Trubadur 3,4(48,49)/2008  

You must not take any other medicine apart from the prescription written by a doctor. Prednisone rx coupon stimolante sessuale donna viagra Issaquah 2018 – how it helps to treat asthma in kids. Doctors removed the tumor from the back of her throat and discovered a large mass surrounding it.

The following cqc publications are available at the new store and online at amazon at: (c) cqc. It works by preventing the growth of bacteria in https://boitealangues.com/85257-sildenafil-sandoz-online-3828/ the gastrointestinal tract. No prescription required, non-prescription only, no rx required.

Nowy przewodnik operowy

Miałem już przyjemność pisać kilka lat temu o francuskim wydaniu przewodnika operowego Piotra Kamińskiego (Trubadur 4 (29)/2003). Teraz chciałbym podzielić się jedynie kilkoma pobieżnymi uwagami, jakie nasunęły mi się w trakcie korzystania z polskiej wersji dzieła.

Wydawnictwo PWM zdecydowało się, i chwała mu za to, na podział książki na dwa tomy, drukowane większą czcionką niż w oryginale oraz oprawione w twarde okładki. Dzięki tym zabiegom przewodnik – do którego przecież wciąż i wciąż się wraca – przetrwa dłużej, niż jego francuskojęzyczny pierwowzór.

Kolejną zaletą publikacji jest osoba tłumacza, czyli sam autor oryginału. Dzięki temu udało się uniknąć żenujących błędów w tłumaczeniu (typu: Lekka kawaleria zamiast Rycerskość wieśniacza), o czym przy okazji omawiania różnych polskich tłumaczeń książek operowych na łamach Trubadura pisaliśmy wielokrotnie.

Następna pozytywna zmiana to poważnie rozszerzona liczba omówionych oper kompozytorów polskich.

Oto więc otrzymaliśmy najobszerniejszy w języku polskim przewodnik operowy, zawierający omówienia jednak trochę mniejszej liczby dzieł, niż sugeruje to tytuł. Obawiam się, że gdyby podwoić objętość dzieła, i tak nie wszystkie warte omówienia opery zostałyby w nim umieszczone. Wszelkie utyskiwania na dobór zamieszczonych tytułów mają więc charakter wybitnie subiektywny. Piszącemu te słowa brak jest, i to bardzo, obecności kilku kompozytorów oraz wielu utworów kompozytorów omówionych. Oczywiście w takim przewodniku musi się znaleźć i Aida, i Tosca. Tyle tylko, że o tego typu hitach przeczytamy w każdym innym przewodniku operowym. Może warto zatem by było kosztem ograniczenia objętości haseł dzieł najbardziej popularnych, chociaż wspomnieć o kompozytorach i operach, z którymi czas się obszedł niezbyt łagodnie. Podam zaledwie kilka przykładów, dotyczą one oper, których nagrania stoją u mnie na półce. I tak już na samym początku tomu I zdziwienie budzi brak kompozytora wcale nie takiego zapomnianego, jakim jest Franco Alfano. Nawet jeżeli nie zasłużył on na obecność w leksykonie samym faktem ukończenia Turandot po śmierci Pucciniego, to przecież kilka jego naprawdę dobrych oper doczekało się po kilka nagrań, jak Zmartwychwstanie według Lwa Tołstoja, Sakuntala czy wreszcie przeżywający od kilku lat prawdziwy renesans (dzięki występom Placida Domingo) Cyrano de Bergerac. Jeżeli już jesteśmy przy tzw. weryzmie, to chciałbym wyrazić żal z powodu pominięcia tak popularnych oper, jak Sly Wolfa-Ferrariego czy Romeo i Julia oraz I cavalieri di Ekebu Zandonaia. Także opera powojenna została trochę zaniedbana, na mojej półce stoją nagrania czterech oper Renzo Rosselliniego, kompozytora przez Kamińskiego całkowicie pominiętego. Z kolei z czasów Mozarta brak mi Stephena Storace, jedno z jego dzieł Gli equivoci doczekało się pięknego nagrania z Janet Price. Kamiński omówił zaledwie jedną operę Ildebrando Pizzettiego, Morderstwo w katedrze (wydaje się jednak, że bardziej odpowiedni byłby tytuł Mord w katedrze, gdyż pod takim tytułem funkcjonuje w Polsce utwór T. S. Eliota). Szkoda, że nie umieścił autor co najmniej jeszcze z pięciu oper tego kompozytora, chociażby wspaniałego utworu Debora i Jael – istnieje jego nagranie ze wstrząsającą Izabellą Kłosińską. Dodajmy na marginesie, że wbrew temu, co sugeruje Kamiński w życiorysie kompozytora, także druga postać w tytule jest kobietą. Podobnie Makropulous z opery Janacka (Vec Makropoulos) jest kobietą, tytuł powinien więc brzmieć Afera Makropoulos (nie Makropoulosa).

Piotr Kamiński piszę językiem żywym i frapującym, jego uwagi są często świeże i inspirujące, a narracja wciągająca. Lektura barwnie napisanego hasła o operze Vivaldiego Prawda na próbę wystawiona natychmiast sprowokowała mnie do wysłuchania tej nie znanej mi wcześniej opery. Z drugiej strony opinie o muzyce tak czy owak pozostaną zawsze subiektywne, protestuję więc subiektywnie przeciwko tak niesprawiedliwemu potraktowaniu arcydzieła Ryszarda Straussa, jakim jest dla mnie Dzień pokoju. Trudno mi się także zgodzić z następującą opinią Kamińskiego dotyczącą warszawskiej produkcji Peleasa i Melizandy: [-] kuriozalna produkcja rocznicowa w Teatrze Wielkim w Warszawie, zrealizowana przy akompaniamencie. fortepianowym (2002), co równa się wystawie czarno-białych reprodukcji Van Gogha. Sytuacji tej wytłumaczyć, ani usprawiedliwić niepodobna. Wydaje się, że jednak da się i wytłumaczyć i usprawiedliwić, a kuriozalny jest raczej atak Kamińskiego. Otóż w Warszawie nie wystawiono jakiegoś wyciągu fortepianowego (co byłoby rzeczywiście kuriozum), lecz edition originale patytury z 1895 r. Wersja ta czasami jest prezentowana, a nawet nagrywana zarówno na audio, jak i video! (Chociażby w drugiej ojczyźnie Piotra Kamińskiego w 1999 r. w Compiegne.)

W każdym, nawet najbardziej skrupulatnie opracowanym dziele, znajdują się różnej maści błędy. Oto para dosyć błahych przykładów. Konsekwentnie dla polskich autorów, także Kamiński (on całkowicie świadomie) nie lubi jednego z bohaterów Aidy i z Amonasra robi Amonastra, tłumaczy przy tym, że po polsku ta wersja lepiej brzmi. Cóż, po polsku lepiej by też brzmiał tytuł Janko i Zosia zamiast Hipolit i Arycja Rameau. Można też analogicznie, jak w przypadku Amonasra, zmienić nazwę żarówek osram na ostram. Z kolei Traviata jest operą w trzech aktach, a nie – jak podaje Kamiński – w 4 częściach (aktach). Myli się też autor, pisząc o Litwinach Ponchiellego wg. Konrada Wallenroda, że operę tę w Polsce wykonano jedynie koncertowo we fragmentach w Operze Narodowej w roku 2007. Otóż całość dzieła, także koncertowo, wykonano w tym samym gmachu (chociaż na innej scenie) w listopadzie 1996 r. z Izabellą Kłosińską, pod dyr. Grzegorza Nowaka, a nagranie tego koncertu krąży w Internecie i można je sobie ściągnąć. Oczywiście tego typu nieścisłości są nie do uniknięcia w dziele przepełnionym faktami i datami.

Z przewodnika Kamińskiego nie tylko wygodnie się korzysta, warto czasem wziąć któryś tom, otworzyć go na chybił-trafił i po prostu poczytać.

Krzysztof Skwierczyński

Piotr Kamiński, Tysiąc i jedna opera, t. 1-2, Kraków 2008, ss. 1070+805