Trubadur 2(31)/2004  

Clomid is an oral medicine that is used to treat symptoms of low t and clomiphene tablets for sale causes low t (thujone). The doctor will want to know how many https://elbajo-tango.de/46908-dexamethason-ohne-rezept-kaufen-42698/ children in your family have depression. Dapoxetine for depression, dapoxetine for depression, dapoxetine cost uk, what is dapoxetine?

The cost of a new generic prescription medicine in the uk varies according to a number of factors, including the quality and quantity of the medicine and whether the medicine costs £10 per dose or £100. A good price Tahara for a good quality amoxicillin are available. I lost 1.8 lbs in the first week of our program, which i thought was pretty good, but i was eating about 5,100 calories a day and had been eating at fast food chains.

Konferencja prasowa Natalii Makarowej

Kilka dni przed premierą Bajadery w warszawskim Teatrze Wielkim odbyła się konferencja prasowa, której główną bohaterką była gwiazda światowych scen, znakomita balerina, a obecnie baletmistrzyni Natalia Makarowa. Oprócz niej na konferencji obecni byli: dyrektor TW-ON Jacek Kaspszyk, kierownik muzyczny i dyrygent Bajadery Philip Ellis, autorka scenografii i kostiumów do spektaklu Jadwiga M. Jarosiewicz.

Najwięcej pytań było oczywiście do Natalii Makarowej.

Jak dziś wspomina Pani swoją decyzję pozostania na Zachodzie?

– To było tak dawno, że trudno przywołać tamte uczucia i wspomnienia. Było mi oczywiście bardzo trudno. Powody pozostania na Zachodzie wiązały się głównie z moją karierą artystyczną, ale tam musiałam zacząć od zera: bez języka, bez jakiegokolwiek zaplecza materialnego, dla mnie życie zaczynało się od nowa. Było to i bardzo ekscytujące, i bardzo trudne, bo rzeczywiście zostałam tam zupełnie sama, bez jakiejkolwiek opieki, nianiek, nauczycieli, pedagogów. W Rosji uważano, że nie dam sobie rady, nie przeżyję, że „przeklęty kapitalizm” mnie zniszczy. A ja powiedziałam sobie jak Scarlett O’Hara w Przeminęło z wiatrem – Nigdy nie będę głodna! Zebrałam wszystkie swoje siły, wolę, koncentrację i zaczęłam pracować. W miarę upływu czasu radziłam sobie coraz lepiej, okrzepłam też psychicznie. Dziś jednak, kiedy wracam do tamtych wspomnień, myślę sobie: jak to możliwe, że zrobiłam coś takiego, że wytrzymałam? Prawdopodobnie to Pan Bóg dał mi siły, po raz drugi nie zdecydowałabym się na coś takiego. Myślę, że to musiało być przeznaczenie, bo bardzo w nie wierzę.

Jednak wróciła Pani do Rosji, m.in. po to, aby zagrać w sztuce Dwoje na huśtawce. Nie miała Pani problemów z powrotem?

– Byłam pierwszą artystką spośród tzw. uciekinierów, której pozwolono przyjechać do Rosji, zostałam tam zaproszona już w okresie Pierestrojki. Najpierw zatańczyłam po raz ostatni na scenie Teatru im. Kirowa, obecnie Maryjskiego w Petersburgu i w ten sposób zakończyłam karierę tancerki. Pomyślałam sobie, że w ten sposób koło się zamknęło. Zakończyłam karierę baleriny, ale nie artystki, bo kontynuuję ją jako aktorka. Zagrałam w spektaklach na Broadway’u, w sztuce Towarzysz, w Dwoje na huśtawce. Co ciekawe, jako tancerka kreowałam raczej role liryczne i tragiczne, a na scenie dramatycznej – komediowe. Odtwarzałam też na scenie postać sławnej baleriny Lidii Łopuchowej. Mogę powiedzieć, że granie ról w teatrze dramatycznym i w balecie jest prawie tak samo trudne, choć wymaga innych środków wyrazu. Ale nie ma na świecie nic trudniejszego niż zatańczyć Jezioro łabędzie – możecie mi wierzyć.

Co skłoniło Panią do podjęcia pracy choreografa, co w tego rodzaju twórczości najbardziej Panią pociąga?

– Jak zostałam choreografem? Właściwie nie wiem jak to się stało… Zawsze starałam się odnajdywać w sobie pokłady nowych możliwości. I to jest właśnie jedna z takich możliwości. Postanowiłam spróbować. Ta pierwsza próba okazała się udana, przyszły kolejne. Właściwie zupełnie nie uważam się za choreografa, przygotowuję rekonstrukcje baletów innych choreografów i w trakcie ich opracowywania czasem muszę coś dodać, coś dopełnić.

Jak w takim razie pracowała Pani nad rekonstrukcją ostatniego aktu BajaderyZguba Solora? Z jakich źródeł Pani czerpała?

– Ostatni akt tego baletu znikł z repertuaru rosyjskich teatrów po rewolucji. Został utracony w wyniku zawieruchy, w Teatrze Maryjskim spłonęły dekoracje do tego aktu. Potem Bajadera była już wystawiana bez tego ostatniego aktu, kończyła się na Królestwie Cieni. A Petipa był przecież bardzo przywiązany do takich pojęć jak dobroć, miłość, wierność, zdrada, zbrodnia i kara. Do 2002 roku w Rosji Bajadera kończyła się na abstrakcyjnym obrazie Cieni, była zbrodnia – zdrada Solora, śmierć Nikji, ale nie było kary. Dlatego postanowiłam przeprowadzić badania, poszukać w materiałach zgromadzonych w rosyjskich bibliotekach muzycznych i dowiedzieć się, jak wyglądał ten ostatni akt. Odnalazłam wspomnienia widzów, zapisy ich wrażeń, fragmenty recenzji, w których było to opisane. Opierając się na tych materiałach i na pozostałej twórczości Petipy odtworzyłam ostatni akt baletu. Wiem z tych zapisków, że było w nim dużo mistyki, więc starałam się odtworzyć odpowiednią atmosferę.

Kim pozostaje Pani w głębi duszy – tancerką, aktorką, choreografem?

– Oczywiście tancerką! Wydaje mi się, że urodziłam się tancerką. Podobno, kiedy byłam niemowlęciem i machałam nóżkami przy przewijaniu, babcia powiedziała do mamy: zobacz, ona będzie tancerką! Żartuję, że nawet w trumnie będę tańczyć, a co najmniej przewracać się z boku na bok… Kiedy tylko słyszę muzykę tak bardzo chce mi się tańczyć. Ale, kiedy widzę, jakie męki i wyrzeczenia muszą znosić tancerki, żeby wykonywać ten zawód, cieszę się, że już zakończyłam karierę. Cieszy mnie, że teraz ja mogę przekazywać im swoją wiedzę, swoje doświadczenie. Wydaje mi się, że to chyba najtrudniejszy zawód na świecie i w dodatku bardzo krótkotrwały…

Czuje się Pani tancerką rosyjską, angielską, a może obywatelką świata? Czy też ta rosyjska klasyka jest w Pani zakorzeniona na tyle mocno, że jednak wciąż pozostaje Pani związana z rosyjskim baletem?

– Właściwie nie zastanawiam się nad tym. W ogóle tancerzy postrzegam tylko jako dobrych albo złych, niezależnie od kraju. Owszem, jestem Rosjanką, mówię po rosyjsku, ale dla tańca nie istnieją żadne granice. Być może tak łatwo poradziłam sobie w obcym kraju, bo dla tańca nie są istotne bariery językowe, ani żadne inne. Jestem wdzięczna losowi, że otrzymałam taki zawód i ukończyłam bardzo dobrą szkołę.

Jak się Pani pracowało z Maurice Bejartem, co to była za przygoda?

– Maurice Bejart to czarujący człowiek. To nie tylko genialny choreograf, ale i niezwykły człowiek. Jeśli się z nim pracuje, nie można się w nim nie zakochać! Wystarczy spojrzeć w te jego bardzo niebieskie oczy… Pracowałam z nim tylko raz, wystawił dla mnie balet do muzyki Liszta. To była niezwykła współpraca. Spotykaliśmy się później wiele razy, ale już prywatnie, nie miałam więcej okazji z nim pracować.

Czy to pierwsze Pani spotkanie z polskim baletem? Jakie są Pani wrażenia z pracy z naszym zespołem?

– Tak, jestem po raz pierwszy w Warszawie i pierwszy raz pracuję z polskimi tancerzami, ale znowu: tu też mam do czynienia z międzynarodowym zespołem. Nastija tańcząca rolę Nikji jest Rosjanką, Maksim jest z Mińska, Masza i Siergiej też są z Rosji itd. A wrażenia z pracy? Z warszawskim zespołem pracuje się bardzo dobrze, bo są to prawdziwi artyści i to bardzo utalentowani. Mają może trochę braków wynikających z tego, że mają za mały kontakt z takim akurat wielkim repertuarem klasycznym, za mało tańczą klasyki, więc może być im trudniej niż innym zespołom, ale mam nadzieję, że to się zmieni. Mam z nimi znakomity kontakt, czuję, że otrzymuję odpowiedź na to, co sama wkładam w tę pracę. Myślę, że da to świetne rezultaty. A rolą dziennikarzy i publiczności jest to ocenić.

Jakie są Pani najbliższe plany artystyczne jako choreografa i aktorki?

– Mam różne plany i projekty występów w teatrze, ale na razie nie mam na nie czasu. Mam dużo zaproszeń do realizacji baletów klasycznych na różnych scenach: nie tak dawno wystawiłam Śpiącą królewnę, w Nowym Jorku w Metropolitan Opera Bajaderę, w 2005 roku mam w Rosji realizować Jezioro łabędzie, a w Sztokholmie Giselle.

oprac. KKG