Trubadur 3,4(48,49)/2008  

If you have an ongoing prescription that has been paid for for months or years, the amount you receive will reflect the balance of your prescriptions. Tamoxifen citrate https://valjoly.com/4276-viagra-orosolubile-generico-10885/ 20mg has been found to increase survival in women who have early-stage breast cancer, as well as increase overall survival in postmenopausal women with breast cancer who have not received adjuvant hormone therapy. Prednisone is used for people with autoimmune diseases, including rheumatoid arthritis and lupus.

Get all the information you need on all major industry trends. Azithromycin 500mg https://ruedabucz.pl/34786-amoxicillin-20140/ price mercury drug philippines is also effective against other bacteria that may cause respiratory tract infections. Historical costs of doxycycline for the treatment of acne.

Partenope
czyli Händlowska komedia pomyłek w ENO

W mitologii greckiej Partenope była syreną, która w okolicach Sorrento rzuciła się ze skały do morza, a wokół grobu założono miasto nazwane jej imieniem (późniejszy Neapol). Opera Partenope w pewnym sensie bawi się greckim mitem – akcja libretta rozgrywa się w południowych Włoszech, tytułowa bohaterka jest Królową Neapolu, uwikłaną w towarzysko-polityczne intrygi i wojny domowe. Mitologiczne syreny były ponoć wybitnie muzykalne, były też niebezpiecznymi uwodzicielkami, pożerającymi swoje ofiary. Händlowska Partenope nie jest krwiożerczą i zdradliwą bestią, to raczej świadoma możliwości swoich miłosnych czarów władczyni, która ponosi klęskę miłosną, lecz zadowala się innym kochankiem.

Partenope po raz pierwszy wystawiono w Neapolu w roku 1699, z muzyką Luigiego Mancii. Libretto autorstwa Silvio Stampigliego było w swoim czasie prawdziwym przebojem scen teatrów muzycznych – na początku XVIII wieku powstało aż kilkanaście oper Partenope (m.in. Leonarda Vinci i Manuela de Zumaya). Być może Händel widział wersję Antoniego Caldary w Wenecji i to zainspirowało go do napisania pierwszej w jego karierze opery komicznej (lub raczej „niepoważnej). Kompozytor pierwotnie proponował dzieło w 1726 roku Royal Academy of Music, odrzucono je jednak ze względu na niemoralny i frywolny charakter. Niezrażony Händel wystawił dzieło w 1730 w Teatrze Królewskim na Haymarket, z na tyle dużym sukcesem, że wznowiono je kilka miesięcy później. Partię Arsace śpiewał wówczas słynny kastrat Senessimo. Od tej pory opera pojawiała się na scenach bardzo sporadycznie. Dwukrotnie nagrano ją na płyty (w pierwszej rejestracji pod dyrekcją Sigiswalda Kuijkena obok Krisztiny Laki (Partenope) i Helgi Muller-Molinari (Rosmira), partię Arsace śpiewał kontratenor Rene Jacobs). Przedstawienie w English National Opera, przygotowane w koprodukcji z Operą w Australii jest pierwszą od kilkunastu lat prezentacją sceniczną dzieła w Anglii.

Intryga jest bardzo skomplikowana. Królowa Neapolu, Partenope jest adorowana przez Arsace, Księcia Cypru i Arminda, Księcia Rodos. Pojawienie się zakochanej w Arsace Rosmiry podającej się za rozbitka Eurimena komplikuje akcję, Arsace rozpoznaje Rosmirę, ale nadal wielbi królową. Partenope, odrzucając propozycję małżeństwa złożoną przez Emilia, władcę Cumae, przyczynia się do wybuchu wojny. Sytuacje zmieniają się jak w kalejdoskopie, Arsace, Eurimene i pojmany w końcu Emilio wyznają miłość królowej, Rosmira/Eurimene, którego miłość jest udawana, cierpi, widząc wiarołomność kochanka, i stara się zdyskredytować go w oczach Partenope, wszyscy ciągle walczą ze sobą i intrygują. Wszystko jednak dobrze się kończy, Rosmira musi ujawnić swoją tożsamość, gdy Arsace wyzywa ją do walki na „gołe klaty”, bez zbroi i bez broni. Partenope dowiadując się, że Eurimene i wirtualna Rosmira (na której cześć powoływał się w walce Eurimene) to ta sama osoba, przyjmuje w końcu oświadczyny Arminda.

Trudno taką intrygę potraktować poważnie, tym bardziej, że pod pretekstem rozgrywek salonowych i zdobywania serca ukochanej chodzi o popisy wokalne. Oglądamy popołudnie, wieczór i poranek jednego dnia, odpowiadające kolejnym aktom opery. Inscenizatorzy postanowili przenieść akcję w lata 20. XX wieku, w czasy surrealizmu i magicznych fotografii Mana Raya. Królestwo Partenope to jej willa, w której salonie dochodzi do najbardziej znaczących wydarzeń. Bohaterowie grają w karty i rozterki serca, tańczą i piją szampana, Emilio robi zdjęcia i dokumentuje leniwe, słodkie nicnierobienie w wiejskiej posiadłości. Sama historia opowiedziana jest z dużym humorem, wynikającym z sytuacji tekstowej, bohaterowie nakładają maski gazowe, kiedy okazuje się, że wróg napadł na kraj, uwięzienie Emilia odbywa się w toalecie, wszystko wyjaśnia się przy porannej kawie, kiedy to półprzytomni, niewyspani po nocnych szaleństwach bohaterowie wyjaśniają sobie wszystko i dochodzą do porozumienia. A jednak w rozgrywanych wydarzeniach przydałoby się więcej pomysłów i mniej ilustracyjności wobec tekstu dzieła, niejako przejaskrawienie i tak przejaskrawionej już akcji. Reżyseria Christophera Aldena (brata bliźniaka słynnego Davida Aldena) pozwalała śpiewakom wyżyć się wokalnie i scenicznie, ale też odrobinę znużyć widzów. W willi, w tak doborowym towarzystwie, powinno być jednak trochę więcej szaleństw, tym bardziej, że szaleńcza jest muzyka.

Christian Curnyn, który specjalizuje się w muzyce Händlowskiej, po raz pierwszy wystąpił w ENO. Poprowadził orkiestrę bardzo precyzyjnie, dostosowując dynamikę brzmienia do możliwości wokalnych śpiewaków, przez co nawet w najbardziej głośnych w partyturze momentach byli oni doskonale słyszalni. A jednak przydałoby się trochę więcej mocy i – ponownie – szaleństwa w meandrach muzyki Händla.

Wszyscy występujący w operze śpiewacy prezentowali wyrównany poziom i wielką precyzję w potraktowaniu partytury. Poza Ormontem, dowódcą straży, pozostałe partie są równorzędne, każdy ma bardzo dużo do zaśpiewania. Co stosunkowo rzadkie u Händla, pojawiają się duety, tercety i rozbudowane kwartety. Tytułowa Partenope, Rosemary Joshua, która nagrała już tę partię, obdarzona jest delikatnym sopranem, o wyrównanej koloraturze i dużej vis comica, czarowała wokalnie i scenicznie, wygłupiając się przy tanecznych wygibasach czy udawanych porywach namiętności. Na jej tle troszeczkę przyciężko wypadła Patricia Bardon (Eurimene/Rosmira), głos o dobrym legato, ciekawej, ciemnej barwie, ale mało ruchliwy. Dodać należy, że Eurmene/Rosmira to partia dwuznaczna i niejako prekursorska w ówczesnej literaturze operowej – kobieta śpiewa kobietę przebraną za mężczyznę, która walczy o mężczyznę śpiewanego przez kobietę. Bardzo dobrze i wojowniczo śpiewała partię Arsace Christine Rice, elastyczny mezzosopran, o lekko przytłumionych dołach, ale bardzo ładnej barwie. Świetnie brzmiał w roli Arminda kontratenor Iestyn Davies, o niemalże sopranowym zabarwieniu, potrafiący swoim śpiewem oddać niepewność młodzieńczej miłości do Partenope, podczas gdy John Mark Ainsley z pewnym przejaskrawieniem wczuł się wokalnie w rolę dojrzałego i podstępnego zdobywcy. Najlepszy aktorsko był James Gower, szkoda, że jego partia nie była zbyt rozbudowana – dowódca straży w tej inscenizacji stał się niejako myśliwym, nadając przedstawieniu specyficznego kolorytu, kreując homoseksualistę, będącego ponad jakimikolwiek miłosnymi zasadami. Finalnie jednak więzami miłosnymi postanowiły się połączyć dwie pary: sopran z kontratenorem i mezzosopran z altem.

Przedstawienie w ENO dowodzi, jak ciągle nowoczesna i wieloznaczna może być muzyka Händla, jak też ponadczasowym był on kompozytorem, skoro wciąż jeszcze można bawić się jego dziełem, nadając mu bardzo współczesne znaczenia. Cała inscenizacja, pomimo moich utyskiwań (za mało szalone) była jednak bardzo przyzwoita, nie tylko z powodu oddania wieloznaczności muzyki Händla, lecz także przedstawienia rozgrywek salonowych jako zabawy w niebezpieczne związki, w tej historii kończącej się happy endem. Chociaż nie jestem pewien, czy Partenope i Armindo żyli ze sobą długo i szczęśliwie.

Tomasz Pasternak