Biuletyn 2(15)/2000  

In some cases of allergic reactions, the use of the drug in the form of a cream or a lotion is not recommended. If you are Jesús María sildenafil preiswert using it to shed pounds and maintain your weight, you may. However, there is also a risk that ivermectin itself could damage the intestinal wall, potentially resulting in the development of adhesions and fistulas (buchwald et al., 1990, j infect dis, 158: 648-658).

Online pharmacy stores sell medicines in the same way as traditional pharmacies, which means they sell medicine directly to consumers over the internet, without any physical retail store. Buy clomid over the counter in london of the buy clomid over the counter in london of the drugs for Claremore azithromycin 500 kaufen online prescription. But in fact, it wouldn’t do much to slow down a flu virus that already is circulating in your body.

Spotkanie z Krystyną Tyburowską

W słoneczne niedzielne popołudnie spotkaliśmy się przed Teatrem Słowackiego, gdzie w pięknej Sali Lustrzanej czekało nas spotkanie ze znaną śpiewaczką, prawdziwą primadonną (jak określił prowadzący spotkanie, Pan Jacek Chodorowski) Krystyną Tyburowską. Planowane przedstawienie Cyrulika sewilskiego, w którym śpiewaczka miała wystąpić, zostało odwołane i „zastąpione” Nabukkiem.

Krystyna Tyburowska jest primadonną – opowiadał Pan Jacek Chodorowski. – Jak tylko stanie na scenie i zacznie śpiewać, to następuje wtedy metamorfoza – głos i sposób bycia na scenie jest właściwy tylko wielkiej primadonnie. W jednym z wywiadów artystka powiedziała, że każda kobieta powinna dbać na co dzień o swój wygląd. Artystka szczególnie – musi ona szokować urodą, urzekać osobowością, imponować stylem, ujmować sposobem bycia. I tak właśnie jest. Zresztą, gdy słucham i oglądam Panią Krystynę na scenie, przychodzi mi na myśl pewien slogan reklamowy – „Pewność i zaufanie”. Pewność – bo wiem, że będzie to dobre, i zaufanie, bo wiem, że rola jest przemyślana, taka, jaką wyobraża sobie artystka, a niekoniecznie reżyser.

Krystyna Tyburowska, zanim zdecydowała się związać swe życie zawodowe z muzyką, chciała być psychiatrą. Stało się jednak inaczej – śpiewaczka ukończyła średnią szkołę muzyczną w Krakowie i studia wokalne we Wrocławiu. I już w okresie studiów zadebiutowała partią Zerliny w Operze Wrocławskiej, niedługo później śpiewała na tej scenie Królową Nocy, występowała w Cosi fan tutte, Weselu Figara (ostatnio dodała do swych mozartowskich ról jeszcze Donnę Elwirę, którą śpiewała również m. in. w Teatrze Wielkim w Warszawie oraz w Pradze). W 1984 roku została solistką Opery Krakowskiej i zaczęła śpiewać trochę mocniejsze partie – Traviatę, Łucję z Lammermoor (jedną z ulubionych partii artystki), Micaelę, Małgorzatę w Fauście, wszystkie cztery ukochane Hoffmanna w Opowieściach… Offenbacha. Artystka chętnie i często występuje również w operetce, stworzyła niezapomniane kreacje m. in. jako Adela w Zemście nietoperza, Sonia w Carewiczu, Wiktoria w Wiktorii i jej huzarze, Saffi w Baronie cygańskim, Księżniczka Czardasza, Liza w Krainie uśmiechu, Hrabina Mariza, Anna Eliza w Paganinim, ostatnio wystąpiła w Kuzynku z Księżyca. Artystka wyznała kiedyś, że uwielbia umierać na scenie i śmiać się na scenie.

Artystka opowiadała o swojej pracy w teatrze, przygotowywaniu ról, swoich planach artystycznych, a także swoich marzeniach. Krystyna Tyburowska bardzo chciałaby wystąpić w operach Ryszarda Straussa, marzy o zaśpiewaniu m. in. Zofii w Kawalerze srebrnej róży, a także Arabelli, jednym z marzeń jest również partia Julii w operze Gounoda.

Byliśmy ciekawi, jak artystom śpiewakom pracuje się w mieście, w którym tak naprawdę nie ma opery, tzn. zespół operowy nie ma swojej siedziby.

Sytuacja zespołu operowego w Krakowie jest bardzo trudna – odpowiedziała artystka. – Oczywiście jest tak w wielu teatrach na świecie, że zespół dramatyczny i operowy mieszczą się w tym samym budynku, dzielą ze sobą scenę, administrację, itp. Ale my ciągle jesteśmy tu gościnnie, gramy tylko dwa razy w tygodniu – w niedziele i poniedziałki. Wielokrotnie mówiło się o budowaniu „specjalnego” budynku dla Opery, ale jak dotąd nic z tego nie wyszło. Jest to bardzo trudne. I jest to bardzo smutne, że w tak pięknym mieście, aspirującym do miana europejskiej stolicy kultury, nie ma budynku operowego.

Zaproponowaliśmy, że może to zespół dramatyczny „wyniesie się” z teatru, gdyż Teatr Słowackiego wszystkim nam wydaje się bardzo „operowy”, zresztą zarówno podczas zwiedzania budynku, jak i na przedstawieniu Nabucca utwierdziliśmy się w tym przekonaniu.

Pani Krystyna Tyburowska okazała nam bardzo dużo serdeczności, cierpliwie rozdawała zdjęcia i autografy, zgodziła się zrobić z nami zdjęcie. Ostatnio ukazała się płyta śpiewaczki, zatytułowana Szczęśliwą być, zawierająca arie i duety z operetek. Podczas spotkania słuchaliśmy nagrań z tej płyty, ale usłyszeliśmy również arie operowe w wykonaniu naszego gościa – między innymi Arię z klejnotami Małgorzaty z Fausta oraz wielką arię Traviaty.

Podczas spotkania w Sali Lustrzanej nadaliśmy honorowe członkostwo Operze i Operetce w Krakowie. Dyplom złożyliśmy na ręce Pani Katarzyny Woźniak.

(red)