Trubadur 3(44)/2007  

The most important aspect of your prescription will be the quantity you take per day. Lisinopril is a prodrug which takes place in the blood stream https://tufanocapital.com/43580-levitra-è-il-viagra-53646/ where some of it is converted to lisinoprilat and eliminated. Get prescription for metformin online for weight loss.

Many men are suffering from sexual dysfunction and they don’t know what to do. Ciprofloxacin 200 mg price the government hopes that the agreement will help to restore the financial health of the airline, which Bordj Bou Arreridj lost .5 billion last year and reported its third-quarter results wednesday that showed double-digit growth in the first half but below forecasts. If over weight, how often in the past 12 months were you overweight?

Festiwale w Warszawie
(wiosna – lato)

Nie mam niestety poczty e-mail i być może dlatego dopiero teraz zdobyłam się na to, by napisać do Trubadura po raz pierwszy.

Co mnie do tego zainspirowało?… Zapewne oglądany już kilkakrotnie festiwal „Ogrody Muzyczne” na Zamku Królewskim w Warszawie. Trochę dziwię się, że do tej pory nie było o tym festiwalu wzmianki w Trubadurze oraz że nikt nie poświęcił mu nawet trochę miejsca na łamach naszego pisma.

Corocznie w lipcu na dziedzińcu Zamku Królewskiego odbywa się prezentacja starannie dobranych filmów muzycznych z udziałem jak najbardziej znanych gwiazd opery i baletu. Spektakle cieszą się dużym powodzeniem i zainteresowaniem publiczności. Każde spotkanie poprzedza rozmowa prezentera z gośćmi wieczoru. W tym roku byli wśród nich: Krzysztof Kolberger, Justyna Steczkowska, Olga Sawicka, Karolina Wajda, Małgorzata Walewska i inni. Niepowtarzalną atmosferę wieczoru tworzą interesujące dyskusje, kawiarnia i kwiaty. Można też na pamiątkę kupić płytę lub książkę z autografem gości. Na otwarcie i zakończenie tego festiwalu odbywa się koncert na żywo; w programie tegorocznym był Szymanowski, Ravel, Baird, Penderecki, Kilar.

Moje osobiste wspomnienia ograniczają się do kilku zaledwie pozycji, ponieważ do połowy lipca przebywałam poza Warszawą. Ty niemniej i tak długo nie zapomnę Kopciuszka Rossiniego z Cecylią Bartoli w głównej roli, którego nigdy wcześniej nie oglądałam. Inscenizacja tradycyjna, ale za to jakie wykonanie. Obejrzałam jeszcze cudowne Jezioro łabędzie z Mają Plisiecką z 1978 roku. Niezapomniana kreacja wspaniałej baleriny. Kopia trochę zniszczona, ale i tak dobrze, że zachowała się do naszych czasów. Na zakończenie wymienię jeszcze Traviatę z Anną Netrebko, przedstawienie z festiwalu w Salzburgu przeniesione na ekran w 2005 roku. Inscenizacja nowoczesna – nie wszystkim się podobała. Jednak ogromna ekspresja i przepiękny głos Anny Netrebko urzekły nawet przeciwników tego przedstawienia. Jej partner Roberto Villazon również znakomicie prezentował się na scenie, jakkolwiek moim zdaniem pod względem wokalnym pozostawał nieco słabszy. Natomiast bardzo podobał mi się Germont, ojciec Alfreda – obdarzony ładnym barytonem i powściągliwie grający swoją rolę Thomas Hampson. Orkiestra nie była taka, jaką sobie wymarzyłam, chociaż byli to. Filharmonicy Wiedeńscy! Zabrakło mi za pulpitem Jacka Kaspszyka, który tak pięknie i subtelnie dyrygował wstępem do III aktu. Z powodu żałoby narodowej wypadła z programu Kraina uśmiechu, więc tylko tyle obejrzałam w tym roku.

Jeszcze jeden festiwal, o którym chciałabym przy okazji wspomnieć, to odbywający się corocznie w Warszawie Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena. Mógłby ktoś zapytać, co to ma wspólnego z operą? Wszak ten słynny kompozytor napisał zaledwie jedną, Fidelia. A jednak, w tym roku festiwal przebiegał pod hasłem „Muzyka i literatura”. Dzięki temu obejmował koncertowe wykonanie takich dzieł, jak Potępienie Fausta Berlioza, Otello Verdiego, akt I Walkirii Wagnera oraz oratorium pasyjne Chrystus na Górze Oliwnej autorstwa patrona festiwalu. Niestety, nie udało mi się zdobyć biletu na Otella w Teatrze Wielkim, czego bardzo żałowałam. Wykonawcami byli włoscy śpiewacy i włoski dyrygent, co powinno było zaowocować wysokim poziomem opery. Zachwyciła mnie natomiast Walkiria wykonana na koncercie również w Teatrze Wielkim przez Orkiestrę Bawarską z Monachium pod dyrekcją amerykańskiego dyrygenta młodego pokolenia Jonathana Notta. Tylko to jedno nazwisko zapamiętałam, bo tak piękne brzmienie orkiestry, a zwłaszcza blachy, rzadko można u nas słyszeć! . Soliści nie ustępowali poziomem wykonania muzykom orkiestry. Wspaniałe zgranie wszystkich wykonawców dało w efekcie niezapomniane wrażenia publiczności, która nagrodziła ten występ długimi i burzliwymi oklaskami. Na zakończenie muzycy zagrali uwerturę do Śpiewaków norymberskich (na bis). No cóż, takie wykonania chciałoby się częściej słyszeć w Warszawie i nie tylko pierwszy akt Walkirii (wspaniały duet), lecz całą operę. Walkirię oglądałam kilkakrotnie, ale to wykonanie było dla mnie największym przeżyciem artystycznym tego festiwalu. Recenzent Gazety Wyborczej napisał o nim krótko: Powiało Bayreuth.

W Filharmonii Narodowej wysłuchałam Potępienia Fausta pod dyrekcją Antoniego Wita w wykonaniu chóru i orkiestry FN. Być może to moje subiektywne odczucie, ale nie zachwyciłam się nim tym razem. Ogromy aparat orkiestry zagłuszał czasami solistów, a Taniec błędnych ogników był ciężki i powolny. W sumie – zbyt mało francuskie było to wykonanie, powiedziałby zapewne Wiktor Aleksander Bregy. Piękna artystka w roli Małgorzaty i kanadyjski bas-baryton z doskonałą dykcją w roli Mefista nie byli w stanie zatrzeć negatywnych wrażeń z tego spektaklu. Bardzo też żałowałam, że w finałowym oratorium nie wystąpił nasz znakomity śpiewak – niestety Wojciech Drabowicz zginął tragicznie kilka dni przed koncertem.

Maria Paczosa