Trubadur, Dodatek Moniuszkowski 2(43)/2007  

Majority of the people in britain believe that sexual activity in. I'd like to viagra generico farmacias espanolas excessively ask you how to get pregnant on clomid with my 20s because i'm planning on getting pregnant with a different woman in my 20s than my current one. Does it make any difference if i take doxycycline or the other antibiotic in doxycycline no prescription needed order ciprofloxacin ciprofloxacin online overnight delivery.

A negative response was set at das28 less than 2.6. This site offers a lot of different types of steroids and the prices are affordable, so you potenzmittel günstig Lisakovsk will be happy with the price. Periactin, a non-steroidal anti-inflammatory, has been recently suggested to be effective against several cancers in pre-clinical studies.


Maria Fołtyn

Moim zdaniem Konkurs Moniuszkowski prezentuje poziom „wygładzonej”, porządnej europejskiej szkoły. Dla nas Polaków smutny był fakt, że nie pojawił się głos na Halkę, głos lirico spinto, że nie było Jontka. Cieszę się za to, że w konkursie wziął udział utalentowany, młody, śliczny chłopak, obdarzony wspaniałymi warunkami scenicznymi, Rafał Bartmiński. Oksana Shilova była w moim przekonaniu gwiazdą tej edycji, ona jest już artystką. Nie mogę też nie wspomnieć o Małgorzacie Olejniczak, bardzo dobrej Królowej Nocy. Bardzo ściska serce i martwi, że było mało śpiewaczek, które mogą sięgać do takiego repertuaru, jakiego my byśmy oczekiwali. W poprzednich edycjach było pod tym względem lepiej. Coś się złego stało na świecie… Niemniej jednak był to bardzo dobry konkurs wokalny. Po dwóch pierwszych etapach przesłuchań spodziewałam się, że Alexey Markov będzie tym barytonem, który zdobędzie Grand Prix. Niestety, rozczarowaliśmy się wszyscy, usłyszawszy śpiewaka na dużej scenie, z towarzyszeniem orkiestry. Postanowiliśmy poddać pod dyskusję, czy w przyszłej edycji konkursu w Sali Młynarskiego nie powinien odbyć się jeden tylko etap przesłuchań, a pozostałe już w dużej Sali im. Moniuszki. Problem polega na tym, że śpiewacy przyzwyczajają się do akustyki Sali Młynarskiego, a potem w czasie etapu finałowego na nowo muszą szukać barwy swego głosu, zmagają się z odmienną akustyką.

Jestem zadowolona z organizacji konkursu, wyrażam ogromną wdzięczność wszystkim tym, którzy przy nim pracowali. Cieszę się też, że po raz kolejny udało się zgromadzić tak wspaniałe, profesjonalne jury.

Jestem bardzo zmęczona, ale i szczęśliwa. Z radością czekam na kolejną edycję, która – mam nadzieję – dostarczy kolejnej porcji niezapomnianych emocji. Bo wspaniale jest, słuchając pięknego śpiewu, zapłakać.

 (wysłuchał Krzysztof Skwierczyński)


Mirella Freni

jury Konkursu

– „Trubadur”: Skończyły się właśnie przesłuchania III etapu Konkursu Moniuszkowskiego, czy mogłaby Maestra podzielić się swymi odczuciami?

– Mirella Freni: Z satysfakcją mogę stwierdzić, że na Konkursie pojawiło się sporo dobrych, pięknych głosów. Głosy więc są, niestety dużej, bardzo dużej części uczestników brakuje dobrej techniki. Oczywiście jest zawsze nadzieja, że te braki techniczne da się jeszcze usunąć. Potrzeba na to jednak dużo pracy, zapału i cierpliwości.

Wielu z uczestników konkursu jest już jednak śpiewakami dojrzałymi, od kilku lat pojawiają się na scenach operowych, to trochę dziwne, że zamiast oceniać ich interpretację, trzeba skupiać się nad ich niedostatkami warsztatowymi.

No właśnie, to jest trochę kwadratura koła, bo bez techniki nie można pokazać żadnej interpretacji! Można co najwyżej krzyczeć, a nie śpiewać. Zła technika wynikać może albo z niedostatków kształcenia, ponieważ naprawdę trudno jest być dobrym pedagogiem, albo też z cech i predyspozycji indywidualnych młodego śpiewaka. Niektórzy potrzebują może więcej czasu, aby odkryć swój aparat, aby dostrzec i zrozumieć, jak powinien on funkcjonować. Trzeba się zaprzyjaźnić ze swoim ciałem, znać mięśnie, rozumieć funkcjonowanie oddechu. Na przykład wielu uczestników, zwłaszcza dotyczy to pań, przybierało na estradzie dziwne, czasami nawet mało estetyczne pozy, które wynikały z szukania najwygodniejszej pozycji do śpiewu, odpowiedniego podparcia. Tymczasem w czasie śpiewu zarówno postawa ciała musi być naturalna, jak i wyraz twarzy, sposób otwierania ust nie może być dziwaczny, karykaturalny.

Mój mistrz mówił mi, że aby zostać śpiewakiem, potrzebny jest także głos. Nie „przede wszystkim”, lecz „także”.

Czy trudno oceniać jest młodych śpiewaków?

Trudno to mają uczestnicy konkursu! Jurorzy oczywiście mogą czuć zmęczenie fizyczne spowodowane intensywnym programem przesłuchań, jednak sama ocena młodych artystów nie jest trudna, wszelkie zalety jak i niedostatki techniczne czy interpretacyjne są ewidentne i łatwe do uchwycenia i oceny.

wysłuchał Krzysztof Skwierczyński


Sergio Segalini

jury Konkursu

– „Trubadur”: Kontynuujemy naszą tradycję i już po raz czwarty możemy zadać Panu pytanie o wrażenia po przesłuchaniach Konkursu Moniuszkowskiego.

– Sergio Segalini: A ja po raz czwarty mogę wyrazić uznanie dla działalności „Trubadura”. Na widowni rozpoznaję już wiele twarzy członków waszego Klubu, znanych mi z poprzednich lat. Wiele organizacji takich jak wasza pojawia się, trochę działa, a potem umiera śmiercią naturalną. A wy wciąż na posterunku, gratuluję. Po raz czwarty wyrazić też chcę uznanie i podziw dla Marii Fołtyn, jestem człowiekiem bardzo zajętym, jednak dla tej tak wspaniałej artystki i kobiety mam zawsze czas i jeśli mnie zaprosi na kolejny Konkurs, zrobię wszystko, aby móc przyjechać.

Wracając jednak do pytania, to z przykrością muszę powiedzieć, że jeśli idzie o poziom uczestników, ich technikę, to jest niestety gorzej niż w poprzednich latach. Uwaga ta dotyczy zarówno głosów męskich, jak i kobiecych. Było oczywiście sporo pięknych z natury głosów, podobnie jak na innych konkursach wokalnych, jednak głosy te nie były odpowiednio wykształcone i ustawione. Ogromna część uczestników do śpiewu używała wyłącznie gardła. Bardzo mało uczestników miało pojęcie o prawidłowym oddechu.

Wydaje mi się także, że Konkurs Moniuszkowski powinien stać się bardziej międzynarodowy. Oczywiście jury jest bardzo międzynarodowe i bardzo profesjonalne, chodzi mi o uczestników, wśród których zabrakło Włochów, Amerykanów, Francuzów, Chińczyków czy Hiszpanów. Brak ten wynika, moim zdaniem, z trudności regulaminowych konkursu.

Na czym te trudności polegają?

Ja Konkurs Moniuszkowski bardzo lubię i podziwiam jego organizatorów, którzy jednak nie biorą pod uwagę faktu, że obecnie młodzi śpiewacy są niestety leniwi i nie lubią dużo się uczyć i pracować. Nie chce im się więc przygotowywać arii Moniuszki oraz dwóch pieśni kompozytorów polskich. Jednak nie tylko w tym tkwi problem. Otóż dla wielu nawet dobrych śpiewaków operowych porządne wykonanie utworu Bacha może stanowić problem. Podobnie jest z Händlem, Polacy mają Ewę Podleś, wybitną specjalistkę w takim repertuarze, która śpiewa jak bogini. Ale kto inny tak zaśpiewa!? Arie Bacha czy Händla powinny być nieobowiązkowe. Wydaje mi się więc, że należałoby przekształcić wasz konkurs w typowy konkurs operowy, z utworami Moniuszki śpiewanymi wyłącznie przez chętnych. Oczywiście za wykonanie Moniuszki można przyznawać jakąś ważną nagrodę. Trzeba pamiętać, że czasy Marii Fołtyn i innych wybitnych polskich śpiewaków, których mieliście bardzo dużo oraz czasy zasiadającej w jury Mirelli Freni, to czasy minione. Takie osobowości zdarzają się obecnie niezwykle rzadko, a dla młodzieży roku 2007 konkurs jest po prostu zbyt ambitny. Zmieniły się czasy, należałoby więc – mówię to ze smutkiem – zmienić wymagania dla uczestników.

I jeszcze rada dla młodych polskich śpiewaków: uczcie się włoskiego. Nawet jeśli jesteście ładne czy przystojni, nawet jeśli dobrze śpiewacie, to jeżeli nie opanujecie dobrze włoskiej wymowy, nie przestaniecie kaleczyć języka Verdiego i Pucciniego, trudno będzie wam zdobyć angaż w dobrym zagranicznym teatrze.

wysłuchał Krzysztof Skwierczyński


Claudio Desderi

jury Konkursu

Lubię konkursy wokalne, ponieważ dzięki nim można cyklicznie zapoznawać się z aktualnym stanem kształcenia wokalnego na świecie. Obecna edycja Konkursu Moniuszkowskiego zgromadziła sporo śpiewaków obdarzonych pięknym głosem, bądź muzykalnością, bądź temperamentem scenicznym. Szkoda, że nie pojawiła się osobowość, która zgromadziłaby wszystkie te zalety… Jeżeli chodzi o generalną ocenę uczestników, o ich niemal wspólną cechę, to powiedziałbym, że dominowały tak zwane osobowości telewizyjne. To znaczy, że dla tych uczestników ważniejszy był wygląd, strój, prezencja niż jakość wokalna i muzyczna prezentowanych utworów. Odnosiłem wrażenie, że istotniejsze dla nich było pokazanie się, niż bycie na scenie. I chyba więcej czasu poświęcili na wystylizowanie się, niż przygotowanie arii i pieśni.

Ta smutna konstatacja nie dotyczy oczywiście wyłącznie Konkursu Moniuszkowskiego, lecz w ogóle współczesnych młodych śpiewaków. Zjawisko takie obserwuję od kilku lat, wystarczy popatrzeć na programy telewizyjne, okładki płyt czy czasopism operowych. Ważniejsze wydaje się być odpowiednie ułożenie loczków, intrygujący strój czy ekspozycja dekoltu od prawidłowego frazowania, intonacji czy różnorodności barw głosu. Jestem jednak optymistą i wierzę, że ta tendencja się kiedyś skończy i znowu najważniejszy będzie śpiew.

wysłuchał Krzysztof Skwierczyński


Tom Krause

jury Konkursu

Moim zdaniem zauważyć można było dość spore różnice poziomu wśród uczestników konkursu. Wielu wykonawców słuchałem z ogromną przyjemnością i radością, niektórzy jednak powinni bardzo poważnie zastanowić się nad zmianą zawodu. Mówi się często, że obecnie brak jest tak wielu osobowości, jak jeszcze kilkadziesiąt lat temu. To prawda, ale na szczęście i teraz zdarzają się występy prawdziwych artystów. Pragnąłbym zwrócić uwagę na zdobywczynię pierwszej nagrody, zresztą także laureatkę przyznawanej przez was Nagrody Publiczności, Oxanę Shilovą. Jej występ sprawił mi ogromną satysfakcję.

wysłuchał Krzysztof Skwierczyński


Jadwiga Rappé

Konkurs Moniuszkowski to bardzo ważna i potrzebna impreza muzyczna, która zarówno weryfikuje możliwości i umiejętności wielu młodych śpiewaków, jak też może stwarzać dla wielu z nich szanse dalszego rozwoju i kariery. Daje możliwości porównania z poziomem śpiewaków zagranicznych. Konkurs powinien także skutkować promocją polskiej muzyki i w ogóle polskiej kultury. Z drugiej strony impreza taka stanowi swego rodzaju znak czasów, smutny jest fakt, że zabrakło wśród polskich uczestników wielkich głosów. Nie było, uwaga ta zresztą dotyczy także śpiewaków zagranicznych, sopranu lirico-spinto, który mógłby wykonywać role Aidy czy Halki. Po raz kolejny wśród polskich śpiewaków zabrakło tenora bohaterskiego.

Aby przyciągnąć więcej uczestników z zagranicy, należałoby dać tej młodzieży możliwość występów pokonkursowych w naszym kraju. Wiem, że wielu bardzo utalentowanych śpiewaków wybrało konkurencyjne imprezy tylko dlatego, że dają one możliwość debiutu w teatrach operowych w danym kraju. Nasz teatr tej gwarancji niestety nie daje. Usłyszeliśmy obietnicę występu pani Małgorzaty Olejniczak, deklaracja taka bardzo cieszy. Pamiętajmy jednak, że Vladimir Moroz, laureat Grand Prix poprzedniej edycji, czeka na jakąkolwiek propozycję już trzy lata i żadnej daty nie otrzymuje. Aleksandra Kurzak też swoje musiała odczekać… Moim zdaniem nie tędy droga, rozmawiałam już na ten temat z dyrektorem Januszem Pietkiewiczem.

Wydaje mi się też, że program Konkursu Moniuszkowskiego nie jest szczęśliwie ułożony. Kwestię tę podnosiłam już trzy lata temu, gdy byłam członkiem jury. Uważam, że wykonywanie w pierwszym etapie arii klasycznej, czy to barokowej, czy nawet wcześniejszej, jest nieporozumieniem. Śpiewacy operowi, do których adresowany jest ten konkurs, nie mają zbyt dużego pojęcia o tym repertuarze. Wymóg ten niepotrzebnie ich obciąża. Warto by rozbić konkurs na dwie kategorie: operową i oratoryjno-pieśniarską. Arie barokowe mogłyby być wykonywane przez chętnych. Ale główny nacisk należałoby położyć na specjalizację idącą w dwóch wymienionych przeze mnie kierunkach.

wysłuchał Krzysztof Skwierczyński


Oxana Shilova

sopran, I miejsce w kategorii głosów żeńskich,

Nagroda Publiczności przyznawana przez Klub „Trubadur”

Chciałabym przede wszystkim powiedzieć, że organizacja konkursu po prostu mnie zachwyciła. Brałam udział w wielu konkursach, ale takiej troski i takich udogodnień nie było nigdzie indziej. Wszystko było wspaniałe: jak nas powitano, jak ulokowano w hotelu, jak zapewniono nam klasy do ćwiczeń, i to, że cały czas mieliśmy zapewnioną opiekę i pomoc.

Konkurs stał według mnie na wysokim poziomie, więc tym bardziej jestem szczęśliwa, że wspaniałe jury oceniło mnie tak wysoko. Mirella Freni jest moją idolką, maestro Kord jest dla mnie wielkim autorytetem. Poznałam go dwa lata temu, posłuchał mnie, dał parę uwag i właściwie po tym spotkaniu, tylko ze względu na niego, przyjechałam na ten konkurs.

Dla mnie ten konkurs okazał się bardzo trudny. Przede wszystkim ze względu na utwory polskie. Przygotowując się do konkursu, odkładałam je ciągle na ostatnią chwilę, mówiłam sobie, że mam jeszcze czas i że nauczę się ich przecież bez problemu. Kiedy już przeczytałam je, okazało się, że są bardzo trudne, a przy tym zupełnie nie udawało mi się śpiewać w języku polskim. Nie mogłam nigdzie znaleźć nagrania arii Beaty, żeby posłuchać, jak ona powinna być wykonywana. Miałam sobie za złe, że właśnie ten utwór wybrałam. Ale było już za późno, żeby zmienić program i musiałam się jej nauczyć. Jeśli chodzi o pieśni Moniuszki to tu było łatwiej – melodie pisał bardzo piękne, śpiewne, przeszkodą był dla mnie tylko język.

Bardzo lubię muzykę francuską i podoba mi się ten język, jest taki „smakowity” – daje mi wielką przyjemność śpiewanie po francusku, co zresztą chyba wychodzi mi nienajgorzej.

Bardzo dziękuję Państwu za Nagrodę Publiczności, bardzo jestem szczęśliwa z powodu jej otrzymania.

wysłuchała Katarzyna Gardzina


Alexey Markov

baryton, I miejsce w kategorii głosów męskich

Na konkursie było bardzo miło, bardzo dobrze był zorganizowany. Szczególnie spodobało mi się to, że cały konkurs był transmitowany w Internecie. Dzięki temu rodzina, przyjaciele i wielu kolegów mogło oglądać nas i na bieżąco nam kibicować. Byłem już na wielu konkursach, ale na żadnym z czymś takim się nie spotkałem.

Nie mogę powiedzieć, żeby to był dla mnie wyjątkowo trudny konkurs, jego program w ogólności był podobny do programu innych tego typu imprez: aria klasyczna, pieśń, dwie arie w drugim etapie… Na pewno najwięcej trudności przysporzyła mi część polska – polska muzyka i polski język. Muzyka Moniuszki bardzo mi się podoba, i pieśni i arie. Nie jest ona jednak najprostsza do wykonania, np. śpiewałem w finale arię Janusza, która okazała się bardzo wymagająca. Tylko dwie zwrotki, ale tak ułożone, tak „upakowane”, bez pauz, bez przerwy, że nie ma możliwości wzięcia spokojnie oddechu, odpoczynku. Pieśni też nie były zbyt proste, ale bardzo mi się podobały.

wysłuchała Katarzyna Gardzina


Kristina Kapustynska

mezzosopran, II miejsce w kategorii głosów żeńskich

Uważam, że organizacja konkursu była bardzo dobra. Wszystko było przygotowane dla naszej wygody, tak abyśmy mogli przyjść do teatru, rozśpiewać się spokojnie, nie myśleć co i gdzie będziemy jeść i gdzie spać, bo to też jest bardzo ważne. Bardzo ważne jest mieć gdzie i jak wypocząć i nie martwić się o wiele rzeczy, dlatego bardzo jestem wdzięczna organizatorom konkursu za dbałość o to, bo dzięki temu mieliśmy dużo mniej problemów. Bardzo mi się podobało, że w Internecie i telewizji można było śledzić cały konkurs i były audycje mu poświęcone, że cały kraj mógł go śledzić i był zainteresowany, jak wygląda rywalizacja i jakie były najważniejsze wydarzenia. No i atmosfera była wspaniała, wszyscy bardzo przyjaźni i pomocni.

Nie mogę powiedzieć żeby to był łatwy konkurs, szczególnie ze względu na muzykę polską. Muzyka Moniuszki nie była mi zbyt dobrze znana, w Rosji i na Ukrainie jest prawie nieznana, więc trzeba się tego zupełnie od początku uczyć, przygotowując na konkurs. Czasem jest tak, że nie wiesz dokładnie, o czym jest cała opera – wiesz, o czym śpiewasz arię, ale nie znasz całego kontekstu, więc trzeba trochę zgadywać, a trochę dać z siebie, otworzyć uczucia i za ich pomocą wskazać, co chciał wyrazić kompozytor. Myślę, że w jakimś stopniu mi się to udało, bo w połowie jestem Ukrainką, a w połowie Polką, z czego jestem bardzo dumna.

W kompozycjach Moniuszki nie wszystko jest trudne, ale zdarzają się momenty bardzo niewygodne. Dla mnie trudna okazała się pieśń Grajek. To bardzo piękna pieśń, ale trzeba znaleźć w sobie dużo siły i włożyć dużo pracy, żeby dobrze przekazać intencje kompozytora. Trzy zwrotki nie mogą brzmieć jednakowo, być zaśpiewane tak samo. Poza tym inaczej niż po ukraińsku wypadały słowa pod nutami i inaczej układały się we frazie, to często mi się myliło: nie to słowo, nie ten motyw. To było niewygodne.

wysłuchała Katarzyna Gardzina


Rafał Bartmiński

tenor, II miejsce w kategorii głosów męskich

Przede wszystkim czuję ogromne zmęczenie. To był tydzień bardzo intensywnej pracy, poza tym z konkursami zawsze wiążą się emocje, stres, napięcie i wola walki. Bo to jest rywalizacja. Ale występ w finale jest zwieńczeniem ciężkiej pracy. Bardzo dużo pracowałem z panią Anną Pawluk i panem profesorem Lesławem Pawlukiem. Chciałbym im złożyć głęboki ukłon i bardzo podziękować. Do konkursu przygotowałem się oczywiście dużo wcześniej, razem z moimi mistrzami wybraliśmy repertuar, abym mógł się najlepiej zaprezentować. Obawiałem się, że aria Cavaradossiego może być dla mnie za mocna, ale mój głos rozwija się w kierunku takiego repertuaru, dlatego chciałem się w nim pokazać. Wolne tempa w arii Cavaradossiego były wspólnym pomysłem dyrygenta i moim, mnie się to bardzo spodobało. Jest to przecież aria, w której bohater idzie na śmierć i dokonuje retrospekcji swojego życia. Chociaż oczywiście zdaję sobie sprawę, że na śpiewanie całej partii jest dla mnie jeszcze za wcześnie.

Mam nadzieję, że konkurs przyniesie wymierne korzyści dla mojej dalszej kariery. Naturalnie w Polsce mam co robić, tenorów jest przecież niewielu… Chciałbym śpiewać także na świecie, jednak żyć i mieszkać przede wszystkim w Polsce.

wysłuchał Krzysztof Skwierczyński


Małgorzata Olejniczak

sopran, III miejsce w kategorii głosów żeńskich

Każdy młody śpiewak marzy o tym, by stanąć i zaśpiewać na deskach Opery Narodowej. Dlatego też, kiedy dostałam się do finału Konkursu Moniuszkowskiego nie ukrywałam, że występ na tej scenie, z tą orkiestrą, pod batutą znakomitego dyrygenta będzie już dla mnie wspaniałą nagrodą. Oczywiście bardzo się cieszę, że międzynarodowe jury wyróżniło mnie i nagrodziło – jako jedyną Polkę. Trzecie miejsce jest dla mnie naprawdę wielkim wyróżnieniem. A już największą radość sprawiła mi nagroda Opery Narodowej w postaci zaproszenia do udziału w spektaklu. Cieszę się, że dyrektor Ryszard Karczykowski wybrał właśnie mnie i z niecierpliwością czekam na występ w Warszawie. Na konkursie najlepiej śpiewało mi się w trzecim etapie – pewnie dlatego, że od trzech lat jestem solistką Teatru Wielkiego w Poznaniu i pracuję na scenie. Zaśpiewałam dwie arie, które często wykonuję podczas spektakli, a ponadto towarzyszyła nam już orkiestra. Uwielbiam czuć jej siłę i wsparcie. Nauczyłam się czerpać od niej energię, ale i zarazem spokój (bez względu na to, czy te kilkadziesiąt osób znajduje się ze mną na estradzie, czy w operowym orkiestronie). Dzięki orkiestrze walka z emocjami i „konkurencją” była dla mnie łatwiejsza.

wysłuchał Tomasz Pasternak


Mika Nisula

tenor, finalista

Muszę powiedzieć, że na warszawskim konkursie panuje naprawdę wspaniała atmosfera. Ludzie są bardzo mili, mam tu już kilku wspaniałych przyjaciół, nawiązałem ciekawe znajomości. To bardzo ważny konkurs w tej części Europy. Jest wielu wspaniałych śpiewaków, którzy biorą udział w konkursie. I pianistka, Ania Marchwińska, z którą miałem przyjemność współpracować, była wspaniała. Jestem zaszczycony, że mogłem tu zaśpiewać. Że byłem jednym z finalistów. I nie jest ważne, że mi nie wyszło, że nie zdobyłem żadnej nagrody. Nie uważam tego za porażkę. Czuję się wystarczająco nagrodzony, że zaśpiewałem w finale i że niektórym ludziom podobał się mój głos i sposób, w jaki śpiewam. Cała ta sytuacja jest dla mnie wspaniała. Powiedziano mi, że jest to największa scena operowa świata.

Najtrudniejsze były dla mnie pieśni polskie. I bardzo trudno było śpiewać po polsku. Trudny akcent, zupełnie inny niż w fińskim. Uczę się śpiewu od niedawna. I to, że śpiewałem dla wielu ludzi, na wielkiej scenie, jest dla mnie wielkim szczęściem. Chociaż nie powinno mieć znaczenia, dla jak dużego audytorium się śpiewa. Czy na widowni siedzi 100 osób, czy dwa tysiące, śpiewać należy tak samo. To taka sama sytuacja, jest się trochę zdenerwowanym, ale jeśli kocha się śpiewanie, jeżeli pokazuje się swoje serce, trzeba zrobić to tak, żeby ludzie byli wzruszeni. Zdaję sobie sprawę, że muszę się jeszcze wiele nauczyć i taki występ jest dla mnie rodzajem weryfikacji. Informacją, co jeszcze i jak dużo powinienem poprawić, co było niedoskonałe. Więcej się wtedy uczę. Wiem, co powinienem robić i czego nie powinienem robić. Wielu ludzi dało mi też bardzo cenne wskazówki, na przykład dyrektor Ryszard Karczykowski.

wysłuchał Tomasz Pasternak


Agnieszka Piass

sopran, finalistka

Szczerze przyznam, że to już mój trzeci konkurs i ostatni. Muszę powiedzieć, że nie jest łatwo znaleźć się i wystąpić w finale, na to składa się wiele rzeczy w tym nasze własne nerwy. Wspaniały był nasz „polski patriotyzm” – wszyscy nawzajem sobie kibicowaliśmy i trzymaliśmy kciuki. Udało się – mamy drugie miejsce Rafała, z czego bardzo się cieszę, i panią Olejniczak na trzecim miejscu, i to jest ważne.

Takie konkursy są bardzo ważne i są składową rozwoju każdego śpiewaka. To ogromny stres, który trzeba pokonać. To nie jest szkoła, akademia, koncert dla jakiegoś grona ludzi, to odpowiedzialne stanięcie przed wybitnym jury w Operze Narodowej. Występ przed takim jury, w którym zasiada Mirella Freni i słucha mojej Mimi, którą ja muszę stworzyć i widzę jak ona śpiewa i oddycha ze mną – to wielkie wzruszenie i szczęście. A kiedy widzi się jeszcze, że juror naprawdę słucha, a nie szuka w tym czasie czegoś w katalogu, to dodaje sił. To wszystko musieliśmy pokonać i zrealizować w tych warunkach to samo, co łatwiej udawało się w klasie przed moją panią profesor czy… w łazience pod prysznicem.

Moje występy na scenach, w tym na scenie Teatru Wielkiego po poprzednim konkursie są przykładem, że udział w takiej imprezie jest szansą dla młodego śpiewaka na pokazanie się, na zaistnienie w różnorodnym repertuarze. Dzięki temu Kazimierz Kord i kilkoro innych jurorów współpracujących z teatrem wytypowało mnie jako osobę, która może przyjechać do Warszawy na przesłuchanie i okazało się to wielką szansą dla mnie [Agnieszka Piass zaśpiewała na scenie Opery Narodowej partię Lizy w Damie pikowej i partię Paminy na premierze Czarodziejskiego fletu w reżyserii Achima Freiera – przyp. KKG. ]

wysłuchał Tomasz Pasternak


Bartosz Urbanowicz

bas, finalista

Konkursy są ogromnie ważne. Tak młody człowiek jak ja, poznaje kunszt wokalny innych osób. Dowiaduję się wiele o muzyce, którą w przyszłości będę na pewno śpiewał, którą już śpiewam. Człowiek może się „otrzaskać” na scenie. Ja śpiewam już na scenie Teatru Wielkiego w Poznaniu, ale te występy sceniczne, tutaj, są zupełnie inne. Jest komisja, która lustruje każdy dźwięk, jesteśmy oceniani przez osoby, które też śpiewają na scenie…. Jest to bardzo trudne. Jest to też niezmiernie stresujące. Najbardziej trzeci etap, przygotowany minimalnie, była tylko jedna próba z orkiestrą. Niemniej było to wspaniałe doświadczenie i jestem szczęśliwy, że znalazłem się w finale.

wysłuchał Tomasz Pasternak