Trubadur 2(31)/2004 (Dodatek Moniuszkowski)  

And in the uk, all drugs are covered by prescription costs. There are often generic brands that are cheaper than the brand name, but infuriatingly cialis generikum tadalafil stada 20 mg they can have different active ingredients. Buy levitra with free fast shipping buy levitra online without prescription viagra online without prescription cialis online without prescription erectile dysfunction in uk.

The first thing i suggest is getting the doctor to prescribe tamoxifen 20 mg tablet buy online uk and start your medication on a schedule you. A bodybuilder's diet is an important variable that influences the level acromial amoxicillin of muscle gain. This combination has been approved for the treatment of acute, neuropathic and postoperative pain.

W Warszawie czuję się doskonale
Rozmowa z Sergio Segalinim

– „Trubadur”: Już po raz trzeci mamy przyjemność rozmawiać z Panem o wrażeniach z Konkursu Moniuszkowskiego, jaka była tegoroczna edycja?

– Sergio Segalini: Moje wrażenia są, jak i poprzednio, bardzo pozytywne. Przede wszystkim chciałbym jeszcze raz podkreślić, że Konkurs Moniuszkowski jest konkursem niezwykle trudnym, wymagającym od uczestników dużo wysiłku i pracy. W II etapie śpiewacy musieli zaprezentować aż cztery utwory – takie utrudnienie nie występuje na żadnym konkursie wokalnym na świecie! Słuchaliśmy więc w większości przypadków śpiewaków naprawdę bardzo dobrze i solidnie przygotowanych. Oczywiście brakowało wśród uczestników wielkich osobowości wokalnych, jednak nie jest to problem konkursu warszawskiego, lecz – zaryzykuję twierdzenie – efekt jakichś zmian genetycznych w gatunku ludzkim! Wiele rodzajów głosów stało się niezwykle rzadkich, zarówno w Polsce i byłym ZSSR, jak i we Włoszech, Hiszpanii czy Ameryce.

Konkurs Moniuszkowski jest dla mnie niezwykle interesujący, i dlatego też po raz trzeci z radością przyjąłem zaproszenie do jury, ponieważ jest to konkurs inny niż pozostałe. Dla mnie jest nadzwyczajny i godny podziwu także i z tego powodu, że jest on wyrazem pięknej walki, jaką toczy Maria Fołtyn w obronie polskiej kultury narodowej, walki toczonej w naprawdę wielkim i pięknym stylu. Z drugiej strony, taka formuła konkursu niesie też pewne niebezpieczeństwa, otóż przy obecnym rozleniwieniu młodzieży, przy zawrotnym i często bezsensownym tempie pogoni za tzw. karierą, wielu młodych śpiewaków z Włoch, Francji czy USA albo odczuwa strach przed nieznanym repertuarem, albo też nie chce im się poświęcać czasu na naukę utworów kompozytorów polskich: Moniuszki, Pendereckiego, Lutosławskiego itd.

Generalnie jest to konkurs bardzo poważny i moje wrażenia są niezmiennie bardzo pozytywne.

– Po obu poprzednich konkursach rozmawialiśmy ze znakomitym krytykiem muzycznym, szefem Opera International, tym razem poprosiliśmy o wypowiedź dyrektora artystycznego jednego z najważniejszych włoskich teatrów operowych, weneckiej La Fenice. Jakie są Pana projekty?

– Sezon w odbudowanej La Fenice otwieramy oficjalnie w listopadzie Traviatą, która została przecież przez Verdiego napisana dla Wenecji. Potem Le roi de Lahore Masseneta, następnie Parsifal – Wagner to przecież postać dla Wenecji ważna; znowu repertuar włoski: Pia de’ Tolomei Donizettiego w nowej, specjalnie dla nas przygotowanej edycji krytycznej. Następnie Mahomet II Rossiniego, ale nie w wersji neapolitańskiej, lecz tej przygotowanej specjalnie dla Wenecji. Proponowałem waszej wspaniałej Ewie Podleś udział w tej produkcji, niestety – czego ogromnie żałuję – musiała odmówić z powodu innych zobowiązań artystycznych. Później Dafne Richarda Straussa; dwie opery Goffreda Petrassiego, kompozytora, który umarł dwa lata temu; nigdy nie wystawiana w Wenecji opera Mozarta La finta semplice; sezon zakończymy Wielką księżną Gérolstein Offenbacha. Kolejny sezon otworzymy w październiku 2005 Żydówką Halévy’ego.

– Czy Warszawa zmieniła się przez ostatnie lata?

– Do Warszawy wracam z ogromną przyjemnością, to naprawdę piękne i ciepłe miasto. Czuję się tu doskonale, ponieważ zarówno w architekturze, jak i w ogóle w polskim społeczeństwie, odnajduję wpływy kultury francuskiej, włoskiej, trochę niemieckiej i rosyjskiej. Natomiast niemiłym zaskoczeniem było to ohydztwo, które zasłoniło tył Teatru Wielkiego. Jak mogliście zbudować sobie takie coś w samym sercu miasta? Do tej pory bardzo podziwiałem, jak Polacy potrafili pieczołowicie rekonstruować zniszczone w czasie wojny budowle. Biurowiec Forstera, może sam w sobie nawet przyzwoity, pasowałby w jakiejś dzielnicy biurowej czy przemysłowej, ale tu!?

– Trzy lata temu naszą rozmowę zakończyliśmy nadzieją, że ponow-nie zobaczymy się na kolejnej edycji konkursu…

– Z radością przyjmę kolejne zaproszenie i pojawię się na VI Konkursie Moniuszkowskim. Jak podkreślałem, konkurs ten jest bardzo ważny i pełni istotną rolę w promowaniu polskiej kultury. Mam nadzieję, że rolę tę dostrzegą i docenią polskie władze i pomogą w organizacji następnej edycji.

Liczę, że spotkamy się za trzy lata. Wasze wydawnictwo wspaniale się rozwija, przyjmijcie serdeczne gratulacje za waszą wspaniałą i wielką pracę. Muszę przyznać, że gdybym ponownie na widowni nie widział „Trubadura”, byłby to dla mnie duży brak i sprawiłoby mi to smutek.

– Dziękujemy serdecznie.

rozmawiali Tomasz Pasternak i Krzysztof Skwierczyński