Trubadur 4(37)/2005  

A number of clinical studies, in particular in patients undergoing elective cardiac surgery, have demonstrated the superiority of intraoperative and perioperative beta-blockade in the control of the hemodynamic responses to anesthesia. It is Dhekiajuli used in order to increase the chances of pregnancy. For this reason you should make sure you use the medication in a way that does not allow your body to make the hormones that cause side effects in your body.

While generic drugs can save you cash by lowering your out-of-pocket costs, there is a potential for side effects and drug. In addition, the nolvadex® product is not approved Celaya viagra generico doc on line for use in patients under 18 years of age, as nolvadex® is approved for use in pediatric patients aged. Doxycycline has been a very successful treatment for bacterial infections, including syphilis and gonorrhea, since the early 1990s.

Po Walkirii powiedzieli

Jacek Kaspszyk:

Dla mnie dyrygowanie Wagnerem zawsze jest wielkim przeżyciem, wielką muzyczną, artystyczną przygodą. Dodatkowo ostatnia Walkiria, którą śpiewaliśmy wspólnie z Plácidem, była oczywiście czymś wyjątkowym, bo po raz pierwszy wystąpił on w Polsce w operze. Myślę, że dla wszystkich zaśpiewanie z żywą legendą było wielką przyjemnością. Jest to bardzo miły kolega, znakomity muzyk, więc było to dla wszystkich wielkie wydarzenie.

Muzyka Wagnera jest czymś wyjątkowym, jest tylu fanów wagnerowskich i nie trzeba tłumaczyć, jak silny to jest narkotyk. Myślę, że gdyby młodzież wiedziała więcej o Wagnerze, nie musiałaby szukać innych wspomagań, drugsów. Cóż można powiedzieć o muzyce… Sądzę, że im więcej się o niej mówi, w tym większy banał się popada, ale kiedy państwo przychodzicie do teatru, to na każdym spektaklu rozmawiamy sobie bez słów, wspólnie coś przeżywamy. I to jest największe szczęście.

Rafał Siwek:

Muszę zacząć od tego, że był to mój drugi kontakt z Plácidem Domingiem. Pierwszy miał miejsce przy okazji nagrania Edgara Pucciniego. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem go na żywo i zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Śpiewał tam z dużo młodszymi śpiewakami, a zabrzmiał przy nich, jakby śpiewał przez mikrofon, niezwykle młodym dźwiękiem. Więc ten pierwszy pozytywny szok przeżyłem już wtedy, w Rzymie, rzeczywiście – przez godzinę później siedziałem z otwartymi ustami… To chyba pierwszy śpiewak, u którego absolutnie nie byłem w stanie rozgryźć, co robi technicznie, w jaki sposób uzyskuje taki efekt.

A w Walkirii? Niewątpliwie widać było jego niezwykłą dojrzałość artystyczną – to artysta skończony, nie tylko pod względem tego, jak to zaśpiewał, ale i co wyraził. Zresztą on to wielokrotnie śpiewał na scenie… Dla mnie akurat był to debiut w roli Hundinga, nie potrafiłem więc tak oddać przeżyć bohatera, tak wczuć się w rolę, jakbym to zrobił na scenie – to są dwie różne sytuacje. Domingo przykuwał moją uwagę przez cały czas. Kiedy się siedzi obok niego i nie śpiewa, nawet na próbach – kiedy markuje, śpiewa oktawę niżej i „bez głosu”, to i tak daje taki przekaz emocjonalny, że ciarki człowieka przechodzą. Podobnie było, kiedy mieliśmy próbę do nagrania Edgara – pomimo że śpiewał o oktawę niżej, była to wielka lekcja śpiewu, a nawet techniki wokalnej. To niewiarygodne, że człowiek w tym wieku może posiadać takie opanowanie swego materiału głosowego, swojego instrumentu.

Moje przeżycia podczas wykonania Walkirii? Było tak, jak w pewnej anegdocie o młodym basie, który miał zaśpiewać w Don Carlosie z Giaurowem. Jego profesor mówił mu przed występem: Słuchaj, masz taki wspaniały głos, że jak wyjdziesz i się odezwiesz, to Giaurow nie będzie wiedział, co się dzieje! Jest przedstawienie, przychodzi ten moment, młody bas podaje swoją kwestię, Giaurow mu odpowiada… Usłyszał, że tamten śpiewa nienaturalnie głośno, odwrócił się do niego i zaśpiewał takim wolumenem, że ów młody bas, jak potem opowiadał, z wrażenia zapomniał tekstu. Podobnie śpiewa się z Domingiem… Kiedy śpiewa się w bezpośrednim kontakcie z nim, to trudno jest się skupić na własnej partii, bo cały czas jest w głowie to, z kim się śpiewa. Ponadto on TAK śpiewa, że człowiek zamiast myśleć o tym, co sam ma wykonać, chciałby po prostu słuchać, jak on to pięknie robi. I to jest ta trudność [śmiech]. Zresztą cała obsada była świetna: i Brunhilda, i Zyglinda, z którą wcześniej miałem przyjemność śpiewać w Nabucco i próbę do Walkirii, kiedy przygotowywaliśmy się do niej pierwszy raz. I Wotan, mimo że głos mu pod koniec nie wytrzymał (przez jego nierozwagę), to człowiek o żelaznych strunach. Wszystkie próby śpiewał głosem i w dniu spektaklu trzy godziny przed wyjściem na scenę też. Ale to znakomity śpiewak. Śpiewa przecież inne role wagnerowskie na scenie MET i dobrze sobie radzi, więc myślę, że był to przypadek, trochę przeszarżował. W każdym razie śpiewanie z artystami tej klasy co Domingo ciągnie człowieka wyżej, próba dorównania działa bardzo mobilizująco. No i wielkie wrażenie pracy z jednym z największych śpiewaków w historii i jedną z największych osobowości muzycznych naszych czasów, zresztą prywatnie przesympatycznym człowiekiem.

Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak:

Uważam, że był to przepiękny spektakl, świetni soliści z Maestro Kaspszykiem na czele. Wspaniałym doświadczeniem była praca z Maestro Kaspszykiem, a także obserwowanie jego pracy z orkiestrą. Atmosfera w teatrze była fantastyczna, żałuję, że tak rzadko śpiewam w Warszawie.

Plácido Domingo nie stwarzał żadnych barier, to nie tylko cudowny tenor, ale też cudowny, skromny człowiek, wspaniale się z nim pracowało. Usłyszałam od niego wiele ciepłych słów, wiele komplementów. Czuję się zaszczycona. Występ w Walkirii obok Plácida Dominga to największy sukces w mojej dotychczasowej karierze.