Trubadur 4-1(45-46)/2007-08  

But it does not mean that all patients with reflux are going to need to be treated with anti-reflux medication. This is what paxlovid buy walgreens Fayetteville happens, i got two bottles and a week later my first bottle is still open. The truth is that a lot of websites look the same to the untrained eye.

Priligy 30mg tablets, priligy 60mg tablet, priligy 60mg capsules, priligy 50mg caplets, priligy 20mg caplets, priligy 20 mg, priligy 10mg caplets, priligy 5mg, priligy 5 mg, priligy 10 mg tablet, priligy 10 mg caplet, priligy 5 mg tablet, priligy 5 mg caplet, priligy 5 mg caplets, priligy 10mg tablets, priligy 10 mg tablets, priligy 10 mg tablets, priligy 10mg caplets, priligy 5mg caplets, priligy 10mg tablets caplets, priligy 5mg tablets caplets, priligy 5mg tablets caplets, priligy 5 mg caplets, priligy 5 mg caplets caplets, priligy 20mg tablets, priligy 20mg tablets, priligy 20mg tablets caplets, priligy 20mg tablets caplets, priligy 20mg caplets, priligy 20mg caplets caplets, priligy 20mg caplets caplets, priligy 40mg tablets, priligy 40 mg tablets, priligy 40 mg tablets caplets, Here, you can read about drugs that Cassano d'Adda cialis 5mg 84 stück kaufen will help you in curing your mental illness like depression and anxiety. But you could get pregnant while taking metformin.

Wzlot i upadek Borysa Godunowa, czyli najnowsza premiera w Wilnie

Puszkinowska wielka tragedia romantyczna Borys Godunow nie miała łatwej drogi na rosyjskie sceny. Mikołaj II zezwolił na jej wystawienie dopiero 40 lat po publikacji tekstu. Autor nie żył już od 33 lat. W tym samym 1870 roku Modest Musorgski złożył w dyrekcji carskich teatrów pierwszą wersję swej opery, składającą się z 7 obrazów z prologiem, która jednak została, po kilku miesiącach oczekiwania, odrzucona. Jako jeden z powodów podano brak roli kobiecej. Kompozytor, zgodnie z życzeniem decydentów, korzystając też z rad przyjaciół, dopisał akt II, rozgrywający się w Polsce a także scenę przed bitwą pod Kromami.

Mariusz Treliński, reżyserując w Wilnie Borysa Godunowa postanowił skorzystać z pierwotnej, dwuaktowej wersji dzieła, zinstrumentowanej przez kompozytora. Nie czytałem żadnych przedpremierowych zapowiedzi więc, jadąc do Wilna, spodziewałem się tradycyjnej czteroaktowej inscenizacji. Nie ukrywam, że byłem zaskoczony brakiem wątku polskiego ale dodam też, że było to zaskoczenie pozytywne. Trudno twierdzić, że dzieło w tej wersji coś traci, czy też zyskuje. Ono jest po prostu inne, chyba bardziej zwarte i konsekwentne. Jak dotąd widziałem na żywo trzy inscenizacje Borysa Godunowa (Moskwa, Poznań, Wrocław) i kilka przedstawień zarejestrowanych, jednak ta wileńska jest dla mnie prawdziwym odkryciem. Chodzi mi zarówno o konstrukcję dramaturgiczną opery jak też o instrumentację. Orkiestra Litewskiego Narodowego Teatru Opery i Baletu poprowadzona przez Robertasa Servenikasa zabrzmiała surowo, jak w licznych recenzjach napisano – chropowato – co moim zdaniem nie oznacza gorzej. Dzięki temu brzmieniu odkrywałem wspaniałą muzykę Musorgskiego na nowo. Dodajmy, że opera, początkowo nie przez wszystkich była dobrze oceniana. Sam Rimski – Korsakow zarzucił muzyce brak okrzesania a Czajkowski nazwał Borysa „podłą parodią muzyki”. Dzisiaj te opinie trzeba uznać za zbyt surowe, w szczególności, gdy słyszy się chóry wspaniale przygotowane przez Ceslovasa Radziunasa.

Śpiewacy, podobnie jak orkiestra, zaprezentowali dobry poziom a wymienić chciałbym trzy wyróżniające się nazwiska: Siergiej Grankvist – Grigorij, Edem Umerov – Borys premierowy i Vladimira Prudnikovas – Borys w II obsadzie. Żaden ze śpiewaków wykonujących tytułową partię nie stworzył wybitnej kreacji wokalnej ale obaj mogą się pochwalić ładnie brzmiącymi głosami i bardzo dobrym aktorstwem. Być może głos Umerova wydobywał się z większą mocą ale to co pokazał w doskonale wyreżyserowanej scenie śmierci Prudnikovas było tak przejmujące, że wciąż o tym myślę. Tak oto doszliśmy do najmocniejszej strony wileńskiego przedstawienia czyli reżyserii.

Treliński przeniósł akcję opery w czasy nam współczesne i zabieg ten wydaje się być całkowicie uzasadniony. Podkreśla uniwersalność tematu. Przecież Musorgski w pierwszej wersji nie zamierzał kłaść nacisku na wątek historyczny tylko na dramat człowieka, który dla zdobycia władzy nie cofa się przed zbrodnią i który w końcu ponosi klęskę. W pierwszej scenie prologu jesteśmy świadkami zabójstwa małego Dymitra Iwanowicza. Właściwie nie tyle widzimy co domyślamy się. Wielkie biurko stojące na środku pomieszczenia niczym parawan zasłania szczegóły ponurego dramatu. Dwaj mordercy właśnie wykonali zadanie i wycierają zakrwawione noże. Nieopodal leży rowerek z pogiętymi kołami. Jeden z oprawców podnosi z ziemi maskę królika czy zająca, którą chłopiec, widać, bawił się przed chwilą i wkłada ją na głowę z zadowoloną miną. Obserwujący wszystko z boku Godunow, gestem dezaprobaty przerywa te wygłupy. W dalszych scenach oddziały prewencji posługując się tarczami i pałkami nakłaniają tłum, aby błagał Godunowa, który nie chce zasiąść na tronie carów. Lud robi to niechętnie i pod przymusem, szarpiąc się z interweniującą policją. Jeden z demonstrantów, w niemym oskarżeniu, trzyma wysoko połamany rowerek. Następny obraz to składanie przez Borysa kwiatów i zapalanie znicza w miejscu zbrodni. Wszystko odbywa się w świetle reflektorów i jest przekazywane przez telewizję dla celów propagandowych. Następująca później uroczystość koronacji jest pełna przepychu, tak, aby olśnić naród.

W inscenizacji Trelińskiego występuje dwóch głównych bohaterów: car i naród, którego Łżedymitr jest przedstawicielem. Trzeba zauważyć, że ów naród nie ma w sobie nic pokory a raczej jest zrewoltowany, pomimo stosowanych wobec niego metod (siły porządkowe, propaganda TV). Będzie tak we wszystkich scenach zbiorowych.

Na początku I aktu a więc podczas rozmowy Pimena z Griszką, w celi mnicha pojawiają się dodatkowe postacie przysłuchujące się opowiadaniu starego. Dzięki ich pantomimicznym gestom jesteśmy świadkami zawiązania się spisku, którego inicjatorem jest Pimen. W efekcie Grigorij wraz z Warłamem i Misaiłem udają się z misją w stronę litewskiej granicy. Ze zdumieniem przeczytałem w wydrukowanej tuż po premierze recenzji, że zamianą karczmy w towarzyską agencję, chciał reżyser zamaskować rozdźwięk między tym, co dzieje się na scenie a tekstem libretta. Chodziłem kiedyś nocą po Zgorzelcu i wiem jakie towarzystwo można tam spotkać. Przygraniczna agencja jest konsekwencją umieszczenia akcji opery w dzisiejszych czasach. Zaś moje zdumienie wynika stąd, że właśnie ta scena jest dobitnym przykładem niezwykle błyskotliwej umiejętności Trelińskiego w kreowaniu nowych sytuacji scenicznych, nie odbiegając przy tym od tekstu. Nieraz zastanawiałem się czemu mnisi, których Griszka spotkał przypadkowo i z którymi nie chciał się napić, przedstawiają go strażnikom jako towarzysza wędrówki. Ale jeśli przybyli razem z Moskwy – jest to logiczne. Strażnicy są bardzo brutalni, jednak nie wiedzą, że to oni wpadli w pułapkę. Gdy czytający list gończy Grigorij zmuszony jest do dodania słów .i powiesić, Misaił szykuje właśnie sznur. Po zakłuciu jednego ze strażników przy barze spiskowcy przewracają drugiego na podłogę. Zaciskają mu kabel na szyi zaś Warłam, niby to sylabizując, odczytuje z szyderczym uśmiechem rysopis powalonego. Nawet końcowe krzyki – Trzymać go nie odnoszą się do uciekającego Griszki, tylko do walczącego, wierzgającego nogami w drgawkach strażnika. Scena niezwykle okrutna ale jak przemyślana! Wszystko pasuje jak w układance. Dla mnie prawdziwy majstersztyk reżyserski. Podobnie jest w II akcie, tzn. to co oglądamy w żadnym momencie nie rozmija się z tekstem. Oczywiście ktoś biegły w historii Rosji może dowodzić, że zbrodnia w Ugliczu miała miejsce 7 lat przed koronacją Godunowa lub zapytać skąd późniejsze jego wątpliwości co do Dymitra jeśli jak – widzieliśmy w prologu – sam był świadkiem śmierci małego. Takie skróty jednak – w moim odczuciu – są jak najbardziej dopuszczalne.

Początek II aktu. W pilnie strzeżonej, nadmorskiej rezydencji widzimy Ksenię i Fiodora – dzieci Borysa. Wkrótce zjawia się on sam. Od chwili gdy zasiadł na tronie minęło już 6 lat ale władza nie dała mu zadowolenia. Jego największą radością i nadzieją jest syn. Przybywa Książę Szujski, który – o czym przed chwilą cara poinformowano – przyjął niedawno posłańca z Krakowa. Borys podejrzewa zdradę, tym bardziej, że kniaź mówi mu o nagłym pojawieniu się w Polsce samozwańca podającego się za cudem ocalałego Dymitra. Przestraszonego, pełnego wątpliwości cara, Szujski zapewnia, że Dymitr Iwanowicz z całą pewnością nie żyje. Nie uspokaja to władcy, którego, po wyjściu kniazia, dręczą koszmary. Widzi chłopca, w masce zajączka, krążącego wokół na rowerku. Dwie końcowe sceny opery, zamiast przed soborem Wasyla Błogosławionego i na Kremlu, rozgrywają się w telewizyjnym studiu. Władca ma wziąć udział w debacie. Miejsca po przeciwległych stronach studia zajmuje publiczność nosząca szaliki w odmiennych kolorach, niczym kibice sportowi. Wokół reflektory, kamery, monitory, na których widzimy sobór Wasyla Błogosławionego na przemian z krótkimi fragmentami niemych filmów o tematyce rewolucyjnej. Zgromadzona publiczność powtarza nowiny o wyklęciu przez kościół Griszki Otriepiewa, o zbliżających się wojskach samozwańca. Nie kryją też niechęci do Borysa. Zjawia się Jurodiwyj w cierniowej koronie, wyglądający jak Jesus Christ Superstar i skarży się carowi, że chłopcy zabrali mu kopiejkę. Kamery natychmiast relacjonują zdarzenie, przekazując obraz na wielkim telebimie. Szujski chce przegonić nawiedzonego jednak car nie pozwala, prosząc aby ten zmówił za niego modlitwę. W odpowiedzi słyszy, że za cara Heroda modlić się nie należy. Wreszcie zbliża się scena finałowa. Szujski sugeruje Borysowi aby wysłuchał starca, który posiadł niezwykle ważną tajemnicę. Zjawia się Pimen, który – jak pamiętamy – zainicjował spisek, na czele którego stanął Grigorij. Opowiada Godunowowi o cudach jakie zdarzyły się w Ugliczu, w miejscu, gdzie zginął carewicz Dymitr. Daje znać, że zna prawdę o zbrodni i nagle zadaje carowi cios sztyletem. W tym momencie ujawniają się inni spiskowcy ze sztyletami w dłoniach. Śmiertelnie ranny Borys wzywa syna. I tu oglądamy kolejną, niezwykle przejmującą scenę tego przedstawienia. Mały Fiodor miota się pomiędzy leżącym na podłodze, zakrwawionym ojcem a obojętnym tłumem, rozpaczliwie szukając kogoś, kto chciałby im pomóc. Niestety nikt nie reaguje. Zrozpaczony chłopiec odbiega dalej, by za chwilę wrócić z krwawiącą raną na głowie. Umierający Borys jest świadkiem śmierci swego syna. Ponosi całkowitą klęskę.

Wileński Borys Godunow jest przedstawieniem znakomitym. Dobrze grająca orkiestra, żadnych wpadek wokalnych, cudownie brzmiące chóry, ale przede wszystkim wspaniała reżyseria. Tandem Kudlicka – Treliński po raz kolejny odniósł sukces, choć tym razem skłonny byłbym mocniej zaakcentować to drugie nazwisko. Do tak uznanych inscenizatorów jak Robert Carsen, czy Peter Konwitschny, w wielkim stylu dołącza Mariusz Treliński. Nie wystarczy w dowolnej operze umieścić na scenie armatę, a najbardziej znany muzyczny fragment odtworzyć z magnetofonu, aby przedstawienie stało się wybitne. Melomani z Warszawy wiedzą co mam na myśli. Każda kolejna realizacja Trelińskiego udowadnia, jak wielkie są możliwości interpretacyjne, jeśli potrafi się dokładnie czytać tekst i rzecz jasna posiada wyobraźnię. Na drugiej premierze, podczas antraktu, wraz z grupką przyjaciół z „Trubadura”, podeszliśmy do reżysera, który był tak miły, że poświęcił nam kilka minut. Rozmowa była niezwykle sympatyczna i dowiedzieliśmy się podczas niej o tym, co artysta w najbliższym czasie zamierza realizować. Pytając o ewentualne plany związane z muzyką Wagnera usłyszeliśmy, że jest to obszar, który go bardzo interesuje – w szczególności Tristan i Izolda, jednak na razie jest to sfera marzeń. Ja osobiście cieszę się, że Mariusz Treliński ma takie marzenia. Wierzę, że kiedyś się ziszczą.

Namawiam wszystkich do odwiedzenia Wilna a tym, którzy nie będą mogli tam pojechać chcę zostawić iskierkę nadziei. Na premierze widziałem pana Janusza Pietkiewicza – dyrektora Opery Narodowej. Znając jego wrażliwość na wszystko co inspirujące i twórcze na scenie operowej a także na wskroś nowoczesne podejście do problemów teatru, jestem przekonany, że rozważy przeniesienie tej wybitnej realizacji do Warszawy.

Henryk Sypniewski