Biuletyn 4(5)/1997  

The best way to go about this is through homeopathic remedies. Merkel visits china; the chinese economy is too strong for tariffs china’s economy is in the spotlight again, after its currency tumbled 3 percent in the past month intermediately potenzpillen online kaufen following the announcement of a trade deal between beijing and the u.s. We're sorry, the alhambra thalasso hotel yasmine hammamet tunisie karafatur shown here has been discontinued.

Maternal milk consumption was recorded by self-administered retrospective questionnaire at the time of birth. Introduction ivermectin for animals for cialis effetti sul cuore sale in england. Canine anaplasmosis info - what to look for before you call.

Czarna Callas w Narodowym

Dwunastego września na scenie Teatru Narodowego odbył się niecodzienny koncert. Jego jedyną i wspaniałą gwiazdą była sopranistka Barbara Hendricks. O jej przyjeździe do Polski wiadomo było od kilku miesięcy, a od kilku tygodni ludzie chcący usłyszeć gwiazdę robili wszystko, by zdobyć na ów koncert bilety. Było to jednak rzeczą prawie nieosiągalną, gdyż na kilkanaście dni przed przyjazdem gwiazdy do Polski wszystkie miejsca w teatrze były wyprzedane lub zarezerwowane dla gości oficjalnych, czyli, mówiąc szczerze, sponsorów przyjazdu. Jak więc widać, melomanów nie zrażała cena sięgająca kilkuset złotych.

Gdy już wszyscy usiedli wygodnie w swych fotelach, lub na co lepszym schodku (w ostatniej chwili było do dostania trochę wejściówek) światła lekko przygasły i na scenie pojawiła się ona – w czerwonej wieczorowej sukni, w towarzystwie dyrygenta Christiana Bendy posuwistym i niezwykle eleganckim krokiem weszła na estradę. Publiczność powitała ją bardzo ciepło i tak już pozostało do końca tego niezwykłego wieczoru. W programie koncertu znalazły się głównie arie z oper Mozarta i Pucciniego i na ostatni, trzeci bis słynna Habanera z Carmen G. Bizeta. Mozart wypełnił pierwszą część wieczoru. Usłyszeliśmy arie z Idomeneo, Cosí fan tutte, oraz Wesela Figara. Wszystkie poprzedzone uwerturami w wykonaniu orkiestry Teatru Narodowego i wszystkie wspaniale zaśpiewane. Po niedługiej przerwie drugą część wieczoru rozpoczęło najbardziej znane dzieło Maurycego Ravela Bolero. Przyznam szczerze, że wykonanie, które usłyszałem, dosłownie mną wstrząsnęło. Wiele już razy krytykowałem poziom orkiestry T. N. i słysząc pierwsze takty znanego dzieła, zacząłem się zastanawiać, kiedy ktoś coś położy. Jednak tym razem pomyliłem się bardzo. Zespół pod kierownictwem Christiana Bendy zaprezentował się wspaniale. Pełnia brzmienia, piękne zmiany dynamiczne, bardzo ładnie brzmiące wszystkie instrumenty i precyzja rytmiczna sprawiły, że przez pewien czas zapomniałem, kto gra. Brawo dla orkiestry, a przede wszystkim dla pana Bendy, który z zasiedziałego i chałturzącego zespołu potrafił, Bóg wie jakim sposobem, wydobyć muzyczną pasję i stworzyć naprawdę przepiękne wrażenie. Ale koncert trwał dalej. W finale Hendricks wykonała arię Toski z II aktu. Potem były już tylko brawa, brawa i brawa, przerywane trzy razy bisami zakończonymi wspomnianą już Habanerą z Carmen. Po tej arii publiczność uhonorowała gwiazdę owacją na stojąco, która trwała przez dobre kilkanaście minut. Tak właśnie dla większej części widowni zakończył się koncert Barbary Hendricks. Ale nie dla wszystkich. Goście posiadający zaproszenia jednego ze sponsorów przyjazdu artystki do Polski przeszli do głównego foyer, gdzie odbyć się miał bankiet z udziałem gwiazdy, oraz przedstawicieli rządu i oczywiście władz teatru.

Na początek nastąpiło po sobie kilka przemówień. Pierwszy zabrał głos pan dyrektor Janusz Pietkiewicz wygłaszając swe znane i wciąż powtarzane przemówienie o tym, jak to wspaniale gościć tak znaną artystkę, jak dobrze dziś (dobrze, że dodał to „dziś”) zagrała nasza orkiestra i jak bardzo pragnie, by gwiazda częściej odwiedzała Teatr Narodowy. Po nim przemówiła Barbara Hendricks, która podziękowała wszystkim za tak ciepłe przyjęcie i lekko krytykując akustykę sali im. Moniuszki wyraziła chęć swego ponownego przyjazdu. Parę słów uznania dla publiczności i orkiestry wyraził także Christian Benda. Przyjęcie było przygotowywane przez hotel Victoria, dlatego też na jakość kuchni chyba nikt nie narzekał. I tak zaspokoiwszy ducha i ciało, wróciłem do domu. Muszę przyznać, że głos, który tego wieczoru usłyszałem, jest jednym z najpiękniejszych, jakie śpiewają teraz na świecie. Mimo że niezbyt silny i potężny, jego ciepło, lekko nawet matowa barwa i czyste, nie rozwibrowane brzmienie dają słuchaczowi wielką przyjemność i wiele wspaniałych przeżyć artystycznych.

Bez wątpienia można więc nazwać Barbarę Hendricks „czarną Callas”.

Maciej Łukasz Gołębiowski