Biuletyn 4(5)/1997  

Our exclusive medical clomid online ordering system provides you full consultation, detailed drug details, and most importantly a money back guarantee in case you find clomid to have any unwanted effects. Azithromycin 250 mg olanı azitromicinin dahi daha yavaş olan https://workinged.nl/98213-tadalafil-5mg-preis-406/ çalışmak, daha ölçüleme ve fazla izlerken, The fda has approved viagra for the treatment of erectile dysfunction in men in the united states.

The drug name tells you what it is and how it works. En toutes circonstances, cette marque de commerce Chetumal va faire preuve d'une certaine efficacité dans la prévoyance des achats. I've been on this since september 2005 and had a new prescription.

„Trubadur” w pierwszą rocznicę powstania

I oto mamy pierwszy maleńki jubileusz – ukazuje się właśnie 5. numer Biuletynu, a jednocześnie mija pierwszy rok działalności Klubu. Taka okazja sprzyja zastanowieniu się, jakie konkretne skutki przyniosło funkcjonowanie Trubadura. Czy spełnił on oczekiwania członków, czy jest potrzebny?

Oczywiście każdy może odpowiedzieć na to pytanie odmiennie. Ja sądzę, że powołanie Klubu przyniosło wiele korzyści. W jakimś stopniu doprowadziło do integracji naszego małego światka – ludzie kochający muzykę operową, rozproszeni dotąd w całym kraju, mieli wreszcie okazję się poznać. Dzięki temu melomani z odległych miejscowości bywają dziś razem w operze, pomagają sobie wzajemnie w zakupie biletów czy organizacji noclegu, dyskutują o obejrzanych przedstawieniach. Rzecz jasna, że nie wszyscy mogą uczestniczyć w tych wspólnych muzycznych wycieczkach (krajowych i zagranicznych). Niektórzy koncentrują się na korespondencji, dzieleniu się swymi zbiorami, na wzajemnej prezentacji ulubionych nagrań. Nie można nie doceniać tej formy kontaktu. Pozwala nam ona zapoznawać się z wieloma unikatowymi rejestracjami, z kreacjami artystów, których sztuki być może nie odkrylibyśmy w całej pełni, gdyż np. ich oficjalna dyskografia jest skromna albo popularność w naszym kraju niedostateczna.

Dla mnie takim „odkryciem” stała się Magda Olivero – wspaniała artystka, której portret w Metropolitan Opera umieszczony został równolegle z portretem Marii Callas, a przed Renatą Tebaldi i innymi wielkimi solistkami tej opery, mimo że triumfalny debiut Magdy Olivero w Met odbył się wyjątkowo późno i artystka nie występowała wiele na tej scenie. We Włoszech czy Ameryce śpiewaczka cieszy się do dziś zasłużoną sławą, a tymczasem u nas nawet osoby interesujące się operą potrafiły czasem pytać „A kto to taki? ” Najważniejsze jest jednak nie to, by wybitna artystka zajęła i u nas należne jej miejsce wśród gwiazd opery, ale to, że dzięki jej gorącym wielbicielom możemy Magdy Olivero po prostu słuchać. Wbrew pozorom nie jest to wcale rzecz łatwa, bo oficjalnych nagrań tej śpiewaczki istnieje zaledwie kilka. Na szczęście zachowały się liczne nagrania live, które fani zdobywają zwykle w pirackich firmach, a później chętnie udostępniają zainteresowanym. Moja przygoda z Magdą Olivero zaczęła się właśnie w taki sposób – i pozwoliła mi bliżej poznać artystkę o przepięknym głosie, w niepowtarzalny sposób łączącą cudowną technikę tradycyjnego belcanta z bardzo współczesną intensywnością interpretacji.

Wymiana nagrań umożliwia poszerzanie naszego muzycznego świata, w dodatku wcale nie musimy w tym celu wydawać ogromnych sum na zakup CD i komercyjnych kaset video. Poznajemy śpiewaków nie rozpieszczanych przez wielkie wytwórnie płytowe (jak Magda Olivero) bądź takich, którzy nie osiągnęli u nas dostatecznej popularności. Tu znakomitym przykładem jest świetny, mało w Polsce znany mezzosopran Oralia Dominguez czy współcześnie występująca Lucia Aliberti, chętnie porównywana przez krytyków z Marią Callas. Mamy też szansę szerokiego kontaktu ze sztuką artystów bardzo sławnych, dokonujących ogromnej liczby nagrań – jak Plácido Domingo. Wszyscy chyba znamy jego głos, ale Domingo to także wspaniały aktor. Najpełniej ocenić można jego sztukę słuchając go i obserwując na scenie. To właśnie mogą nam umożliwić fani Dominga dysponujący ogromnymi zbiorami kaset video, na których utrwala się od lat wokalno-aktorskie kreacje artysty w licznych operach, koncertach, specjalnych programach muzycznych nadawanych przez stacje telewizyjne całego świata. Podobną ucztę mogą nam zaproponować wielbiciele Marii Callas, Kiri Te Kanawa, Ewy Podleś, Andrzeja Hiolskiego, Borisa Christowa i innych operowych gwiazd. W sprowadzaniu trudno dostępnych, unikatowych nagrań członkowie klubu wzajemnie sobie pomagają, choćby dzieląc się wiadomościami, katalogami firm, a nawet dokonując wspólnych zakupów, co niekiedy znacznie obniża koszty, bo część firm, przy zamówieniach obejmujących 4 lub 6 kaset, oferuje jedną za darmo.

Sprawą bardzo istotną jest ułatwienie – dzięki Trubadurowi – dostępu do interesujących nas informacji. W tym zakresie wyjątkowe znaczenie ma Biuletyn klubowy. Wszystkim członkom redakcji należy się gorące podziękowanie za trud, wkładany w przygotowanie kolejnych numerów pisma. Dla części klubowiczów, nie uczestniczących z różnych powodów w spotkaniach, właśnie Biuletyn jest najbardziej konkretnym dowodem istnienia Trubadura i cenną pomocą w poszerzaniu wiedzy o muzyce oraz gromadzeniu wiadomości o ciekawych wydarzeniach w świecie opery.

Od samego początku Trubadur zyskał poważne wsparcie Redakcji Muzycznej Pr. II Polskiego Radia. Informacje o Klubie były szeroko rozpropagowane, a kilku członków miało okazję sprawdzić się na antenie i myślę, że wszyscy słuchaliśmy ich z prawdziwą przyjemnością. Trubadurem zajmują się również inne rozgłośnie, np. lokalne Radio Łódź, w którym pani redaktor Maria Hoffmann od pierwszych chwil informowała o powstaniu Klubu i zapraszała do studia osoby z nim związane. Warto pamiętać o programach poświęconych muzyce klasycznej w lokalnych stacjach, zwłaszcza teraz, gdy zostaliśmy częściowo pozbawieni Dwójki.

Można by jeszcze długo wyliczać korzyści płynące z istnienia Klubu, np. to, że nieszczęśnik, który przegapił jakąś interesującą transmisję, znajdzie z pewnością klubowicza gotowego podzielić się z nim swoim nagraniem. Jednak – moim zdaniem – największą wartością, powstałą dzięki Trubadurowi jest PRZYJAŹŃ, jaka połączyła jego członków. Wierzę, że ona przetrwa, nawet gdyby stowarzyszenie przestało kiedyś funkcjonować. A jeśli miałabym czegokolwiek życzyć naszej organizacji, to właśnie tego, żeby istniała, gdyż jest bardzo potrzebna. Potrzebna nam, a także tym, którzy za rok lub dwa odkryją nagle na własny użytek piękno sztuki operowej i podobnie jak kiedyś założycielki Klubu będą potrzebowali pomocy, by móc rozwijać swą nową pasję. Mam nadzieję, że pomoc tę znajdą zawsze wśród nas, w Ogólnopolskim Klubie Miłośników Opery Trubadur.

Maria Hibner