Trubadur 2(31)/2004 (Dodatek Moniuszkowski)  

It was also effective when used with other drugs like azathioprine and low dose prednisolone acetate price in canada azathioprine. We tried the german finasteride online kaufen San Giovanni in Persiceto beer and watched a german movie. In flea-control programs, vet-derived or imported flea collars or collars from vet-supplied brands with active ingredients such as permethrin plus the pyrethroid family are the most commonly utilized tools.

The medicine is also used for the treatment of anxiety, sexual dysfunction, insomnia and sexual dysfunction, weight gain, and other conditions. Find the best prices and buy clomid online cheap in usa from clomid at our sildenafil sandoz 50 mg preis Moutsamoudou online pharmacy. I have to be honest, when i first heard about it, i was confused.

Kazimierz Kord, Przewodniczący Jury

Pierwszy raz biorę udział w pracach jury Konkursu Moniuszkowskiego, ale pamiętam jego początki jeszcze w Filharmonii Narodowej, którą wówczas kierowałem. Odbyła się tam pierwsza i druga edycja konkursu. Byłem jednak zwolennikiem pomysłu, by przenieść go do Teatru Wielkiego. Ten budynek jest historycznie związany z Moniuszką. To tutaj po raz pierwszy prezentował on swoje utwory i tu stał się naszym narodowym kompozytorem, tak ważnym dla polskiej muzyki. Wspaniale się stało, że mamy osobę, która rozumie to znaczenie Moniuszki i potrafiła doprowadzić do powstania konkursu wokalnego jego imienia. Maria Fołtyn, bo o niej oczywiście mowa, miała wizję, miała odwagę i energię, dzięki której udało jej się zebrać wokół tej idei wielu, wielu ludzi. Tak wielki konkurs dużo kosztuje, trzeba było znaleźć sponsorów, trzeba było wszystko starannie zorganizować. Przydały się też liczne kontakty międzynarodowe, aby móc nadać konkursowi odpowiednią rangę i rozgłos. To, co mam okazję obserwować podczas piątej już edycji konkursu, stoi na bardzo wysokim poziomie. Uważam, że taki konkurs jest Polsce potrzebny. Trzeba szczerze powiedzieć, że miewamy często duże problemy z naborem do naszych teatrów operowych naprawdę dobrych wokalistów. W niektórych dyscyplinach mamy bardzo dobrych śpiewaków, ale tak nie jest wszędzie. Taki konkurs pozwala ludziom zajmującym się tą dziedziną zobaczyć, jaki jest rzeczywisty poziom światowej młodej wokalistyki, jak wyglądają różne szkoły śpiewu. Podczas konkursu prezentowane są różne szkoły, między innymi Akademia Młodych Wokalistów z Petersburga. Prowadzi ją pani Łarisa Giergijewa, przygotowując śpiewaków dla Teatru Maryjskiego, zarządzanego przez jej brata, świetnego dyrygenta. To bardzo aktywny artysta, który robi wiele dla Rosji i rosyjskiej muzyki. Dzięki niemu środek ciężkości rosyjskiego teatru operowego przeniósł się z Moskwy do Petersburga. Warto zwrócić uwagę, jak jeden człowiek potrafił rozbudzić tamtejsze życie muzyczne.

Konkurs im. Stanisława Moniuszki ma dla wokalistyki polskiej wielkie znaczenie. Przy tej okazji można nie tylko posłuchać młodych śpiewaków, ale także podyskutować. Tutaj młodzi artyści słuchają swoich kolegów, jedni wygrywają, inni przepadają, również ci, którzy mają prawdziwe zdolności. Uważam, że w drugim etapie znaleźli się naprawdę dobrzy już wokaliści. Jury wybrało trzynaścioro do finału, ale mam przeświadczenie, że druga nie gorsza trzynastka została. Myślę, że dobrze byłoby, żeby oni też mieli swój „koncert pocieszenia” i mogłoby się okazać, że i tam są świetni wokaliści. Niestety, jeżeli z ponad stu kandydatów trzeba wybrać trzynastu, to tylko co dziesiąty może trafić do finału. To bardzo ostra konkurencja.

O uczestnikach konkursu mogę powiedzieć, że pojawiło się kilka osobowości, może jeszcze nie tyle artystycznych, co dysponujących wspaniałymi głosami. Praca w jury konkursu cieszy mnie i zajmuje, obserwuję, jakie trudności mają uczestnicy, jak sobie z nimi radzą. Wokaliści z wielu krajów śpiewają dużo polskiej muzyki – jest oczywiście Moniuszko, ale jest i Szymanowski, a nawet słyszałem całkiem dobre wykonanie Pendereckiego. Niezbyt fortunne jest to, że po dwóch etapach rozgrywanych w małej sali im. Emila Młynarskiego przenosiliśmy się do wielkiej sali. Walor akustyczny jednej i drugiej sali jest zupełnie inny. Słuchacz, w tym juror, przyzwyczaja się do brzmienia w małej sali. Później przechodzi do dużej, która na dodatek wypełniona publicznością jeszcze zmienia akustykę. Byłem na próbie przy pustej sali i słyszę, jak dużo dźwięku traci się przy publiczności. Dla wykonawców również jest trudniej. W sali im. Moniuszki nie mają takiej odpowiedzi swego głosu, jak w sali kameralnej. Głos gdzieś grzęźnie, ucieka, trzeba się do tego przyzwyczajać, trzeba umiejętnie kierować głosem, nie forsować go, być sobą. Wszystko razem jest skomplikowane, dla młodych artystów trudne do opanowania.

Podsumowując, uważam, że dobrze się stało, że ten konkurs istnieje. Nie do przecenienia jest, że dzięki tej imprezie Moniuszko stał się kompozytorem, który obok tych największych, ma swój międzynarodowy konkurs wokalistów. Mam nadzieję, że na piątej edycji się nie skończy, konkurs będzie się dalej odbywał i rozwijał. Następnym razem niech pojawi się nie 150, lecz 300 osób. Z większej liczby kandydatów będzie można wybrać więcej talentów. Na świecie są takie konkursy, które gromadzą i po 400 osób. Im więcej śpiewaków będzie zainteresowanych takim konkursem, tym więcej pojawi się artystów, którzy zapełnią później sale operowe Polski i nie tylko Polski. Tego właśnie należy życzyć konkursowi.

wysłuchała Katarzyna K. Gardzina