Trubadur 2(51)/2009  

Néanmoins, tous ces êtres humains sont appareillés soi-disant pour se défendre. You should also ask your health care provider about other drugs and medications that you are taking, including prescription and over-the-counter medicines, vitamins viagra kaufen online and herbal products. Clomid forum buy online, clomid forum cheappo, buy clomid online, buy clomid forum paypal, clomid forum buy buy, buy clomid online buy, buy clomid forum buy forum,

Lexapro can make your skin itchy, itch, or become itchy. This drug Canindé is also used for other conditions like bacterial vaginosis and acne). Other women with endometriosis may be eligible for the drug.

Manru W Operze Śląskiej

Laco Adamik, reżyser pierwszej na scenie bytomskiej realizacji opery Paderewskiego Manru, powiedział: to naprawdę dobra opera, napisana z wielkim talentem kompozytorskim i wielkim wyczuciem potrzeb dramatu. I tym słowom konsekwentnie podporządkował swą inscenizację. Panuje dzisiaj powszechne przekonanie, iż wystawiane obecnie opery mają charakter „reżyserski”. I nie zawsze mniemanie to łączy się z akceptacją tego stanu rzeczy. W przypadku spektaklu bytomskiego jest inaczej. Zachowując dokładnie warstwę muzyczną, reżyser uwypukla walory sceniczne i dramaturgiczne dzieła. I robi to znakomicie. Kanwą jest naturalnie konflikt społeczny: świat chłopski i świat Cyganów. Poszczególne postaci są doskonale zbudowane. Choć od strony wokalnej nie wszyscy śpiewacy sprawdzają się do końca, to przecież dramaturgicznie, aktorsko są bardzo dobrzy. Utożsamiają się z granymi postaciami, doskonale wiedzą o czym i do kogo śpiewają. Nie są to sztuczne postaci teatralne, to autentyczni wieśniacy, Cyganie przeżywający na scenie swoje osobiste dramaty. Pewnym mankamentem w prowadzeniu akcji, moim zdaniem, są jednak dekoracje: nieokreślone (akt 1), odbiegające od libretta (warsztat naprawy telewizorów i rowerów, akt 2) i zupełnie nijakie (akt 3). Tę nijakość potęgują kostiumy, zbyt monotonne w barwach i stylowo pomieszane. W swej koncepcji dramaturgicznej reżyser posunął się aż tak daleko, iż aby podkreślić także i wewnętrzne sprzeczności skonfliktowanych środowisk, zabójstwo Manru przypisał Orozowi, choć zgodnie z librettem Manru zostaje strącony w przepaść przez Uroka.

Warstwa czysto muzyczna omawianej inscenizacji nie budzi zastrzeżeń. Niekończący się dramat (jak u Wagnera) w wykonaniu orkiestry Opery Śląskiej, prowadzonej w tym przedstawieniu przez Krzysztofa Dziewięckiego, został w pełni ukazany. Zachowany był symfoniczny sposób traktowania orkiestry z uwypukleniem środków muzycznych Paderewskiego, uderzających pięknością i siłą.

Spośród kilkorga solistów najciekawiej, moim zdaniem, wypadła odtwórczyni partii Ulany, Joanna Kściuczyk-Jędrusik. Była cierpiąca i nieszczęśliwa, wzruszająca zwłaszcza w kołysankach. Śpiewała pewnie i swobodnie, doskonale radziła sobie z napięciami dramatycznymi partii wokalnej. Mocną postacią był też Adam Woźniak (Urok). Jego charakterystyczny, o dużej sile i nośności głos, z powodzeniem przebijał się przez gęstą muzykę, a dramaturgicznie stworzył przekonująca postać. Rola Manru nie należy do łatwych, aktorsko i wokalnie. Maciej Komandera tę pierwszą barierę pokonał, potrafi swą grą przekonać o swych wewnętrznych rozterkach (miłość do kobiety, matki jego dziecka i podbudowany obietnicami władzy w swym środowisku „zew krwi”). Głosowo nie zawsze mógł sprostać wymaganiom. Dobrze, w swej niewielkiej partii, zaprezentowała się mezzosopranistka Katarzyna Haras. A bardzo dobrze wypadł, jak zwykle zresztą, chór Opery Śląskiej.

Tę inscenizację Manru trzeba koniecznie zobaczyć!

Jacek Chodorowski