Trubadur 3(20)/2001  

When you order online zoloft you will receive the product in two days or three days. Clomid was a synthetic hormonal drug that was initially introduced in the 1950s, while norethindrone was a brand name momentously of a progesterone drug first used in 1899. I was so excited when i found out i would be reviewing theresia's book.

Order online azithromycin 250mg - buy online azithromycin in noida, delhi and all over india. Doxycycline 200 https://blaeserphilharmonie-blaustein.de/19192-cialis-20-mg-packungsgrößen-89679/ mg does not cause any unpleasant side effects. It is such a hydrating and nourishing cream, and really does help maintain a youthful, healthy-looking look.

Samson i Dalila
w Gran Teatre del Liceu

Samson i Dalila to jedyna – spośród 13 – opera Camilla Saint-Saënsa, która jest grywana na scenach całego świata; jedyna, która przyniosła mu rozgłos i sławę. Ten wybitny kompozytor stworzył ponad 300 dzieł muzycznych. Urodził się 9 października 1835 roku w Paryżu, zaczął komponować w trzecim roku życia, w wieku 10 lat robił karierę jako cudowne dziecko grające na fortepianie. Pracował jako organista w kościołach Paryża, koncertował jako pianista – wirtuoz, rzadziej organista, był również dyrygentem i wykonywał przede wszystkim swoje utwory. Był znanym publicystą muzycznym, pisywał również poezje. Interesował się także astronomią. Życie osobiste układało mu się bardzo nieszczęśliwie – jego małżeństwo było nieudane, dwaj synowie zmarli we wczesnym dzieciństwie, a sam kompozytor myślał o samobójstwie, samotnie spędzając czas w smutnych hotelowych pokojach, w otoczeniu służących i psów. Podróżował po świecie w poszukiwaniu słońca i towarzystwa chłopców. Zmarł 16 grudnia 1921 roku w Algierze.

Premiera Samsona i Dalili odbyła się 2 grudnia 1877 roku w Teatrze Dworskim w Weimarze. We Francji pokazano ją dopiero w 1890 roku w Rouen, a w Paryżu dwa lata później. Libretto Ferdinanda Lemaire’a zostało oparte na fragmencie z Księgi Sędziów ze Starego Testamentu. Tematy biblijne zresztą często stanowiły kanwę librett operowych (np. Samson Rameau, Mojżesz Rossiniego, Nabucco Verdiego, Herodiada Masseneta, Salome Straussa). W Samsonie i Dalili częściej słyszymy recytatywy niż arie, akcja jest dość statyczna, bowiem początkowo kompozytor planował to dzieło jako oratorium. Samson i Dalila to trochę wielka opera historyczna, z monumentalną scenografią oraz heroiczną i dramatyczną fabułą (I akt i 2. odsłona III aktu), a trochę opera liryczna i romantyczna, z kameralną scenografią i nastrojową muzyką (II akt i 1. odsłona III aktu). Akcja dzieła rozgrywa się ok. 1150 roku p. n. e. w Gazie, w Palestynie. Samson był wielkim żydowskim bohaterem, który wsławił się zaciętą walką z Filistynami. W Księdze Sędziów czytamy m.in.: znalazłszy więc szczękę oślą, jeszcze świeżą, wyciągnął po nią rękę, uchwycił i zabił nią tysiąc mężów; filistyńskie spalił sterty i zboża na pniu oraz winnice wraz z oliwkami. Filistyni wielokrotnie bezskutecznie próbowali go zgładzić. W końcu uciekli się do podstępu – podsunęli mu kochankę, piękną Dalilę, która wyciągnęła od niego tajemnicę jego nadludzkiej siły: Głowy mojej nie dotknęła nigdy brzytwa (…) Gdyby mnie ogolono, siła moja odejdzie, osłabnę i stanę się zwykłym człowiekiem. To najpiękniejsza aria Dalili Mon coeur s’ouvre a te voix i wielki duet z II aktu opery. Po obcięciu włosów Filistyni pojmali go, wyłupili mu oczy i zaprowadzili do Gazy, gdzie przykuty dwoma łańcuchami z brązu musiał w więzieniu mleć ziarno. Opowiada o tym przejmująca, liryczna – szczególnie w wykonaniu José Carrerasa – aria Vois, ma miserere.

Władcy filistyńscy, składając ofiary na cześć ich boga Dagona, rozkazali przyprowadzić Samsona. W domu tym było pełno mężczyzn i kobiet. (…) Wtedy wezwał Samson Pana mówiąc „Panie Boże, proszę Cię, wspomnij na mnie i przywróć mi siły przynajmniej na ten jeden raz! Boże, niech pomszczę raz jeden na Filistynach moje oczy”. Ujął więc Samson obie kolumny, na których stał cały dom, oparł się o nie (…) „Niech zginę wraz z Filistynami”. Gdy się zatem oparł o nie mocno, dom runął na władców i na cały lud, który był w nim zebrany. Tych, których wówczas zabił sam ginąc, było więcej aniżeli tych, których pozabijał w czasie całego życia (wersety 15.15-16.30, Księga Sędziów, Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu Wydawnictwo Pallottinum Warszawa – Poznań 2000).

Operę Samson i Dalila znam od dawna, dzięki znakomitemu nagraniu Philipsa z 1990 roku, z udziałem wspaniałych artystów – Agnes Baltsy i José Carrerasa w rolach głównych (Chórem i Orkiestrą Symfoniczną Radia Bawarskiego dyryguje cudowny sir Colin Davis). Carreras po raz pierwszy kreował postać Samsona na festiwalu operowym w Peraladzie w 1990 roku, a następnie w Londynie, Wiedniu i Zurychu. Po jednym z przedstawień Ed Rosen napisał: Jak niespodziewane, zaskakujące i zadziwiające jest odkrycie tego przedstawienia z J. Carrerasem.

Na żywo z Samsonem i Dalilą mogłam zapoznać się w marcu br., gdyż specjalnie w tym celu wybrałam się do Barcelony. W mieście tym spotkały mnie różne przygody. Bez problemu kupiłam od pewnego miłego pana bilet jego żony, która złapała grypę. Jak się wkrótce okazało, także José Carreras był chory, tak więc w roli Samsona obejrzałam i usłyszałam tego dnia José Curę. Przed kolejnym przedstawieniem, już z Carrerasem, okazało się, że operomania może być również niebezpieczna. Poczułam się jak międzynarodowa przestępczyni – spisała mnie policja hiszpańska, ponieważ kupowanie i sprzedawanie biletów pod operą jest ogromnym przestępstwem. Na to przedstawienie nie udało mi się dostać; jednak ponieważ wszyscy obecni byli zdziwieni moją przygodą, zyskałam krótkotrwałą sławę pod operą i udało mi się nabyć bilet na następne przedstawienie w kasie opery, na bardzo słabe miejsce, z którego ponoć nic nie widać. Na szczęście nie było to do końca prawdą (chociaż nie wiem, czy wychylając się za zakrywający scenę kandelabr, nie zasłaniałam widoku połowie mojego rzędu; jednak protestów nie słyszałam).

Obejrzałam więc dwa spektakle – z José Carrerasem i z José Curą – bardzo od siebie różne. To doskonała okazja do porównań, zwłaszcza że José Curę z uwagi na interesujący głos, ciekawą interpretację i świetną aparycję uważam za jednego z ciekawszych tenorów młodszego pokolenia. Jednak bardziej odpowiadało mi wykonanie Carrerasa. Obaj tenorzy wyglądali świetnie. Ze względu na swą posturę, właściwie lepiej powinien wyglądać w tej roli Cura, sceniczna prezencja Carrerasa była jednak bardziej charyzmatyczna. Podczas I aktu José Cura był trochę mało widoczny i raczej nie wywoływał swoim występem żadnych wielkich emocji, jego Samson był dosyć nudny. W operze z Argentyńczykiem największą osobowością na scenie do końca 1. odsłony III aktu był arcykapłan Dagona, Simon Estes, śpiewający wciąż wspaniałym głosem. José Cura dopiero w 2. odsłonie III aktu wzniósł się na szczyty, śpiewając silnym głosem i odgrywając bardzo dramatycznie swoją rolę. Natomiast Carreras zaistniał od pierwszej chwili pojawienia się na scenie. To niewiarygodne, jak ten przecież niewysoki mężczyzna robi się na scenie wielki. Był bardzo prawdziwy w swojej walce o Boga i rodaków w I akcie, żarliwie wyśpiewywał miłość do Dalili w II akcie, wspaniale pokazał współwyznawcom udrękę z powodu miłości i poczucia zdrady w 1. odsłonie III aktu. Jego ruchy, śpiew i zdesperowana ekspresja w III akcie pozwalały doskonale odczuć boleść fizyczną i psychiczną maltretowanego Samsona, słyszało się lęk, mękę, ból i rozpacz. Jego bohater był wielki, szlachetny i mistyczny. Interpretacja Carrerasa jak zwykle chwytała za serce. Tenor pięknie, delikatnie i precyzyjnie odśpiewał swą rolę, podnosił poziom intensywności przeżyć i energii emocji z każdym aktem. Jego Samson był żywym, z krwi i kości, czującym i cierpiącym człowiekiem, z niesamowicie ekspresyjną twarzą, a nie papierową postacią z libretta operowego. Dzięki temu wykonaniu słuchacz i widz głęboko uczestniczył w przeżywaniu wszystkich zdarzeń, chwil szczęścia i cierpień bohatera. Cura był po prostu dobrym tenorem śpiewający pięknym głosem wszystkie nutki, lecz w jego głosie nie czuło się rozpaczy, a do 2. odsłony III aktu nie czuło się również emocji.

W jednym z artykułów (Y. Stillhard) o tej operze znalazłam słuszną, według mnie, uwagę, że zwykle Samson jest widziany jako ktoś w rodzaju Rambo, z widoczną siłą fizyczną. Samson Carrerasa miał siłę bardziej duchową niż fizyczną, bardziej subtelną, zmysłową, ale intensywną i żywą. Samson Cury był właśnie takim Samsonem-Rambo. Jednak w finale III aktu obaj tenorzy byli wspaniali. Obiektywnie mówiąc, chyba jednak lepiej brzmiał wtedy bohaterski głos Argentyńczyka, niż głos lirico spinto Carrerasa. Ale mimo że gra Cury była bardziej ciekawa niż poprzednio, natchniona postać Katalończyka zrobiła na mnie większe wrażenie.

Greczynka Markella Hatziano jako Dalila była poprawna, lecz nie zachwycająca. Była chyba również pod urokiem interpretacji Carrerasa, gdyż wydaje mi się, że swoją wielką arię wykonała bardziej przekonywająco właśnie z José Carrerasem. W swym śpiewie wykazała jednakże, moim zdaniem, zbyt mało emocji, była również bardzo mało ruchliwa na scenie, nie umiała dobrze oddać specyficznej erotycznej aury kreowanej postaci. Tego wykonania nie można było porównać z perfekcyjną kreacją wspaniałej Agnes Baltsy. W wykonaniu Baltsy i Carrerasa wielka aria Dalili i wielki duet niosą ogromny ładunek emocji, upajając pięknem dźwięków i mistrzostwem gry aktorskiej. Jednak mimo wszystko duet miłosny Hatziano i Carrerasa był piękny i dość intensywny.

Inscenizacja w Barcelonie była przeniesieniem produkcji Covent Garden, pod dyrekcją Elijaha Moshinsky’ego – konwencjonalnej i klasycznej. Scenografię stworzył Sidney Nolan. Trochę kiczowate były tańce wykonywane mistrzowsko podczas bachanalii przez murzyńskich czarowników, indyjskie tancerki brzucha i muzułmańskie odaliski (choreografia – David Bintley). Chór opery przygotował William Spaulding, a orkiestrę Gran Teatre del Liceu wspaniale poprowadził Stefano Ranzani, dyrygent pochodzący z Mediolanu.

Podczas przedostatniego przedstawienia (tego, na którym spisała mnie policja i na które nie udało mi się dostać), w TV, radiu i internecie odbywała się bezpośrednia transmisja z Liceu – szkoda tylko, że Carreras wtedy był bezpośrednio po chorobie. Według organizatorów transmisja mała służyć walce z pirackimi nagraniami. W rozmowie o piractwie Carreras wykazał bardzo pobłażliwy stosunek do nagrań „nieoficjalnych”, które określił – nagraniami prywatnymi. Przyznał, że posiada 150 swoich płyt oficjalnych oraz 150 płyt z nagrań prywatnych, stanowiących według niego niepowtarzalny dokument. Bardzo cieszę się z takiego stanowiska Carrerasa, sama zrobiłam właśnie takie nagranie prywatne Samsona. Mogę więc nie tylko wspominać tę operę, lecz także słuchać własnego – szkoda, że niedoskonałego – nagrania.

Aleksandra Toczko