez patosu. Przecież to tylko piosenki, a nie aria idącego na śmierć bohatera i kochanka. Ale tak Corelli śpiewał, były to lata 1951-1976. To była inna epoka, stylistyka i zwyczaje. Dzisiaj śpiewa się powściągliwiej, nie wyrażając tak wyraziście uczuć. A czy ktoś wie, jak je (muzycznie) wyrażać? Kiedyś publiczność kochała „łezki” Beniamino Gigliego, które dziś mogą śmieszyć albo drażnić. Ale to dla niego pisano niektóre pieśni neapolitańskie, które podobają się i dzisiaj. Galliano Masini, sławny ongiś tenor bohaterski, to tenore lacrimoso – tenor płaczliwy. Widzowie i słuchacze to wtedy lubili, a Moc przeznaczenia (1941 r.) z jego udziałem należy do legend opery. A jakże porywająco płakał Rudolf – Giuseppe di Stefano po śmierci Mimi – Marii Callas (EMI 1956). To naprawdę wzruszało.

Zmieniają się epoki, zmieniają się też maniery, style i mody w śpiewie. Dzisiaj zapewne i Franco Corelli śpiewałby powściągliwiej.

Proszę zwrócić uwagę, że miłośników José Carrerasa nie drażni jego rozwibrowana i rozchwiana góra. Ma mnóstwo fanów na całym świecie Plácido Domingo – najwszechstronniejszy tenor wszechczasów – choć nigdy nie miał swobody śpiewania najwyższych dźwięków. Czynił to „wyciskając” głos jak pastę z tubki, by ten później mógł się rozprzestrzenić. Carlo Bergonzi miał „kluskę” w głosie, ale jakie to było eleganckie śpiewanie. Pozostanę więc przy swoim: Franco Corelli największym tenorem był!

W niektórych artykułach wspomnieniowych pisanych na okoliczność śmierci śpiewaka zaznaczono, że był „niezapomnianym” Otellem. Z tego co mi wiadomo, nigdy nie śpiewał tej partii (a szkoda!). Były jakieś pomysły w Met w latach 70-tych, ale nie odważył się. Na koncercie pożegnalnym Rudolfa Binga w roku 1972 śpiewał z Teresą Żylis-Garą duet Gia nella notte densa i to wszystko. Wcześniej zapewne odczuwał respekt przed Mariem Del Monaco, który w tej partii ustawił poprzeczkę rzeczywiście wysoko, a Corelli był ambitny. A później już nie zdążył. W 1976 r. Otella zaśpiewał Domingo, a Corelli kończył już swoje śpiewanie. Były jeszcze jakieś nieliczne recitale w Stanach Zjednoczonych w latach 1980-81. Zakończył w listopadzie 1981 r. uczestnicząc w gali Birgit Nilsson w Sztokholmie.

Na własne potrzeby sporządziłem w miarę pełną dyskografię operową Corellego (niżej nagrania najbardziej godne, moim zdaniem, polecenia). Nie dam głowy, że dyskografia ta jest kompletna, ciągle bowiem objawiają się nowe nagrania (jak mawiał profesor Łętowski: chwała tym piratom). Dyskografia ta obejmuje 65 nagrań 23 oper. Tylko 13 to nagrania studyjne, pozostałe zostały zarejestrowane w czasie spektakli. M.in. po 6 nagrań Trubadura, Don Carlosa i Toski; po 4 Aidy, Carmen i Turandot; po 3 nagrania Normy, Andrei Chéniera, Romea i Julii, Pajaców i Cyganerii. Chciałbym do większości dotrzeć, posłuchać i nagrać. Ale jak domniemywam, nie stanie się to za przyczyną Polskiego Radia.

Wiktor Wołujczyk

WYBRANA DYSKOGRAFIA

FRANCO CORELLEGO

  • Bellini, Norma: Callas, Ludwig, chór i ork. La Scali, dyr. Serafin, 1960 r., EMI CMS7 63000-2

  • Bizet, Carmen: Price, Freni, Wiener Philharmoniker, dyr. Karajan, 1963 r., RCA GD 86199

  • Cilea, Adriana Lecouvreur: Olivero, Simionato, chór i ork. San Carlo w Neapolu, dyr. Rossi, 1959 r., MELODRAM CDM 27009; PHOENIX PX 502.2; HARDY CLASSIC HCA 6007-2

  • Donizetti, Poliuto: Callas, Bastianini, chór i ork. La Scali, dyr. Votto, 1960 r., MELODRAM 26006; HUNT CD-520; VERONA 28003/4; EMI CDS 5 65448 2

  • Giordano, Andrea Chénier: Stella, Sereni, chór i ork. Opery Rzymskiej, dyr. Santini, 1963 r., EMI CDS 5 65287 2

  • Gounod, Faust: Corelli, Sutherland, Ghiaurov, London Symphony, dyr. Bonynge, 1966 r., DECCA 421-240-2

  • Gounod, Romeo i Julia: Freni, Gui, chór i ork. Opery Paryskiej, dyr. Lombard, 1968 r., EMI CMS 5 65290 2

  • Leoncavallo, Pajace: Amara, Gobbi, chór i ork. La Scali, dyr. Matacic, 1960 r., EMI CMS 7 63967 2

  • Mascagni, Rycerskość wieśniacza: de los Angeles, Vozza, chór i ork. Opery Rzymskiej, dyr. Santini, 1962 r., EMI CMS 7 63967 2; ANGEL CDMB 63967

  • Massenet, Werter: Elias, Robinson, chór i ork. Met, dyr. Lombard, 1971 r., MELODRAM 27088-2

  • Meyerbeer, Hugonoci: Sutherland, Simionato, chór i ork. La Scali, dyr. Gavazzeni, 1962 r., GOP 701; MELODRAM 37026; NUOVA ERA 6342/44

  • Puccini, Cyganeria: Tebaldi, Guarrera, chór i ork. Met, dyr. Cleva, 1965 r., GAO 107/8

  • Puccini, Dziewczyna z Zachodu: Kirsten, Colzani, chór i ork. Philadelphia Lyric Opera, dyr. Guadagno, 1964 r., MELODRAM 27081

  • Puccini, Tosca: Nilsson, Fischer-Dieskau, chór o ork. Akademii św. Cecylii w Rzymie, dyr. Maazel, 1966 r., DECCA 440-051-2

  • Puccini, Turandot: Nilsson, Scotto, chór i ork. Opery Rzymskiej, dyr. Molinari-Pradelli, 1965 r., EMI CMS 7 69327 2; ANGEL CDMB 69327

  • Spontini, Agnes von Hohenstaufen: Udovick, Dow, chór i ork. Maggio Musicale Fiorentino, dyr. Gui, 1954 r., MELODRAM 27055

  • Spontini, Westalka: Callas, Stignani, chór i ork. La Scali, dyr. Votto, 1954 r., MELODRAM 26008; GOP 741

  • Verdi, Aida: Nilsson, Bumbry, chór i ork. Opery Rzymskiej, dyr. Mehta, 1966 r., EMI CMS 7 63229 2

  • Verdi, Bitwa pod Legnano: Stella, Bastianini, chór i ork. La Scali, dyr. Gavazzeni, 1961 r., MYTO RECORDS MCD 89010

  • Verdi, Don Carlos: Rysanek, Herlea, chór i ork. Met, dyr. Adler, 1964 r., LIVING STAGE 1473

  • Verdi, Ernani: Price, Sereni, chór i ork. Met., dyr. Schippers, 1965 r., GOP 702; VERONA 27025-6

  • Verdi, Moc przeznaczenia: Tebaldi, Bastianini, chór i ork. San Carlo w Neapolu, dyr. Molinari-Pradelli, 1958 r., GAO 151-53; MELODRAM 370102; (także kilka edycji video)

  • Verdi, Trubadur: Tucci, Simionato, chór i ork. Opery Rzymskiej, dyr. Schippers, 1964 r., EMI CMS 7 63649 2

opr. Wiktor Wołujczyk

Od Redakcji: Zachowało się 166 rejestracji kompletnych oper (28 tytułów oraz Requiem Verdiego) dokonanych na żywo w czasie spektakli. Oczywiście nie wszystkie doczekały się edycji na CD. Znanych jest m.in. 23 nagrań Toski, 15 Turandot, 14 Aidy, 14 Cyganerii, 10 Don Carlosa. Zarejestrowano również 26 koncertów Corellego, sfilmowano dla RAI 6 oper z jego udziałem, znamy także rejestracje kilku transmisji telewizyjnych z występów tenora. Ponoć w prywatnej kolekcji Franco Corellego znajdować się miały inne rzadkie nagrania, m.in. Fedora z Marią Callas z La Scali z 1956 r. (KS)