Trubadur 1,2(38,39)/2006  

It is used for the management of ulcerative colitis and for the short term treatment of crohn's disease when symptoms do not respond to conventional therapy or surgery. The https://wiebkepeper.de/93026-apotheke-viagra-ohne-rezept-91266/ most widely known drug for the prevention of colds is azithromycin (also known as zithromax, a-z or a-z). These factors are all of paramount importance in the decision to use tamoxifen.

I don't have a sinus infection, it's just a sinus. It is used for treating major depressive disorders, bipolar clomifen rezeptfrei online bestellen Igarapé mania, panic disorder, obsessive-compulsive disorder, social anxiety disorder, and other psychiatric disorders such as anorexia. The information on this page is presented as general guidelines and does not take into account individual medical problems.

Carmen w Operze Śląskiej

Jeśli zna się muzykę i libretto, a istotnie historia Carmen jest powszechnie znana, to trudno jest znaleźć uniwersalny klucz do przekazu scenicznego tych wszystkich oczekiwań, wyobrażeń i wiedzy na temat „Carmen”. Najlepiej pozwolić powiedzieć to wszystko co zawiera partytura i tekst opery, a więc zająć się wiarygodnością przekazu scenicznego – to słowa reżysera spektaklu, Wiesława Ochmana, zamieszczone w książeczce programowej. I słowom tym pozostał Wiesław Ochman całkowicie wierny w propozycji inscenizacyjnej arcydzieła Bizeta. Żadnych „udziwnień”, raczej wierność także i didaskaliom kompozytora, oszczędna, ale myślę, że trafna dekoracja, jaskrawość (może odrobinę przerysowana zwłaszcza w I-szym akcie) kostiumów. I „hiszpański” koloryt muzyki – starannie podawanej przez orkiestrę, oddającej cały blask i klimat stworzony przez kompozytora. To oczywiście zasługa w ogromnej mierze Tadeusza Serafina, który muzycznie przygotował (i prowadził) tę inscenizację.

Ale przecież, jak to w operze, o jakości i powodzeniu decydują głównie śpiewacy. I tu mogą pojawić się pewne zastrzeżenia. Obsadzona w I-szej premierze w partii tytułowej młodziutka Renata Dobosz nie podołała, wydaje się, interpretacyjnym i wokalnym wymogom partii tytułowej. Carmen to kobieta bardzo pewna siebie, dobrze znająca swoje możliwości oddziaływania na mężczyzn, zmienna w uczuciach i nastrojach, żyjąca chwilą bieżącą. Renata Dobosz była zaledwie kokietującą Cyganką. A i głos jej brzmiał delikatnie i dość jednakowo w przekroju całego spektaklu, bez owej niezbędnej tu zmysłowości. Zupełnie inną, pełną temperamentu, o wyjątkowej urodzie scenicznej, była śpiewająca tę partię w II-giej premierze Alicja Węgorzewska. Gdy trzeba – bardzo liryczna, kapryśna, tragiczna, a przy tym pełna wyrazu wokalnego; umiejętnie dostosowywała barwę i brzmienie swego ładnego głosu do emocji przeżywanych w danej chwili. Arią „z kartami” potrafiła autentycznie wzruszyć.

Z dwóch Micaeli Aleksandra Stokłosa potwierdziła, że należy do pewnych i mocnych solistek Opery Śląskiej. Jej interpretacja była przemyślana i dopracowana, a głos brzmiał ciekawie, wyraźnie ewoluując w kierunku sopranu spinto. Jolanta Wyszkowska, dla której partia Micaeli była rolą dyplomową, może uznać swój występ za udany. Śpiewający w obu premierach partię Don Josego Maciej Komandera nie należał niestety do najmocniejszych punktów spektakli, a głos jego, zwłaszcza w dole i średnicy skali, pozostawiał wiele do życzenia. Miejmy nadzieję, iż to przejściowa niedyspozycja tego obiecującego tenora. Z dwu barytonów odtwarzających postać Torreadora (Adam Szerszeń i Zbigniew Wunsch) zdecydowanie wyróżnić trzeba tego pierwszego za szlachetne i piękne brzmienie głosu i za wyraziste aktorstwo. Z pozostałych wykonawców zwrócił na siebie uwagę Bogdan Kurowski (Zuniga) pięknym brzmieniem i wręcz belcantowym prowadzeniem głosu.

Jacek Chodorowski