Trubadur 2(31)/2004  

It is a powerful remedy to control the symptoms of menopause and is one of the three most prescribed products by the fda. Başka bilgi ve paxlovid pfizer price çalışma dönemi konuları da açıklayabilirsiniz. But there are certain questions as well, especially in the case of multi-strain probiotics like yo.

Capsule doxycycline 100mg price in my opinion, these new antibiotics represent the greatest advance in the treatment of infections caused by enterococci. It also had a Gueckedou cialis 5mg 84 stück reimport robust financial performance of rs 2,823.25 crore (rs 2,835.60 billion) in the quarter, with sales increasing by 8 per cent (0.2 per cent in constant currency terms). The medicine may be given to a person at any time.

Kącik humoru
Operowe katastrofy

Chyba każdy z nas był kiedyś świadkiem jakiegoś niezwykłego wydarzenia na scenie, jakiejś katastrofy, wpadki, zabawnej sytuacji. Wracam pamięcią do Madame Butterfly w warszawskim Teatrze Wielkim sprzed ponad 10 lat, kiedy to w śpiewającej po polsku obsadzie pojawiła się najprawdziwsza Japonka, która wykonywała swą partię po włosku. No, po japońskowłosku… W pewnym momencie publiczność wybuchnęła gromkim śmiechem, gdy Konsul zaśpiewał do Butterfly, że nie rozumie, co ona do niego mówi. Albo gdy Hrabina w Weselu Figara (znakomita w tej roli Izabela Kłosińska!) zaśpiewała fermatę – patrząc w lewą kulisę – i w tym momencie z hukiem wybuchł reflektor w tejże kulisie. Albo gdy Hrabiemu, w innym wieczorze z Weselem Figara, do kanału wpadł łom, którym miał wyważać drzwi buduaru Hrabiny. Łom o milimetry minął ucho kontrabasisty.

Tego typu katastrofy, a także masę innego rodzaju wydarzeń, zebrał w swej książce Hugh Vickers. Lekturę gorąco polecam, wiele tam naprawdę zabawnych opowieści o śpiewakach i śpiewaczkach, dyrygentach, reżyserach i ich dziwacznych pomysłach, statystach, zwierzętach, które za nic sobie mają dystyngowaną publiczność, kłopotach z wszelkiej maści urządzeniami technicznymi, itd. Do moich ulubionych anegdot opisanych przez Vickersa należy następująca: Na zakończenie sezonu 1961 roku opera w San Francisco zaplanowała Toscę. Produkcja była jednak przygotowywana w pośpiechu, dosyć późno pomyślano więc o statystach, mających grać pluton egzekucyjny. W ostatniej chwili zaangażowano studentów miejscowego uniwersytetu. W czasie kilku ostatnich prób nie mogli oni jednak doczekać się rozmowy z reżyserem, który ciągle zajęty był pracą z protagonistami. Wreszcie już w dniu premiery, kilka minut przed spektaklem, zajęty reżyser znalazł trochę czasu i poinstruował studentów, że na dany znak wejdą wolno na scenę, a gdy ich dowódca opuści szpadę, mają strzelić do Cavaradossiego. Jeden ze statystów zapytał przytomnie, kiedy mają opuścić scenę, w odpowiedzi usłyszał, że mają podążać za głównymi bohaterami. Nadszedł wreszcie finał opery, Cavaradossi leży na ziemi i nie zamierza wstawać, a Tosca wchodzi na mury i skacze w dół. Zdumiona publiczność opery w San Francisco widzi raptem, jak cały pluton egzekucyjny wspina się na mury i żołnierze, jeden po drugim, skaczą w przepaść…

Krzysztof Skwierczyński

  • Hugh Vickers, Tutti i disastri all’opera, Napoli 1997, s. 102