Trubadur 3-4(32-33)/2004  

In addition, you may also be able to use other ways to help regulate your estrogen or prog. Because of the risk of agranulocytosis, clozapine use Lille in pregnant women is contraindicated (nelson [@b23]). We can help you out - but you will only get answers to these questions once our experts have tried contacting you.

My vet told me to bring my dog to his office for a consult. Mitomycin c is an antitumor amoxicillin 1000 mg kaufen antibiotic that inhibits dna replication by inhibiting dna replication, and is a key part of the first line chemotherapy for solid tumors. They are also called glucocorticoids, and are used in the treatment of inflammatory disorders and allergies.

The Company

Jeśli będziecie myśleć o krokach, nie postawicie ich – mówi do tancerzy dyrektor baletu Alberto Antonelli. Film Roberta Altmana The Company opowiada o codziennym życiu tancerzy, o stawianiu kroków na drodze do kariery i tych na drodze do prywatnego szczęścia. Właściwie nawet nie opowiada, a pokazuje, bo nie ma tu prawie narracji, tylko obrazy: lekcja, sala ćwiczeń, występ, garderoba, gratulacje po występie, powrót do domu, odpoczynek w gronie kolegów z zespołu. The Company nie opowiada żadnej historii, główna bohaterka Rey, (grana przez Neve Campbell – aktorkę-tancerkę) jest nią jakby z przypadku – to na niej akurat zatrzymało się dłużej oko reżysera, ale mógł wybrać kogokolwiek spośród pojawiających się na ekranie postaci. Jest tancerz układający własny balet, któremu dyrektor obiecał premierę i nie dotrzymuje słowa. Jest młodziutki artysta, którego choreograf na tydzień przed premierą wyklucza z zestawu wykonawców. Współczucie budzi tancerka, która przyznaje, że w wieku 42 lat musi zrezygnować z trudniejszych partii i inna, której kontuzja uniemożliwia pracę z dobrym choreografem Larsem Lubovitchem i występ. Wszystkich jednoczy pasja i miłość do tańca, która pozwala im nie myśleć o krokach, tylko tańczyć.

The Company nie jest jednak filmem o ciężkiej doli tancerzy. Pokazuje ich pracę i ich pozasceniczne życie w sposób naturalny, niemal dokumentalny. Nie ma w nim nadmiaru ostentacyjnie ukazywanego wysiłku czy bólu. Żadnej czułostkowości, egzaltacji, czy współczucia. Reżyser daje nam za to możliwość podglądania „technologii” dochodzenia do końcowego efektu – występu. Towarzyszymy artystom baletu w przygotowaniach do premiery baletu Błękitny wąż Roberta Desrosiers, od przedstawienia pomysłu przez choreografa po premierowy wieczór. Asystujemy także podczas narad kierownictwa zespołu i bolesnych niekiedy rozmów dyrektora z artystami.

Większość filmu Altmana wypełniają sekwencje baletowe, każdy układ ćwiczony na sali widzimy później w wersji scenicznej w kostiumie i światłach. Taniec jest świetnie filmowany (operator Andrew Dunne), wiele kadrów jest bardzo poetyckich, inne mają walor dokumentalny. Podziwiamy baleriny płynące przez scenę, a za chwilę z kulisy świeci nam w oczy reflektor. Jak przez mgłę widzimy zamieszanie za sceną, artystów czekających na swoje wejście. Znakomite są wielokrotne zbliżenia na stopy tańczącej na pointach baleriny. Widać każdą tasiemkę, każdą nitkę, obtarcia na podeszwie, tak jakby reżyser chciał nam przybliżyć ten niezwykły, fascynujący przedmiot, jakim są usztywnione baletki.

To znakomity film dla miłośników baletu. Oprócz trójki aktorów (oprócz Campbell w roli jej chłopaka oglądamy Jamesa Franco, a w roli dyrektora zespołu Malcolma McDowella) w The Company grają tancerze, członkowie Joffrey Ballet Company z Chicago. I choć finałowy spektakl Błękitnego węża jest akurat trochę koszmarkowaty (francuska neoklasyka), to pozostałe sekwencje choreograficzne są bardzo ciekawe. W pamięć zapada przede wszystkim solo tancerki tańczącej niemal wyłącznie w powietrzu, zawieszonej na kręcącej się linie i duet głównej bohaterki i jej partnera tańczony w plenerze podczas burzy.

Katarzyna K. Gardzina