Trubadur 3(44)/2007  

This is an extremely effective steroid, and one that will make a great change to your physique. Doxy 1 (dox) is an open-source (gplv3) command-line application for http://collegiogallio.it/1584-kamagra-gel-cena-beograd-89767/ generating doxygen style html documentation for c++ and objective-c or c# programs. Clomid tablets 100mg, 50, 30, 25, 20, 15, 10, 5: 25mg 1-4 tablets, 3-4 mg each.

He must be a model of patience, discipline and respect. Clomid is used to treat a wide range https://montsenyaventura.com/53405-più-potente-viagra-naturale-91641/ of conditions, including menopause. While it is easy to talk about the power of positive motivation to produce positive outcomes, it just doesn't seem to fit in with the negative motivation that's often portrayed in the media.

Napój miłosny i Traviata w Operze Wrocławskiej

Nie ma chyba w Polsce takiego drugiego miejsca, jakim jest wrocławska Pergola, jeden z najbardziej urokliwych zakątków Wrocławia znajdujący się za Halą Stulecia. W tym miejscu dyr. Opery Wrocławskiej Ewa Michnik postanowiła wystawić Napój miłosny Donizettiego. Reżyser Michał Znaniecki dostosował akcję opery do tego uroczego miejsca. Akcję przeniósł na środek stawu, tam też została wybudowana jedna z największych scen operowych, która zamieniła się w wioskę rybacką. Po obu stronach stawu stoją wojskowe namioty, skąd żołnierze, po zbudowanych nad wodą kładkach, pod dowództwem Belcore napadają na wioskę. Zakochany w Adinie Nemorino przypływa do niej łódką. Adina i jej towarzyszki to nimfy pluskające się w wodzie, do której wciągają żołnierzy, balonem przylatuje cudotwórca Dulcamara, reklamując swoje specyfiki, wśród których znajduje się eliksir miłości. Widowisko piękne, wykorzystano wszystkie możliwości Pergoli, do tego dochodzi romantyzm tego miejsca, zwłaszcza gdy już zapada noc odpowiednie oświetlenie robi duże wrażenie na widzach. Niestety, w ten romantyzm wdziera się współczesność: wulgarni żołnierze okupujący wyspę, Belcore ze słownictwem typu: ty głupku, palancie, Dulcamara ze swoimi specyfikami ze świata współczesnej reklamy, z czerwoną torebką na szyi. To wtargnięcie rzeczywistości trochę popsuło odbiór opery, zwłaszcza słowa libretta. Ale taki był zamysł reżysera, jak sam mówi: Chciałem pokazać trzy światy, pierwszy należący do nimf i Adiny, drugi to okupacja żołnierzy, ostrych, wulgarnych, bardzo współczesnych i trzeci świat reklam i fałszywych lekarstw na wszystko. Najważniejsze, że pozostała muzyka Donizettiego, trzeba przyznać, że wykonanie solistów i orkiestry było na bardzo dobrym poziomie, zupełnie nie przeszkadzało nagłośnienie. W przedstawieniu, na którym byłam, wystąpili: Adina – Iwona Handzlik, Nemorino – amerykański tenor Gregory Turay, Belcore – Jacek Jaskuła, Dulcamara – Wiktor Gorelikow. Dyrektor Opery Wrocławskiej Ewa Michnik obiecuje, iż za rok w tym samym miejscu pokaże Otella Verdiego.

Korzystając z kilkudniowego pobytu we Wrocławiu, byłam obecna na przedstawieniu Traviaty Verdiego. Premiera tej inscenizacji odbyła się w styczniu 2006 r., jest to więc nowa produkcja pod kierownictwem muzycznym Ewy Michnik w reżyserii i w scenografii Tomasza Koniny. Powiem krótko, gdyby taką inscenizację pokazano w Krakowie, przypuszczam, że publiczność byłaby oburzona. Nowoczesne wykonanie: rzecz dzieje się prawdopodobnie (chcę tak sobie tłumaczyć) w eleganckim hotelu lub w agencji towarzyskiej! Panie, owszem, w długich eleganckich sukniach, panowie w wizytowych garniturach z rękami w kieszeniach, tak jak dzisiaj wypada być na „eleganckim” wieczornym przyjęciu. Violetta bez zmrużenia oka przyjmuje pieniądze od panów i wkłada je do dekoltu sukni. Na środku sali choinka przybrana kwiatami kamelii nawiązuje do Damy kameliowej. Dużo prezentów pod choinką oraz pluszowych misiów. Amina w garniturze to zarówno służąca, sekretarka, jak i pielęgniarka ratująca Violettę dożylnymi zastrzykami. Niestety, jest to wszystko ciekawe, lecz odarte z romantyzmu i atmosfery Paryża. Jak zwykle muzyka broni się sama, aczkolwiek debiutujący przy pulpicie młody dyrygent Bassem Akikki poprowadził orkiestrę w energicznym tempie, w związku z czym odniosłam wrażenie, że bardzo się wszyscy śpieszyli, duety Violetty i Alfredo były szybkie. Podobał mi się Arnold Rutkowski, gdyż w tej inscenizacji, tak nowoczesnej, odegrał swoją rolę realistycznie, był młodym, gniewnym amantem. W roli Violetty wystąpiła gwiazda Opery Wrocławskiej Jolanta Żmurko, która niedawno obchodziła swój jubileusz, mama znakomitej Aleksandry Kurzak, w roli starego Germonta – Maciej Krzysztyniak. Zaciekawiło mnie to, że pomimo tak nowoczesnego wystawienia opery, balkon ostatniego piętra, tzw. jaskółka był wypełniony młodzieżą, która wynagrodziła artystów wielkimi owacjami i aplauzem. Może należy się zastanowić, czy rzeczywiście nowoczesne inscenizacje, tak krytykowane przez starszych melomanów, są złe, a może przyciągną młodzież do opery, czego dowodem jest Wrocław. Naprawdę dawno nie widziałam tyle młodzieży na spektaklach operowych, czego życzę innym teatrom.

Małgorzata Rakowska