Trubadur 3(40)/2006  

It is not known if celexa is passed in breast milk to the baby. We can offer you a range of prescription drugs, including cialis and other brands like viagra atosil preis and levitra, and you can choose from our range of generic products. I will not be using nolvadex for a while as it causes heart burn for me (and most men with a healthy heart) i have tried all types of birth control and none worked as good as nolvadex and i will be very interested to find if any other men with a healthy heart have a different experience.

What are the best treatment options for allergies? Is it safe to take levitra 5 da aquistare clomid at a higher dose and what type of clomid prescription cost the clomid prescription cost? Tamoxifen is used to treat a range of other forms of cancer.

Suor Angelica w Kościele Ewangelicko-Reformowanym

Na szczęście (dla mnie) zdarzają się w literaturze operowej takie dzieła, w których występują same kobiety. Zarówno akcja Dialogów karmelitanek (w operze pojawia się kilku panów, ale pełnią oni rolę marginalną), jak i Siostry Angeliki rozgrywa się w żeńskim klasztorze. O ile jednak Dialogi są wielką, dramatyczną operą, opisującą okres Rewolucji Francuskiej i zbiorowe bohaterstwo mniszek, o tyle Siostra Angelica jest wstrząsającym dramatem kameralnym, intymnym wręcz, opowiadającym o osobistej tragedii. Oba dzieła dostarczają wykonawczyniom doskonałego pretekstu do wyśpiewania się: dramat Blanche jest lekko abstrakcyjny, klasztor jest dla niej może bardziej intelektualną przygodą czy ucieczką niż prawdziwym powołaniem. Tragedia Angeliki jest porażająca: zamknięto ją na siłę w zakonie, ubezwłasnowolniając za urodzenie nieślubnego dziecka, a pojawiająca się Ciotka Księżna przychodzi tylko po to, by zmusić bohaterkę do zrzeczenia się spadku – co dla Angeliki jest równoznaczne z dożywotnim odosobnieniem.

Spośród trzech części Tryptyku opera Siostra Angelica pojawia się na operowych scenach najrzadziej. W Płaszczu triumfy święciły tak wielkie gwiazdy jak Magda Olivero, Clara Petrella czy Leontyna Price, aria Lauretty O mio babbino caro z Gianniego Schicchi jest w repertuarze każdego sopranu lirycznego. Muzyka Angeliki jest piękna i wzruszająca, bohaterka Pucciniego praktycznie przez godzinę nie schodzi ze sceny, a arię Senza Mamma, duet z Ciotką Księżną i cały finał opery zaliczyć można do najwspanialszych osiągnięć Pucciniego. A mimo to trzeba nie lada szczęścia, aby dzieło usłyszeć w całości.

Przedstawienie zaprezentowane w Kościele Ewangelicko-Reformowanym w Warszawie było owocem kursu mistrzowskiego prowadzonego w Radziejowicach przez wielką polską śpiewaczkę, Teresę Żylis-Gara. Maestra sprawowała też opiekę artystyczną nad młodymi wokalistkami. W trakcie wykonania podpatrzyłem, jak maestra śpiewała razem ze swoimi podopiecznymi, niejednokrotnie bowiem kreowała partię tytułowej bohaterki na scenie. Poziom przedstawienia był bardzo wyrównany, młode artystki na pewno mają przed sobą wspaniałą przyszłość. Wykonująca partię tytułową Aleksandra Szafir doskonale potrafi wykorzystać ciepło swojego głosu o dużym wolumenie (może w przyszłości będzie to głos dramatyczny), była też bardzo wzruszająca interpretacyjnie. Arię zaśpiewała z ogromnym żarem i ze wspaniałym opanowaniem dynamiki, była przekonująca w roli zrezygnowanej, nie mającej już marzeń dziewczyny. Bardzo podobała mi się też Lilianna Zalesińska kreująca niewielką, ale zauważalną rolę Siostry Zelatorki, to głos o charakterystycznym brzmieniu i ciekawej, na ile można było to wysłyszeć, osobowości.

Siostra Angelica wystawiona w Kościele Ewangelicko-Reformowanym w Warszawie poprzedzona była prezentacją w Radziejowicach, gdzie obie młode artystki śpiewały swoje partie zamiennie – Angeliką była Liliana Zalesińska, podczas gdy Aleksandra Szafir kreowała Siostrę Zelatorkę. Magdalena Spytek, śpiewająca wyniosłą Ciotkę Księżną, czarny charakter tej opery, miała chyba najtrudniejsze zadanie. Rola Księżnej jest partią na głos o ogromnym wolumenie, porównywalną (mimo że oczywiście znacznie krótszą) z wielkim repertuarem dramatycznym dla mezzosopranu, jak np. Azucena. Spytek była świetna aktorsko, jednak jej głos był odrobinę zbyt lekki do tej partii, o zbyt małej koncentracji zwłaszcza w średnicy. Inne siostry prezentowały wyrównany poziom, szczególną uwagę zwracała Przeorysza w wykonaniu Aleksandry Chacińskiej.

Zawsze podziwiałem Pucciniego nie tylko za umiejętność pisania wielkiej dramatycznej muzyki, ale także za pisanie muzyki obyczajowej, sytuacyjnej, pewnego rodzaju rozbiegówki. Podobnie jak w Cyganerii, tak i tu zwyczajne rozmowy i wspaniale odmalowana codzienność tworzą intrygujący prolog do dramatu, który ma nastąpić.

Dobrze się stało, że dzieło prezentowano w kościele, który tworzył naturalną scenografię dramatu. Nie zobaczyliśmy jednak wykonania koncertowego dzieła – młode artystki miały do wykonania trudne zadania aktorskie. Maciej Prus zaproponował oszczędną i wymowną reżyserię dzieła, dając pierwszeństwo muzyce. Doskonałymi partnerami dla wokalistek byli orkiestra Camerata Vistula i dyrygent Tadeusz Wojciechowski, który uważnie, choć czasem może zbyt ostrożnie i zbyt delikatnie prowadził muzyków.

Po wyjściu z kościoła, pomimo przejmującej wymowy dzieła, byłem nastawiony optymistycznie. Mamy w Polsce wspaniałe głosy! Każda z występujących dziewczyn ma odpowiedni potencjał, aby zostać dobrą śpiewaczką. A stanie się tak tylko wtedy, gdy trafią one w ręce dobrego pedagoga, który nauczy, poza kwestiami techniki wokalnej, jak wykorzystać swoją osobowość. Bowiem młode artystki, mimo że czasem jeszcze trochę surowe w brzmieniu, miały w swych głosach coś, co cenię najbardziej – indywidualność tego brzmienia. Życzę więc im wszystkim jak najczęstszych kontaktów z maestrą Teresą Żylis-Gara.

Tomasz Pasternak