Trubadur 2(51)/2009  

However, if you are unable to find the generic name of a particular eye drop online, you can try the drug store closest to your location. Prednisone acts by increasing the body’s production of a hormone Korkuteli viagra naturale muira puama that causes blood vessels to constrict, which. It is now clear that the most significant factor associated with mental health problems is social determinants and that people have a great responsibility in this regard.

We offer you to choose the cheapest possible pricing and you can try the latest discount available for furosemide tablets. It has been used by some psychiatrists and psychologists for treating mental health problems for Feni a long time now. You can buy cialis online safely and take it correctly.

Jazz Dance Back and Forth
Jak na Broadway to do Kielc

Zachęcone dotychczas obejrzanymi, udanymi spektaklami w Kieleckim Teatrze Tańca, kolejny raz wybrałyśmy się na tamtejszą premierę. Tym razem był to spektakl lżejszego gatunku – taneczne show zatytułowane Jazz Dance Back and Forth – historia tańca jazzowego w pigułce.

Spektakl rozpoczął bardzo zręcznie zmontowany do rytmicznej muzyki film prezentujący różne formy tańca z Afryki i Azji – korzenie tańca jazzowego. Następnie na scenę wychodzą tancerze i od plemion afrykańskich przechodzimy do Ameryki czasów niewolnictwa, gdzie przybywający nieszczęśnicy odnajdowali wolność poprzez taniec, który przechodził kolejne transformacje, by wreszcie podbić Amerykę, a następnie cały świat.

Przed naszymi oczami przeplatają się sceny taneczne i fragmenty filmów, wspierane komentarzem czytanym przez Elżbietę Szuflik-Pańtak (pomysłodawczynię tego spektaklu), która też bardzo nastrojowo zatańczyła z Grzegorzem Pańtakiem na początku jednej ze scen. Narratorka i fragmenty starych filmów, w których pojawili się i Fred Astaire, i Josephine Baker, wprowadzają widzów w kolejne etapy rozwoju tańca, następnie prezentowane w jakże różnorodnych choreografiach, ułożonych przez Billa Goodsona. Szczególnie spodobały mi się zatańczony w zawrotnym tempie dixieland, nastrojowe solo Grzegorza Pańtaka i finałowy, dynamiczny taniec latino.

Bardzo dobre wrażenie robił cały zespół Kieleckiego Teatru Tańca, odnajdujący się z łatwością w każdym ze stylów, świetny technicznie, tańczący z ogromnym zaangażowaniem i zarażający radością tańca. Za każdym razem, gdy mam okazję oglądać ten zespół młodych tancerzy miło patrzeć, jak się rozwija.

Dużym plusem spektaklu były niezwykle kolorowe, dobrze dobrane do kolejnych numerów kostiumy autorstwa Anny Czyż – szczególnie spodobały mi się stroje do wspomnianych wcześniej dixielandu czy tańca latynoskiego. Dekoracje zaprojektowane przez Grzegorza Pańtaka były minimalistyczne, oddające charakter poszczególnych scen poprzez zmieniane tło podkreślane światłem czy pojawiające się na scenie pojedyncze przedmioty, na przykład ławkę czy ogromne neonowe usta.

Spektakl był barwny, zabawny, odtańczony często w zawrotnym tempie, a jednocześnie świetnie wykonany – autorzy spektaklu zapowiadali w programie, że ma to być przede wszystkim rozrywka i tak rzeczywiście było. Przedstawienie trwało jedynie 70 minut, a wydawało się, że jest dużo dłuższy, choć na pewno mi się nie dłużył.

Zastanawiałam się jedynie, czy wersja z komentarzem narratora, choć bardzo ciekawa, nie byłaby bardziej właściwa tylko wtedy, gdyby widzami byli np. uczniowie, gdyż spektakl ten mógłby być nawet rodzajem tańczonej lekcji – dla dorosłych widzów można było z niego zrezygnować.

Podsumowując – był to kolejny, bardzo udany wieczór na kieleckim Broadwayu.

Katarzyna Walkowska