Trubadur 3(44)/2007  

You can do that by talking to a pharmacist or visiting a pharmacy. The drug is available in a number of generic strengths: 500 mg (as cephalexin) allegorically map 500 mg (as cefixime) and 500 mg (as cefaclor). Buy azithromycin 500mg online with visa a federal judge on wednesday rejected the u.s.

It is also recommended to take the medication with a drink of milk or water or other beverages. Do not drink alcohol during e piu efficace il viagra o il levitra Adiwerna the first 24 hours of taking doxycycline. Generic doxycycline hyclate for acne are often used during pregnancy and breastfeeding.

Wielki jubileusz Bogdana Paprockiego
Jubileusz 60-lecia obecności na scenach operowych

Bogdan Paprocki, jeden z najznakomitszych tenorów w historii polskiej sceny narodowej, jest absolutnym rekordzistą w skali światowej. Jesienią 2006 roku obchodził Jubileusz 60-lecia obecności na scenach operowych. Aż trudno uwierzyć, że od debiutu na scenie operowej minęło już tyle lat! Rekord, który należałoby odnotować w księdze Rekordów Guinessa.

To wielki dzień dla polskiej kultury. Jubileusz jednego z największych śpiewaków w dziejach polskiej wokalistyki. Takiego przypadku nie znają kilkusetletnie kroniki opery, by śpiewak – do tego tenor! – występował nieprzerwanie przez 60 lat na scenie operowej. Taki Jubileusz to ewenement w skali światowej. Bogdan paprocki jest tenorem wszechczasów, bo żadne limity Go się nie imają. Wydaje się to faktem wręcz nieprawdopodobnym – jakby nie podlegał prawom biologii.

Z tej okazji 11 grudnia 2006 roku w Salach redutowych Opery Narodowej w Warszawie odbyło się spotkanie Jubileuszowe. Głównym bohaterem był oczywiście sam Mistrz Bogdan paprocki, a gospodarzem wieczoru dyrektor naczelny Opery narodowej Janusz Pietkiewicz, przyjmując wspomnieniowo -refleksyjną formę wieczoru.

… Dziś nie ma już moich wybitnych pedagogów i mistrzów. A ja nadal trwam i pojawiam się na scenie, „przerażająco” sprawny – jak zwykli to komentować „życzliwi”. I ostrzegam: tak bardzo ukochałem zapach sceny, klimat kulis i cały ten operowy świat, że będę się tu błąkał do końca świata, a kto wie czy nie dłużej. – napisał Bogdan Paprocki w specjalnie na ten dzień wydanym Jubileuszowym programie.

Mówiąc o Mistrzu, Dyrektor teatru Wielkiego w Poznaniu Sławomir Pietras w kilku wzruszających zdaniach pięknie powiedział o wielkim polskim tenorze, artyście, człowieku:

.Dożyliśmy momentu dla naszego życia w polskiej operze bardzo istotnego. najskromniej jak umiem chcę Ci podziękować, że żyjesz, że jesteś w świetnej formie i że ciągle wspólnie mamy coś do zrobienia. .Ty jesteś jedynym egzemplarzem wśród skarbów opery polskiej, który osobiście miał kontakt ze swoimi wielkimi, historycznymi poprzednikami.

Dawniej jego ciętego języka (był i jest wielkim autorytetem wokalnym) wszyscy się bali, bo był celny, miał puentę i lepiej mu było schodzić z drogi. Teraz mu nie schodzimy z drogi, ale go ciągle prosimy, żeby do nas mówił, żeby do nas śpiewał, przekazywał nam tę siłę i energię, którą sam zmagazynował w sobie po to, żeby przejść za życia do historii ojczystej opery jako śpiewak narodowy, jako śpiewak bezkompromisowy, jako, mimo że nie sprawuje żadnej profesury, wielki profesor obyczaju operowego i jako wielki autorytet dla tej resztki wspaniałych śpiewaków Opery Warszawskiej, którzy mam nadzieję, zaśpiewają mu na końcu „sto lat” i uratują honor wokalistyki polskiej.

Mistrzu, ja ci za to wszystko dziękuję. Ja bym tak mógł przemawiać do następnego twojego Jubileuszu. a powiedział – bo przecież pojechałem tam za nim do Katowic na tę sesję [sympozjum „60 lat Bogdana Paprockiego na scenach operowych i estradach koncertowych” zorganizowane w Katowickiej Akademii Muzycznej – przypis A. L. ] – to powiedział do tłumu ludzi, którzy tam przyszli i się pytali: kiedy następny jubileusz? – to powiedział: „Mając tyle lat jak ja, to zawsze budząc się rano jest już okazja do jakiegoś Jubileuszu”. Życzę Ci takich Jubileuszy tyle, abyśmy mogli się nasycić tym, co jest istotą Twojej osobowości, tym, w czym jesteś do nikogo niepodobny, i tym, o czym nie będziemy Ci na co dzień mówić, bo Ty jesteś człowiekiem zwyczajnym, ale dzisiaj jest taki dzień, że chciałoby się wyrwać serce i położyć Ci na tacy!

Tego wieczoru Sale Redutowe wypełnione były szczelnie licznie przybyłą wyjątkową publicznością. Oprócz wielu melomanów, wielbicieli talentu Mistrza, obecni byli dyrektorzy teatrów operowych, dyrygenci, pianiści, historycy teatru. a przede wszystkim liczne grono dawnych i obecnych kolegów ze sceny.

Wieczór był wyjątkowy i wzruszający. Urzekający skromnością, w świetnej formie, nie ukrywając radości Jubilat dzielił się chętnie swoimi wspomnieniami.

Urodził się w Toruniu 23 września 1919 roku. I jak zabawnie zauważył i powiedział do zgromadzonej publiczności: Urodziłem się w Toruniu i jestem, poza tym, że śpiewam, żywą chodzącą reklamą Toruńskiego piernika!

Przypominał historię swojej drogi operowej, poświęcając szczególną uwagę osobom, które wywarły na jego życie decydujący wpływ. Nie obyło się także bez anegdot, tych wyniesionych wprost ze sceny, jak i zza kulis. Pełną skromności wypowiedź Dyrektora Artystycznego Opery Narodowej Ryszarda Karczykowskiego zakończyło zdanie:

. chylę dzisiaj czoła przed Panem, przede wszystkim co Pan dla nas zrobił. Jestem zawsze Pana fanem, do końca życia, a prof. Ewa Łętowska wręczając piękną, czerwoną różę Jubilatowi, powiedziała: Mistrzu! Za to, co było, za to, co jest i za to, co będzie. Dziękuję.

Antoni Wicherek i Barbara Nieman wręczyli Jubilatowi medal „Za zasługi dla muzyki polskiej” – medal, gdzie jest tylko jedna nuta, jest to wysokie „C”. Nawiązując do tego wysokiego „C”, Mistrz natychmiast zareagował: Mario del Monaco, po Trubadurze w warszawskiej Romie, jak byliśmy na kolacji, to mnie bardzo obrugał za to wysokie „C”

Kto to doceni? I czy warto tracić zdrowie i nerwy dla jednego wysokiego „C”?! – a ja powiedziałem: Mistrzu, dopóty mogę, to będę to „C” śpiewał! „

Adam Zdunikowski z Izabellą Kłosińską przekazując Jubilatowi, w imieniu kolegów z Teatru Wielkiego, ciupagę skrzyżowaną z karabelą powiedział: .chcieliśmy podziękować za te 60 lat wzorowej postawy, wzorca, który powinniśmy wszyscy naśladować: za wzorzec śpiewaka, człowieka, artysty. Napis na blaszce brzmi: Bogdanowi Paprockiemu w podziękowaniu za 60 lat Jontkowania, Stefanowania, etcetera, etcetera.

Na zakończenie wieczoru Bogdan Paprocki (wraz z pianistką Heleną Christienko) wykonał pieśń Jana Galla Gdybym był młodszy, dziewczyno – a chwilę wcześniej zauważył z uśmiechem: Zwykle, jak kiedyś te pieśń Galla śpiewałem, to pod oryginalnym tytułem oczywiście, potem dodawałem gdybym był „bardzo” młodszy dziewczyno i wreszcie dobrnąłem do momentu, kiedy to „bardzo” muszę parę razy powtórzyć.

Muzeum Teatralne na tę okazję przygotowało wystawę zatytułowaną Vivat Paprocki. Tak, w Salach Redutowych otwarto wystawę, ale związaną ściśle z moją działalnością operową. Tak, że jedna ściana to jest Opera Śląska, druga ściana to jest Teatr Wielki na Pl. Teatralnym i trzecia – Warszawska Opera na nowogrodzkiej. No i oczywiście urozmaicona jest jeszcze kostiumami w gablotach, portretem moich rodziców. To tak czekam, jak postawią jeszcze jedna gablotę to i ja się tam zmieszczę niedługo.

Podczas spotkania z Jubilatem głos zabrał również Dyrektor Muzeum Teatralnego dr Andrzej Kruczyński:

.Wystawa przygotowana w hołdzie Bogdanowi Paprockiemu, ale także w hołdzie dla publiczności Bogdana Paprockiego, dla miłośników Jego talentu. Chcieliśmy bowiem, żeby oglądając te zdjęcia z Jego ról, Jego partii, przypomnieć sobie te wzruszenia, które są tylko do uzyskania w operze.

27 stycznia br w Operze Śląskiej w Bytomiu miało miejsce wyjątkowe wydarzenie: galowe przedstawienie Traviaty G. Verdiego z okazji 60-tej rocznicy występów Bogdana paprockiego na scenach operowych. Ten spektakl był pierwotnie zaplanowany na dzień 23 listopada 2006 r. – dokładnie w dzień debiutu Artysty (który nastąpił właśnie na deskach Opery śląskiej w Bytomiu partią Alfreda w Traviacie 23 listopada 1946 roku) – ale w związku z tragicznymi wydarzeniami w Kopalni „Halemba” w Rudzie Śląskiej i ogłoszoną tego dnia żałobą narodową został przeniesiony na styczeń 2007. Artysta zaśpiewał w scenie finałowej Libiamo, libiamo., wzbudzając ogólny entuzjazm. Mogliśmy posłuchać Mistrza, który jest już legendą i historią światowej opery. I właśnie reportaż z tych uroczystości zrealizowany przez Ośrodek telewizyjny w Katowicach nosił trafny tytuł Legendą być. Emisja miała miejsce 9 lutego 2007 r., ale niestety tylko w paśmie regionalnym telewizji katowickiej.

Mogliśmy w nim wysłuchać niezmiernie trafnego zdefiniowania osobowości paprockiego przez Tadeusza Kijonkę (Kierownika Literackiego Opery Śląskiej):

Gdyby określić najzwięźlej, co cechuje Bogdana paprockiego, to bym powiedział, że jest człowiekiem wiernej pamięci. Przecież od tylu lat jest na co dzień poza Śląskiem – inna rzecz, że wszystkie Jubileusze tu odbywał – ale za każdym razem, kiedy wraca, to jednocześnie przywraca ten czas, który już jest nie do odtworzenia, bo w zasadzie tylko on to pamięta. O co jeszcze chodzi. On się upomina, żeby nie zapominać. T. Kijonka stojąc przed portretem Beliny-Skupiewskiego kontynuował: To jest bardzo ważna postać w biografii artystycznej Bogdana paprockiego, Stefan Belina-Skupiewski. Wielki tenor, porównywany w swoim czasie z Carusem, który też okazał się wspaniałym pedagogiem, i to on właśnie przyjmował Paprockiego do Opery Śląskiej, i miał ogromny wpływ na rozwój jego talentu, tak wspaniały, bo był znakomitym pedagogiem. Z jego przyjściem związane jest zaangażowanie całej grupy znakomitych młodych śpiewaków, wyłącznie młodych. I oto Bogdan paprocki, który mówił, że to są te lata . kadencja Beliny-Skupiewskiego, kiedy była to opera w czasach największego rozkwitu i to jemu się zawdzięczało. Dlatego mówi: a co tu jest w Teatrze, co przypomina Belinę-Skupiewskiego? Tu musi się pojawić Jego portret i oto, kiedy opera świętowała 60-lecie, doszło do odsłonięcia tego obrazu namalowanego w oparciu o ikonografię.

Ale teraz trzeba było przejść próbę wzroku. Bogdan paprocki spojrzał i mówi: Tak go pamiętam. Tak pamiętam. Czyli jest to dobry portret. Ale jednocześnie upomina się o pamięć B. Fotygi-Folańskiego, o wspaniałego dyrygenta Jerzego Sillicha, który tutaj zorganizował orkiestrę operową i to od podstaw, a przede wszystkim „Mateczkę” jak ją nazywano, tak ją nazywał Hiolski i wszyscy inni. Helena Zalewska, znakomita korepetytorka, która im wszystkim ustawiła głosy i oni śpiewają w nieskończoność. Tak samo Sergiusz Nadgryzowski.Ale Paprocki, kiedykolwiek się pojawia, zawsze obchodzi Teatr, teraz już ma swoją salę [Sala Śpiewu im. Bogdana Paprockiego – przypis A. L. ] i cieszy się, że przychodzą do kuby…. No a mijając tutaj ten portret zawsze nawiązuje z nim kontakt. Tak, panie profesorze, jestem tutaj, jestem. Kuba przyjechał.

O Bogdanie Paprockim wypowiadał się również Tadeusz Serafin, Dyrektor Opery Śląskiej w Bytomiu:

Jest to człowiek wychowany na dawnej glebie. Znaczy Jego filozofia, morale, duma artystyczna jest jakby z ubiegłego wieku, dosłownie, bo przecież już mamy nowy wiek. To jest człowiek, który ma zupełnie inne wartości niż ci artyści, z którymi ja się spotykam.

Nie zrobił światowej kariery na Zachodzie. Miał morale polskiego artysty. Pracować i śpiewać dla polskiego ludu, polskiej społeczności, polskiej młodzieży, która może się od niego do dziś uczyć wszystkiego. To człowiek, którego można tylko podziwiać. Wspaniały pod każdym względem. Nie ma już takich!

23 listopada 2006 r. odbyło się jedynie zaplanowane na ten dzień sympozjum 60 lat Bogdana Paprockiego na scenach operowych i estradach koncertowych zorganizowane w Katowickiej Akademii Muzycznej – prowadzone przez Tadeusza Kijonkę. W szczelnie wypełnionej sali studenci wokalistyki zastanawiali się – jak można przez tyle lat zachować tak świetną formę i nie zniszczyć głosu?! .Jak się jest przygotowanym dobrze technicznie, to najważniejsze jest śpiewać partie odpowiadające głosowi, którym się operuje. Nie pieniądz, lecz możliwości muszą dyktować repertuar. – zdradził swoją receptę na sukces Bogdan Paprocki. Sławomir Pietras, dyrektor Teatru Wielkiego w Poznaniu przytoczył anegdotę: Kiedyś młodzi tenorzy grali w wolnej chwili w karty. Dołączył do nich Bogdan Paprocki i ograł ich doszczętnie. Wstając mruknął: Ani śpiewać nie potrafią, ani grać w karty. Gratulacjom i życzeniom podczas spotkania nie było końca. Artysta odebrał również nagrody i wyróżnienia m.in. z rąk przedstawicieli Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Marszałka województwa śląskiego. Wręczono Mu „Złotą Odznakę Honorową za zasługi dla Województwa Śląskiego”.

Ale .czas biegnie, a ja nadal wierzę w swoją szczęśliwą gwiazdę i ufam, że pozwoli mi jeszcze trochę poczekać na mój całkiem prywatny fin de siecle. – napisał w folderze jubileuszowym Teatru Wielkiego w Warszawie z okazji 85-lecia swoich urodzin.

Ta szczęśliwa gwiazda pozwala nam, melomanom – licznym wielbicielom jego talentu – cieszyć się i teraz, w XXI wieku, z możliwości obcowania z tym wyjątkowym zjawiskiem, jakim jest Bogdan Paprocki, i życzyć Mu wielu dobrych lat niezmiennej kondycji artystycznej w zdrowiu i pogodzie ducha. .Nieustannego poczucia satysfakcji z tak licznych sukcesów. – jak napisał w liście gratulacyjnym Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej.

Natomiast sobie życzymy, abyśmy jeszcze wielokrotnie mieli okazję podziwiać Mistrza na scenach operowych i koncertowych.

Niechaj ta fantastyczna sztuka wokalna nadal będzie dla nas wszystkich źródłem wielu wzruszeń, przyjmowanych przez melomanów jako dar szczególnie cenny.

Ad Multos Annos! Maestro!

Anna Lewandowicz