Trubadur 2(51)/2009  

List of approved neurontin retailers in south australia. Your doctor will also advise you about the side effects you Novosibirsk viagra 100 levitra 20 may have to avoid and how to use your prescription safely. Nephrotic syndrome may be associated with another disease (such as lupus, scleroderma, sjögren's syndrome, systemic lupus erythematosus, polymyositis, dermatomyositis, polyarteritis nodosa, and.

Borscht is a traditional russian dish that originated in the paleolithic as a meat dish made with water-roasted beets. But after i was on the allegra 120 mg, i was http://biasedmemoirs.com/32192-xenical-on-line-pagamento-alla-consegna-98008/ able to give relief to the migraine. That list is long, and goes over the known side effects of clomiphene, nolvadex, and the various medications.

Oślepiający Sylwester w Operze Narodowej

Postanowiliśmy sobie z mężem zafundować Sylwestra w Operze Narodowej. Ostatnich kilka operowych Sylwestrów nie zachęcało do wzięcia udziału – były to jakieś mało gustowne koncerciki i widowiska. Tym razem zapowiadał się bardzo elegancki wieczór w gwiazdorskiej obsadzie. Bilety nie były tanie, ale w końcu taka okazja zdarza się raz do roku, a poza tym chciałam usłyszeć naszą młodą gwiazdę światowego formatu, Aleksandrę Kurzak. Rzeczywiście nie zawiodłam się. Świetnie zabrzmiała w arii Rusałki, bardzo nastrojowo i słowiańsko, zabłysła w arii Julii z Romea i Julii Gounoda czy arii Kunegundy z Kandyda Bernsteina. Zwłaszcza ta ostatnia wydawała się być idealnym emploi dla artystki – aż szkoda, że lżejsza muza nie cieszy się takim zainteresowaniem i prestiżem jak opera, bo i na tym polu nasza śpiewaczka mogłaby odnosić znakomite sukcesy i dosłownie zawojować świat. Była też czarująca w arii Elizy z My Fair Lady. Ale już jej wykonanie cavatiny Bel raggio lusinghier z Semiramidy Rossiniego wydawało się przede wszystkim poprawne technicznie, ale bez oddania sensu utworu i charakteru postaci.

Towarzyszył jej włoski tenor Giuseppe Filianoti o przyjemnym, czystym głosie, choć brzmiał jak zbyt wysilony w górnych rejestrach, przez co może zdarzyły mu się drobne wpadki m.in. w ostatnich dźwiękach duetu z I aktu Cyganerii. Najlepiej w jego wykonaniu wypadła aria Werthera Pourquoi me reveiler, natomiast w arii Nemorina z Napoju miłosnego był zbyt rzewny. Zabawnie natomiast zaprezentował się w duecie z Aleksandrą Kurzak z Wesołej wdówki, gdzie najpierw każde z nich zaczęło Usta milczą dusza śpiewa we własnym języku, by wspólnie zakończyć po polsku.

Orkiestra TW-ON pod batutą Tadeusza Kozłowskiego wypadła w miarę poprawnie, choć monotonnie i nie zawsze czysto. Ucieszyło mnie natomiast zakończenie koncertu – na bis – mazurem ze Strasznego dworu – jest to utwór bardzo sylwestrowy, i już byłam zawiedziona, że w repertuarze nie ma żadnego polskiego akcentu. Mazur posłużył zresztą za „tło dźwiękowe” do wniesienia kieliszków szampana z logo teatru, które (ponoć to tradycja) można było zabrać na pamiątkę do domu.

Jak można się dowiedzieć z programu, koncert był reżyserowany przez Jarosława Kiliana – do końca byłam ciekawa, kiedy wreszcie jakoś objawi się ta reżyseria, bo chyba nie było nią wyciągnięcie z magazynów kilku żyrandoli wykorzystywanych w różnych spektaklach, które zjeżdżały na przemian w poszczególnych utworach, czy zmieniające się w tle kolory świateł. Gdy zauważyłam, że wykorzystano w scenografii różne elementy z granych przedstawień, np. oprócz żyrandoli kolumny z Rigoletta, myślałam, że może w którymś momencie pojawią się ognie sztuczne z Damy pikowej, co byłoby bardzo usprawiedliwione w Sylwestra, ale niestety na to chyba nikt nie wpadł. Natomiast dziwacznym pomysłem było jeżdżenie w trakcie uwertury do Kandyda w górę i w dół plastikowych rur, które oryginalnie stanowią element scenografii do Tristana. Towarzyszyły im oślepiające światła skierowane w oczy widzów siedzących na wyższych poziomach teatru – po tym „pokazie” dłuższy czas bolały mnie oczy i głowa. Myślę, że realizatorzy spektakli w Teatrze Wielkim powinni czasem sprawdzić, jak ich pomysły wyglądają, gdy patrzy się na nie z innych miejsc niż środek parteru. Dla mnie oślepianie tak silnym światłem przez tyle czasu było naprawdę niemiłym doświadczeniem. Uważam to za brak profesjonalizmu, podobnie jak inscenizacje, w których połowa publiczności ma ograniczoną widoczność przez różne pomysły scenograficzne, jakby ważne było tylko to, co zobaczy „parter”.

Koncert prowadzili Monika Richardson i Maciej Orłoś – on bardzo kulturalnie, ona może trochę zbyt gwiazdorsko. Irytowało mnie usilne popisywanie się „wyuczoną” erudycją i opowiadanie, o czym jest opera, z której pochodzi dany fragment – w końcu na Sylwestra do TW nie przychodzą chyba ludzie, którym trzeba streszczać Napój miłosny (muszę przyznać, że to i tak nie było dużo w porównaniu z tym, co potrafią naopowiadać inni prowadzący). Miłym akcentem były życzenia od dyrektora teatru Waldemara Dąbrowskiego, ale zaskoczył mnie dość długi wtręt na temat Roku Chopinowskiego – może trochę przydługi i nie na tę okazję.

Jeszcze jedna uwaga – jak na programy operowe ostatnio produkowane przez TW-ON, ten przygotowany na Sylwestra jest dobrze przygotowany i interesujący – można tam poczytać ciekawe teksty: Jacka Marczyńskiego o największych wydarzeniach operowych minionego roku, w tym sukcesach polskich śpiewaków, Tadeusza Nyczka o warszawskich balach od tych z czasów saskich do nam współczesnych, Tomasza Prange-Barczyńskiego o winie w operze czy Piotra Zachary o operowych divach i ich kreacjach. Ponadto znalazły się tam ładne, „balowe” ilustracje. Może wolałabym tylko, by okładka programu nie była tak biała, tylko w jakimś ciemniejszym, bardziej „sylwestrowym” kolorze (np. bordo). Jedynym niewypałem jest dziwaczna krzyżówka, która może miała być dowcipna, ale wywołuje jedynie uśmiech politowania – kto by wpadł na to, że w „krzyżówce operowej”, jak ją nazywają jej autorzy, znajdą się takie na przykład hasła i odpowiedzi: „Groźny Harry” – „Eastwood”, „Ordonka” – „reduta”, „opera jelenia” – „rykowisko”, „składany carowi” – „raport”, „linijka Carmen” – „wiersz”, „surowe jak Godunow” – sushi”… Po prostu boki zrywać! Mimo to, może ten program to pozytywny sygnał, że TW-ON zacznie wydawać bardziej sensowne programy operowe, bo baletowe – o czym napisałam w tekście o Kurcie Weillu – są naprawdę interesujące i można w nich znaleźć sporo ciekawych informacji.

Jolanta Gula