Trubadur 1(50)/2009  

But nolvadex has also been found to work and have helped thousands of people. In cialis 15 mg dose Palm Valley practice, a generic manufacturer can choose to. I do however take it as a preventative measure for colds and flu.

The 500 mg tablet is taken once or twice a day and the 250 mg. If you would prefer a different sildenafil 1a pharma 100mg 12 stück preisvergleich Curtea de Argeş total discount amount, contact your local store directly. You should always take prednisone if you have asthma.

75 lat Krzysztofa Pendereckiego

Owacją na stojąco (spontaniczną, a nie wymuszoną, jak to często bywa przy tego rodzaju okazjach!) zakończył się ostatni koncert warszawskiego Festiwalu Krzysztofa Pendereckiego, zorganizowany dla uczczenia 75 rocznicy urodzin Kompozytora przez Towarzystwo im. Ludwiga van Beethovena, z nieocenioną panią Elżbietą Penderecką w charakterze promotorki. W TW-ON zabrzmiała VII symfonia – oratorium Siedem bram Jerozolimy, utwór napisany na uroczystość obchodów 3000-lecia miasta (w broszurce programowej rozdawanej publiczności zamieszczono zdjęcie pamiątkowego medalu „Jerozolima 3000”, przyznanego Maestro Pendereckiemu przez Prezydenta Miasta Jerozolimy, Pana Ehuda Olmerta, podczas prawykonania oratorium 9 stycznia 1997).

Wieczór 23 listopada (dokładna data urodzin) był rzeczywiście szalenie efektowny, „przyprawiony” iście malarskimi wizjami (animacje – T. Bagiński, scenografia – B. Kudlička, reżyseria – J. Minkowicz). Do wykonania tego, pełnego symbolicznych odniesień, dzieła zaproszono solistów (Izabella Matuła, Izabella Kłosińska – soprany, Agnieszka Rehlis – mezzosopran, Adam Zdunikowski – tenor, Romuald Tesarowicz – bas oraz Boris Carmeli – narracja w języku hebrajskim), 2 orkiestry (TW-ON i Sinfonia Varsovia), 3 chóry (TW-ON, Filharmonii Narodowej oraz Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku), a także Kielecki Teatr Tańca, który „zilustrował” ruchem część plastyczną widowiska. Koncert zrealizowano przy współpracy z TVP, czego owocem ma być film w technice HD.

Niestety, I część wieczoru popsuła nieco ogólne wrażenie: 55-minutowe oratorium poprzedził 40-minutowy „wstęp”. Ten Dytyramb na cześć Jubilata, choć – oczywiście – zrozumiały i logiczny w kontekście przyczyny, dla której Festiwal urządzono, był irytująco nudny i rozwlekły. Polegał on głównie na odczytaniu listów skierowanych do Bohatera przez różne Bardzo Ważne Osoby, przy czym Jubilat (a czekało go w II części dyrygowanie właściwą atrakcją wieczoru, tj. rzeczonym oratorium) zmuszony był na stojąco uczestniczyć w tym ceremoniale. Zniósł to zresztą z pogodnym czołem i podziwu godną cierpliwością!

Sądzę, że można było ograniczyć ów prolog do 15 minut, a potem oddać już głos muzyce!

Na szczęście pozostałe koncerty (poza inauguracyjnym, na którym – jako jedynym – być nie mogłam) odbyły się bez pompy i publiczność delektowała się wyłącznie muzyką.

A trzeba przyznać, że wybrane utwory pozwoliły słuchaczom nieco mniej obeznanym z muzyką współczesną odkryć Krzysztofa Pendereckiego melodyjnego i „dla ludzi”. Niektórzy zarzucali nawet organizatorom pewną jednostronność i brak awangardy w wyborze utworów, ale moim zdaniem to właśnie ułatwiło dotarcie tym utworom do wielu nowych słuchaczy, dotychczas „straszonych Pendereckim”. Zaproszono naprawdę znakomitych artystów. Mieliśmy na przykład okazję w ciągu jednego wieczoru wysłuchać tego samego koncertu w oryginalnej wersji na altówkę i orkiestrę w wykonaniu Tabei Zimmerman i w opracowaniu na klarnet Michela Lethieca. Zabrzmiały przepiękne i zgoła liryczne utwory wiolonczelowe: Warszawska Grupa Cellonet Andrzeja Bauera wykonała Agnus Dei na osiem wiolonczel (oprac. przez Borisa Pergamenschikova), a następnego dnia trzej wspaniali wiolonczeliści (Ivan Monighetti, László Fenyö i Claudio Bohórquez) wykonali Concerto Grosso na 3 wiolonczele pod dyrekcją Gabriela Chmury. Ponadto artyści zagrali na bis mało znaną Serenatę na 3 wiolonczele, napisaną przez Kompozytora w 2007 roku na urodziny żony Elżbiety. Na ubiegłorocznym urodzinowym przyjęciu w Krakowie wykonali ją Ivan Monighetti, Arto Noras i Andrzej Bauer.

W Warszawie usłyszeliśmy także symfonie I i II oraz koncert Es-dur na trąbkę i orkiestrę Josepha Haydna z kadencją Krzysztofa Pendereckiego, w świetnej interpretacji Gábora Boldoczki oraz koncert fletowy (Łukasz Długosz) i sinfoniettę nr 2 na klarnet i smyczki, w wersji na flet (Massimo Mercelli) i Largo na wiolonczelę i orkiestrę (Arto Noras).

Bardzo ciekawie wypadły oba koncerty kameralne. W piątek, 21 listopada, o 17-tej (co podkreślam, ponieważ ta źle wybrana pora miała niestety ujemny wpływ na frekwencję) odbyło się światowe prawykonanie III kwartetu smyczkowego (poprzedzone II kwartetem).

Jak powiedział sam Maestro, w III kwartecie słychać echa zapamiętanych z dzieciństwa melodii rumuńskich i huculskich, grywanych na skrzypcach przez jego ojca, urodzonego niedaleko rumuńskiej granicy.

Wspaniale zagrany przez Shanghai Quartet utwór tak się podobał, że Mistrz zaproponował jego powtórne wykonanie, co spotkało się z niekłamanym aplauzem publiczności. Dzięki temu mogliśmy poznać go lepiej – zwłaszcza, że za każdym razem zabrzmiał nieco inaczej, acz równie pięknie.

W sumie – Festiwal okazał się bardzo udanym przedsięwzięciem. Sądzę, że w ogóle świetnym pomysłem są festiwale monograficzne. Pozwalają pełniej przekazać twórczość danego kompozytora, umożliwiając swego rodzaju oswojenie się z nią, a może nawet zaprzyjaźnienie, zarówno zdeklarowanym wielbicielom, jak i zagorzałym przeciwnikom, a niekiedy pozyskać nowych zwolenników.

Pochwała należy się organizatorom również za niezwykle udaną książkę programową, opatrzoną wstępem Mieczysława Tomaszewskiego, w której, obok wybranych listów z gratulacjami od przyjaciół, zamieszczono sporą kolekcję fotografii rodzinnych Krzysztofa Pendereckiego z różnych okresów życia. Autorem plakatu festiwalowego, widniejącego na okładce, jest Krzysztof Skórczewski, a motyw drzewa to oczywiście aluzja do drugiej pasji mistrza – dendrologii.

PS Przy okazji festiwalu Krzysztofa Pendereckiego przypomniano jedno z wydarzeń ubiegłorocznego sezonu. Ukazał się mianowicie dwupłytowy album wydany przez Polskie Radio przy współpracy ze Stowarzyszeniem im. Ludwiga van Beethovena, zawierający koncertowe wykonanie opery Lodoiska, komedii heroicznej w trzech aktach Luigiego Cherubiniego, nagrane 17 marca 2008 w Filharmonii Narodowej w Warszawie podczas koncertu XII Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena.

Ponieważ w jednym z numerów Trubadura koledzy (T. Pasternak i K. Skwierczyński) podzielili się swoimi wrażeniami z koncertu, ograniczę się do porównania rejestracji z oryginałem.

Tamtego marcowego wieczora moje odczucia były podobne do odczuć kolegów, a może nawet bardziej negatywne. Miałam na przykład ogromne zastrzeżenia do dykcji śpiewaków. W nagraniu brzmią oni zdecydowanie wyraźniej, szczególnie w partiach solowych – z ansamblami bywa nieco gorzej. Niestety nie dotyczy to wykonawczyni partii tytułowej Sofii Soloviy, zyskały natomiast niektóre męskie głosy (Dourliński Wojtka Gierlacha, Titzikan Alexandra Krönera). Zadziwiająco dobrze słucha się np. Varbela (w tej roli Lionel Lhôte), który podczas premiery wypadł zaledwie poprawnie. Nadal podoba mi się Altamoras Remigiusza Łukomskiego.

Potępiony przez kolegów pomysł wykorzystania narratora (Paul-Émile Deiber, prywatnie mąż Maestry Christy Ludwig, która pracowała z artystami nad spektaklem) bardzo mi przypadł do gustu. Dzięki niemu wiadomo było „o czym to jest”, bo jako jedyny podawał tekst w sposób zrozumiały. Na płycie został zresztą o wiele lepiej „zsynchronizowany”, bo istotnie, na koncercie jego „wejścia” burzyły nieco tok opowieści (w sensie czysto technicznym!). Również od strony muzycznej płyta broni się lepiej niż koncert. Konstrukcja utworu wydaje się bardziej spójna, słychać liczne „smaczki” (pięknie brzmi np. polonez Souvent pres d’une belle z pierwszego aktu), które zupełnie umknęły mojej uwadze w Filharmonii, gdzie zbyt silne czasem brzmienie łagodził widok roztańczonego Łukasza Borowicza i zapał, z jakim prowadził POR.

Dodam, że płyta ma bardzo ładną szatę graficzną, a w czterojęzycznej książeczce, oprócz libretta i biogramów wykonawców, znajdziemy między innymi tłumaczenie libretta, dokonane przez Wojciecha Bogusławskiego i jego Uwagi nad operą Lodoiski.

Ewa Tromszczyńska