„Don Carlos” w TW-ON

czyli gdzie jest Verdi

Najnowsza [styczeń 2012 – przyp. red.] premiera Teatru Wielkiego-Opery Narodowej – Don Carlos Giuseppe Verdiego, za którą bardzo dziękuję Dyrekcji Teatru, sprawiła mi dużo przyjemności, ale i trochę rozczarowała. Przyjemność to przede wszystkim wykonawca roli głównej – wspaniały w partii Króla Filipa Rafał Siwek, dla którego warto było wystawić to dzieło. Z ogromną przyjemnością słuchałem w jego wykonaniu pięknej muzyki Verdiego, którą zaśpiewał porywająco, zarówno pod względem interpretacji, jak i czarując głosem, jakże właściwym dla tej opery. Dla tej kreacji chętnie wybiorę się w przyszłości na ten spektakl!

Azithromycin syrup price is the cheapest medicine you can take. The medication is a very safe and map affordable treatment. Is there a way to buy a 30 day supply at

.00, so that i would pay for the entire month, and then buy another month at a different pharmacy when it was cheaper?

Generic clomid is one of the most commonly prescribed drugs in the united states. I would like to Moncloa-Aravaca acquistare viagra in europa know if there's a way to buy allegra 30 mg tablets without spending to much money. Nitrofurazone is a drug taken by mouth that has broad-spectrum bacterial action.

Don Carlo (Giancarlo Monsalve), Posa (Davide Damiani)    (fot. K. Walkowska)

Don Carlo (Giancarlo Monsalve), Posa (Davide Damiani) (fot. K. Walkowska)

Jeśli chodzi o pozostałych wykonawców, to mam już mieszane wrażenia. Jako Elżbieta de Valois wystąpiła Nataliya Kovalova – właściwie przyjemnie jej by się słuchało, gdyby nie czasem dość ostre, nieprzyjemne dźwięki, oraz – moim zdaniem – bardzo nudne i nie zawsze czyste wykonanie. Trochę więcej temperamentu wykazał Davide Damiani jako Markiz Posa, ale głos jego brzmiał zbyt staro jak na tę rolę, nie do końca też czuć w tym było ducha Verdiego. Jeszcze gorzej było w przypadku Don Carlosa – Giancarlo Monsalve, który co prawda mógł przyprawić swym wyglądem o drżenie serc żeńską część widowni, ale niestety nie podobały mi się w jego wykonaniu ani wysokie, ani niskie dźwięki, czasem też zastanawiałem się, czy nie pozwalał sobie na odbieganie od partytury. Najtrudniej jednak było mi zrozumieć obsadzenie w partii Księżnej Eboli Agnieszki Zwierko, która nie zachwycała mnie ani głosem, ani interpretacją, i nie potrafiłem zrozumieć dlaczego nie można było wrócić do wspaniałego wykonania tej roli przez Annę Lubańską, która tak wspaniale się sprawdziła w poprzedniej inscenizacji. Muszę za to pochwalić chór, który bardzo spodobał mi się zwłaszcza w scenie z posłami flamandzkimi. Orkiestra nie zachwyciła mnie w pełni, ale jednak miała kilka pięknych momentów, i mam nadzieję, że dalsza, intensywna praca z Carlo Montanaro pomoże jej coraz częściej przynosić nam niezapomniane wrażenia.

Ogromną przyjemność sprawiła mi scenografia (Wolfgang Gussmann) i kostiumy (Wolfgang Gussmann i Suzanna Mendoza). Jakże się ucieszyłem, że Don Carlos nie biegał w dżinsach, Elżbieta w mini, a król Filip w przydeptanych kapciach! Kostiumy były z epoki, pięknie uzupełniając nastrój dzieła, podbudowany monumentalną dekoracją – wspaniały przytłaczający krzyż czy ponura, zimna kaplica grobowa. Właściwie tylko reżyseria (Willy Decker) mnie zaskoczyła chwilami raczej negatywnie, gdyż wiedząc, że jest to już inscenizacja prezentowana wcześniej, myślałem, że będzie bardziej dopracowana. Tymczasem miałem wrażenie, że nie wszystkie jej elementy są do końca przemyślane. Trochę zaskakiwał tani pomysł króla Filipa śpiącego na trumnie (choć rosnący cień Wielkiego Inkwizytora mnie zachwycił, gdyż świetnie ilustruje to, co w tym momencie słyszymy w muzyce), któremu potem każe się dziwnie nerwowo miotać po scenie jakby był przerażonym dzieckiem, a nie wielkim władcą, nad którego królestwem słońce nie zachodzi. Również Don Carlos jest tu zbyt histeryczny (oczywiście wiem, co nam przekazała historia o jego stanie psychicznym, ale na scenie nie wypadło to zbyt wiarygodnie), królowa Hiszpanii w obecności dam dworu i pazia sama zbiera kwiaty z podłogi, a klejnoty trzyma w niewielkiej, byle jakiej szkatułce. Nie wiem, skąd w XVI-wiecznej Hiszpanii wzięły się damy dworu tańczące flamenco, i odkąd to tłuszcza ratuje skazańców i popiera flandryjskich kalwinów.

Ale gdy ze sceny płyną wspaniałe frazy Verdiego w wykonaniu Rafała Siwka, mogę wiele wybaczyć, i z nadzieją czekam na powrót tego dzieła na warszawską scenę, być może w trochę skorygowanej obsadzie.

Filip II (Rafał Siwek), Elżbieta (Nataliya Kovalova), Don Carlo (Giancarlo Monsalve), Posa (Davide Damiani)  (fot. K. Walkowska)

Filip II (Rafał Siwek), Elżbieta (Nataliya Kovalova), Don Carlo (Giancarlo Monsalve), Posa (Davide Damiani) (fot. K. Walkowska)

Podyskutuj na facebooku