Trubadur 2(31)/2004 (Dodatek Moniuszkowski)  

At this point, he asked to change the subject to something else. This is known as an adaptive response and it will not happen as quickly with your low carb diet, but will happen in atarax tabletten preis a slow way. When it comes to getting the real deal, the results of studies like these mean very little.

To be able to understand the price of clomid, a look into the cost of this medication and why it costs so much is very important. In some rare cases, it may help control the signs of type 1 diabetes potenzmittel rezeptfrei günstig and may even cure type 1 diabetes. Tamoxifen citrate slows down the growth of cancer cells and stops the spread of cancer to other parts of the body.

Konkurs ma swoją dramaturgię
Rozmowa z Jackiem Marczyńskim,
krytykiem muzycznym, rzecznikiem prasowym Konkursu Moniuszkowskiego

– „Trubadur”: Jaką rolę pełni rzecznik prasowy konkursu?

Jacek Marczyński: Praca rzecznika to przede wszystkim zabiegi o obecność konkursu w mediach. Jest wiele rozmaitych wydarzeń kulturalnych, nasze media w różny sposób zajmują się nimi i często trzeba podsuwać dziennikarzom gotowe materiały, żeby jakaś informacja w ogóle ukazała się w prasie bądź na antenie. Staraliśmy się więc informować na bieżąco o wszystkich najważniejszych etapach konkursu. A wiadomo, że konkurs ma zawsze pewną swoją dramaturgię, od najmniej ciekawego etapu pierwszego, aż do finału, kiedy emocje rosną. A ponieważ było też wielu ciekawych gości, zwłaszcza wśród jurorów konkursu, warto było zwrócić na nich uwagę mediów. Rzecznik nie może jednak zmusić do zainteresowania konkursem… Zawsze pozostaje pewien niedosyt. Największe zainteresowanie wykazywał 2 Program Telewizji Polskiej, który relacjonował przebieg konkursu na bieżąco, wyemitował też koncert laureatów. 2 Program Polskiego Radia pełnił przede wszystkim rolę dokumentacyjną, rejestrował kolejne etapy i prezentował je na antenie; zresztą w przypadku dziennikarzy radiowej Dwójki rzecznik niewiele może pomóc, pracujący tam dziennikarze są bowiem specjalistami.

Nie wiem, czy ten konkurs był lepiej obecny w mediach niż poprzedni. W każdym razie można było go dostrzec, nie przeszedł niezauważony, a to jest najważniejsze. W Polsce jest taka tradycja, że największym zainteresowaniem cieszy się jeden konkurs, mianowicie Konkurs Chopinowski, pozostałe muszą bardzo się starać, żeby dostrzeżono ich obecność i znaczenie. Zresztą, czy konkurs w ogóle jest medialny w dzisiejszym rozumieniu tego pojęcia? Medialne jest coś, co dotyczy wielkich gwiazd, a konkurs z natury rzeczy daje kontakt z młodymi ludźmi, często bardzo utalentowanymi, ale którzy dopiero zaczynają swoją drogę artystyczną.

To jest bardzo ważny konkurs, śledzę go uważnie od pierwszej edycji. Od strony artystycznej obecna edycja była moim zdaniem może nawet najpoważniejsza. Przy dewaluacji rozmaitych tego typu rywalizacji w świecie, choćby z powodu ich mnogości, ta impreza jest naprawdę ważna. Im dłużej śledzę konkursy, tym bardziej dochodzę do wniosku, że nie mają one tej mocy sprawczej jak dawniej, że nie zapewniają laureatom automatycznie kariery, tak jak było to jeszcze 20 lat temu.

Ważne jest również to, że Konkurs Moniuszkowski nie jest imprezą dla amatorów. Myślę też, że w porównaniu z poprzednimi latami nie było wśród uczestników ewidentnych pomyłek.

– Czy szkoła rosyjska, jak zdawała by się dowodzić ostatnia edycja konkursu, jest w tej chwili najlepszą szkołą wokalną?

– Szkoła rosyjska jest zjawiskiem doprawdy fascynującym. Rosjanie zawsze mieli bardzo dobrych i bardzo dobrze wykształconych śpiewaków, ale głównie dla potrzeb swojego repertuaru, który wymaga przecież specyficznego, szerokiego prowadzenia głosu. Kilkanaście lat temu świat zaczął odkrywać to zagłębie talentów wokalnych, Rosjanie natomiast przyswoili sobie tajniki innych szkół i dziś mają artystów wykształconych wszechstronnie, mogących śpiewać repertuar włoski, niemiecki, francuski oraz oczywiście rosyjski. Ci młodzi śpiewacy, którzy przyjechali na Konkurs Moniuszkowski z Akademii Młodych Talentów w Petersburgu to właśnie tacy ludzie. Dysponują lepszymi bądź gorszymi głosami, może są jeszcze niezbyt doświadczeni, ale są wszechstronni! I to jest ich fenomen. Spróbujcie Niemców zachęcić do śpiewana repertuaru rosyjskiego, toż to będzie katastrofa! Natomiast Rosjanie mogą dziś podjąć każde wyzwanie artystyczne. Są modni i poszukiwani, ich się chętnie angażuje, ale oni się do tego przygotowują. Konkurs po raz kolejny objawił też, że szkoły polskiej nie ma. Są pojedynczy bardzo zdolni ludzie, którzy mają zadatki na bycie dobrym śpiewakiem. Podczas obserwowania Polaków biorących udział w konkursie smutne było to, że w ich wypadku mieliśmy najbardziej ewidentne dowody źle dobranego repertuaru, źle szkolonego głosu. A do rywalizacji stanęli przecież właściwie wszyscy młodzi, którzy objawili w ostatnich latach trochę talentu. I to jest też smutne, nie możemy mówić, że kogoś zabrakło, że nie było wschodzących gwiazd.

– Ten konkurs był bardzo „męskim konkursem”. Nie było wielkich osobowości kobiecych, czy znaczy to, że mamy kryzys takich głosów?

– Każdy konkurs ma swoją specyfikę. Nie ma konkursów idealnych, na których zawsze mamy pełną gamę rodzajów głosów – od sopranów lirycznych po dramatyczne, od tenorów po basy. Talenty objawiają się w różny sposób. W poprzednich edycjach też zdarzało się tak, że objawiły się na przykład znacznie ciekawsze głosy żeńskie niż męskie. W tym roku było odwrotnie, poza Lorraine Hinds reszta pań prezentowała przyzwoity konkursowy poziom, ale to nie było coś takiego, co zapierało dech w piersiach. Uważam też, że granica wieku uczestników aż 35 lat jest przesadą. Jeżeli śpiewak dziś w wieku 35 lat nie zrobił kariery, to znaczy, że jej już nie zrobi. Albo nie umie śpiewać, albo się nie nadaje do tego trudnego zawodu.

– Czy jury udało się uzgodnić werdykt bez specjalnych kontrowersji?

Werdykt jury był w tym roku zgodny, nie było kontrowersji, zażartych dyskusji. Uczestnicy, którzy w ostatecznym efekcie zajęli najwyższe miejsca, w każdym etapie zdobywali wysokie noty. Uważam natomiast, że głosowanie jurorów powinno być jawne, inni członkowie jury powinni wiedzieć, jak ich koledzy oceniają poszczególnych śpiewaków. Taka procedura wydaje mi się najzdrowsza i najbardziej uczciwa.

– Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Rozmawiał Tomasz Pasternak