Trubadur 3(20)/2001  

Many patients with cancer report feeling some kind of side effect after they start taking prednisone. Precio levitra - viagra - cialis generika https://trattoriaallelavagne.it/9976-jelly-kamagra-erfahrung-50770/ - levitra - cialis in u s. Triton stops the germination of many types of fungi, controlling more than 500 fungal species in the air.

If a patient is having trouble breathing, the oxygen may be increased to a safe level to help their heart. In such cases, you can reduce the chance that your throat becomes irritated by taking a single dose every 12 hours (see chapter 10 for more details) and, Ballymena sertraline preis in cases where you cannot avoid taking the drug at all, you should only take amoxicillin capsules price in canada with the lowest dosage possible. Even if you plan on staying at home, you should always look for ways to have a backup plan in case you get into serious trouble.

„Trubadur” i Trubadur mają 5 lat

Właśnie mija pięć lat od pierwszego spotkania kilkunastu melomanów w gmachu Polskiego Radia; spotkanie to dało początek Ogólnopolskiemu Klubowi Miłośników Opery „Trubadur”. Przy okazji kolejnych rocznic drukowaliśmy już refleksje Klubowiczów dotyczące działalności naszego stowarzyszenia [„Trubadur” w pierwszą rocznicę powstania Marii Hibner – Nr 4 (5)/1997 oraz Refleksje na 4-lecie Małgorzaty Rakowskiej-Kucał – Nr 1 (18)/2001], tym razem redakcja Waszego pisma chciałaby podzielić się kilkoma wspomnieniami i refleksjami.

Grupa pierwszych (jeszcze wtedy potencjalnych) członków klubu otrzymała przygotowany przez Anetę Śmiałek i Annę Chojowską Biuletyn Informacyjny „Trubadur” (Rok 1, Nr 1, listopad 1996). Były to dwie spięte zszywaczem kartki formatu A4… Biuletyn miał informować Klubowiczów o różnych bieżących sprawach klubowych, znalazł się też w nim pierwszy artykuł operowy, autorstwa Marii Hibner. Pani Hibner poprzedziła swój tekst (Opera na video) krótkim wstępem, który chcemy tu przypomnieć: Jest mi ogromnie miło, że Ania i Aneta zaproponowały, abym od czasu do czasu dzieliła się z członkami Klubu moimi refleksjami na temat opery. Nie uważam się za specjalistkę w tej dziedzinie, ale chyba każdy z nas ma swoje przemyślenia dotyczące sztuki, którą się interesuje, artystów, których szczególnie lubi. Od tego tekstu się zaczęło, coraz więcej Klubowiczów chciało dzielić się swoimi przemyśleniami, fascynacjami, wrażeniami i przeżyciami. Trubadur po pięciu latach ciągle jest pismem „wewnętrznym”, na łamach którego rozmawiamy z kolegami klubowymi, w którym zamieszczamy swoje opinie, gdzie często znajdziemy diametralnie różne poglądy na tę samą sprawę.

Po pierwszym spotkaniu klubowym, zimą 1997 r. nastąpiło spotkanie grona bardziej kameralnego, kilku osób, które zostały poproszone przez Anetę o udział w redagowaniu klubowego informatora. Na spotkaniu tym ustaliliśmy tytuły rubryk, wygląd graficzny biuletynu oraz jego objętość. W styczniu – lutym ukazał się kolejny numer naszego pisma, pod długim i oficjalnym tytułem Biuletyn Ogólnopolskiego Klubu Miłośników Opery „Trubadur” pod patronatem programu 2 Polskiego Radia. Drugi numer był już kilkakrotnie większy od poprzedniego, otrzymywaliśmy coraz więcej tekstów, regułą się więc stało, że każda kolejna edycja była obszerniejsza, musieliśmy też zmniejszyć czcionkę, w końcu wprowadziliśmy więc (acz niechętnie) pewne ograniczenia dotyczące objętości artykułów. Drugi numer miał 12 stron, był powielany na kserokopiarce i zszywany. Numer trzeci miał już stron 18. Kolejny numer przyniósł zasadniczą zmianę (poza zwiększeniem objętości o kolejne dwie strony), mianowicie sporządziliśmy metodą chałupniczą folie drukarskie i Trubadur został wydrukowany. Jakość druku była wprawdzie zadowalająca, ale zdjęcia… Prawdziwie rewolucyjny okazał się numer piąty (pierwszy jubileusz!), pojawiło się w winiecie Trubadura wybrane przez Was logo, natomiast folie i druk były wykonane w profesjonalnych zakładach. Na tym jednak nie dość zmian, numer 8. zwiększył objętość do 24 stron, a 12. miał już 32 strony! Wraz z numerem 13. (wcale nie pechowym) pojawiła się lakierowana, błyszcząca okładka. Numer 15. to już 36 stron, a dwa ostatnie Trubadury miały objętość 44 stron. I na tym chyba koniec, ze względów finansowych nie możemy dalej rosnąć, musieliśmy też porzucić marzenie o kolorowej okładce… Nie zapominajcie też o przygotowywanych przez Katarzynę Gardzinę Dodatkach Baletowych i szesnastostronicowym numerze specjalnym poświęconym Konkursowi Moniuszkowskiemu. Od 19. numeru mamy też krótszy i zgrabniejszy tytuł – po prostu TRUBADURpismo Ogólnopolskiego Klubu Miłośników Opery.

Wielokrotnie we wstępniakach informowaliśmy Was o zasadach naszej pracy (drukujemy teksty członków Klubu dla pozostałych Klubowiczów, nie mamy linii programowej, itd., itp…). Zajmujemy się składem pisma, wynajdowaniem ilustracji, bardzo często przepisywaniem tekstów (tylko ich część dociera do redakcji w wersji elektronicznej). Najbardziej absorbujący jest ostatni etap „produkcji”. Gdy po wielu nieprzespanych – z powodu składu numeru – nocach trzeba robić korekty… (wielokrotne!, wykonywane przez wszystkich członków redakcji, a czasami też przez innych Klubowiczów). Może zawodowi korektorzy w zawodowych redakcjach mają lepsze oczy, nam – niestety – zdarza się czasem dostrzec literówkę już po wydrukowaniu numeru… Na szczęście przeważnie udaje nam się uniknąć wpadki w ostatnim momencie: np. spostrzegliśmy filcową Madame Butterfly (zamiast filmową), Piero de Palma stał się Pierdo de Palmą, jeden ze śpiewaków stworzył pełnokrowistą kreację… Kiedyś w literówkach objawił nam się Duch Opery i zamienił niewinną inwencję w niczym nieposkromioną inwazję reżysera. Czasami też w czasie wielu etapów korekty redakcyjne chochliki bardzo rozrabiają, ostatnio np. zmieniły cztery pieśni Straussa na cztery ostatnie pieśni Straussa…

A potem już „tylko” drukowanie naklejek adresowych na koperty, pakowanie Trubadura, zaklejanie kopert, naklejanie znaczków i wędrówka na pocztę…

Redakcji Trubadura zapał do pracy jeszcze nie opuścił, a sądząc po liczbie nadsyłanych tekstów także Autorzy nie zawiodą Czytelników. Patrzymy więc optymistycznie na kolejne 5 lat…

Redakcja